Ian Alan Paul:
Pomiędzy morzem a ogrodzeniem
7 październka, wraz z atakiem Hamasu na Izrael, rozpoczął się kolejny rozdział w konflikcie tamtych terenów. Choć często przedstawiany jest on jako „wojna Izraela z Hamasem”, to zdecydowanie lepiej spoglądać na niego jako na zaostrzenie kolonialnego ludobójstwa, które od dawna rozgrywa się w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu Jordanu. Dla wielu z nas zbrodnie te nie potrzebują wprowadzenia, a całej reszcie możemy polecić tekst Dekolonizacja Palestyny.
Z kolei ten krótki tekst przygląda się technicznej naturze izraelskich operacji: temu, jak abstrahują i kategoryzują życie, a potem zamieniają je w zbiory danych, by móc z nim robić, co im się żywnie podoba. Izrael jest pionierem wielu technik i doktryn antypowstańczych – chętnie wykorzystywanych przeciwko osobom mieszkającym na zagarnianych przez niego terenach – które cieszą się popularnością wśród szkoleniowców wielu armii. Choć więc jesteśmy boleśnie bezsilni co do trwającego masowego mordu i ograniczone głównie do symbolicznych działań, to warto zapoznać się z tymi strategiami, bo kiedyś mogą zostać wykorzystane przeciwko nam.
Jednak poza opisem trwającej dogłębnej dominacji życia, jest tu też mowa o tych życiach, które pomimo niej trwają i o potencjalej przyszłości, którą być może będą w stanie – wbrew ich wyabstrahowaniu i likwidowaniu – urzeczywistnić. Publikacja tego tekstu to propozycja, żeby o tych nieposłusznych życiach pamiętać i by nigdy nie pozwolić na to, by zgubiły się w takich ogólnikowychych abstrakcjach jak „naród Palestyński” czy „ofiary ludobójstwa”. Zdaje się, że jest to minimum, które jesteśmy im winne.
W poszatkowanym kolażu budynków i ruin Gazy abstrakcja życia przewyższa samo życie. Ujmowane przez technologie społeczne, które gęsto spowijają i nieustannie kodują terytorium, życia są tak wyczerpująco reprezentowane i uznawane za ten lub inny ich rodzaj, że nietrudno jest zapomnieć, że pod grubymi warstwami identyfikacji i klasyfikacji cokolwiek w ogóle jeszcze żyje. Uchodźca, bojownik, cywil, zakładnik, więzień, żołnierz i ofiara to abstrakcyjne współrzędne, które umiejscawiają życia w różnych strategiach wojskowych, manewrach politycznych i programach gospodarczych; to poszczególne formy tożsamości, z których każda ma swój własny odcień i własną intensywność przemocy; to obiegowe kody, które coraz szczegółowiej określają, czym jest życie, tylko po to, by następnie ustalić, co można mu zrobić. Żyć i umierać jako abstrakcja: oto los narzucony wszystkim, które zamieszkiwują przestrzeń pomiędzy morzem a ogrodzeniem.
Ta abstrakcja jest realna w takim stopniu, w jakim określa formę życia i jego rzeczywiste warunki: przyznając lub odmawiając przejścia przez punkt kontrolny, podłączając lub odłączając wodę i elektryczność, zapewniając chwilową osłonę lub celując w plecy. Palestyńczyk czy Izraelczyk? Muzułmanin, chrześcijanka czy żyd? Mężczyzna czy kobieta? Obywatelka czy uchodźca? To, jakim życiem można żyć i jaka śmierć może po ciebie nieuchronnie przyjść, określa abstrakcyjny rachunek, który na podstawie tych terminów szereguje i sortuje, przesuwając i reorganizując seksualne i rasowe hierarchie żyć, całkując każdą tożsamość jako zmienną jednolitego kolonialnego działania. Każde życie w Gazie jest stopniowo dławione wszystkimi sposobami jego reprezentacji i rozpoznawania przez dominujące je siły; wszystkimi sposobami jego ujmowania i podporządkowania jako jednego z wielu żyć kryjącego się pod kodami i kategoriami; wszystkimi tymi predykatami, które umożliwiają jego abstrakcję, a tym samym jego trwające zniewalanie i zwalczanie.
Kiedy międzynarodowi obserwatorzy domagają się zaprzestania masowego mordu [indiscriminate killing], nie rozumieją, że mord ten jest właśnie coraz bardziej jednostkowy [discriminating] i selektywny, coraz bardziej zindywidualizowany i przemyślany, co jednak nie czyni go mniej niszczycielskim czy totalnym. Gdy izraelscy żołnierze przygotowują się do wymazania życia z dużych obszarów Strefy Gazy, robią to za pomocą danych wskazujących lokalizacje telefonów komórkowych tych, którzy zdecydowali się pozostać i oprzeć się rozkazom ewakuacji, wyostrzając obraz planowanego spustoszenia i pomagając w jego udoskonaleniu. Drony nieustannie brzęczą nad głowami, monitorując uciekające rodziny piętrzące się na pakach ciężarówek, aby pomóc generałom zoptymalizować ostrzały rakietowe. Woda jest odcinana, a dostawy żywności i leków są ograniczane lub wstrzymywane, podczas gdy izraelscy biurokraci liczą kalorie spożywane przez uwięzioną ludność. Możliwe, że Izrael o tych, których unicestwia, wie więcej niż jakikolwiek inny reżim w historii, ale wiedza ta ani trochę nie powstrzymuje przemocy – wyłącznie ją potęguje. Im bardziej każde życie jest w sytuacji kolonialnej wyabstrahowane, im bardziej jest wychwytywane, kalkulowane i puszczane w obieg jako ten lub inny rodzaj palestyńskiego życia, tym bardziej spotęgować może się rzeź. W kolonialnym szkielecie abstrakcja życia nie jest ani niematerialna, ani masowa [indiscriminate], a raczej ma na celu taktyczne wzmocnienie dominacji nad nim: zacieśnienie kontroli nad informacjami i tożsamościami jest tylko wstępem do zacieśnienia kontroli nad terytoriami i ciałami.
Podczas gdy lawiny rakiet co chwila rozbijają okna i rozsadzają dzielnice, życia ukrywające się w tym domu czy tamtym szpitalu mogą zastanawiać się, czy zostaną policzone jako niefortunne ofiary cywilne, czy jako pomyślnie zneutralizowani terroryści; czy staną się punktem w symulacji pola walki dowódcy wojskowego czy kolejną pozycją w arkuszu kalkulacyjnym ONZ; czy zostaną upamiętnione jako męczennicy z banera partii politycznej czy tylko w szybko przescrollowanym poście. Idąc ulicą w poszukiwaniu kurczących się podczas oblężenia artykułów spożywczych, myśli tych samych żyć mogą za to krążyć wokół satelitów, które śledzą każdy ich ruch z niskiej orbity w przygotowaniu do nadchodzącej inwazji lądowej, lub wokół dronów, które streamują nagrania tłumów w nadziei na dopasowanie twarzy do profili biometrycznych w wojskowych bazach danych. Mogą się zastanawiać, czy zostaną uznane za kolejny nieistotny szczegół wrogiego terenu, czy też staną się celem do wymazania z mapy. Gdy wystrzeliwane są pociski – by wysadzić to, co właśnie zostało wyabstrahowane – rodziny rozważają, czy powinny wspólnie schronić się w jednym pokoju, by przynajmniej umrzeć razem, czy też powinny się rozproszyć, żeby choć część z nich mogła przetrwać i żyć dalej. Abstrakcyjne ostrze izraelskiego apartheidu nadaje formę życiu tylko po to, by mogło je wystawić na coraz więcej reżimów śmierci, dokumentując, by lepiej wywłaszczać, sortując, by lepiej głodzić, reprezentując, by lepiej niszczyć.
To właśnie na podstawie ich abstrakcji życia można tak łatwo i bez wysiłku zastąpić listami predykatów, dzięki którym życie można obliczać, zastanawiać się nad nim i potencjalnie odstrzelić tak, jakby było po prostu zbiorem swoich dyskretnych i znanych właściwości. Teren, na którym się żyje, kształtuje łańcuchowa akumulacja dowodów osobistych, akt policyjnych, populacyjnych baz danych i przepustek, przesuwając kontury tego, gdzie życie może i nie może się uczyć, poruszać, robić zakupów, budować i pracować, a także do jakiej opieki zdrowotnej, żywności i wody życie może mieć dostęp lub nie. Podczas gdy życie i śmierć mogą wymykać się jakiejkolwiek całkowitej lub ostatecznej definicji – bycie świadkiem narodzin lub śmierci często pozostawia nas bez słów, oniemiałymi – ich abstrakcja przygotowuje jednak grunt pod to, by nawet najbardziej ekstremalne formy dewastacji mimo wszystko mogły bez zająknięcia padać ze świeżo znieczulonych i nawilżonych ust: „Milionom Gazańczyków rozkazano uciekać”, „dzielnice, które dają Hamasowi schronienie muszązostać zmiecione z powierzchni ziemi”, „wszyscy, którzy w nich pozostaną są współodpowiedzialni i muszą za to zapłacić”. Czym jest ludobójstwo, jeśli nie momentem, w którym abstrakcja ostatecznie zadusza wszystko, co spowija i obejmuje, ostatecznie wyciska całe życie z tego, co tak niepodważalnie kataloguje i opisuje? Żadne ludobójstwo nie odbywa się bez swoich własnych kodów i klas życia, bez przejścia do wytępienia dokładnie tego, co jest przez nie wyabstrahowane.
Mówić o wojnie i pokoju w Palestynie to po prostu nazywać po imieniu dwie modalności jednolitego abstrakcyjnego procesu, pierwsza z których uśmierca nagle, a druga proceduralnie, miarowo i stopniowo. Ostrzały rakietowe z powietrza i arbitralne aresztowania, punkty graniczne i blokady ekonomiczne, bezterminowe zatrzymania i selektywne eliminacje, buldożery i strumienie gazu łzawiącego: to tylko najbardziej oczywiste i szeroko udokumentowane technologie, które coraz mocniej zduszają to, co jeszcze walczy o życie. W każdym z tych przypadków rolą abstrakcji jest zoptymalizowanie i zracjonalizowanie całej tej przemocy – sklasyfikowanie życia, aby lepiej obliczyć i dopełnić jego zniszczenia, nadanie formy wojnie i pokojowi, których jedyną obietnicą jest unicestwienie cię w różnym tempie.
Jako że różnorodna kakofonia doświadczeń życiowych jest abstrahowana według współrzędnych tej lub innej historii etnicznej lub religijnej, tej lub innej partii czy frakcji politycznej, tej lub innej traumy historycznej lub pokoleniowych roszczeń – według abstrakcji, które następnie określają warunki przetrwania, w których żyje życie – nic dziwnego, że życia mogą całkowicie utożsamić się ze swoją abstrakcją, uważać swoją abstrakcję za siebie. Jest to w pewnym sensie głęboko pragmatyczny fakt – w końcu walka o przetrwanie została połączona z wizjami ocalałych, którymi życie żyje w kurczących się przestrzeniach egzystencji, podtrzymywanych przez tych, którzy twierdzą, że tych ocalałych reprezentują. Hamasowi w Strefie Gazy i Autonomii Palestyńskiej na Zachodnim Brzegu – którzy pracują nad sztywnym reprezentowaniem Palestyńczyków, jak i niepewnie ich utrzymują, jednocześnie kontrolując palestyńskie życia i represjonując wszystko, co zagraża ich abstrakcyjnemu monopolowi – odpowiada bycie podadministratorami [outsourced administrators] tego abstrakcyjnego reżimu kolonialnego. O ile Hamas obiecuje zniszczyć Izrael, a Autonomia Palestyńska obiecuje z nim współpracować, to obie funkcjonują jako uzupełniające się dobudówki okupacyjnej abstrakcji, z których jedna reprezentuje przeznaczone do eksterminacji wrogie życia, a druga te spacyfikowane, skazane na wypędzenie.
Identyfikowanie się życia ze swoją abstrakcją jest również polityczne, bo postrzegać siebie jako Palestyńczyka to rozumieć, że dzieli się z innymi Palestyńczykami wspólną historię, że ma się wspólną tradycję przetrwania i walki, jako że wszyscy zostaliście poddani wspólnemu procesowi wywłaszczenia i dominacji. Abstrakcje, które gęsto przepływają przez Palestynę, nie tylko odciskają się w taki sposób na życiu, ale także wyłaniają się jako formy, do których życie ciągnie i w które jest wplątywane. Przybierając subiektywną formę różnych tożsamości i nacjonalizmów, abstrakcja Palestyny nie funkcjonuje tylko jako tryb represji, ale także jako żywe doświadczenie i kontekst społeczny, w którym zniewoleni ludzie wspólnie poszukują metod przetrwania i buntu. Walki te zawsze rozpalają się wewnątrz kolonialnej abstrakcji, ale decydujące pozostaje to, czy orientują się na zachowanie i być może zabezpieczenie odrobiny suwerenności nad ich abstrakcyjną egzystencją, czy też aspirują do rozsadzenia jej raz na zawsze. W Palestynie i w całej jej diasporze są tacy, którzy nadal są nieokreśleni przez wszystkie sposoby ich reprezentowania i rozpoznania; tacy, którzy poszukują siebie nawzajem w pozostałościach i ruinach ich wspólnej przeszłości i którzy walczą o Palestynę wyzwoloną z jej kolonialnej abstrakcji.
Czym jest ta Palestyna, której udałoby się wyrwać z kolonialnej abstrakcji, spopielić to, co ją tak totalnie reprezentuje i identyfikuje; która nie godzi się na bycie wytępioną i buntuje się przeciwko temu, co ją tępi? Palestyna, która odrzuciła abstrakcję, mniej przejmowałaby się jakąkolwiek konkretną tożsamością i byłaby bardziej sformalizowana jako twórczy i niepokorny ruch, mniej zorganizowany wokół tego, czym jest, a bardziej tego, co może zrobić. Byłaby to Palestyna wyłaniająca się z tych form życia, które ci chcący je kontrolować i narzucać mogą pojmować jedynie jako turbulencje i dysonans; tych form życia, które stały się autonomiczne i na tyle wolne, że mogą się tymi formami bawić tak, jak można bawić się w falach. Te formy życia żyją jako wielości, jako zbiory i jako części zbiorów bez potrzeby jedności; jako życia, które żyją w opozycji nie do innych zakodowanych form życia, ale raczej w opozycji do ich abstrakcyjnego spustoszenia i determinacji. Żyją pewnym rodzajem poiesis, którą można opisać tak, jak Aimé Césaire opisuje poezję: jako zejście w głąb siebie, ale także jako eksplozję. To, co wtedy pozostaje, to nie ten czy tamten rodzaj życia, ale raczej życie, które rozrywa każdą szufladkę, w której można próbować je zamknąć.
Ta insurekcja przeciwko abstrakcji nie pociąga za sobą zniknięcia Palestyny, ale raczej zniknięcie świata kolonialnego, który funkcjonował tylko po to, by chwytać i ograniczać, rozcinać i kurczyć. Zniknięcie tej Palestyny, która jest mapowana i skanowana coraz dokładniej przez kolonialne siły; Palestyny, która wyłania się jedynie z nagromadzonego archiwum jej dyskretnych atrybutów i abstrakcyjnych właściwości; Palestyny, która jest zaledwie cieniem tego, co ją dominuje i koduje, lustrzanym odbiciem jej okupacji. W tym sensie koniec kolonii oznacza nie tylko koniec kolonizatora, ale także kolonizowanych – to zniesienie kolonialnej abstrakcji jako środek zniesienia samej kolonii i tego, co ją determinuje. Tylko, gdy Palestyna będzie w stanie dokonać tej insurekcji przeciwko swojej abstrakcji – tylko, gdy wyrwie się z abstrakcyjnej egzystencji kurczącej się resztki izraelskiej ekspansji i dominacji – będziemy mogli naprawdę zacząć poznawać, czym jest i czym może być Palestyna.
Tu i teraz, nawet w oczekiwaniu na zmilitaryzowane spustoszenie, które ma być w pełni i przerażająco wdrożone w całej Palestynie, pozostaje żywiołowa rewolta tych, którzy bronią radykalnej pojedynczości życia i atakują jego kolonialną abstrakcję. Tych, którzy żyją w formach życia całkowicie niezgodnymi i niewspółmiernymi z otaczającymi je reżimami abstrakcyjnej przemocy: powstańcy ze Strefy Gazy, którzy przeprowadzają ataki na ogrodzenie i organizują opór przeciwko represyjnym siłom Hamasu, anarchiści w Izraelu, którzy odmawiają poboru do wojska i uderzają młotami w mur, pogrążone w żałobie rodziny, które nie pozwalają, by ich zmarli stali się symbolicznym mięsem armatnim dla kolejnej rundy rzezi, sabotażyści, którzy podpalają kamery we Wschodniej Jerozolimie i niszczą punkty kontrolne na Zachodnim Brzegu, a także ci, którzy burzą podziały wzniesione wokół tak wielu tożsamości i zamiast tego obracają się w niezmiernej konstelacji żyć.
Pomiędzy morzem a ogrodzeniem i rzeką a morzem pozostają wszystkie te życia, które walczą u boku swoich sąsiadów o przyszłość, która wyłania się w migotliwej wielości i niereprezentowalnej różnorodności palestyńskich form, nieograniczonych przez kodyfikację i identyfikację, nie determinowanych już przez kolonialną abstrakcję i dominację życia. Wszystko zależy od rozprzestrzeniania się, intensyfikacji i działania w solidarności z siłą tych żyć, które odrzucają abstrakcyjną dominację życia, które nie opierają swojej formy na brutalnej separacji i niestrudzonej eliminacji form, i które grożą końcem kolonialnego świata, abyśmy być może mogli żyć w innym.