Życie pośród wstrząsów

Życie pośród wstrząsów

zacięta Walka z Cop City wobec represji


Walka w tzw. Atlancie przeszła długą drogę – to, co wyglądało na początku na zwykłą kampanię w obronie lasu, mającą na celu zniechęcenie władz Atlanty do wpompowania pieniędzy w niepopularny obiekt szkoleniowy dla policji, zamieniło się w jedną z najbardziej zaciętych konfrontacji z państwem.

Po tym, jak 18 stycznia policja zamordowała Tortuguitę, ruch musiał się przegrupować. W obliczu policji strzelającej z ostrej amunicji, niemożliwe do utrzymania okazały się leśne blokady, musiały więc zostać wynalezione nowe formy walki terytorialnej. Efekty tego są opisywane właśnie w tym tekście, który analizuje rozwój sytuacji zaraz po śmierci Tort, przez reokupację parku ludowego Weelaunee i wydarzenia piątego tygodnia akcyjnego (w tym przede wszystkim zmasowany atak na plac budowy), po próbę interwencji w lokalną politykę.

Po tło do wydarzeń, które prowadziły do śmierci Tortuguity i więcej informacji o tym, jak wyglądały leśne okupacje, polecamy a city in the forest.

Viva, viva Tortuguita!
Cop City will never be built!

Część naszej serii Ruchy przeciwko bezRuchowi, o politycznym bezruchu i wszystkim, co mu się przeciwstawiają.


Od marca 2023 roku ruch w obronie lasu Weelaunee i przeciwko budowie Cop City stanął w obliczu nowych i trudnych wyzwań, a kolejne fale represji zamieniają tę walkę w historyczną konfrontację. Obrończynie lasu, prawnicy, osoby aktywistyczne, anarchiści i lokalni mieszkańcy nadal wywierają presję na podwykonawców, organizują wsparcie prawne, jak i wydarzenia kulturowe i edukacyjne. Represje mimo wszystko zbierają żniwo.

Ataki te nie są czymś unikalnym dla tego ruchu, pomimo prób wyróżnienia go podejmowanych przez władze. Pętlę systematyczne zaciska się na naszych szyjach w całym kraju, w tym poprzez zakazywanie książek, ataki na osoby trans i wolność reprodukcyjną oraz na “lewicę”. A to tylko wierzchołek góry lodowej.

Gdy zbliżamy się do połowy XXI wieku – który jak na razie można podsumować jako erę wojen, kryzysów ekologicznych, pandemii, masowych wysiedleń i konfliktów społecznych – policja ma bardziej fundamentalną rolę w rządzeniu niż kiedykolwiek wcześniej. Nikt, kto chce sprawować władzę państwową, nie może obejść się bez jej wsparcia. To wyjaśnia, dlaczego Demokraci podtrzymują swoje bezwarunkowe wsparcie dla policji nawet pomimo tego, że największy ruch protestacyjny w historii Stanów Zjednoczonych [Rebelia George’a Floyda – przyp. red.] wybuchł w odpowiedzi właśnie na jej przemoc. Wszystkie próby zreformowania policji kanałami instytucjonalnymi utknęły w martwym punkcie. Jedyną nadzieją na zmianę są teraz tylko oddolne kampanie akcji bezpośrednich, takie jak ta w Atlancie.

By utrzymać kontrolę nad coraz bardziej niestabilną sytuacją, na policji polegają rządy na całym świecie. Daje to jej ogromne wpływy i dostęp do zasobów państwowych. We Francji na przykład już lata przed, jak tamtejsza policja wystartowała ze swoją ostatnią falą przemocy wobec protestujących przeciwko reformie emerytalnej, było jasne, że ma ona nieproporcjonalny wpływ na rząd. Kolumbia, Iran i wiele innych krajów doświadczyło własnych odpowiedników Rebelii George’a Floyda właśnie dlatego, że policja zaczęła wszędzie odgrywać tę samą rolę i siłowo podtrzymywać rasistowskie dysproporcje we władzy.

A więc, podejmując walkę z Cop City, osoby w Atlancie podejmują walkę z instytucją integralną dla funkcjonowania państwa w naszych czasach; nic dziwnego, że zrobiła się z tego tak zacięta bitwa. To, co wydarzy się w Atlancie, ustanowi daleko idące precedensy.

Luty 2023

Ten rozdział walki rozpoczyna się po ostatnim nalocie policji na leśne okupacje, podczas którego patrol stanu Georgia zabił Manuel Teran, osobę broniącą lasu znaną jako Tortuguita.

Podczas ostatniego tygodnia lutego 2023 roku policja w Atlancie eskortowała ciężki sprzęt należący do Brent Scarborough Company na starą farmę więzienną w Atlancie. Podwykonawcy pracujący w ramach kontraktu z Brasfield & Gorrie pospiesznie postawili nowe ogrodzenie, wysypali tysiące kilogramów żwiru i wycięli drzewa. Pierwsza faza planu budowy, która pierwotnie miała rozpocząć się 1 maja 2022 roku, ale została zatrzymana przez trzeci tydzień akcyjny, w końcu ruszyła. Fundacja Policyjna Atlanty zamierza teraz rozpocząć “zapobieganie erozji” i wyciąć wszystkie drzewa. Obrońcy lasu sprzeciwiali się temu przez dwa lata.


(…) podejmując walkę z Cop City, osoby w Atlancie podejmują walkę z instytucją integralną dla funkcjonowania państwa w naszych czasach


Przewidując nową fazę oporu, biuro burmistrza ogłosiło utworzenie nowej, pomocniczej, społecznej specgrupy. Organizacja ta, “South River Forest Public Safety Training Center Community Task Force”, miała pogodzić wizję South River Forest z budową Cop City. W jej skład wchodzą lokalni biurokraci, biznesmeni powiązani z Cop City, personel non-profitów współpracujących z rządem, różni bigoci i “byli” agenci CIA. Pomimo tej wątpliwej obsady, Task Force miała skooptować sprzeciw, zapewniając pozory partycypacji lokalnego społeczeństwa. To jednak z od razu nie wyszło, gdy burmistrz wezwał do zorganizowania jej pierwszego spotkania za zamkniętymi drzwiami.

Organizatorzy i grupy z całego kraju zebrali się w Atlancie 4 marca, aby rozpocząć piąty tydzień akcyjny. Napięcie sięgało zenitu. Z jednej strony władze były gotowe nie cofnąć się przed niczym, by przeforsować niepopularne Cop City. Z drugiej strony, nowy model autonomicznej polityki cieszył się poparciem tysięcy osób, wiele których nie mogło doczekać się uczestniczenia w ruchu po raz pierwszy.

Piąty tydzień akcyjny

W tygodniach poprzedzających piąty tydzień akcyjny, autonomiczne grupy i osoby organizatorskie z całego kraju przygotowywały harmonogram wydarzeń, zróżnicowany zarówno pod względem kulturowym i politycznym, a lokalny kościół zaoferował się służyć jako centrum konwergencji. Przed tygodniem Ryan Millsap umieścił pojedynczą tablicę w kształcie litery A przy wejściu do parku ludowego Weelaunee, twierdząc, że festiwal muzyczny, który miał rozpocząć się 4 marca, nie otrzymał odpowiednich pozwoleń. Był to krok wstecz w stosunku do betonowych barier, które nielegalnie zainstalował przed czwartym tygodniem akcyjnym latem 2022 roku.

Nikt nie mógł powstrzymać tego, co nadchodziło – i nikt nie próbował.

Odbicie parku ludowego Weelaunee

Las był pusty. Po autorytarnej zmowie dyrektora generalnego hrabstwa Dekalb Michaela Thurmondema, burmistrza Atlanty Andre Dickensema i gubernatora Georgii Briana Kempa, która była śmiertelna w swoich skutkach, wszystkie obozowiska w lesie zostały opuszczone. Jeśli ruch miałby wykorzystać las jako miejsce akcji i konwergencji, konieczne byłoby odzyskanie parku ludowego. W tym celu, 4 marca prawie 500 osób zebrało się w parku Gresham około 10 rano. Było to wtedy największe zgromadzenie w poparciu dla ruchu, jakie miało miejsce.

Dzieci, duchowieństwo, lokalni organizatorzy, rowerzyści i autonomiczni aktywiści z całej Atlanty i Stanów Zjednoczonych spotkali się w parku, dzieląc się jedzeniem i kawą, słuchając płomiennych i szczerych przemówień. Pomimo nieustannych wysiłków mieszkańców Atlanty, by zmobilizować innych lokalsów do działania w poprzednich tygodniach, być może połowa zgromadzonych była spoza miasta. Bardzo niewielu z nich było z dużych organizacji non-profit, które poparły ruch po zabiciu Tortuguity. W całych Stanach Zjednoczonych powszechne poparcie dla ruchu pochodziło głównie od najbardziej oddanych warstw aktywistów z największą tolerancją na ryzyko – tych samych osób, które w ciągu ostatnich kilku lat sprzeciwiały się faszystowskiej przemocy na ulicy, rozbijaniu rodzin na granicy z Meksykiem, przemysłowi wydobywczemu i rasistowskiej policji. Nieobecność osób z większych formalnych organizacji ilustrowała jedno z ograniczeń, z którymi mierzył się ruch.

Około południa tłum przemaszerował przez Gresham Park do utwardzonej ścieżki rowerowej. Ścieżka ta przechodzi z Gresham Park pod drogę Bouldercrest bezpośrednio do parku ludowego Weelaunee. W miarę posuwania się tłumu, aktywiści ze wzmocnionymi transparentami i tarczami ciągnęli do przodu. Możliwość starcia z policją wydawała się wysoka; osoby z przodu były zdeterminowane, aby zapewnić bezpieczeństwo pozostałym.


Nieobecność osób z większych formalnych organizacji ilustrowała jedno z ograniczeń, z którymi mierzył się ruch.


Ostatecznie policja nie stanęła na drodze pochodu, któremu udało się ponownie otworzyć park ludowy Weelaunee. Po przybyciu na parking, który został zniszczony przez Ryana Milsapa, wszyscy zgodnie skandowali: “Będę bronić tej ziemi”. Ludzie dzielili się jedzeniem i wodą, a małe zespoły przygotowywały infrastrukturę pod masowe obozowanie.

South River Music Festival: Kwiat spomiędzy dwóch otchłani

Omawiając 14 sonatę fortepianową Beethovena (Sonatę Księżycową), kompozytor Franz Liszt opisał jej zabawną i optymistyczną drugą część jako “kwiat spomiędzy dwóch otchłani”. Podczas gdy pierwsza część jest ponura i posępna, a ostatnia część frenetyczna i mroczna, ta jowialna i lekka sekwencja w środku kompozycji figlarnie przeprowadza słuchaczy pomiędzy nimi. Siła drugiej części wynika po części z jej związku z tym, co następuje po niej. South River Music Festival odegrał podobną rolę w rozwijającym się dramacie.

Podczas czwartego tygodnia akcyjnego późnym latem 2022 roku organizatorzy sprowadzili do lasu dziesiątki zespołów, DJ-ów i wykonawców na dwa dni występów na żywo – jeden na początku tygodnia, drugi na końcu. Ostatniego dnia Ryan Millsap i jeden z jego wynajętych zbirów pojawili się w parku ludowym Weelaunee z lawetą i próbowali zniszczyć postawioną tam altanę, ale zostali odepchnięci, a ich ciężarówka została spalona. South River Music Festival budował na tym dziedzictwie, ale miał znacznie większą ambicję i skalę.

Tym razem organizatorzy zadbali o kilku popularnych artystów, takich jak Zack Fox, Father, Ethereal, Raury i Faye Webster. Sporo emocji wzbudziły także występy zespołów z diy-owego undergroundu.

Po ponownym zajęciu parku, osoby postawiły ręcznie wykonaną scenę na polanie RC Field. Była ona ozdobiona dwoma banerami: na jednym z nich, wiszącym za występującymi osobami, napisane było: “Wszystkie osoby opierające się białej supremacji, kolonializmowi, rasizmowi środowiskowemu, gentryfikacji i militaryzacji policji są dla państwa wewnętrznymi terrorystami”; drugi cytował Assatę Shakur: “Miłość jest moim mieczem, prawda moim kompasem”. Na flankach sceny były poustawiane stoły, na których rozdawano darmowe jedzenie, edukacyjne ziny, plakaty, ulotki i broszury. Nim zaczęła grać muzyka, w okolicy zdążyły zgromadzić się setki osób, podczas gdy inne stawiały namioty. Do zmroku około 1000 osób tańczyło, pogowało i kołysało się w rytm muzyki, entuzjastycznie skandując różne hasła, w tym “Stop Cop City!”.

W tym historycznym, dzikim festiwalu na bardzo spornym terenie wzięło udział wiele najbardziej kreatywnych, pełnych nadziei, szczerych i oddanych ludzi w Atlancie. W przeciwieństwie do wcześniejszego zgromadzenia i marszu, większość uczestników festiwalu muzycznego nie była aktywistami związanymi z lewicą. Gdy zabawa dobiegła końca około 3 nad ranem, wiele uczestniczek festiwalu udało się do swoich namiotów, ale większość wróciła do domów na noc. Helikopter krążył nad drzewami jeszcze jakąś godzinę, aby zastraszać i inwigilować setki pozostałych osób.

Następnego ranka park tętnił rozmowami, jedzeniem i życiem. Dzięki porannemu światłu można było zobaczyć, że namioty zostały rozbite w lesie we wszystkich kierunkach, więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Podczas trzeciego tygodnia akcyjnego, około 200 obozujących w lesie osób było rozmieszczonych po obu stronach Intrenchment Creek. Tym razem wszystkie zgromadzone trzymały się tylko jej wschodniej strony i obozowały w parku ludowym Weelaunee, co mogło utrudnić dokładne określenie ich liczby. Ale mimo wszystko było ich prawdopodobnie dwa razy więcej niż poprzednio. Kompozycja zgromadzonych też była bardziej zróżnicowana niż poprzednio, sądząc po wieku i pochodzeniu etnicznym. Być może połowa obozujacych osób była spoza miasta.

Po obiedzie na RC Field ponownie rozbrzmiała muzyka, w miarę jak coraz więcej uczestniczek zaczęło wracać do lasu.

Rajd na plac budowy Cop City

Około godziny 15:00 w niedzielę, 5 marca, ktosia w kominiarce ogłosiła setkom uczestników festiwalu muzycznego, że na RC Field za dmuchanym zamkiem spotka się marsz, który będzie miał na celu zatrzymać budowę Cop City “bezpośrednio”. Wszyscy byli zachęcani do wzięcia udziału, ale tylko pod warunkiem, że będą mogli ukryć swoją tożsamość i zakryć wszystkie identyfikujące tatuaże i znaki szczegolne. Około 500 osób zebrało się wokół sceny, słuchając muzyki, a kolejne wciąż przybywały.

Zgodnie z zapowiedzą, godzinę później tłum zaczął gromadzić się na RC Field w pewnej odległości od sceny. Praktycznie wszystkie w tym tłumie były zamaskowane, wiele osób było ubranych na czarno, inne były w pełnym kamuflażu, a jeszcze inne w mieszance obu. Po około 45 minutach tłum liczył już ponad 200 osób i spacerował wokół festiwalu muzycznego, machając i zapraszając innych do przyłączenia się, podczas gdy inne osoby uczestniczące w festiwalu wiwatowały i klaskały; słuchających zostało być może około 400 osób. Gdy tłum opuścił RC Field w kierunku drogi Constitution, grupa z prowizorycznymi tarczami przeszła na front.

Idąc Constitution, niektóre uczestniczki pochodu przeniosły około tuzina opon z pobocza na drogę, układając je na niej, by zablokować ruch w obu kierunkach. Tłum wkroczył na teren starej farmy więziennej przez południowy “prześwicie” w linii drzew, w pobliżu wejścia do Blackhall/Shadowbox Studios.

Długi odcinek trawiastej polany między drogami Constitution i Key jest prawie całkowicie pod górkę, co zmusiło to tłum do powolnego marszu, choć cała akcja zdawała się zależeć od elementu zaskoczenia. W połowie wzniesienia tłum dotarł do wału przeciwerozyjnego zbudowanego przez Brent Scarborough Company. Uczestnicy zaczęli podważać i rozcinać ogrodzenie, zniszczono dziesiątki metrów ogrodzenia po północnej i południowej stronie wykopu. Dalej zniszczono również zabezpieczającą budowę pomarańczową siatkę. Kiedy tłum dotarł do ostatniego wzgórza, w końcu pojawił się helikopter i grupa zatrzymała się. Wiele osób z tarczami przesunęło się na przód tłumu, podczas gdy osoby miotające stanęły za nimi. Zaledwie 50 metrów przed tłumem, na szczycie wzgórza, stało kolejne ogrodzenie z siatki, za którym widać było kilku policjantów, a za nimi tłum mógł dostrzec przyczepę, przenośne toalety dostarczone przez firmę United Rental, dużo koparek i inne pojazdy policyjne.

Tłum ruszył naprzód, rzucając fajerwerkami i kamieniami przez ogrodzenie w garstkę funkcjonariuszy po drugiej stronie. Policjanci uciekli do swoich pojazdów, które następnie zostały ostrzelane pociskami. W tym samym czasie brama została wyłamana, a setki zamaskowanych osób wtargnęły na teren budowy. Dziesiątki z nich pobiegły do północnej bramy przy drodze Key, rzucając kamieniami, fajerwerkami i koktajlami mołotowa w policjantów stojących po drugiej stronie ulicy lub na drodze. To pozwoliło innym zamknąć dużą bramę, uniemożliwiając policji skuteczną reakcję.

Podczas gdy brama była zabezpieczania, około 100 innych osób przystąpiło do likwidacji placu budowy – przewracały i paliły reflektory, niszczyły i podpalały pojazdy policyjne, uszkadzały, a potem podpalały koparki i ładowarki czołowe, przewracały toi-toie i zniszczyły, a potem podpaliły przyczepę operacyjną. Trwało to nie dłużej niż piętnaście minut. Bez aresztowań, bez zatrzymań i najwyraźniej bez obrażeń, setki ludzi zniknęły w lesie.

Pomimo insynuacji zawartych w oświadczeniu policji i kilku starannie sformułowanych korporacyjnych artykułach, nikt nie został aresztowany za udział w tej akcji. Do dziś nikomu nie postawiono zarzutów związanych z konfrontacją z policją w miejscu pracy, za uszkodzenie materiałów lub spalenie sprzętu.

Odwrócenie ról

Do 2023 roku ruch starał się bronić swoich pozycji w lesie Weelaunee, jednocześnie odcinając siły dążące do budowy Cop City od podwykonawców, firm ubezpieczeniowych i banków, z którymi musieli współpracować.

Po zabiciu Tortuguity, które miało miejsce 18 stycznia, ruch i policja znalazły się po przeciwnych stronach tej dynamiki. Nalot policyjny z 13 grudnia 2022 roku załamał równowagę sił; po nim, końca dobiegła rola leśnych obozowisk jako strefy obrony. Lokalnej administracji udało się zebrać się na użycia śmiertelnej siły przeciwko obozowiskom, a ruch i tak nie był w stanie bronić tego obszaru w nieskończoność, dopóki władze mogły go ciągle atakować z innych części miasta.

Z kolei w marcu 2023 roku, gdy Fundacja Policyjna starała się wykroić pozycję w lesie dla swoich podwykonawców, ruch przeprowadził na nich rajd, odwracając sytuację.

Jeśli rywalizujące siły faktycznie kopiowały swoje poprzednie strategie, to można było się spodziewać, że po tym rajdzie władze wystartują z kampanią nacisku mającą na celu zidentyfikowanie struktur wsparcia ruchu (takich jak fundusze kaucyjne lub personel medialny) i odizolowanie ich od siebie. Z kolei ruch musiałby wezwać do działania szeroką gamę sojuszników i sił, aby osaczyć i zdelegitymizować projekt, przedstawiając Cop City jako nierealistyczną zachciankę grupy niebezpiecznych fanatyków – tak samo, jak rząd próbował zdyskredytować ruch od wiosny 2021 roku.

Nalot na South River Music Festival

5 marca, około godziny 18:30, mniej więcej godzinę po rajdzie na plac budowy Cop City, policja zaczęła gromadzić się jakieś półtora kilometra od placu budowy, w pobliżu festiwalu muzycznego. Kilkadziesiąt pojazdów należących do patrolu stanu Georgii, policji w Atlancie, szeryfa hrabstwa Dekalb, Sił Szybkiego Reagowania Sandy Springs, Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Biura Śledczego Georgii i innych agencji pojawiło się zarówno przy West Park Place, jak i drodze Constitution.

W tym czasie park ludowy Weelaunee zajmowało prawie 700 osób, być może nawet więcej. Były skoncentrowane na RC Field, gdzie wciąż grały osoby artystyczne. Funkcjonariusze zaczęli opuszczać swoje pojazdy i wchodzić do lasu. Było ich zdecydowanie za mało i najwyraźniej nie mieli planu – zaczęli więc strzelać do ludzi z paralizatorów i ich obezwładniać, pozornie na chybił trafił.

Ktoś w masce wbiegł na scenę, krzycząc, że jego przyjaciel został właśnie aresztowany i zachęcając innych do wsparcia go. Niestety osoba ta nie została zrozumiana i po tłumie rozeszły się jedynie okrzyki, że przyjechała policja i zaczęła wyłapywać ludzi. Zamiast pomóc aresztowanym, kilkaset osób zaczęło rozchodzić się do swoich samochodów, większość w lekkiej panice. Kilka minut później, gdy około 300 lub 400 osób już zdecydowało się odejść, ktoś inny podszedł do mikrofonu i powiedział: “Hej ludzie, nie idźcie, nie robimy nic złego. Trzymajmy się razem. Jesteśmy tu, by słuchać muzyki, wracajcie na scenę. Będziemy najbezpieczniejsi, jeśli wszyscy będziemy trzymać się razem.”. Pod 200 osób wróciło na scenę, gdzie muzycy kontynuowali występy, pomimo paniki w innych częściach lasu.

W tygodniach następujących po nalocie, najczęstsza historia w przychylnych mediach i wewnątrz ruchu sugerowała, że wieczorem 5 marca policja losowo atakowała bezbronnych uczestników festiwalu muzycznego, godzinę po rajdzie na plac budowy. Ta narracja, plus-minus prawdziwa, zaskarbiła aresztowanym sympatię wielu ludzi, utrudniając demonizowanie ruchu.

Jednak w kontekście tej narracji niektórzy dziennikarze i politycy sugerowali, że za represje na festiwal muzyczny odpowiedzialni byli zamaskowani aktywiści, którzy zaatakowali plac budowy, cynicznie wykorzystując festiwal. Takie podejście umożliwia rządowi przeniesienie odpowiedzialności za własne tyrańskie zapędy z powrotem na ofiary.

W swoim własnym oświadczeniu z 5 marca policja twierdziła, że “grupa brutalnych agitatorów wykorzystała pokojowy protest przeciwko proponowanemu Centrum Szkoleniowemu Bezpieczeństwa Publicznego w Atlancie (sic!) jako przykrywkę do przeprowadzenia skoordynowanego ataku”. Jak na ironię, tym sformułowaniem sami się obciążyli atakiem na uczestników festiwalu, których sami uznali za “pokojowych”. Pokazuje to też jednak, że policja chce dokonać retorycznego rozróżnienia między uczestnikami festiwalu muzycznego a osobami, które zniszczyły plac budowy, mimo że 5 marca na żadne takie rozróżnienie się nie zdecydowała.

Strategie kontrinsurekcyjne nakazują siłom represji zidentyfikować cel, który można odizolować od reszty populacji. Policji nie udało się tego dokonać – postawili te same zarzuty “terroryzmu domowego” praktycznie wszystkim osobom, które aresztowała w związku z ruchem, ale nadal chce, aby opinia publiczna wyobrażała sobie, że istnieje rozróżnienie między “pokojowymi demonstrantami” a “brutalnymi agitatorami”.

Od którejkolwiek z tych historyjek bardziej interesująca jest faktyczna historia tego, co wydarzyło się na festiwalu muzycznym po rajdzie na plac budowy.

Obrona festiwalu

Po kilku pierwszych aresztowaniach na RC Field, ludzie stawili czoła policji na parkingu ludowego parku Weelaunee. Używając kamieni, tarcz i fajerwerków, zaledwie dwa tuziny obrońców festiwalu wypędziło funkcjonariuszy z parkingu. Kilka minut na parking wjechały pojazdy policyjne i wyskoczyli z nich policjanci, mając nadzieję na zabezpieczenie strefy w celu kontynuowania ataków na festiwal. Ludzie z tarczami i maskami ponownie stanęli z nimi twarzą w twarz, tym razem na odcinku ścieżki rowerowej, gdzie Ryan Millsap zerwał chodnik, oraz zaraz na granict RC Field, na polnej ścieżce prowadzącej do Living Room. Uniemożliwili im tym samym swobodne poruszanie się po okolicy.

W tym samym czasie setki osób uciekały we wszystkich kierunkach, w tym ścieżką rowerową, zaraz za liniami osób miotających kamieniami. Jest prawdopodobne, że co najmniej kilkadziesiąt kolejnych osób mogłoby zostać zatrzymanych lub aresztowanych, gdyby nie działania tych, którzy stawili czoła policji wokół parkingu. Niektórzy z tych obrońców mogli należeć do tych setek osób, które napadły na plac budowy godzinę wcześniej, podczas gdy inni byli prawdopodobnie po prostu odważnymi ludźmi, gotowymi podjąć zdecydowane kroki we wzajemnej obronie przed policyjną przemocą. Gdyby inna grupa skonfrontowała się z policją zbliżającą się przez inny parking bliżej drogi Constitution, uniemożliwiając jej dostęp również tam, cała operacja policji mogłaby potoczyć się zupełnie inaczej.

Przy trzeciej próbie masowego wkroczenia do lasu, policja sprowadziła na parking opancerzonego Bearcata i wystrzeliła gaz łzawiący. Tym razem udało jej się zepchnąć obrońców festiwalu z powrotem na wciąż wybrukowaną część ścieżki w pobliżu Living Room. Niektórzy ludzie nadal rzucali kamieniami i strzelali fajerwerkami do funkcjonariuszy w okolicy. Przypadkowi funkcjonariusze, wciąż na chybił-trafił, wymierzyli z broni w przypadkowych gości parku i obozowiczów, krzycząc “Na ziemię!” i “Stój, bo strzelam!”. Nagranie pokazuje policjanta z Atlanty krzyczącego “Podejdź z rękami w górze albo cię zastrzelę. Nie wiem jak powiedzieć to inaczej, po prostu dostaniesz kulką”. Tak zachowywały się wszystkie biorące udział w nalocie agencje.

Po ograniczonym sukcesie na zalesionym obszarze i parkingu przy West Park Place, policja, która próbowała zbliżyć się przez Living Room, przeniosła się bliżej RC Field, gdzie miała lepszy widok. W trakcie tego procesu Bearcat na chwilę utknął. Przez to, że napotkała znaczny opór, nie próbowała już szarżować i aresztować wszystkich w zasięgu wzroku. Skupiła się na pojedynczych osobach, w tym na tych próbujących samotnie opuścić festiwal.

Zanim zaczęło zachodzić słońce, już około 80% uczestników festiwalu bezpiecznie opuściło las. Funkcjonariusze podeszli do dmuchanego zamku na środku RC Field i wycelowali w niego z karabinów, chcąc najwyraźniej sterroryzować dzieci lub ich opiekunów. Nad głowami unosił się helikopter, a nad linią drzew wirowały drony.

Wysoce prawdopodobne jest to, że o starciach na parkingu lub w samym lesie nie wiedział nikt, kto został na RC Field w pobliżu sceny lub opuścił pole przez drogę Constitution. Bardzo głośno grała wtedy muzyka, a sam teren był podzielony liniami drzew. Choć kilka występów musiało zostać odwołanych z powodu policyjnej blokady dostępu do parku, kilku wykonawców dokończyło swoje sety, kontynuując skandowanie z tłumem. Ten detal pojawił się później w postępowaniu sądowym, cytowany przez asystenta prokuratora Lance’a Crossa, na poparcie tego, że wszyscy tam zgromadzeni byli współwinni przestępstw popełnionych przez ruch.

W końcu duża liczba funkcjonariuszy zbliżyła się do sceny, niektórzy w sprzęcie do zamieszek. Towarzyszył im pojazd opancerzony. Pozostali uczestnicy festiwalu – z których niektórzy mogli, ale nie musieli, należeć do setek osób, które zaatakowały plac budowy prawie dwie godziny wcześniej – pozostali zjednoczeni. Kiedy funkcjonariusze się zbliżyli, wszyscy obecni połączyli ramiona i usiedli na ziemi. Zaczęli skandować “Są tu dzieci!” i “Pozwólcie nam odejść”.

Oficer dowodzący przejął megafon, prosząc tłum o wybranie pięciu przedstawicieli do negocjacji, i to samo zrobiły służby. W filmowym pokazie wzajemnego uznania sił, dwie grupy przedstawicieli powoli zbliżyły się do siebie. Zarówno grupa reprezentująca festiwal, jak i grupa reprezentująca policję szły z uniesionymi rękami, na znak nieagresji. W krótkiej rozmowie negocjatorzy zgodzili się, że pozostałe uczestniczki festiwalu nie zostaną podzielone na grupy i nie zostaną zatrzymane, spisane czy aresztowane, a każdy, kto będzie potrzebował zabrać z namiotu niezbędne rzeczy (takie jak insulina), będzie miał na to pięć minut. Osoby odpowiedzialne za sprzęt nagłaśniający lub instrumenty również dostały czas na złożenie go i spakowanie do samochodu. Solidarność muzyków i tłumu okazała się ostatecznie najbezpieczniejszą strategią.

Do końca operacji policyjnej policja zatrzymała 34 osoby. Spośród wszystkich zatrzymanych, 11 z lokalnymi adresami zostało wypuszczonych na wolność. Policja podeszła do represji głównie jako sposobu na przygotowanie komunikatu prasowego – cynicznej próby legitymizacji dyskursu o “zewnętrznych agitatorach”, powielanego przez lokalne władze i ich korporacyjne media. W rezultacie aresztowano tylko 23 osoby, z których 21 miało dokumenty tożsamości spoza stanu.

Do tej pory nikt nie został oskarżony o przestępstwa związane z fizyczną obroną festiwalu muzycznego.

Pyrrusowe zwycięstwo?

“Jeśli zwyciężymy w jeszcze jednej bitwie z Rzymianami, będziemy całkowicie zrujnowani”.

– Pyrrus z Epiru

Marsz na plac budowy był najbardziej zuchwałą akcją przeciwko Cop City od dwóch lat. Jako taki, był jednym z najbardziej polaryzujących wydarzeń i przyniósł jedne z najbardziej nietrafnych analiz. Tak czy inaczej duża część ruchu poparła akcję jako uzasadnioną, nawet jeśli miała zastrzeżenia co do jej szczegółów. Nikt nie mógł zaprzeczyć odwadze, jakiej wymagał atak na plac budowy.

Warto odnieść się do niektórych z najczęściej wyrażanych zastrzeżeń dotyczących tych wydarzeń, aby omówić wyzwania, przed którymi mogą stanąć przyszłe ruchy.

Wyciąganie pochopnych wniosków

Niektóre analizy wydarzeń z 5 marca opierają się na błędzie logicznym polegającym na myleniu skutków z przyczynami. Błąd ten dotyka ludzi we wszystkich dyscyplinach; w polityce często prowadzi do odrzucania całych strategii ze względu na wynik pojedynczego wydarzenia. Mówiąc prościej, błędem jest tu zakładanie, że represje policyjne są bezpośrednią i proporcjonalną konsekwencją bezpośrednio poprzedzających je działań. Ich czas i formę są determinuje wiele czynników – w tym środki, jakimi dysponują władze i presję wywieraną na nie z różnych kierunków. Represje też nie zawsze osiągają swój cel.

W następstwie 5 marca niektóre zaangażowane i rozważne osoby wyciągnęły pochopne wnioski, takie jak “z powodu represji czas na akcję bezpośrednią minął” i “nie da się bezpośrednio atakować policji”. Wnioski te przypominają raporty meteorologa próbującego ekstrapolować cały klimat Ziemi na podstawie pogody z jednego dnia.

Ci, którzy akceptują tę linię argumentacji, mogą popełnić inny, podobny błąd i stwierdzić, że jeśli aktywiści powstrzymają się od dalszych aktów sabotażu, unikną kolejnych aktów represji. Pokojowe nastawienie zapewni im bezpieczeństwo. To znów wydaje się intuicyjne, ale nie jest zgodne z zapisem historycznym.

Kiedy Ryan Millsap pojawił się pod koniec lipca 2022 roku z zamiarem zniszczenia parku ludowego Weelaunee i gdy później uciekł, gdy podpalono jego ciężarówkę, nie skończyło się to nalotem policyjnego ani zarzutami (choć gdyby tak się stało, niektórzy z pewnością określiliby to jako “nieuniknione”). Z kolei kiedy policja przeprowadziła nalot na las w grudniu 2022 roku, aresztowała ludzi pod zarzutami terroryzmu wewnętrznego za samo biwakowanie. Praktycznie każdy skuteczny opór, niezależnie od konkretnych taktyk, ostatecznie ściąga na siebie represje ze strony państwa i jego pomagierów, które rzadko są systematyczne lub racjonalne.

W tym konkretnym przypadku państwo dąży do zbudowania obiektu, który zmilitaryzuje policję i wyszkoli ją do tłumienia ruchów społecznych. Jeśli tak się stanie, wszelkiego rodzaju ruchy społeczne będą w przyszłości narażone na bardziej niebezpieczne represje. Rutynowa przemoc policyjna będzie grozić nawet tym osobom, które w takich ruchach. Uniemożliwienie władzom budowy Cop City jest na dłuższą metę bezpieczniejsze niż wycofanie się z walki.

I podobnie, dobrze prosperujący ruch pozwala na utrzymanie solidarności i organizacji niezbędnej do wspierania tych, którzy stoją w obliczu sądów i systemu więziennictwa. Najbardziej niebezpieczną rzeczą, jaką mogłyby teraz zrobić osoby uczestniczące w tym ruchu, byłoby zastopowanie z organizowaniem się, bo dałoby to władzom wolną rękę do przeprowadzania ataków odwetowych na odizolowane cele.

Obrona

Obrona – jako wyłączne ramy taktyczno-strategiczne – rzadko wystarcza, aby odnieść sukces na własnych warunkach. Jest to ważne, gdy zastanawiamy się, czy wydarzenia z 5 marca w jakiś sposób podkopały możliwość utrzymania obozowiska w lesie Weelaunee.

Na długo przed marcem 2023 roku administracja burmistrza Andre Dickensa, Fundacja Policyjna w Atlancie i korporacje kierujące projektem Cop City eskalowały do taktyk spalonej ziemi i porzuciły wszelkie pozory powściągliwości. Ich desperacka przemoc jest konsekwencją dwóch czynników: po pierwsze tego, że przeznaczenie środków na policję jest dla nich głównym celem, a nie czymś pobocznym, a po drugie tego, że ruch był do tej pory tak skuteczny w dużej mierze w wyniku strategii, które dały przestrzeń działaniom ofensywnym.


Uniemożliwienie władzom budowy Cop City jest na dłuższą metę bezpieczniejsze niż wycofanie się z walki.


Błędem jest wyobrażanie sobie, że władze tolerowałaby okupowaną strefę autonomiczną na terytorium obszaru metropolitalnego Atlanty w nieskończoność. Należało to już przewidzieć w maju 2022 roku, kiedy doszło do pierwszego poważnego nalotu na las, ale stało się to całkowicie jasne w grudniu tego samego roku, kiedy policja przeprowadziła bardziej intensywny nalot, a prokuratorzy postawili pierwsze zarzuty o terroryzm wewnętrzny.

To, że władze potrzebowały kilku miesięcy na przeprowadzenie nalotu w grudniu 2022 roku, nie było spowodowane tym, że ruch w tym czasie unikał konfrontacji, a raczej dlatego, że ruch zademonstrował tak dużą siłę, zarówno defensywną, jak i ofensywną. Jedynym sposobem na powstrzymanie tego nalotu byłoby pokonanie budowy Cop City przed grudniem – co wymagałoby znacznie większego wysiłku ofensywnego. Ale nawet gdyby ruch zatriumfował, policja prawdopodobnie i tak obrałaby za cel okupacje, tak jak miało to miejsce we Francji po porażce planów budowy lotniska w Notre-Dame-des-Landes.

18 stycznia – w dniu, w którym policja zamordowała Tortuguitę – stało się jasne, że ruch nie jest już w stanie bronić terytorium w lesie, przynajmniej nie za pomocą istniejącego repertuaru taktycznego. Ale to nie jest jeszcze ostatnie słowo w kwestii samej obrony.

Miejskie obozowiska

Miasteczka obozowe założone w Hiszpanii i Grecji w 2011 roku, ruch Occupy Wall Street i samozwańcze “strefy autonomiczne” stworzone w kilku miastach pod koniec rebelii George’a Floyda w 2020 roku, pokazały korzyści płynące z tworzenia przestrzeni spotkania, w której ludzie mogą się gromadzić. Jednocześnie wszystkie z nich pokazały, jak trudno jest bronić miejskich obozowisk. Przykłady te są istotne dla ruchu przeciwko Cop City, ponieważ las Weelaunee znajduje się wewnątrz obwodnicy dużego obszaru metropolitalnego.

Większość masowych miejskich obozowisk z ostatniego półtora dekady – niezależnie od ich wielkości i popularności – przebiega według tego samego schematu: Nagły wzrost, okrążenie przez policję, powolny zanik, wewnętrzny rozkład i porażka. Te, które wyłamują się z tego wzorca – jak okupacja placu Tahrir w Egipcie w 2011 roku czy powstanie na Majdanie w Ukrainie w 2014 roku – zakończyły się rewolucjami, które obaliły rządy. Innymi słowy, miejskie obozowiska mogą służyć gromadzeniu ludzi i tworzeniu żywych powiązań, a w odpowiednich okolicznościach mogą nawet pomóc w katalizowaniu nagłych masowych zmian społecznych. Nie mogą one jednak trwać w nieskończoność wobec lepiej wyposażonych przeciwników. Każdy dzień, który mija bez osiągnięcia zwycięstwa, przybliża je do eksmisji.

Być może najbardziej obiecujący niedawny przykład ruchu okupującego miejską przestrzeń publiczną miał miejsce w Portland w stanie Oregon latem 2020 roku, kiedy protestujący stawili czoła wysiłkom Donalda Trumpa chcącemu pokazać, że może stłumić miejskie niepokoje wysyłając agentów federalnych. Co jednak kluczowe, ruch w Portland nie próbował utrzymać określonej przestrzeni nieprzerwanie – kontestował ją raczej co noc.

Istnieje starszy historyczny model obrony autonomicznej przestrzeni miejskiej: ruch skłoterski, który założył centra społeczne, takie jak Ungdomshuset i Rigaer 94 w całej Europie. Pomijając fakt, że ruchy te miały swoje początki w erze względnego pokoju społecznego – i na zupełnie innym rynku, na którym dana nieruchomość była znacznie mniej istotna dla funkcjonowania kapitalizmu niż Cop City dla polityków z Atlanty – ważną rzeczą do zrozumienia na temat historycznego ruchu skłoterskiego jest to, że był on efektem ubocznym znacznie większych walk. Skłotersi byli w stanie zachować swoją autonomię tylko dzięki temu, że władze były uwiązane w bitwach zdala od swoich domów.

Na przykład w przypadku Ungdomshuset, osoby skłotujące przeprowadziły serię ofensywnych okupacji przez rok, doświadczając jednej porażki po drugiej, zanim władze miasta pozwoliły im przejąć początkową lokalizację Ungdomshuset w ramach kompromisu, który miał zapewnić pokój społeczny. Siedemnaście lat później, licząc na osłabienie ruchu skłoterskiego, władze miasta postanowiły eksmitować budynek – i w końcu im się to udało, ale po roku zamieszek i innych protestów zostały zmuszone do oddania skłotersom innego budynku.

Innymi słowy, jak argumentowali osoby uczestniczące w Rebelii George’a Floyda w kwestii “stref wolnych od policji”.

Nawet jeśli naszym celem jest po prostu utrzymanie określonej przestrzeni, musimy spriorytetyzować prowadzenie ofensywny w szerszym społeczeństwie; tak, by utrzymać naszych przeciwników w defensywie. Jednocześnie musimy włożyć energię w działania odżywiające ruchy i przestrzenie, zamiast skupiać się na obronie określonych granic. Powinniśmy rozumieć okupowane przestrzenie jako efekt naszych wysiłków, a nie jako główny cel, wokół którego się gromadzimy.

The Cop Free Zone: Reflections from Experiments in Autonomy around the US

Zwycięstwo – a tym samym prawdziwe bezpieczeństwo – nie wynika z ustanowienia nieprzekraczalnych pozycji obronnych lub planów. Nie zależy tylko od utrzymywania otwartych linii zaopatrzenia, zdobywania sympatii opinii publicznej i przyciągania masowego i zróżnicowanego uczestnictwa. Zależy też od przeciążenia przeciwnika, wymanewrowania jego logistyki, przytłoczenia jego personelu i prześcignięcia jego komunikacji.

I to samo dotyczy utrzymania terytorium – ruch musi zadbać wtedy o to, że linie frontu znajdują się gdzie indziej. Nawet jeśli celem jest po prostu wynegocjowanie traktatu pokojowego z władzami – co jest optymistycznym przedsięwzięciem w czasach, gdy nie wydaje się, by ktokolwiek był w stanie pójść na kompromis – będzie to możliwe tylko wtedy, gdy ruch będzie mógł naciskać ofensywnie. Bezpieczeństwo wynika ze zwinności, a nie brutalnej siły. Determinuje je to, co dzieje się na linii frontu, a nie wewnątrz zamku.

Granice strategii odtraszania

Podobnie jak wiele wcześniejszych ruchów, ruch obrony lasu Weelaunee początkowo opierał się na “strategii odstraszania”. W cieplejszych miesiącach obozowiska leśne korzystały z gęstej osłony korony drzew, która tworzyła teren nieprzewidywalny dla policji. I rzeczywiście, do 5 marca 2023 roku policja praktycznie nigdy nie zapuszczała się do lasu w nocy. Dlatego też okupacja lasu trwała ponad rok, znacznie dłużej niż którekolwiek z wyżej wymienionych obozowisk miejskich.

Z drugiej strony przez pierwsze półtora roku uczestnicy ruchu zakładali, że policja będzie stosować ograniczoną przemoc. Zmieniło to zabójstwo Tortuguity.

Jeśli policja nie polegaja na poparciu społecznym i jeśli władze miasta mogą przyjąć je za pewnik (bo ich skrajnie prawicowa republikańska konkurencja jest jeszcze mniej popularna niż oni sami) to błędem jest poleganie na publicznym oburzeniu w nadzei na zniechęcenie policji do przemocy. W miarę jak przemysł filmowy i produkcja samochodów elektrycznych przenoszą się do Georgii, wiele obszarów miejskich i przedmieść zapełnia się zamożnymi liberalnymi imigrantami z północnego wschodu i zachodniego wybrzeża, wypychając biednych na przedmieścia Atlanty i zmieniając poglądy wyborcze tych obszarów. W rezultacie Georgia jest na krawędzi stania się swing state w wyborach federalnych. Daje to lokalnym politykom znaczną przewagę, którą prawdopodobnie wykorzystają do wywierania presji na swoich kolegów zarówno na szczeblu lokalnym, jak i krajowym, i zapewnienia sobie ich wsparcia bez względu na to, co robią.


Zwycięstwo (…) nie wynika z ustanowienia nieprzekraczalnych pozycji obronnych lub planów. (…) Zależy też od przeciążenia przeciwnika, wymanewrowania jego logistyki, przytłoczenia jego personelu i prześcignięcia jego komunikacji.


Nawet jeśli ruch będzie w stanie temu przeciwdziałać poprzez wywieranie własnego nacisku, stanie się to tylko w wyniku opracowania nowej strategii odstraszania na nowych podstawach po zabójstwie Tortuguity – na przykład poprzez spowodowanie znaczących materialnych konsekwencji lub uczynienie całego projektu Cop City tak kosztownym, by był nieopłacalny nawet dla jego głównych zwolenników.

Patrząc przez ten pryzmat, niedociągnięcia akcji z 5 marca nie wynikały z ani z tego, że była ona niepotrzebnie ofensywna, ani ze złego wyczucia czasu czy nieadekwatnej obrony, ale raczej z tego, że sama ta ofensywa była nieadekwatna.

Czas i przestrzeń

Niektóre osoby stwierdziły, że nie sprzeciwiają się marszowi na placu budowy, a jedynie jego terminowi. Najsilniejsza wersja tego argumentu sugeruje, że marsz mógł odbyć się pod koniec tygodnia lub po festiwalu muzycznym. Argumentuje się, że gdyby marsz odbył się w innym czasie, mógłby nie mieć aż tak negatywnego wpływu na inne taktyki, działania lub grupy.

Tydzień akcyjny, jako narzędzie organizacyjne, pozwala dużej liczbie osób na zebranie się w określonych miejscach i czasie. To zagęszczenie osób umożliwia pewne działania, które w przeciwnym razie byłyby niemożliwe. Na przykład ponowne zajęcie parku ludowego Weelaunee 4 marca było częściowo łatwiejsze dzięki setkom osób stojących na czele tłumu z tarczami, transparentami i maskami. Przybycie setek uczestników spoza Atlanty było kluczowe, by kolejne kilkaset mieszkańców mogło obozować w lesie – coś, na co po zabiciu Tortuguity niewielu było gotowych.

Chociaż nie możemy wiedzieć tego na pewno, prawdopodobnym jest, że wiele tych gości spoza miasta, którzy przybyli na festiwal muzyczny 4 i 5 marca, planowało wyjechać już w poniedziałek [6 marca – przyp. tłum]. Byłoby to zgodne z przebiegiem poprzednich tygodni akcyjnych, w których tłumy podczas weekendu otwarcia i zamknięcia były znacznie większe niż liczby osób obecnych w ich środku. Z kolei ostatni weekend tego tygodnia akcyjnego został zorganizowany wokół festiwalu Food Autonomy, podczas którego rolnicy i przyrodnicy mieli omówić swoje projekty związane z żywnością z całego kraju. Jeśli już, to byłby to gorszy czas na marsz na plac budowy.

Jeśli cała ta analiza jest prawidłowa, to marsz na plac budowy mógł być niemożliwy w żadnym innym terminie niż 4 lub 5 marca. W takim przypadku nie chodzi o to, kiedy powinien się odbyć, ale o to, czy w ogóle powinien się odbyć.

Nie neguje to jednak tego, że akcja miała miejsce w złym czasie. W pewnym sensie nie ma dobrego czasu na przeprowadzenie takiej ofensywy, która popycha ruch do granic jego możliwości.

Mając ryzyko pod kontrolą

“Separacja czasu i przestrzeni” oraz różnorodność taktyk to zasady przewodnie tego ruchu. Ogólna idea polega na tym, że wydarzenia wiążące się z różnym stopniem ryzyka powinny odbywać się w różnych miejscach lub w różnym czasie, aby uczestnicy ruchu mogli świadomie dobierać działania. W idealnej sytuacji ramy te powinny umożliwić grupom z większą tolerancją na ryzyko stosowanie preferowanych taktyk bez obawy, że inni poniosą ich konsekwencje.

Jednocześnie ruch w obronie lasu Weelaunee zawsze korzystał na splataniu różnych taktyk i strategii w symbiotyczną całość. Muzyka i skandowanie w ostatnią noc czwartego tygodnia akcyjnego miały większe znaczenie zaraz obok spalonego wraku ciężarówki Ryana Millsapa. I wzajemnie: wsparcie różnych scen muzycznych sprawiło, że więcej osób było gotowych do walki z Cop City. Uniemożliwiając policji rozróżnienie między “pokojowymi protestującymi” a “brutalnymi agitatorami”, podejście to umożliwiło ruchowi wstrzymanie procesu budowy na prawie rok.

Dopóki istniała równowaga sił między ruchem a policją, wysoka tolerancja na ryzyko niektórych uczestników ruchu przyczyniała się do bezpieczeństwa wszystkich. Zmieniło się to dopiero w grudniu, kiedy policji w Atlancie udało się sprowadzić szeroką gamę agencji represyjnych z całej Georgii, aby przejść do ofensywy.

Od 2023 roku administracja i agencje policyjne nie postrzegają już ruchu przeciwko Cop City jako ruchu protestacyjnego. Przynajmniej niektóre z grup w rządzie zaczęły traktować sytuację jak powstanie, wprowadzając działania i strategie wojskowe: kontrataki, ataki wyprzedzające mające na celu zakłócenie punktów zbiórki i logistykę, kary zbiorowe, prześladowanie polityczne, oskarżenia karne, pokazowe procesy i stosować zabójczą siłę. Utrudnia to utrzymanie podziału czasu i przestrzeni pomiędzy różnymi poziomami ryzyka. Policja zaczęła reagować nawet na najdelikatniejsze działania prawne, tak jakby były one dziełem “wewnętrznych ekstremistów”. Kiedy nawet wyklejenie ulotki może skutkować oskarżeniem o “zastraszanie” i “stalking”, nie ma większych korzyści z wyboru taktyki, która zwykle byłaby mniej ryzykowna.

Największym niebezpieczeństwem w tej sytuacji jest to, że ciągła eskalacja rozrzedzi ruch, pozbawiając go inkluzywnego charakteru, który był źródłem jego siły. Z drugiej strony jednostronna deeskalacja jest niemożliwa, bo za nasilanie się przemocy odpowiedzialna jest przede wszystkim policja. I, przede wszystkim, trudno mówić o deeskalacji w momencie gdy duża część lasu już została zredukowana do wydm z odsłoniętej gliny i ziemi, zmuszając jelenie wirgińskie i inne stworzenia do opuszczenia swoich domów i przeniesienia się na niegościnne pobliskie tereny.

Po wydarzeniach z 5 marca dalsza droga wydawała się niepewna. Jeśli działania najlepiej oceniać na podstawie tworzonych przez nie horyzontów możliwości, to marsz na plac budowy ani nie zwiększył częstotliwości kolejnych akcji bezpośrednich czy sabotażu, ani nie zainspirował nowej fali ogólnokrajowych akcji solidarnościowych. W obliczu takiej skali represji kluczowe jest wprowadzanie nowych strategii i taktyk, zanim ruch zostanie zapędzony w ślepą uliczkę. Najlepsze z nich nie tylko urzeczywistniają plany i spełniają pragnienia osób uczestniczących, ale poszerzają też wyobraźnię całego ruchu.


(…) ruch w obronie lasu Weelaunee zawsze korzystał na splataniu różnych taktyk i strategii w symbiotyczną całość.


Przez to wszystko wydarzeń z 5 marca nie powinniśmy uważać ani za porażkę, ani za niekwestionowalny sukces. To, co się wydarzyło, najlepiej można podsumować raczej jako “pyrrusowe zwycięstwo”. Marsz na plac budowy zdołał zadać kolejny cios planowi budowy Cop City – podniósł koszty ochrony budowy, uczcił pamięć Tortuguity i ustanowił nowe precedensy dla oporu – ale próba powtórzenia tego modelu w najbliższym czasie prawdopodobnie zniszczyłaby ruch.

Pokłosie

Wszystkie 23 osoby aresztowane podczas festiwalu muzycznego zostały oskarżone o terroryzm wewnętrzny na podstawie Ustawy HB 452 Georgii. Żadna z nich nie jest oskarżona o rzucanie kamieniami w policję; żadna nie jest oskarżona o strzelanie fajerwerkami w pojazdy opancerzone; żadna nie jest oskarżona o używanie koktajli mołotowa do ochrony protestujących ani o podpalanie sprzętu niszczącego Ziemię. Zamiast tego wszystkie są oskarżone o noszenie czarnych ubrań i kamuflażu, ślady błota na butach, uciekanie przed funkcjonariuszami, zadyszkę, mokrą odzież i bycie zamaskowanymi. Nakazy sądowe dla wszystkich 23 osób są identyczne; wymieniają te same ogólniki dla wszystkich z nich, bez odniesienia do konkretnych dowodów lub świadków.

Wszystkie osoby – zarówno zatrzymane, jak i aresztowane – zostały przywiezione do Gresham Park na przesłuchanie przez Biuro Śledcze Georgii i Federalnych. Wśród przesłuchujących był co najmniej jeden mężczyzna który udawał, że pracuje dla biura prokuratora okręgowego i zwodniczo sugerował, że zatrzymani mogą mu ufać. Jednym z głównych przesłuchujących był agent o nazwisku Ronald C. Sluss, który później pojawił się jako jedyny świadek na rozprawach sądowych i przedprocesowych. Razem z czterema innych agentami w cywilnych ciuchach uczestniczył w proteście 21 styczniu, a później w mobilizacji w ratuszu z 15 maja.

Niestety, wiele z zatrzymanych i kilka aresztowanych osób udzieliło informacji organom ścigania. Konsekwencje tych rozmów nie są jeszcze w pełni znane.

Niektórzy obawiali się, że konsekwencje nalotu na plac budowy z 5 marca lub późniejszego nalotu policji na festiwal muzyczny zmiażdżą ruch. Rzeczywiście, koszty represji były coraz wyższe. Ponadto wielu obawiało się, że przeciwko aktywistom zostaną wniesione oskarżenia na podstawie ustawy RICO (“Racketeer Influenced and Corrupt Organizations”), w oparciu o informacje, które biuro prokuratora okręgowego przekazało tylnymi kanałami przed tygodniem akcyjnym.

Niemniej jednak, tak jak 5 marca nie skończyły się represje wobec ruchu, tak nie skończył się sam tydzień akcyjny.

Tydzień akcyjny trwa

Przez kilka następnych dni co najmniej 100 osób obozowało w parku ludowym Weelaunee. Wielu z nich pozostało tam w noc nalotu. Gromadząc się wokół ognisk i pieców, osoby aktywistyczne dalej omawiały strategie ruchu, koordynowanie działań oraz organizowanie wycieczek i spacerów z przewodnikiem. Inni organizowali duchowe ceremonie i modlitwy. Policja już nie wkroczyła na teren obozowiska, choć kilka razy dziennie wysyłała drony i helikoptery, by obserwowały teren. Po drugiej stronie rzeki plac budowy Cop City był kupą popiołu. Na całym świecie relacje radiowe, nagłówki i memetyczne materiały wideo informowały o ataku na obiekt. Organizatorzy South River Music Festival potępili represje, nie godząc się jednocześnie na potępienie rajdu na plac budowy. W tym samym czasie w Atlancie trwały też inne akcje.

Przez resztę tygodnia dziesiątki osób spotykały się w centrum miasta za dnia, by planować działania. Maszerowali do lobby fundatorów Cop City, pikietowali przed biurami i rozdawali ulotki. Seniorzy zakłócili pracę Brasfield & Gorrie, domagając się bojkotu APF. Banery potępiające Cop City pojawiały się na autostradach międzystanowych i głównych arteriach komunikacyjnych przez cały tydzień.

Policja była na ostrzu noża. Kiedy grupa starszych aktywistów zebrała się na ulicy Peachtree, aby rozdawać ulotki o Cop City, dziesiątki pojazdów policyjnych – w tym jeden opancerzony – i prewencyjni zmobilizowali się, by stawić im czoła. Rozproszyć się kazał im sam szef policji w Atlancie, Derrick Shierbaum. Miało to miejsce w środku popołudnia na najbardziej ruchliwej ulicy w centrum miasta.

Bez cienia wątpliwości

W czwartek, 9 marca, kilkaset osób zebrało się w King Center w Old Fourth Ward. W tamtym czasie był to największy protest, jaki miał miejsce poza lasem; ludzie zebrali się w historycznym miejscu w strugach deszczu. Gdyby nie uporczywa ulewa, mogłoby pewnie przyjść ich dwa razy więcej.

Wydarzenie zostało zorganizowane przez czarne organizacje w Atlancie zaangażowane w powstrzymanie Cop City. Przez kilka tygodni wcześniej biuro burmistrza wywierało presję na swoich klientach w lokalnej lewicy, wysyłając byłego członka Demokratycznych Socjalistów Ameryki i senatora stanowego Vincenta Forta na spotkania prawie każdej lokalnej czarnej organizacji non-profit i organizacji. Burmistrz Andre Dickens wysłał Forta i innych do Rady Pracy oraz na spotkania grup abolicjonistycznych, grup sprawiedliwości społecznej i organizacji zajmujących się prawami lokatorskimi. Starał się przekonać wszystkie podmioty, z którymi współpracuje, dotuje, ma podpisane kontrakty oraz które mianuje na stanowiska, że powinny bojkotować ruch Defend the Forest/Stop Cop City, a w szczególności powinny trzymać się z dala od protestu zaplanowanego na 9 marca.

Nad biurem burmistrza wisiało widmo dużej, czarnej mobilizacji. Wszyscy przeciwnicy ruchu w lokalnym rządzie i departamencie policji, a także neoliberalni centryści i oddolna, wykształcona na uniwersytetach skrajna lewica, mają tendencję do usprawiedliwiania swojego sprzeciwu lub obojętności wobec tego historycznego ruchu tym, że według nich składa się on głównie z białych ludzi spoza miasta. Mobilizacja z 9 marca mogłaby zagrozić tej narracji, gdyby położyła nacisk na udział czarnych mieszkańców i mieszkanek Atlanty, tak jak to miało miejsce podczas styczniowej akcji w Morehouse.

Jak można się było spodziewać, ostateczny wysiłek władz miasta mający na celu zablokowanie tej demonstracji przybrał formę przytłaczającej reakcji policji. Policja w sprzęcie zamieszkowym, w pojazdach opancerzonych, helikopterach, radiowozach, na rowerach, pieszo i w nieoznakowanych samochodach otoczyła demonstrację na kilka przecznic we wszystkich kierunkach. Mobilizację tę można porównać jedynie do tego, jak policja reaguje na wydarzenia związane z bezpieczeństwem na skalę ogólnokrajową. Na ulicy było więcej funkcjonariuszy niż wokół CNN Center w 2020 roku podczas rebelii George’a Floyda; być może ze względu na to, że teraz nie było Gwardii Narodowej, która mogłaby wesprzeć lokalną policję. Głównymi odbiorcami tej policyjnej mobilizacji byli dyrektorzy korporacji i biali, zamożni secesjoniści z Buckhead, których wydarzenia z 5 marca mogły przestraszyć.

Z punktu widzenia bezpieczeństwa, obecność policji była całkowicie bezcelowa, ponieważ organizatorzy wydarzenia już wcześniej ogłosili zamiar zorganizowania pokojowego zgromadzenia. Przyszli nawet z własną ochroną – choć niestety ochrona ta czasami stała tyłem do policji, zwrócona w stronę tłumu, zamiast go chronić. W każdym razie wydarzenie było zacięte i udowodniło, że duża liczba ludzi jest nadal gotowa wyjść na ulice.

Podczas gdy tłum się gromadził, na temat pilnej potrzeby powstrzymania Cop City jedna po drugiej przemawiały osoby z różnych organizacji. Mówiły o kwestiach, z którymi borykają się czarni mieszkańcy Atlanty i nie tylko. Matka Tortuguity, Belkis Teran, zwróciła się do tłumu, zachęcając ludzi do zrobienia wszystkiego, co w ich mocy, aby chronić las i powstrzymać projekt. Powiedziała zebranym, że krew jej dziecka płynie teraz w żyłach ruchu. Mówca ze świętych terenów Muscogee Creek Helvpe w Oklahomie przemawiał obok wojujących abolicjonistów, czarnych nacjonalistów i innych czarnych organizatorów. Jeden z nich długo mówił o potrzebie rozwijania infrastruktury, umiejętności i materiałów, aby wspierać “naszych wojowników”. Sądząc po fleksji w ich głosie, rytmie ich wypowiedzi i czasie wydarzenia, mówili o tych, którzy podejmują akcje bezpośrednie, w tym działania z 5 marca. Tłum był radosny, pomimo pogody. Po przemówieniach organizatorzy ogłosili tłumowi, że zamierzają stanąć za kilkoma transparentami, trzymać się razem i maszerować do siedziby Fundacji Policyjnej Atlanty. Była to niezwykle odważna decyzja.

Gdy tłum zebrał się za transparentami i wyszedł na ulice, skandował bojowe, antypolicyjne hasła. Helikoptery krążyły nad głowami, a czerwone pickupy – prawdopodobnie pełne tajniaków – krążyły w pobliżu demonstracji. Pozostając w szyku, tłum w końcu dotarł do ulicy Peachtree, docierając do siedziby APF w wieżowcu, który jest własnością Banyan Street Capital. Budynek był całkowicie zabity deskami, podobnie jak niektóre sąsiednie banki, które zostały zdewastowane podczas demonstracji 21 stycznia w odpowiedzi na zabicie Tortuguity. Przed wejściem ustawiła się policja z pałkami w rękach. Tłum stawił im czoła. Atmosfera była napięta, ale tłum liczący prawie 600 osób pozostał zjednoczony, skandując jednogłośnie “Stop Cop City”, a także popularne obecnie “Cop City nigdy nie zostanie zbudowane!”.

Po zaciekłych i płomiennych przemówieniach grupa odeszła bez incydentów. Trzymając się razem, wszyscy wrócili do King Center i rozeszli się, uważając, aby policja nie złapała nikogo w drodze do domu.

Od tego wydarzenie z dala trzymały się prawie wszystkie media. Poza jednym artykułem w The Guardian, prawie nikt nie informował ani o proteście, ani o masowej mobilizacji policji, która mu się przeciwstawiła.

Zakończenie piątego tygodnia akcyjnego

Rankiem 10 marca helikoptery krążyły nad Lakewood Environmental Arts Foundation (LEAF). Dziesiątki policjantów z karabinami w rękach dokonało nalotu na zagrodę należącą do organizacji non-profit. Funkcjonariusze wybili okna, zatrzymali mieszkańców i zniszczyli ich rzeczy.

Nakaz przeszukania – udostępnienia którego policja rzekomo odmówiła podczas nalotu – został podpisany przez sędziego hrabstwa Fulton. Funkcjonariusze twierdzili, że szukają materiałów związanych z “wewnętrznym terroryzmem”, takich jak “pudełka z gwoździami” i “deski z drewna”. Nawet z tym absurdalnie szerokim nakazem nie znaleziono niczego takiego.

Niektórzy uważali ten dom za “bezpieczniejszą” lokalizację. Miał on być miejscem oferującym zakwaterowanie podczas tygodnia akcyjnego dla osób, które szczególnie unikały ryzyka lub miały potrzeby, których inne lokalizacje nie mogły zaspokoić. Policja aresztowała tam jedną osobę za niepowiązany z niczym mandat za parkowanie – wykroczenie, które w większości stanów nie prowadzi do aresztowania, ale za które mieszkańcy Georgii są rutynowo osadzani w więzieniach. Była to poważna eskalacja, potwierdzająca nową strategię: państwo zaczęło agresywnie atakować to, co władze postrzegały jako struktury wsparcia ruchu.

10 marca, kilka godzin po nalocie na LEAF, protestujący zaczęli gromadzić się w East Atlanta Village w parku Brownwood. Tłum ten został zorganizowany przez koalicję nauczycieli, młodych uczniów i ich rodziców, którzy wielokrotnie organizowali wydarzenia w lesie i protesty. W wydarzeniu tym wzięło udział ponad 100 osób, które otrzymały entuzjastyczne wsparcie od sąsiadów i kierowców.

Później tego samego dnia tłum zebrał się pod więzieniem hrabstwa Dekalb, gdzie nadal przetrzymywani byli aresztanci ze stycznia i marca. Ponad 100 osób przemaszerowało chodnikiem, waląc w garnki i patelnie oraz skandując hasła wyrażające solidarność z przetrzymywanymi tam osobami. Chcąc przyczynić się do rozwoju sytuacji, niektórzy więźniowie zaczęli wybijać szyby od wewnątrz aresztu. Nie był to pierwszy taki przypadek w tym cieszącym się złą sławą zakładzie. Po wybiciu szyb, niektórzy zaczęli rzucać odręcznie napisane notatki w tłum na ulicy poniżej. Inni wymachiwali koszulkami i szmatami, aby zwrócić na siebie uwagę tłumu. Kiedy policja i strażnicy wyszli na chodniki, aby przyjrzeć się zamieszaniu, więźniowie w środku podpalili przedmioty i rzucili nimi w funkcjonariuszy, ku uciesze tłumu.

Później uwięzieni obrońcy lasu poinformowali, że noise demos na zewnątrz tego zakładu z ostatnich dziesięciu lat stały się folklorem dla niektórych osób przebywających w środku, które rozumieją je jako inicjatywę “anarchistów”. Niektórzy więźniowie posiadają wydrukowane fragmenty, wycinki z gazet, nabazgrane listy i inne archiwalne dokumenty przekazywane z celi do celi, szczegółowo opisujące historię tych wydarzeń i ich znaczenie.

W weekend, gdy tydzień akcyjny dobiegał końca, w lesie zebrało się kilkaset osób – niemalże zupełnie nowa zgraja. Zaczął się Festiwal Autonomii Żywności. Przez następne dwa dni drobni hodowcy, rolnicy miejscy, przyrodnicy, ogrodnicy i inne osoby z całego kraju organizowali rozmowy przy ognisku, warsztaty, piesze wycieczki i wspólne posiłki w parku ludowym Weelaunee. Pomimo helikopterów nad głowami i sporadycznych prób zastraszenia uczestników przez policję, weekend trwał bez przeszkód. Według doniesień, kilkaset roślin owocowych zostało przesadzonych do różnych miejsc w lesie. Na początku czerwca prawie 70% zasadzeń przetrwało i wykazywało oznaki wzrostu.

W następnym tygodniu, w połowie marca, władze miasta zaczęły nakładać bezpodstawne grzywny i naruszenia kodeksu na kościół przy Park Avenue, który pozwolił protestującym na wykorzystanie obiektu jako miejsca spotkań na początku marca. Uczestnicy co najmniej dwóch oddzielnych diy-punk koncertów – jednego w lokalnej przestrzeni artystycznej i jednego w domu – byli obserwowani przez policję za pomocą drona i helikoptera. Na skanerach policyjnych funkcjonariusze określali młodych uczestników jako “protestujących”. Oba wydarzenia były zbiórkami pieniędzy dla osób, którym postawiono zarzuty w związku z aresztowaniami z 5 marca.

Nadchodzące miesiące miały być niezwykle trudne.

Zrobienie porządku

13 marca, pierwszego dnia po piątym tygodniu akcyjnym, rodzina Tortuguity i jej prawnik opublikowali przerażające wyniki niezależnej sekcji zwłok. Raport wskazywał na to, co wielu już podejrzewało: Tortuguita nie strzelało do policji. Nie “zastawiło zasadzki” na funkcjonariuszy, jak twierdziło Biuro Śledcze Georgii, ani nie “wdało się w wymianę ognia”, jak twierdził New York Times. Pomimo retoryki kilku bojowników, Tortuguita nie przeprowadziło zbrojnego ataku na państwo, chociaż takie działanie mogłoby być zrozumiałe w obecnym klimacie. Sekcja zwłok zamiast tego sugeruje, że zostało zamordowane siedząc na ziemi.

Według raportu prawdopodobnie siedziało ze skrzyżowanymi nogami. Miało obie ręce w powietrzu z dłońmi skierowanymi w swoją stronę. Według matki Tortuguity, Belkis, jest to pozycja używana przez ich społeczność do medytacji. Zginęło w wyniku 57 ran postrzałowych, w tym kilku oddanych z bliskiej odległości pod różnymi kątami. Krótko mówiąc, zostało rozstrzelane.

Co najbardziej obciążające, sekcja zwłok wykazała, że na dłoniach Tortuguity nie było “śladu po wystrzale”. Wszelkie takie pozostałości można łatwo przypisać strzałom z bliskiej odległości wymierzonym bezpośrednio w ich, w tym w obie ich dłonie – rany po których przypominają stygmaty. Pomijając lokalne media, z których większość jest własnością zwolenników Cop City, krajowe relacje z zabójstwa z 18 stycznia nie zawierają już twierdzenia, że Tortuguita strzelało do patrolujących, na co urzędnicy nadal nie przedstawili żadnych dowodów pięć miesięcy później.

Dla wielu raport ten był oczyszczający. Dla innych był to szokujący dowód brutalności. Jeszcze inne nie uwierzyły w to, co usłyszały, nie dając wiary ani analizie ruchu, ani raportom władz. Wyniki niezależnej autopsji zostały wzmocnione przez ustalenia oficjalnego raportu z autopsji hrabstwa Dekalb, który został opublikowany dopiero 21 kwietnia.

Reszta marca była wyzwaniem zarówno dla lokalnych władz, jak i aktywistów. Burmistrz Andre Dickens stanął w obliczu presji ze strony ruchu, ale także potężnych sił w rządzie stanowym i Fundacji Policyjnej. W ostatnich tygodniach marca lokalne serwisy informacyjne wielokrotnie przedstawiały Dickensa na wydarzeniach obywatelskich, ściskającego ręce wolontariuszom, przecinającego wstęgi i bawiącego się z małymi dziećmi. Starali się tak kreować publiczny wizerunek Dickensa, by odwrócić uwagę od jego represji wobec powszechnych protestów – zwłaszcza po raporcie z sekcji zwłok z 13 marca.

Podczas wystąpień sądowych prokurator John Fowler nakreślił obraz rozległej sieci konspiracyjnej koordynowanej przez dobrze finansowane przywództwo. Prokurator Lance Cross argumentował, że uczestnicy festiwalu muzycznego brali udział w niszczeniu konstrukcji Cop City, ponieważ między piosenkami skandowali “Stop Cop City”. W tym samym czasie aktywiści starali się wspierać oskarżonych i tych, którzy wciąż przebywają w więzieniu. W całym kraju ludzie organizowali komitety wsparcia i zaczęli wydawać oświadczenia dla lokalnej prasy na temat aresztowanych spoza stanu. Zaczęli organizować też zbiórki pieniędzy, prowadzić działania informacyjne i organizować lokalne akcje solidarnościowe. Przez cały marzec i większość kwietnia ruch pojawiał się w krajowych i lokalnych wiadomościach każdego dnia. Relacje były pozytywne, częściowo dzięki niestrudzonym wysiłkom osób aktywistycznych, które kontynuowały współpracę z dziennikarzami i redaktorami w celu doprecyzowania faktów i dostarczenia cytatów.

24 marca dyrektor generalny hrabstwa DeKalb, Michael Thurmond, zorganizował konferencję prasową. Ogłosił plany zamknięcia Intrenchment Creek Park (tj. parku ludowego Weelaunee) by zapewnić “bezpieczeństwo” mieszkańcom Atlanty. Twierdził, że jego pracownicy odkryli w lesie “deski z gwoździami”, inne niebezpieczne śmieci i że musi zamknąć park dla bezpieczeństwa mieszkańców południowo-zachodniego hrabstwa DeKalb. To manewr wyciągnięty prosto z podręcznika Kasima Reeda, byłego burmistrza Atlanty, który nakazał policji wzniesienie 10-metrowych ogrodzeń wokół Woodruff Park, aby zmiażdżyć ruch Occupy Atlanta ze względu na “zdrowie i bezpieczeństwo publiczne”. Zdjęcia, które Michael Thurmond pokazał ludzio, przedstawiały przypadkowe kawałki śmieci i desek wcześniej będące częścią domków na drzewie, które policja DeKalb zniszczyła. Od połowy czerwca park pozostaje zamknięty.

Zamknięcie parku umożliwiło Fundacji Policyjnej Atlanty rozpoczęcie wycinki na terenie farmy więziennej bez obawy, że protestujący lub media zmobilizują się po drugiej stronie potoku.

Bez obozowiska na miejscu i widocznym spadku liczby nocnych sabotaży, wycinka Weelaunee rozpoczęła się 31 marca. Firma Brasfield & Gorrie zleciła zniszczenie drzew Brent Scarborough Company, przedsiębiorstwu współpracującemu z gubernatorem Kempem i Fundacją Policyjną. Co stało się z Atlas Technical Consultants, firmą, która zazwyczaj zajmuje się karczowaniem i czyszczeniem tereny, i która była celem dziesiątek akcji w całym kraju – nie wiadomo.

Przez tydzień, przez całą dobę trwała wycinka drzew na terenie starej farmy więziennej Atlanty. Policja rozstawiła się po całym jej obszarze; na każdym skrzyżowaniu dróg Key i Fayetteville zaparkowanych były radiowozy, a na drodze Constitution rutynowo stawiano punkty kontrolne; wokół całego lasu ubrani w garnitury mężczyźni w nieoznakowanych pojazdach nagrywali każdy przejeżdżający pojazd, a nocą nad strefą unoszą się drony. Koszty tej ochrony nie są jeszcze znane, ale prawdopodobnie wynoszą setki tysięcy dolarów.

Deforestacja i jej konsekwencje

Przez cały kwiecień trwała wycinka. Co zaskakujące, w obronie lasu nie zmaterializowała się żadna znacząca siła, poza jedną z grup, która gdzie indziej miała spalić trzy maszyny należące do Brent Scarborough Company. Osoby lizały rany i przygotowywały się do kolejnej fazy oporu, ale represje zaczęły wywierać wpływ na wyobraźnię i układ nerwowy tych, którzy od 2021 roku brali udział w obozowiskach oraz akcjach bezpośrednich na miejscu i poza nim. Niemożność dalszego bezpośredniego powstrzymania niszczenia lasu stanowiła poważne ograniczenie dla ruchu.

Firma Brent Scarborough wycięła 85 akrów drzew na terenie starej farmy więziennej. Cały las w pobliżu Bramy Północnej, Fairie Top, Vengeance Village i innych nazwanych przez ludzi miejsc. Od Constitution po Key, prawie wszystko na zachód od linii energetycznej zostało zniszczone.

Niektóre osoby popadły w rozpacz, inne starały się opracować nowe strategie. Wielu nie wiedziało, co robić. Inni, których udział w ruchu nie obracał się wokół lasu, mniej lub bardziej nadal działali. To, że ich strategie nigdy nie koncentrowały się na fizycznej obronie terytorium, uniemożliwiło im pewne formy aktywności, ale umożliwiło inne – co wkrótce miało stać się jasne. Ogłoszono weekend wydarzeń i akcji solidarnościowych, które zbiegły się z Dniem Ziemi i urodzinami Tortuguity.

Weekend Ziemi i wytrzymałości

Aby uczcić Dzień Ziemi 22 kwietnia i urodziny Tortuguity 23 kwietnia, ludzie zorganizowali dziesiątki wydarzeń, w tym zbiórki pieniędzy, prezentacje, występy i protesty. W niektórych miastach wydarzenia odbywały się każdego dnia tygodnia. Dzięki wytrwałym ogólnokrajowym wysiłkom, ruch ugruntował swoją pozycję w wyobraźni milionów ludzi w całym kraju. Aby powiedzieć kilka słów o Cop City lub obronie lasu, organizatorki nie musiały już prosić o czas przy mikrofonie lub na scenie. Wykonawcy, zespoły, prezenterzy, naukowcy i figury publiczne w całym kraju mówili o ruchu, deklarując swoje poparcie dla niego, dzieląc się aktualnościami na jego temat ze swoimi odbiorcami.

Działania kampusowe

Po Dniu Ziemi w kampusach w całej Atlancie rozpoczęły się skoordynowane działania. Studenci zbierali się i protestowali przeciwko Cop City w Agnes Scott College, Georgia State University, Emory University, Georgia Tech, Morehouse, Spelman i Clark Atlanta University. Na Georgia Tech i Emory studenci zainicjowali obozowiska.

Dla studentów, z których wielu w ciągu poprzednich dwóch lat walczyło o stworzenie fundamentów dla zbiorowego oporu na kampusie, była to znaczna eskalacja taktyk. Wielu z nich bez wątpienia uczestniczyło w ruchu, ale działania na kampusie były rzadkie. Dekady cięć budżetowych i polityki zaciskania pasa przyczyniły się do bierności i wahania.


Niemożność dalszego bezpośredniego powstrzymania niszczenia lasu stanowiła poważne ograniczenie dla ruchu.


Setki studentów zebrały się na Quad w Emory, budując obozowisko z namiotów i krzeseł. Była to to samo miejsce, którym studenci organizujący się we wsparciu pracowników Sodexo walczących o podwyżkę płac założyli obozowisko w 2011 roku. Wtedy – tak jak w kwietniu tego roku – administracja wysłała w środku nocy duży kordon policji w celu usunięcia obozowiska.

Tłum zgromadzony w Georgia Tech był znacznie mniejszy, a protestujących było zaledwie kilkudziesięciu. Niemniej jednak zbudowali oni małe obozowisko na Tech Green. Przez całą noc od 24 kwietnia do wczesnego ranka 25 kwietnia policja Georgia Tech przejeżdżała swoimi pojazdami w pobliżu obozowiska i wyśmiewała zgromadzonych. Obozowisko trwało przez całą noc, ale zostało rozbite następnego dnia.

Działania te zilustrowały, w jaki sposób obozowiska i tłumy na otwartym terenie są narażone na agresję policji. Aby być skutecznym, protestujący studenci będą prawdopodobnie musieli eksperymentować z mobilnymi demonstracjami, strajkami, marszami, okupacją sal lekcyjnych lub budynków administracyjnych lub innymi formami zakłócania porządku.

Wojna za pomocą innych środków

Gdy represje osiągnęły punkt kulminacyjny, dynamika walki znów zaczęła się zmieniać. Wydaje się, że zaczynająca się faza obraca coraz to większe grupy społeczne przeciwko rządowi miasta, burmistrzowi Atlanty i Fundacji Policyjnej. Konfrontacja między podwykonawcami, fundatorami i ruchem jest na razie na drugim planie – choć może się to zmienić w każdej chwili, ponieważ Nationwide Insurance znalazło się w centrum uwagi jako najważniejszy ubezpieczyciel APF, bez którego nie mogłaby utrzymać kontraktów na pracę. Zakończyły się również konfrontacje między mieszkańcami lasu, drzew i policją, ponieważ po zabiciu Tortuguity niemożliwe stało się utrzymywanie terenu przez znaczący czas, co doprowadziło do wylesienia połowy farmy więziennej.

W tym samym czasie postać obrońcy lasu została wypchnięta na zewnątrz, do całego społeczeństwa, z wzajemnymi skutkami. Tak jak ruch wpłynął na politykę dziesiątek tysięcy ludzi, tak i jego podmiot uległ transformacji, jak światło załamujące się i rozszczepiające przez soczewkę kalejdoskopu.

W ciągu ostatnich dwóch lat ruchowi udało się zbudować silną bazę. Częścią tego procesu było obracanie trudnej sytuacji na swoją korzyść poprzez wykorzystanie represji do zmobilizowania większej liczby ludzi przeciwko Cop City. Do dziś policja nie zadała ani jednego czystego ciosu przeciwko ruchowi, raczej raz po raz się kompromitowała: atakowała pieszych w Little 5 Points, strzelała kulkami z gazem pieprzowym do mieszkańców drzew, aresztowała spacerowiczów w parku, a w końcu napadła na festiwal muzyczny. Wszystkie te ataki podważyły narrację władzy i jednocześnie przyciągnęły więcej ludzi do ruchu.

W maju 2023 roku władze popełniły kilka innych, poważniejszych błędów. Błędy te nastawiły miliony ludzi przeciwko Cop City, przybliżając ich krok po kroku do bezpośredniej konfrontacji z projektem.

2 maja trzy osoby zostały aresztowane w hrabstwie Bartow w stanie Georgia. Ich domniemane przestępstwo? Roznoszenie ulotek. Zostały aresztowane za przestępstwa “zastraszania funkcjonariusza organów ścigania” i “stalking” przez rozwieszanie ulotek zawierających nazwiska sześciu patrolowców stanu Georgia wymienionych w wewnętrznej notatce między departamentami policji. Patrolowców, którzy byli plutonem egzekucyjnym odpowiedzialnym za zabicie Tortuguity. W wyniku tych aresztowań wiele osób zrozumiało, że administracja przyjmuje otwarcie autorytarne taktyki przeciwko ruchowi.

Każdy, kto mieszkał w lesie, angażował się w akcje bezpośrednie lub stał na pierwszej linii starć z policją w ciągu ostatnich dwóch lat, już to wiedział. Ale teraz zaczynają to dostrzegać wszyscy inni.

W kwietniu niezależni riserczerzy z Atlanta Community Press Collective wykazali, że pomimo jej zaprzeczeń, Rada Miejska ma prawo decydować o losie Cop City. Aby Fundacja Policyjna mogła uzyskać ulgi New Market Tax Credits i pożyczkę od Cadence Bank, władze miasta musiałyby przeznaczyć 16,2 miliona dolarów do 30 czerwca 2023 roku i dodatkowe 17,3 miliona dolarów w kolejnym. Rada Miasta Atlanta musiałaby to wszystko zatwierdzić; wniosek miał zostać przedstawiony 15 maja, a ostateczne głosowanie miało się odbyć 5 czerwca.

15 maja, częściowo pod wpływem masowego oburzenia aresztowaniami z 2 maja, około 500 osób wlało się do ratusza w Atlancie.

Mobilizacja z 15 maja była jak dotąd największym protestem lokalnych mieszkańców. Dokładnie pięć miesięcy wcześniej tłum 250 osób maszerował we wschodniej Atlancie, aby potępić zarzuty o “terroryzm wewnętrzny” postawione sześciu osobom. Od grudnia do maja represje nie zniechęciły do udziału w ruchu – podwoiły go.

Wewnątrz atrium ratusza setki ludzi skandowały “Cop City nigdy nie zostanie zbudowane!” i “Stop Cop City!”. Kiedy policja zbliżała się do protestujących lub wydawała im polecenia, protestujący skandowali “Viva, viva Tortuguita!”. Ta ostatni slogan wyrażał bunt: “Wy, mordercy, nie macie prawa mówić nam, co mamy robić”.

Sekcja komentarzy publicznych Rady Miasta rozpoczęła się o 1 po południu. Do tego czasu 288 osób zgłosiło chęć zabrania głosu. Ponad 100 osób, które wciąż stały w kolejce do rejestracji, zostało odrzuconych. Tłum ruszył naprzód, waląc w drzwi i ściany. Policja stawiła czoła protestującym, grożąc wezwaniem komendanta pożarnego, by ten opróżnił budynek. Kilka osób, które były w salach ratusza, aby zabrać głos, wyszło i poprosiło pozostałych ludzi o ciszę, aby mogli przemówić. Tłum wstępnie się na to zgodził.

Wewnątrz sali komentarze były zaciekłe. Przez osiem godzin mieszkańcy ze wszystkich środowisk karcili członków Rady, a niektórzy posunęli się nawet do powtórzenia jednego z haseł ruchu: *“Jeśli je zbudujecie, my je spalimy.” Ktoś inny powiedział radnym, przy dużym aplauzie: “Niektórzy z nas mogą pójść za to do więzienia, ale część z was pójdzie za to do piekła”.

Mimo to politycy przyjęli wniosek i przesłali go do podkomisji finansowej. Na jej spotkaniu tydzień później kilkudziesięciu policjantów zorganizowało kontrprotest w atrium ratusza, zastraszając kilkunastu mieszkańców, którzy byli obserwatorami.

Sekcja publicznych komentarzy na tych spotkaniach ma na celu facylitowanie tego rodzaju sporów: przekierowanie dzikiego oporu i zaraźliwej społecznej samoaktywności w oficjalną politykę, tak aby działania wszystkich tych, których dotyczy decyzja, mogły zostać zastąpione tchórzliwymi i oportunistycznymi decyzjami piętnastu urzędników. Jeśli ruch ten doprowadzi rząd do upadku, może to potwierdzić słuszność decyzji o zaangażowaniu się w lokalną politykę. Jeśli jednak zwykli ludzie podporządkują swoją wolną inicjatywę woli polityków, ruch z pewnością zostanie pokonany.

Atak na fundusz solidarnościowy

Kiedy wydawało się, że sytuacja nie może być już bardziej napięta, gubernator stanu Georgia Brian Kemp nakazał Biuru Śledczemu Georgii, we współpracy z policją w Atlancie, aresztowanie trzech aktywistów związanych z Atlanta Solidarity Fund. 31 maja dziesiątki agentów i funkcjonariuszy ubranych w sprzęt wojskowy i z karabinami w ręku wyłamało drzwi na Mayson Avenue w Edgewood. Trzej aktywiści znajdujący się w środku byli długoletnimi działaczami związanymi z różnymi projektami pomocy wzajemnej. Jeden z tych projektów, Solidarity Fund, został założony 2016 podczas przygotowań do protestu przeciwko wiecu Ku Klux Klanu na Stone Mountain.

Atlanta Solidarity Fund jest jedną z najpopularniejszych organizacji oddolnych w Georgii. Wspiera ruchy protestacyjne, pomagając w opłaceniu kaucji, opłat, prawników, a czasem także kosztów życia osób, które doświadczają represji w wyniku działalności politycznej. Członkowie tej grupy sami w sobie nie są uczestnikami ruchu na rzecz obrony lasu Weelaunee – utrzymują raczej infrastrukturę, która służy bardzo różnym ruchom. ASF broni w zasadzie wolności słowa i prawa do protestu. Nic w jej działalności nie jest nielegalne ani szczególnie kontrowersyjne.


Sekcja publicznych komentarzy na tych spotkaniach ma na celu facylitowanie tego rodzaju sporów: przekierowanie dzikiego oporu i zaraźliwej społecznej samoaktywności w oficjalną politykę (…).


Dlaczego gubernator Kemp wkroczył w tę sytuację? Czy zapewnienia burmistrza dla Fundacji Policyjnej nie wystarczały? Dwa dni przed nalotem Press Collective ogłosił, że za Cop City podatnicy płacili w rzeczywistości dwa razy więcej, niż było to podane. Autonomiczne osoby organizatorskie w Atlancie ogłosiły kolejny tydzień akcyjny, a ludzie reprezentujący różne tendencje zaczęli promować posiedzenie Rady Miasta z 5 czerwca jako dzień akcyjny.

Bez względu na to, co stało za nalotem, działania gubernatora stworzyły polityczną przykrywkę dla demokratycznych senatorów z Georgii, Raphaela Warnocka i Jona Ossofa, którzy potępili represje wobec Funduszu Solidarnościowego. Wcześniej nic na ten temat nie mówili. Niektórzy przedstawiciele władz stanowych wprost potępili Cop City. Wielu członków nowej, zawiłej specgrupy miasta wezwało do anulowania projektu. National Association for the Advancement of Colored People zażądało nie tylko anulowania Cop City, ale także śledztwa Departamentu Sprawiedliwości USA.

Centryści kontra cała reszta

Niech nam się nie wydaje, że manewry politycznych oportunistów są czymś więcej. Warto jednak zidentyfikować siły, które przygotowują się do zatakowania naszych ruchów, i które szukają okazji do wbicia między nie klina. Jedność demokratycznego burmistrza Georgii i republikańskiego gubernatora na rzecz Cop City stanowi przeszkodę dla ruchu.

Gdyby walka z Cop City miała miejsce za prezydentury Donalda Trumpa, prawdopodobnie przyciągnęłaby więcej uczestników i wsparcia ze strony lewicy i liberałów. Gubernator Georgii Brian Kemp czerpie znaczne korzyści z pozowania na nie-Trumpowego republikanina, ponieważ daje to polityczną osłonę Demokratom z Georgii do współpracy z nim. Razem, Kemp, Dickens i ich kolesie reprezentują centrystyczny projekt polityczny, który może wykorzystać zagrożenie reprezentowane przez Trumpa do legitymizacji własnych mniej jawnie autorytarnych działań.

W XXI wieku centryzm polityczny nie stanowi już kompromisu między dwoma skrajnościami, tak jak miało to miejsce przez większą część poprzedniego stulecia. Rządy biurokratów walczących o utrzymanie pokoju społecznego i pojednania klasowego są już mniej więcej za nami. W XXI wieku centryści stanowią polityczny biegun sam w sobie. Zamiast “sięgać ponad podziałami”, aby zniwelować różnice między prawicą a lewicą, przyjęli stronnicze stanowisko na rzecz własnych technokratycznych rządów, wykorzystując zagrożenie reprezentowane przez skrajną prawicę, aby sterroryzować wszystkich innych.

Pretensje do większościowości zniknęły. Na przykład prezydent Francji Emmanuel Macron nie ma poparcia większości wyborców w swoim kraju; prawie o nie nie zabiegał. Raczej wykorzystuje zrozumiały strach przed Marine Le Pen i skrajną prawicą, dzięki czemu utrzymuje swoich wrogów słabszymi od siebie. Dzięki temu ma też wolną rękę do stosowania coraz większej przemocy, aby przeforsować swoją politykę, niezależnie od tego, jak niepopularna może być. Drakoński stan wyjątkowy wprowadzony przez prezydenta Salwadoru Nayiba Bukele uosabia tę strategię w jeszcze bardziej krwawym kontekście.

Te punkty odniesienia pomogą nam zrozumieć jedność między Kempem i Dickensem na rzecz Cop City. To dlatego nie wahali się przeforsować projektu, który jest tak niepopularny. To, jak ruch przeciwko Cop City może tworzyć lub wykorzystywać linie podziału w korytarzach władzy, pozostaje owarte. Jeśli ruch ma nadal kierować uwagę na wybranych polityków, to jest to dla niego ważny kontekst.

Jakkolwiek głosować by nie mieli, my musimy być nierządnemi

5 czerwca Rada Miasta miała głosować nad tym, czy przekazać 67 milionów dolarów Fundacji Policyjnej. Niektórzy słusznie przewidywali, że protest może przyciągnąć dwa razy więcej uczestników niż 15 maja.

4 czerwca władze ogłosiły, że ratusz skończy wszystko następnego dnia. Aby stworzyć zamieszanie, współpracowały z lokalnymi mediami, sugerując, że posiedzenie Rady Miejskiej odbywa się online wraz z innymi funkcjami ratusza, co sugerowało, że nie odbędą się komentarze publiczne. Wyglądało też na to, że rankiem 5 czerwca biuro burmistrza przemyciło wcześniej niewielką liczbę zwolenników Cop City do budynku i zapisało ich na tajnej liście, aby mogli zabrać głos jako pierwsi. Przez cały dzień ratusz, policja w Atlancie, komendanci pożarni, ochrona budynku i pracownicy biurowi utrzymywali maksymalne zamieszanie w budynku, aby ograniczyć udział w publicznych komentarzach i zminimalizować możliwość zamknięcia obrad przez przeciwników Cop City.

Protestujący zaczęli przybywać około 9 rano. Do południa, kiedy 615 osób weszło do ratusza, komendant pożarny zablokował dalszy dostęp. Kilkaset kolejnych osób stało na zewnątrz, pod altanami, które inne osoby postawiły, razem ze składanymi stołami wypełnionymi jedzeniem i wodą. Atrium w środku było zapełnione po brzegi, a protestujący czekali w gigantycznej kolejce wijącej się wokół budynku na możliwość zapisania się na przemówienie. Inna komendantka pożarna próbowała ograniczyć dostęp do drugiego piętra, gdzie znajdowała się lista zapisów. Po konfrontacji przyznała, że nie ma konkretnego limitu liczby osób, które mogą przebywać na drugim piętrze; jej szef wymyślał to na poczekaniu. W międzyczasie niektórzy wygłaszali przemówienia do osób czekających w kolejce, podczas gdy inni dzielili się swoimi przemyśleniami z osobami obok nich. Energia na zewnątrz była bardziej wybuchowa.


W XXI wieku centryści stanowią polityczny biegun sam w sobie. (…) przyjęli stronnicze stanowisko na rzecz własnych technokratycznych rządów (…).


Około godziny 13:00, 200 osób na zewnątrz zaczęło skandować *“jeśli wy je zbudujecie, my je spalimy”. Możliwe, że bardziej nieokrzesani uczestnicy zgromadzili się przez przypadek na zewnątrz budynku, a bardziej zorganizowani aktywiści w środku. W każdym razie ci na zewnątrz stanęli za transparentem z napisem “Cop City nigdy nie zostanie zbudowane” i zaczęli walić w szklane drzwi. Od czasu do czasu udawało im się je otworzyć, ale funkcjonariusze w środku ponownie je zatrzaskiwali. Po kilku minutach niektórzy ludzie w środku zdali sobie sprawę z tego co się dzieje i weszli do małego przedsionka bezpieczeństwa wewnątrz wejścia, skandując “wpuście ich, wpuście ich”.

Sytuacja stawała się nieprzewidywalna, a do kontrolowania dwóch tłumów po obu stronach drzwi zostało mniej niż tuzin funkcjonariuszy. Więcej policji zeszło do atrium z góry. Gdyby osobom znajdującym się na zewnątrz udało się sforsować drzwi wejściowe, sytuacja mogłaby eksplodować – być może podobnie jak podczas masowej okupacji budynku stanu Wisconsin w Madison w 2010 roku, gdzie dziesiątki tysięcy ludzi rozbiły obóz, aby zapobiec przyjęciu przepisów antyzwiązkowych. Przynajmniej utrudniłoby to przeprowadzenie głosowania tego dnia.

W ostatniej chwili aktywista z wnętrza budynku wyszedł i wyjaśnił polecenia komendantów pożarnych części osób na zewnątrz, prosząc ich o cierpliwość. Gdy tłum na zewnątrz został stłumiony, grupa wewnątrz została szybko uspokojona za pomocą tej samej metody. Uniknąwszy starcia, policja wróciła na swoje pozycje na drugim i trzecim piętrze, a protestujący na swoje miejsca w atrium lub w kolejce. Mniej więcej w tym czasie proces rejestracji został zamknięty. Na przemówienie zapisało się 367 osób, czyli mniej więcej jedna trzecia wszystkich przybyłych.

Po zamknięciu procesu rejestracji krzyki i gwizdy protestujących wypełniły ratusz. Mając nadzieję na uspokojenie zgromadzonych w celu utrzymania spokoju w Radzie, jej członkowie wprowadzili i przyjęli szereg wniosków, aby umożliwić większej liczbie osób zapisanie się do zabrania głosu po zamknięciu wstępnej listy – mniej więcej 13 godzin później. Ten manewr pozwolił Radzie Miasta uciszyć ponad 500 osób. Gdyby ludzie byli w stanie zarejestrować się natychmiast, mogliby wyjść do pracy lub odpocząć, a następnie wrócić przed ich czasem. Politycy wiedzieli, że niewiele osób będzie chciało zostać i czekać w środku, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że budynek zamykał swoje drzwi około północy.

Przez ponad trzynaście godzin, jeden osoba przemawiająca po drugiej potępiała Cop City. Każda z nich była ograniczona dwoma minutami, choć mogły oddawać swój czas sobie nawzajem, umożliwiając kilku z nich przemawianie przez cztery, a nawet osiem minut. Poza kilkoma pierwszymi mówcami, których politycy umieścili na początku kolejki, każda mówczyni sprzeciwiała się projektowi, a wielu podkreślało, że “Cop City nigdy nie zostanie zbudowane”. Inni opowiadali o swoich osobistych doświadczeniach związanych z brutalnością policji lub zaniedbaniami instytucjonalnymi. Niektóre osoby podkreślały wszystkie rzeczy, na które można by przeznaczyć te pieniądze w dziedzinie usług społecznych, takich jak biblioteki czy publiczna opieka zdrowotna. Inni stanowczo oświadczyli, że jeśli obiekt zostanie zbudowany, to skończy jako spalony lub zniszczony. Kilku mówców zwracało się raczej do ruchu lub ogólnie do społeczeństwa niż do wybranych urzędników. Jedna osoba powiedziała Radzie, że gdyby miała pięćdziesiąt siedem kul – tyle, ile było ran wlotowych zidentyfikowanych podczas autopsji Tortuguity – byłaby w stanie przydzielić trzy na każdego z radnych i miałaby jeszcze dwie w zapasie.

W miarę upływu czasu tłum powoli się przerzedzał, ale atmosfera w atrium pozostawała przyjacielska, a w salach obrad – zjadliwa. Sekcja komentarzy publicznych zakończyła się około 3 nad ranem. W tym czasie politycy zarezerwowali 45 minut dla tych, którzy czekali piętnaście godzin lub dłużej na możliwość zabrania głosu. Po 45 minutach Rada podjęła próbę kontynuowania spotkania, mimo że niektórym osobom nadal nie pozwolono zabrać głosu. W sali obrad zapanowała awantura. Ludzie zaczęli krzyczeć i uderzać w krzesła. W odpowiedzi politycy dali czas na zabranie głosu pozostałym obecnym. Kiedy komentarze w końcu się skończyły, politycy rozpoczęli spotkanie. Pierwszym punktem porządku obrad był wniosek o reorganizację spotkania, tak aby głosowanie w sprawie finansowania Cop City było ostatnim punktem. W tym momencie ich intencje stały się jasne.

Rada pospieszyła przez setki punktów porządku obrad i wniosków, głównie w celu zatwierdzenia różnych wniosków o zmiany strefowe i działania gentryfikacyjne w całym mieście, jak to zwykle robią. Około 5 nad ranem nadszedł w końcu czas na omówienie Cop City. Członek rady Amir Farokhi ogłosił szereg drobnych reform i zmian w pakiecie finansowania, o które nikt nie prosił. Rada zatwierdziła wniosek o powołanie dwóch członków Rady Miasta do Rady Powierniczej APF, rzekomo w celu zapewnienia większej przejrzystości w tym podmiocie, tak jakby Rada Miasta była przejrzystym lub godnym zaufania źródłem informacji. Jeśli już, dalsze uwikłanie Rady Miasta w APF może być wyłącznie czymś złym.

Gdy zbliżał się ostatni punkt porządku obrad – głosowanie nad finansowaniem Cop City – policja licznie wkroczyła na salę obrad, zajmując miejsca przy wszystkich drzwiach i za Radą Miasta.

Głosowanie odbyło się o godzinie 5:30. Jedenastu członków Rady głosowało za przyjęciem finansowania, a czterech było przeciwnych. Czworo z nich – Liliana Bakhtiari, Jason Dozier, Antonio Lewis i Keisha Waites – było przeciwnych finansowaniu obiektu jeszcze przed wydarzeniami z 5 czerwca. Pozostała jedenastka – Jason Winston, Amir Farokhi, Byron Amos, Alex Wan, Howard Shook, Mary Norwood, Dustin Hillis, Andrea Boone, Marci Overstreet, Michael Bond i Matt Westmoreland – reprezentuje wyborców bardziej oddalonych od lasu Weelaunee. Żadnego z nich nie przekonały trzy masowe mobilizacje na posiedzeniach Rady Miasta w ciągu ostatnich dwóch lat. Trzy mobilizacje w Radzie Miasta przeciwko Cop City były trzema najbardziej uczęszczanymi posiedzeniami Rady w historii Atlanty w dowolnym czasie i w dowolnym celu.

Natychmiast po głosowaniu sale obrad eksplodowały, a protestujący krzyczeli na urzędników. Linie policji szybko zastąpiły 15 członków rady, którzy zostali wyprowadzeni tylnymi drzwiami. Wszystko skończyło się w ciągu kilku minut. Na zewnątrz protestujący krzyczeli, kłócili się i płakali, niektórzy obwiniając siebie nawzajem.

Ostatecznie ta próba interwencji w oficjalną politykę – trzecia tego rodzaju – zakończyła się niepowodzeniem. Jeśli udało się osiągnąć cokolwiek wartościowego, to przede wszystkim zaoferowanie przeciwnikom Cop City miejsca, w którym mogliby głośno obiecać sobie nawzajem, że są zaangażowani w walkę z projektem. Jeśli większość członków Rady jest już kupionymi i opłaconymi zwolennikami Cop City, a podstawową rolą Rady Miasta jest odegranie politycznego teatrzyku, aby nadać działaniom rządu pozory demokratycznej legitymacji, to blokowanie takich spotkań może mieć tyle samo sensu, co uczestniczenie w nich.

Teoria porażki i rozczarowania

Wiele kampanii aktywistycznych polega na mobilizowaniu osób w przestrzeniach instytucjonalnych, procesach lub wyborach, w które same osoby je organizujące nie wierzą. Liczy się wtedy na to, że doświadczenie to zradykalizuje uczestników, inspirując ich do zawieszenia swojej wiary w dominujące instytucje i zainwestowania jej w kontr-instytucje. Jest to ryzykowne założenie: samo rozczarowanie często paraliżuje ludzi, zamiast dodawać im energii.

Rozczarowanie władzami lub rozwijanie zniuansowanej analizy struktur władzy ma niewielki wpływ na świat, chyba że prowadzi do konkretnych działań. Rolą rewolucjonistów jest połączenie praktycznej krytyki z krytyczną praktyką. Bez pierwszej, druga jest bezcelowa. Bez drugiej, pierwsza jest bezwartościowa.

Ruch na rzecz obrony lasu Weelaunee i powstrzymania Cop City nie rozpoczął się od długiej przeprawy przez instytucje. Wręcz przeciwnie, rozpoczął się od fali nocnych akcji sabotażowych. Od samego początku był to odważny, pewny siebie ruch, który dążył do zwycięstwa za pomocą oddolnych działań bezpośrednich. Nigdy nie było gwarancji, że duża liczba ludzi dołączy do ruchu, a uczestnicy na to nie czekali.

W ten sposób ruch ten początkowo przyciągnął uwagę opinii publicznej. Nie jest popularny pomimo swojej bojowości, a dzięki niej.

We wrześniu 2021 roku koalicja Stop Cop City koordynowała 17 godzin publicznych komentarzy, aby potępić Cop City, ale Rada Miejska Atlanty i tak zatwierdziła projekt. Wszyscy dobrze to wiedzą. Dlaczego więc ponownie stosować tę samą strategię? Być może zabicie Tortuguity, powszechne stosowanie zarzutów o terroryzm wewnętrzny i aresztowania organizatorów związanych z Atlanta Solidarity Fund nie wystarczyły, by zdyskredytować projekt? Być może dwa lata bojowych akcji bezpośrednich i ogólnokrajowej mobilizacji kulturowej nie zradykalizowały wystarczająco ludzi?

Niezależnie od przesłanek stojących za mobilizacjami z 15 maja i 5 czerwca, ich znaczenie określi to, co nastąpi po nich, a nie to, co je poprzedziło. To zależy od wszystkich.

Obracanie sytuacji na swoją korzyść

Jeśli ruch nie będzie w stanie przywrócić balansu sił ze swoimi przeciwnikami, wszystkie strategie ostatecznie zakończą się porażką. Poszukiwanie zgody rządu jest skazane na niepowodzenie, gdy władze wielokrotnie pokazały, że aby zbudować Cop City, są gotowe lekceważyć prawo, precedensy, opinię publiczną i zdrowy rozsądek. Decyzja tymczasowego urzędnika miejskiego Atlanty z końca czerwca, by zablokować próby złożenia petycji o referendum w sprawie Cop City jest tylko najnowszym tego dowodem. Właśnie dlatego akcja bezpośrednia była kluczowa dla ruchu i musi taką pozostać, jeśli ma on odnieść sukces.

Represje skutecznie zakończyły poprzednią fazę ruchu. Jeśli ma trwać dalej, jego uczestnicy będą musieli znaleźć sposób na sprawienie, by wszystkie te represje były czymś niepożądanym dla osób zaangażowanych w budowę Cop City. Represje będą jeszcze trochę trwać, więc im szybciej aktywiści będą w stanie nadać im centralną rolę w swoich strategiach, tym lepiej.


Od samego początku był to odważny, pewny siebie ruch, który dążył do zwycięstwa za pomocą oddolnych działań bezpośrednich. (…) Nie jest popularny pomimo swojej bojowości, a dzięki niej.


Nie wystarczy nagłośnić faktu, że są one oburzające i bezprecedensowe; jak argumentowano powyżej, politycy mają niewiele do stracenia. Każdy akt represji musi raczej tworzyć bardziej nieprzewidywalne środowisko, wprowadzać do gry nowe grupy i taktyki. Być może aresztowania, policyjna inwigilacja, nękanie, terminy rozpraw sądowych i inne momenty mogą stać się okazją do nowych form działania. Ludzie powinni mobilizować się w całym kraju, zwłaszcza w rodzinnych miastach osób oskarżonych o “terroryzm wewnętrzny” – rozumiejąc, że prokuratorzy w Atlancie próbują ustanowić precedensy, które będą naśladowane w innych miejscach. Nie można pozwolić, by strategie sądowe decydowały o przebiegu całego ruchu. Ludzie powinni szukać rozłamów i słabych punktów w korytarzach władzy. Podobne podejścia odniosły sukces przeciwko wcześniejszym próbom represjonowania ruchów społecznych.

Gdy aktywiści są aresztowani, gdy drzwi są wyważane, gdy oskarżeni są wzywani do sądu, gdy cofa się kaucje jest cofana, gdy warunki są zaostrzane, powinna co najmniej nastąpić reakcja ogólnokrajowa. Zgodnie z klasyczną doktryną wojskową, przestrzeń i czas łagodzą przewagę technologiczną: im dalej od lasu aktywiści mogą podejmować działania wymierzone w tych, którzy chcą zbudować Cop City, tym bezpieczniej będą to robić. Im dłużej trwa realizacja projektu, tym więcej osób będzie w stanie zmobilizować się przeciwko niemu i tym większa będzie sceptyczność finansistów stojących za projektem. Jeśli fundatorzy, ubezpieczyciele, sponsorzy i firmy związane z projektem poniosą konsekwencje za ataki na aktywistów w Atlancie, mogą nawet wywierać własne naciski na Fundację Policyjną i prokuratorów stanu Georgia.

Jeśli ruch ma przetrwać, musi stawić czoła represjom bezpośrednio, wykorzystując je jako okazję do odzyskania równowagi.

Pierwotna publikacja: CrimethInc.

Data publikacji: 21.06.2023


Pragnienie czegoś innego: o powstaniach ziem

Pragnienie czegoś innego

o powstaniach ziem


To, co się całkiem jeszcze niedawno działo w Sainte-Soline, było tylko częścią o wiele szerszej serii wydarzeń – powstań ziem. Dotąd o tej masywnej demonstracji pisałyśmy w kontekście trwających rozruchów przeciwko reformie emerytalnej i skupialiśmy się głównie na jej aspektach strategicznych; na walce, jaka miała tam miejsce.

W poniższym tekście – który jest odrobinę wzbogaconym skryptem do naszego punktu, który miał miejsce podczas majówki anarchistycznej we Wrocławiu – traktujemy bitwę o Sainte-Soline z całą jej dziwnością jako odskocznię do tego, by porozmawiać o postaciach ostatnich (anty)politycznych rozwojów i rozwiązań. Jest mowa o tym, czemu może wydawać nam się dziwna i nieznajoma, jak i o języku, który musimy odnaleźć lub wynaleźć, by móc odnaleźć w niej sens i kierunek. Mówimy o głębokiej rewolucji, idącej krok w krok za insurekcjami, która z kwestii ziem czyni swoją siłę i pozwala nam sobie wyobrazić zwycięstwo.


Chciałbym zacząć od tego, jak dziwne były obie bitwy pod Sainte-Soline.

W obu brały udział bardzo różnorodne tłumy: przygotowany na starcia blok szedł zaraz obok polityków, rolników, NGOsów, XR-owców, osób starszych, a nawet rodzin z dziećmi. Podczas obu bitew wydzieliły się trzy osobne pochody – z czego każdy był inny, miał inną dynamikę i metody; od walki z policją po sadzenie drzewek – które jednak miały wspólny cel i współdziałały. To było coś pomiędzy wiejskimi zamieszkami i festynem, gdzie wszyscy (współ)istnieli we wspólnej przestrzeni pomimo drastycznych różnic w swoich tożsamościach, poglądach politycznych, praktykach czy zdolnościach.

Dziwność tego wszystkiego będzie dla nas odskocznią dla dziwności całej współczesnej polityki. Ale zanim powiem o tym więcej, trochę tła.

Te bitwy były częścią powstań ziem [Les Soulèvements de la Terre], relatywnie świeżego francuskiego fenomenu, trwającego mniej więcej od 2 lat. Ma on swój początek w okupacji terenów w pobliżu Notre-dame-des-landes, które miały być przeznaczone na budowę lotniska[1]. Teraz powstania gromadzą bardzo szeroki i różnorodny wachlarz różnych lokalnych grup i ziem – od okupacji w stylu pierwotnego ZAD, przez projekty ogrodnicze, po rolników – które toczą różnego rodzaju walki przeciwko projektom infrastrukturalnym, niszczycielskiej ekologicznie polityce rządu czy kradzieży dóbr wspólnych. Trudno je jakoś osadzić używając znanego nam nazewnictwa politycznego, bo nie jest to ani organizacja, ani koalicja, ani kampania, ani ruch. Najlepiej chyba byłoby użyć szerokiego i trochę niejasnego określenia „siła polityczna”, które jednak przekazuje, co powstaniom udało się zbudować, pomimo silnych represji, jakich doznawały we Francji radykalne działania ekologiczne. A jeszcze szerzej, są odpowiedzią na porażki ruchów klimatycznych, które swoimi taktykami i oderwaniem od lokalnych spraw nie były w stanie zmienić kierunku, w jakim zmierza sytuacja, co zradykalizowało wiele rozczarowanych osób.

W tym, jak ruchy klimatyczne abstrakcyjnie pojmowały klimat, osoby biorące udział w postaniach widzą wręcz przyczynę naszej obecnej sytuacji: „Lotnisko to klimat. Klimatem jest wyjaławianie gleby, beton.”[2] Ważne jest więc to powstania ziem przez małe z. Ich ekologia nie jest abstrakcyjna – nie walczy o „Klimat” czy „Ziemię” – a opiera się raczej na konkretnych terytoriach, z którymi osoby biorące udział w powstaniach są połączone i o które walczą. Osoby biorące udział w powstaniach mówią, że dzięki temu są w stanie zapewnić realność zwycięstw, uczynić je osiągalnymi. W końcu gdy walczy się o taką totalność jak „Ziemia”, którą trudno objąć rozumem, czuć z nią jakąś prawdziwą więź i wyobrazić sobie prawdziwego zwycięstwa, to równie trudno jest je jakoś wymiernie osiągnąć. „Możemy odzyskać siłę pozostawiając za sobą abstrakt i beznadziejny ogół i skupiając się na kwestiach, w przypadku których możemy podjąć konkretne działania.”[3]

Stąd też bierze się dwutorowość w działaniach osób biorących udział w powstaniach: poza blokowaniem projektów i sabotażem, podczas działań powstań ma też często miejsce „zasiedlanie” danego terytorium, polegające na sadzeniu różnych roślin, tworzeniu obozowisk czy jakichkolwiek innych aktywności. Pokazują przez to, że wyparcie kapitalistycznych i państwowych sił i projektów oznacza odzyskanie ziemi i potencjał ponownego nawiązania z nią relacji. Walka o dane terytorium jest dla nich ściśle związana z jego zasiedleniem, a do pewnego stopnia jedno z drugim jest tożsame.

Megazbiornik w Sainte-Soline jest jednym z 300 takich zbiorników już istniejących we Francji (jak podaje mapka samych powstań). Mniejsze z nich mają powierzchnię średnio 8 hektarów, ale ten w Sainte-Soline może mieć powierzchnię nawet 18 hektarów, co jest ekwiwalentem jakichś 300 basenów olimpijskich. Woda ma być do niego wpompowywana z innych źródeł – w tym przypadku wód gruntowych – kiedy jest jej więcej, by móc mieć jej rezerwę podczas lata, kiedy jest jest mniej.

W teorii ma być to adaptacja do ocieplenia klimatu. W praktyce takie zbiorniki koncetrują wodę w rękach dużych agrobiznesów, które monopolizują ją ze źródeł będących teraz swego rodzaju dobrem wspólnym. Poza tym zimą wody też może w pewnym momencie zacząć brakować, a sama infrastruktura stwarza jeden wielki filar, którego załamanie może sprawić wiele problemów, co przyczynia się do niestabilności samego rolnictwa. W kontrze do tego, różne osoby działające w ramach powstań promują alternatywne modele rolnictwa, m.in. uznające przede wszystkim wodę za dobro wspólne, ale i stawiające na większe zżycie z terytorium, które się zamieszkuje, jak ma to miejsce w przypadku ZAD. O wiele bardziej „chłopskie”, ludowe i lokalne, niż te, które teraz dominują za sprawą dużych przemysłowych gospodarstw.

Można chyba bez cienia przesady stwierdzić, że to początek wojen o wodę w europie.

Wróćmy teraz do początku. Dlaczego w ogóle powiedziałem o dziwności współczesnej polityki? Przede wszystkim dlatego, że wyskakuje ona poza znane nam kategorie polityczne – organizacji, ruchu, podmiotu i innych. Jest dziwna tak, jak dziwne jest coś nieznajomego, wiele jej aspektów jest niespodziewanych i nie pasuje do znanych nam rewolucyjnych obrazów tłumów idących na pałac czy strajkujących robotników okupujących fabryki. Jest jakimś dziwnym nieznajomym zbitkiem różnych elementów, eksperymentem tak na poziomie estetyki, jak i funkcjonowania. Wydaje się, że to wszystko wymaga nowego słownictwa i myślenia politycznego, takiego, które jest w stanie jakoś tą dziwność ubrać w słowa, ukazać jej właściwości i potencjał. Chciałabym spróbować podczas mojego punktu zwrócić na kilka z tych słów uwagę.


I tak w przypadku tego tłumu w Sainte-Soline, można mówić o kompozycji, złożeniu ze sobą różnych elementów, często na pierwszy rzut oka kompletnie niepasujących, a nawet się wzajemnie wykluczających, z których mimo wszystko można stworzyć pewną niespójną całość. Na przykład choć polityka autonomicznych ZADystów, ZADystek i członków NGOsów – a przede wszystkim ich strategia – na wielu poziomach do siebie kompletnie nie pasuje, to są one w stanie skorzystać ze swoich mocnych stron i wspólnie stworzyć siłę, która nie zubaża żadnego z ich podejść. Jeśli w przypadku jakiejś koalicji ich współpraca mogłaby mogłaby kompletnie nie wypalić, tak w ramach powstań są w stanie wspólnie walczyć.

Kompozycja jest strategią zapoczątkowaną w ZAD, teraz spotykająca się z szerszą implementacją. Jak mówią same osoby powstańcze, wychodzi to z potrzeby stworzenia „nowych form oporu” w rzeczywistości, w której te, które istnieją, samodzielnie nie są w stanie poradzić sobie ze skalą problemów, które przed nimi stoją.

Jest to możliwe między innymi dzięki kategorii ziem, która jest swego rodzaju innym wspólnym mianownikiem; czymś, co może być wspólne dla różnych tych grup i jednocześnie znajduje się jakoś poza ograniczeniami ich przekonań i systemów politycznych. Pozwala im na współdziałanie, którego ze swoich własnych perspektyw ideologicznych nigdy sobie nie wyobrażały. Można zaryzykować stwierdzenie, że w dzisiejszych czasach różne sojusznictwa i antypolityczne przyjaźnie stają się możliwe nie poprzez sprowadzanie swojej polityki do „najmniejszego wspólnego mianownika” – i budowanie szerokiej, ale pustej koalicji – a na wynajdywaniu zupełnie innych mianowników. Takim „innym wspólnym mianownikiem” jest na przykład las w Atlancie czy jakiekolwiek inne terytorium, które może być wspólne. Były nią też na przykład żółte kamizelki, które wystarczyło założyć, by dołączyć do walk ulicznych czy okupacji. Jest nim wszystko, co nie jest jeszcze odgrodzone i ograniczone politycznymi ideologiami czy tożsamościami, i pozwala przez to na eksperymentację z tym co możliwe i swobodę ruchu.

Komponowanie się ze sobą nie jest oczywiście takie proste. Przed demem był stworzony ogromny obóz, który trzeba było jakoś ze sobą spiąć, co wymagało pracy wielu osób. Trzeba było „zaakceptować to, że jedna demonstracja może zawierać kilka różnych demonstracji, kilka różnych atmosfer, miejsc i trybów akcji, które się na siebie nakładają.”[4] Poza tym częścią tego wszystkiego była też na przykład grupa riots fight sexism, pomagająca w rozwiązywaniu problemów seksistowskich zachowań, które mogłyby rozbić całą rzecz od środka. Zorganizowano też zgromadzenia ogólne, na których dookreślano całokształt akcji i dążono do poszanowania różnych sposobów walki różnych grup – niezależnie od tego, czy był to sabotaż, starcie się z policją, czy zwykła demonstracja. Podczas tego wszystkiego dużo pomagał fakt podejmowania wspólnego ryzyka – to siłą rzeczy spajało ze sobą osoby.

Podobne trudności wiązały się z okupacją w Atlancie. Jak pisze o niej Hugh Farell w „Strategii Dopasowania”: „tej okupacji lasu nie można nazwać utopijną – często dochodzi do konfliktów w obozach i pomiędzy nimi.”[5] Przez to, że tej luźnej kontelacji obozów nie łączyło czasami nic poza samym lasem, potrzebą stało się rozwiązywanie różnic pomiędzy nimi. Stawką tej walki było jak największe zachowywanie witalnej niespójności, która pomagała walczyć; siły wewnętrznej różnorodności nie narzucania niczego komukolwiek[6].


Rzecz się jednak nie zatrzymuje na łączeniu ze sobą tego, co wydawałoby się niemożliwe do połączenia. To nie jest po prostu zbiór różnych niepasujących do siebie elementów, którym jakoś udaje się wytworzyć wspólny front, ale które pozostają mimo wszystko takie same. Wytwarza też nową całość, w której te osoby uczestniczą i która ich zmienia. „Aby ta strategia mogła funkcjonować w praktyce – byśmy były w stanie utrzymać kompozycję ruchu – każda z jego części składowych musi być skłonna do pewnego stopnia odejść od swojej tożsamości.” i „założenie jest (…) takie, że aby wygrać, każdy segment musi wejść w kontekstualną formę”[7]. Komponowanie wytwarza coś, co będę roboczo nazywać kolażem – nową całość, która nie wchłania tych, którzy się na nią składają, ale dołączenie do której nie pozostawia cię taką samą. Nowy walczący podmiot, inny od tych, które znamy.

I tak więc jest możliwe, by osoby z NGOsów biernie popierały sabotaż i starcia z policją, by konwój traktorów i rodzinny pochód koezgystował w jednej przestrzeni z zamieszkami; by osoby z XR i innych ruchów klimatycznych, które kiedyś ponad wszystko trzymały się strategii nieposłuszeństwa obywatelskiego, zaczęły korzystać z bojowych taktyk; by osoby autonomiczne korzystały na infrastrukturze różnych organizacji, nie musząc do nich, i by wychodziło z tego coś bardzo nieczytelnego dla państwa i policji. Strategia komponowania jest w tym przypadku prawie że przeciwieństwem różnorodności taktyk: zamiast postulować stosowanie różnych taktyk w oderwaniu od siebie i pozwalania na to, by żadna nie przeszkadzała innej, komponowanie polega na zlaniu ich ze sobą w jedną niespójną nową całość, która będzie działała, nawet jeśli w zupełnie niespodziewany i nieprzewidziany sposób.

Podobnie z ziemiami połączonymi w ramach powstań: gdyby pozostały oddzielone, nie widziałyby raczej większego horyzontu dla swojej walki – ewentualnie obronę takiego czy innego przytułka. Nie dość, że wspólnie są w stanie zawalczyć o wiele więcej, niż byłyby sobie w stanie wyobrazić indywidualnie, to jeszcze widzą w swojej walce prawdziwy potencjał do walki z państwem i kapitałem: „może jeśli zmusimy ich do wycofania się w jednym miejscu, to wycofają się też w innym. To, albo więcej z nas będzie czuło, że jesteśmy do tego zdolne.”[8] Połączenie tych lokalnych grup i miejsc w ramach wspólnego bytu jakim są powstania pozwala im więc na o wiele szersze działania niż tylko w ramach ich lokalnej rzeczywistości, jednocześnie nadal pozostających przywiązanych do tych lokalnych kwestii. Pozwalają na zmasowanie o wiele większej siły lokalnie niż byłoby to możliwe w innym wypadku, a jednocześnie nie tkwią tylko w tym lokalnym kontekście i wskazują na szerszy horyzont walki. „Kiedy dochodzi do takiego spotkania (…), powstaje dość magiczne combo.”[9]

Walka w ramach powstań przekształca je więc, ale one w zamian przekształcają ją przez swoją obecność w niej. Ta relacja wzajemności umacnia bardzo całą dynamikę i jednocześnie sprawia, że nie narusza ona autonomii danego miejsca czy grupy w imię czegoś większego, co instrumentalizuje na swoje potrzeby.

Podobna dynamika miała miejsce podczas buntu przeciwko reformie emerytalnej, który z wydarzeniami w Sainte-Soline rozgrywały się równolegle. Chodzi o to, że pomimo mobilizacji związków i strajków różnych grup zawodowych, nie powiedziałbym raczej, że klasa pracownicza jako podmiot odegrała jakąś decydującą rolę w walkach. Była raczej ich składową, przekształcaną przez osoby, które rozpętywały zamieszki i brały udział w nocnych, spontanicznych demonstracjach i starciach z policją. Widać to bardzo jaskrawo po strajku śmieciarzy, dzięki któremu osoby na ulicach miały darmową, łatwo dostępną rozpałkę. Widać to po blokadach rafinerii, które z kolei zaczęły się w zamieszki przekształcać.

To wszystko jest wynikiem skomplikowanych dynamik pomiędzy różnymi osobami i całymi sekcjami starć, i tym, jak wyłaniają się różne złożone podmioty. Nie jest to dzieło jednego konkretnego, który byłby „najradykalniejszy”, najbardziej dotknięty skutkami działań rządzących czy w jakikolwiek inny sposób teoretycznie najważniejszy, już skłonny do podjęcia walki przed ich wybchem. To raczej nowe podmioty powstają w ogniu walk, z interakcji wszystkich, co są na ulicach i wzajemnie wbogacają swoje działania.


To w jakim kierunku to wszystko wskazuje? Trudno powiedzieć. Na pewno mówi się o tym, jak wyłaniające się z tych walk federacje autonomicznych terytoriów „oferują tak możliwość innego życia, jak i realną kontr-siłę, zdolną do wpływania na państwo, przekształcania jego instytucji i utrzymywanego przez nie systemu gospodarczego.”[10] Chciałbym się tu skupić na tym, co implikuje sama nazwa tej siły – „powstania” – albo też, używając określenia z silniejszymi konotacjami, insurekcja. Zamyka ono w sobie całą nieklasyczność i niestandardowość, która charakteryzuje powstania, jednocześnie dobrze opisując to, z czym mamy do czynienia: bunty, które rozsiewają się po terytorium całej francji i odważnie stawiają się władzy. Te insurekcje niekoniecznie dążą do konkretnej zmiany porządku; chcą raczej wytworzyć taki balans sił, które będzie pozwalał na autonomiczne funkcjonowanie jak największej ilości osób i fizycznie zablokuje ekspansję państwa i kapitału na terytoriach tzw. państwa francuskiego. Blisko z tym związane jest pojęcie destytucji: procesu, który nie prowadzi do ustanowienia nowej władzy – nawet najbardziej bezpośrednio demokratycznej czy ludowej – a radykalnego jej podkopania, pozbawienia wszelkich fundamentów i umożliwienia, by zamiast niej rozkwitły inne, autonomiczne formy życia, które nie tylko radzą sobie bez niej, ale wchodzą z nią konflikt.

I jeśli mogę coś założyć, to powiedziałbym, że właśnie w ten, czy jakiś inny, podobny sposób sformułowane są największe, najbardziej radykalne ambicje niektórych osób biorących udział w tych powstaniach. Aspiracje, które być może mają szansę być realizowane nawet przez te osoby, które nie są tych idei świadome. Jak najbardziej są to aspiracje nie tylko do ciągłych i ponawianych insurekcji, ale i do głębokiego procesu rewolucyjnego, który zachodzi na bronionych terytoriach i w ramach zbiorowych akcji. Nie jest to jednak proces rewolucyjny rozumiany w jakimkolwiek sensie XX-wiecznym, a taki, który zachodzi na poziomie indywidualnych relacji z naszym otoczeniem; który zmienia, jak kształtujemy je my, i jak ono kształtuje nas. To nie jest rewolucja, która porusza się w mniej-lub-bardziej abstrakcyjnym świecie władzy, a dotyczy bardzo fizycznych i namacalnych relacji między-osobowych i osobowo-ziemskich. Rewolucja, która zachodzi na poziomie samego życia; nie tego, co je z zewnątrz w taki czy inny sposób determinuje, a jego samego. To rewolucja uwalniająca „te afekty, sposoby odnoszenia się, organizowania się i ludzkie możliwości, które są obecnie poblokowane”[11] i pozwalająca im wybuchnąć na cztery strony świata.

Jedną z wielkich obietnic współczesnych walk jest stanie się kimś zupełnie innym niż się jest. To, że mają one moc transformatywną; osoby dołączające do tych tłumów są przekształcają się i są przekształcane razem z innymi w siłę polityczną, możliwości której żadna z nich sobie nie wyobrażała. Z jednej strony można by powiedzieć, że teraźniejszości brakuje rewolucyjnego horyzontu czy spójnego programu, ale z drugiej strony ta radykalna otwartość na kompletnie niespodziewane, a jednak możliwe, może być tym, co doprowadzi nas w miejsca, do których kompletnie nie spodziewałyśmy się dojść – łącznie z naszych wyzwoleniem, w takiej czy innej postaci. Nie ma tu żadnego podmiotu, żadnej konkretnej grupy ludzi, która poprowadzi ku wyzwoleniu – nawet tak dużej i ogólnej jak „lud” czy „proletariat” – raczej jest potencjał ciągłej transformacji podmiotów i wciąż na nowo wyłaniających się opcji, które się z nimi wiążą. Rewolucja może wydawać się niemożliwa, dopóki nie spojrzymy wystarczająco blisko i zobaczymy wszystkie te najmniejsze procesy, które zmieniają naszą relację ze światem i doprowadzają też do wieloskalowych insurekcji i nieustępliwej destytucji. Wszystkie elementy, które trzeba ze sobą skomponować, by najpiękniejsze melodie wyśpiewały ludzkie kolaże.

„Przeciwko galopującemu kapitalizmowi i wszechwładzy pieniądza jest tylko jedno rozwiązanie – insurekcja!”[12]

Grafiki: Vanessa Alvarado


[1] Opublikowałyśmy doniesienia z ZAD, można je przeczytać tutaj.

[2] Les soulèvements de la terre: sortir d’une écologie hors-sol, Socialter, 18 marca, 2022

[3] Tamże.

[4] Mégabassines: les ingrédients d’une lutte efficace, Reporterre, 18 listopada, 2022

[5] The strategy of composition, Hugh Farell; pierwotnie opublikowane przez Ill Will

[6] Las w mieście: dwa lata obrony lasu w Atlancie

[7] The strategy of composition, Hugh Farell; pierwotnie opublikowane przez Ill Will

[8] Les soulèvements de la terre: sortir d’une écologie hors-sol, Socialter, 18 marca, 2022

[9] Tamże.

[10] Dissolution?, Alessandro Pignocchi, 20 kwietnia, 2023

[11] Tamże.

[12] Nôtre Dame des Landes, zad.nadir.org, 18 grudnia 2011

Life and nothingness: the stakes of the battle for Sainte-Soline and the Ongoing war

Life and nothingness

stawki bitwy o Sainte-Soline and the Ongoing war


Od ostatniego tygodnia walki przeciwko reformie emerytalnej dużo się wydarzyło; ten zbiór tekstów ma na celu pomóc w nadrobieniu tych ostatnich wydarzeń i wyciągnięciu z nich wniosków. Pierwsze jest pobieżne streszczeniem ostatnich wydarzeń i próba wyciągnięcia z nich jakichś konkretnych wniosków. Drugi tekst to krótka, emocjonalna relacja z walki na polach Sainte-Soline; trzeci to analiza policyjnej przemocy, jej strategicznej roli w ostatnich wydarzeniach i obecnej postaci władzy; czwarty to wiadomość od rodziców Serge – osoby trafionej w Sainte-Soline granatem – który nadal leży w śpiączce; a piąty i ostatni to próba strategicznego namysłu nad postacią Les Soulèvements de la Terre i zmian, jakich potrzebują, by wygrać kolejne walki z siłami porządku.

Po tło tych wydarzeń, możecie zajrzeć do wcześniej opublikowanego przez nas zbioru tekstów.

Vive la révolution!

Część naszej serii Ruchy przeciwko bezRuchowi, o politycznym bezruchu i wszystkim, co mu się przeciwstawiają.

Dużo hałasu o nic

To streszczenie napisane na podstawie raportów opublikowanych niedawno przez CrimethInc. Po bardziej rozległy i drobiazgowy opis, zapraszamy właśnie tam.

Jak tylko sytuacja staje się poważna, na scenę wkracza armia; jej wkroczenie do akcji wydaje się mniej pewne. Państwo musiałoby być zdecydowane na masakrę, co na razie nie jest niczym więcej niż groźbą – trochę jak w przypadku użycia broni nuklearnej przez ostatnie pół wieku. Faktem jest, że chociaż ranna od dawna, państwowa bestia nadal pozostaje niebezpieczna.

W drogę: Instrukcje dla insurekcji, która nadchodzi

Ostatnie wydarzenia coraz bardziej podają w wątpliwość ten fragment, spisany w 2006 roku. Władza i policja, jej pachołki, coraz mniej wahają się przed użyciem siły, która może zabić. Ciężar obrony tego porządku został ściągnięty z barków armii i rozmyty – postępująca militaryzacja policji sprawiła, że choć żołnierze nie wyszli jeszcze na ulice Francji, to militarna siła jest już na nich obecna. Nic tego tak nie uosabia jak francuska Żandarmeria, która jest jednocześnie częścią policji, jak i wojska. Państwa zdają się coraz bardziej „zdecydowane na masakrę”.

Trochę ponad tydzień temu, 25 marca, miała miejsce demonstracja przeciwko budowie megazbiornika w Sainte-Soline, elementu infrastruktury irygacyjnej przemysłowego rolnictwa. Była to część trwających już od dłuższego czasu Les Soulèvements de la Terre, „Powstań Ziemi”, która zbiegła się w czasie z trwającymi wystąpieniami przeciwko reformie emerytalnej. Bardzo szybko zaczęła się bitwa pomiędzy ponad 3 tys. policjantów i 30 tys. ludzi. Siły porządku zbiły różnorodne tłumy w jeden – „wszelkie różnice między czarnym blokiem, przywódcami związkowymi, politykami i resztą ludzi w marszu zniknęły” – a później zaczęły go ostrzeliwać granatami i gazem łzawiącym. Choć osoby odznaczyły się wielką determinacją, zapłaciły dużą cenę za starcie na polach Sainte-Soline: ponad dwieście osób zostało rannych, wiele ciężko, z czego dwie są w śpiączce. „Policja celowo ostrzeliwała tę część pola, na której leczono rannych. Blokowali karetki pogotowia i robili wszystko, aby uniemożliwić przewiezienie rannych do szpitala w czasie umożliwiającym leczenie ich obrażeń.”

Zdaje się, że był to odwet za policyjne klęski na ulicach Paryża i innych miast, gdzie tłumy, odznaczając się zbiorową inteligencją, porządnie ją upokorzyły. Sainte-Soline nie jest jednak wyjątkiem – francuska policja ogólnie staje się coraz bardziej brutalna. „W mieście centralne miejsce w tej dyskusji zajęły BRAV-M – „mobilne” jednostki motocyklowe, które ścigają na nich ludzi. Istnieje już niezwykła liczba nagrań wideo, na których funkcjonariusze BRAV-M napadają na pojedyncze osoby, przejeżdżają ludzi, a także werbalnie i seksualnie znęcają się nad nimi.”

A wszystko to w czasach, w których megazbiornik w Sainte-Soline zdaje się coraz lepszą metaforą władzy. W operacji wojskowej z którą spotkały się tam osoby, „celem nie było utrzymanie porządku (jak już mówiliśmy, w tej gigantycznej dziurze nie było nic do „ochrony”), ale utrzymanie pewnej uniwersalnej idei porządku.” Władza broni teraz niczego i poza tą nicością nie ma nic do zaoferowania – może ewentualnie śmierć dla tych, którzy odważają się jej sprzeciwić. Eskaluje więc swoją przemoc, bo wie, że tylko ona jej pozostała – bo gdy jest się niczym, to ma się jedynie siłę, która mimo wszystko nie pozwala być wobec ciebie obojętnym. Nie chodzi jednak o to, by się tą przemocą jedynie oburzać – „problem z tego rodzaju oburzeniem polega na tym, że skupienie na postrzeganej dysfunkcji systemu uniemożliwia dostrzeżenie tego, co może być jedynie celową strategią”[1]. Eskalacja tej przemocy oznacza jedynie, że jeszcze pilniejsze staje się strategiczne podejście do sił policyjnych, które pomoże pokonać je jako przeszkodę na drodze do wyzwolenia.

W takiej rzeczywistości i przy takim układzie sił jedyną możliwością walki z władzą jest być może przeciwstawienie się jej życiem – wypełnienie jej pustki wywrotową aktywnością, która oferuje zupełnie inne jego formy. Policja jest tutaj przeszkodą, na której nie można się zbytnio skupiać, bo tylko ona pozostała władzom jako mechanizm legitymizujący. Należy ją wyminąć, oflankować, przytłoczyć; pomimo niej stworzyć rzeczywistość, gdzie życie przeciwko i pomimo władzy nie tylko wyda się możliwe, ale stanie się też jedyną logiczną opcją. Wobec policyjnej przemocy, zdradliwych i pertraktujących z wrogiem związków zawodowych i zmęczenia proletariuszy, los walki zdaje się zależeć od powrotu niekontrolowalnych dzikich demonstracji nocnych; wszystkich tych spontanicznych ulicznych spotkań i akcji, które wypełniają pustkę polityki i miast pełną życia ofensywą.

Wobec nicości władzy, ta walka toczy się o wszystko.

26 marca, powrót z Poitou

To tłumaczenie anonimowych doniesień opisujących starcie w Sainte-Soline. Pierwotnie opublikowane na Numéro Zér0

Kurwa, co my tu robimy? A tak, tak – walczymy o wodę, walczymy z prywatyzacją życia, walczymy z państwem, które chroni interesy nielicznych zamiast bronić życia wielu.

Lekarza, lekarza! Tutaj, tutaj! Krzyczymy tak i krzyczymy, i wskazujemy na rannych, a musimy mieć jeszcze oko na to, co spada z nieba. A jeszcze inne ręce wskazują na pocisk tuż nad naszymi głowami. Co to jest? Gaz łzawiący czy granat kulisty? Zidentyfikować go, ocenić trajektorię, ryzyko, trochę pobiegać, poczuć jak pękają nam bębenki od pobliskiej eksplozji. Uszy dzwonią przez kilka minut.

Kurwa! To co my tu robimy? A… tak, tak – pokonujemy niebieski szlaban, żeby dostać się do zbiornika. Ha, nie; nie niebieski szlaban, ale dwa, jest nie tylko niebieski, ale i zielony khaki – i ma druciane ogrodzenie, i drut kolczasty, i jest jeszcze nasyp, na który trzeba się wspiąć. Co się za tym wszystkim kryje? Jezioro, należąca do wszystkich woda, wpompowywana tu i przechowywana dla nielicznych. Lekarza, lekarza! Kurwa, gdzie oni są, teraz to by się przydali. Wszystko sypie się na lewo, na prawo, przed nami, za nami. Ej, towarzyszu, potrzebujesz trochę soli fizjologicznej? Hej, zauważyłeś, że twoja głowa krwawi? Ostrożnie, granat!!! odwrót, trochę, spokój, znowu do przodu.

Kurwa, to co my tu robimy? Ataktak – mamy przewagę liczebną, jesteśmy masą. Tylko to mamy przeciwko wojskowej broni, która na nas spada, która odcina nam nogi, która odrywa nam kończyny.

Lekarza, lekarza! Jak długo już tu jesteśmy? Może ze dwadzieścia minut. Grupa sanitariuszek krąży wokół ciała. Jednej z nich brakuje już zapasów, pozostałym też niewiele zostało. Co zamierzają zrobić? Co się ze mną stanie, jeśli też upadnę?

Ostrożnie tam! Uważaj na granat kilka metrów dalej. Zapominam, żeby się ruszać, wybuch, uderzenie w głowę. Kurwa, trafił we mnie, zapomniałem zejść mu drogi. Nic mi nie jest, trzeba iść dalej do przodu. Złapać partnera, szybkie sprawdzenie czy im też nic nie jest. Wszystko w porządku. Chodźmy.

Przed nami ogień, czarny dym z płonących pojazdów, biały dym z gazu łzawiącego, błysk płomieni, iskry gaszonych granatu. Nic nie widzimy.

Jak długo tam byłyśmy? Dwie, trzy godziny? …w zasadzie mniej niż godzinę. Nie, wieczność – a może nawet dłużej?

Dlaczego nagle się wycofaliśmy? Przez faceta na skraju śmierci z przodu, linię quadów, które próbowały nas otoczyć, świadomość, że nie mamy szans, zmęczenie na pierwszej linii?

Cholera, co my tam robiliśmy?.. już koniec.

Teraz ewakuacja rannych, zbijanie się z załogą. Dostrzeganie szoku w oczach innych, ocena obrażeń, próba zamienienia kilku słów. Towarzysz zalewa się łzami, tulimy się do siebie. Absurd, niewyrównaność, niebezpieczeństwo.

Co robi się po czymś takim? Ktoś musi wiedzieć.

Wracamy do domu jako niekończąca się procesja czarna od gniewu i nienawiści, wyczerpana, niechętna armia. Żyjemy. Mamy szczęście.

Pułapka Sainte-Soline

Pierwotnie opublikowane na lundimatin.

To, co wydarzyło się w Sainte-Soline (i nie mówimy tu o 30 tysiącach obecnych, o ich niebywałej determinacji, czy o tym, że marszowi udało się sforsować bramy zbiornika, a raczej o 200 rannych, w tym 40 ciężko, i o dwóch towarzyszach będących obecnie w śpiączce) należy uznać za ohydną [odieux] pułapkę zastawioną na nas przez rządzących.

Tego dnia, 25 marca, ich celem było wyrządzenie poważnych szkód, a jednocześnie sprowadzenie działań ich przeciwników (przeciwników zbiornika, a co za tym idzie, przeciwników rządu) do niejasnego pragnienia przemocy i terroryzmu. Nie chodzi im tylko o zemstę za upokorzenie, jakiego doznała prefektura Deux-Sevres pół roku temu, kiedy to szybki, sprytny i zróżnicowany marsz zdołał zadeptać cały ten krater, który nazywają zbiornikiem. Nie chodzi tylko o zastraszenie ruchu ekologicznego. Niestety, osoby protestujące zapłaciły za tę operację, która miała znacznie większe ambicje. Zapłaciły za operacją kontrpowstańczą z elementami medialnymi, psychologicznymi i wojskowymi.

Agitatorzy

Zgromadzenie Les Soulèvements de la Terre zbiegiem okoliczności (ale raczej w wyniku niestabilnej sytuacji politycznej) miało miejsce w szczytowym momencie ruchu przeciwko reformie emerytalnej. Po prawie tygodniu nocnych protestów spowodowanych wykorzystaniem przez Macrona artykułu 49.3 francuskiej konstytucji (w celu przepchnięcia reformy bez głosowania) prezydent zabrał głos. Była środa, po tym jak wywiad wewnętrzny ostrzegł o preinsurekcyjnej atmosferze. Podstawowym celem jego interwencji (zaplanowanej na godzinę 13:00, by zwrócić się do tej części publiczności, która jest reakcyjna) było zasianie strachu, złamanie powszechnego poparcia dla ruchu społecznego i przypisanie odpowiedzialności za niego wygodnej fikcji: „agitatorom” [les factieux] – terminowi mglistemu i nieuchwytnemu. Wobec nich, była tylko jedna opcja – powrót do „republikańskiego porządku”. „Ja albo chaos”.

Okaleczone ciała protestujących w Sainte-Soline są bezpośrednią konsekwencją tego przemówienia prezydenta. Ponieważ jego performatywna siła w czasie tego kryzysu została zredukowana do zera, potrzeba było niezłej organizacji – począwszy od 3200 żandarmów skupionych wokół krateru – by jego słowa nie okazały się puste.

Mordercy

Manewr Pałacu Elizejskiego został podany do wiadomości publicznej: po pierwsze, założyć, że związki zawodowe w czwartek zaatakują po raz ostatni, a następnie, przedstawić ruch przeciwko megazbiornikom jako mniejszościową frakcję manipulowaną przez agitatorów. Podczas gdy prasa unikała do tej pory ustalenia spójnego profilu uczestników nocnych protestów, będą oni odtąd nazywani „ultralewicowymi bandytami”[2] . W tym kontekście weekend w Sainte-Soline miał określenie uprawomocnić.

Pierwszy etap tej operacji był dość podobny do tego, co widzieliśmy 8 grudnia 2018 r., w dniach poprzedzających IV akt Gilets Jaunes. Najpierw po mediach krążyły uwagi anonimowych policjantów: „nigdy nie widzieliśmy takiej przemocy!”; „To się nigdy wcześniej nie zdarzyło!”; „Jest gorzej niż za Gilet Jaunes!”; „Niektórzy z nich przyjechali, żeby zabijać”[3]. Nad pytaniem, czy niektórzy z protestujących byli ewentualnymi „zabójcami policjantów”, spokojnie debatowano na platformach telewizyjnych. W BFMTV przyznano, że nigdy nie znaleziono podczas protestu żadnej broni palnej, a nawet, że „literatura Czarnego Bloku” nie nawołuje do mordowania jako praktyki. I co z tego? Określenie mordercy i tak poddane po „dyskusję”, a więc było na stole. Punktem kulminacyjnym było to, jak usłyszeliśmy je nawet z ust samego ministra spraw wewnętrznych.

W ten sposób stworzono wroga: krwiożerczą bestię wykluczoną ze ludzkiej społeczności. Teraz chodzi o zapowiedź jej przyszłych wystąpień: była 8 grudnia 2018 roku przy Łuku Triumfalnym, jak i w ostatni weekend w Sainte-Soline. Do akcji włączył się nawet minister rolnictwa, desygnując przeciwników zbiorników wodnych jako barbarzyńców, którzy „nie myślą o życiu ludzkim jako o czymś cennym”. Wcześniej jeden z dowódców CRS (prewencji) już przewidywał, że „jesteśmy na skraju powstania. Boję się, że jeden z moich ludzi zabije protestującego”.

Gra w bule

Scena jest jasna, a manewry medialne stają się śmiesznie prymitywne. I tak minister spraw wewnętrznych Darmanin pozuje przerażony obok paliwa kempingowego i buli, szef lokalnej policji ogłasza, że zarekwirował broń w postaci małych maczet. (Kto słyszał, żeby francuscy protestujący wymachiwali siekierami czy nożami? Oczywiście nikt.) Moglibyśmy się zadowolić potępieniem tego „cyrku”, gdyby nie doprowadził on do takich okropności. Choć operacja ta nie zadziałała (wielu dziennikarzy pozostało nieprzekonanych, podobnie jak przeciwnicy zbiorników – nawet ci instytucjonalni), nie to było jej prawdziwym celem. Było nim raczej położenie gruntu pod operacje policyjne, które rozegrają się następnego dnia – o których teraz wiemy, że były niestety skuteczne. „Będziemy świadkami niezwykle trudnych obrazów” – zapowiedział spokojnie minister spraw wewnętrznych, widocznie rozumiejąc sytuację.

Granaty

To właśnie w celu realizacji tych obrzydliwych manewrów politycznych – które umożliwiły dzisiejsze ogłoszenie, że po „wybuchu przemocy Emmanuel Macron stara się uosabiać obóz porządku” – doświadczyliśmy nieustannego gradu policyjnych granatów odłamkowych. Absurdalność sytuacji, w którą wdepnęły trzy marsze zbliżające się do zbiornika Sainte-Soline, została już opisana gdzie indziej. Niektóre z tych analiz podkreślały, że prowokacje Darmanina przyczyniły się do zjadliwości zgromadzenia, chuligańskiej gonitwy po polu, która rosła tym bardziej, im bliżej tłum był zbiornika. Media szybko powtórzyły linię wyznaczoną przez policję i skrajnie prawicowe związki zawodowe policjantów: przemoc pochodziła z obu stron, walka była symetryczna, a nawet „wyrównana”. 3200 policjantów, jedna armatka wodna, dwa helikoptery, pojazdy opancerzone, które strzelały granatami, drony, ATV i kryte ciężarówki – wszystko po to, by chronić i bronić pustego krateru, niezniszczalnego z definicji. Ale to, gdzie asymetria była najbardziej szokująca i ostateczna, nie leżało w dysproporcji sił, ale w celach, do których dążono. Celem protestujących w Sainte-Soline było ominięcie aparatu policyjnego i dotarcie do krateru, a także wetknięcie w niego swoich flag jako sposobu na utarcie nosa władzy i tym absurdalnym zbiornikom. Z kolei celem policji było użycie swojej siły w całym jej zakresie i brutalności wobec niechronionych (lub słabo chronionych) protestujących, aby ich straumatyzować, okaleczyć i zniechęcić. Jedna strona goniła za symbolem, a druga była wyposażona w broń wojskową i strzelała do tej pierwszej jak do kaczek. Jedna strona traktowała krater jako metaforę przyszłości, do której skazała nas władza; druga starała się bronić porządku – przepaści i pustki.

Można by pomyśleć: „A więc wiele jest warta duma prefekta”. Ale tutaj chodziło o coś znacznie więcej. Chodziło o potwierdzenie, że we Francji nie ma dziś niestabilności. Że ci, którzy wzniecają niepokoje, są tutaj, w Sainte-Soline, i że będą traktowani jako mniejszość, jak nieludzie; że właśnie dlatego jesteśmy gotowi zabijać jeśli będzie to konieczne. Bo trzeba powiedzieć[4], że kiedy z wyrzutni Cougar[5] policja wystrzeliwuje masowo do 4 tys. granatów, które później eksplodują na wysokości głowy, to dlatego, że najwyraźniej „nie myśli o życiu ludzkim jako o czymś cennym”[6].

W obronie dziury w ziemi są w stanie zrobić wszystko. By bronić krateru, który ewidentnie reprezentuje coś innego niż to, czym jest.

To dziura jako symbol władzy.

Utrzymanie porządku

Nadużycia ze strony Brav-M [policji na motocyklach] w Paryżu mogły być postrzegane jako akty nieuczciwych funkcjonariuszy; jako czyny faszystowskiej brygady, którą można było rozwiązać w wolnej chwili – i razem z nią, sam sam problem. Jednak to, co miało miejsce w Sainte-Soline to nie były tylko nadużycia kilku osób. To nie był jakiś jeden funkcjonariusz nielegalnie używający swojej broni. Zamiast tego istniał metodyczny, skrupulatny i systematyczny aparat, którego celem było całkowite zmiażdżenie, zranienie i sterroryzowanie osób protestujących, kimkolwiek by one nie były.

To był plan, którego celem nie było utrzymanie porządku (jak już mówiliśmy, w tej gigantycznej dziurze nie było nic do „ochrony”), ale utrzymanie pewnej uniwersalnej idei porządku. Porządku, który dla każdej protestującej rezerwuje sobie granat, jednocześnie grożąc: „protestowanie będzie cię kosztować”. Kiedy maszerujemy w mieście przeciwko reformom emerytalnym i nikczemnemu rządowi, albo przez pola przeciwko śmiercionośnej metodzie produkcji, policja i jej wspólnicy nie mają innego ostatecznego celu niż poddanie naszych ciał dyscyplinie władzy. Za pomocą pałek, gazu łzawiącego, obelg, gróźb, zastraszania, więzienia, granatów, kul, nękania, terroru, okaleczania lub zniesławiania. I śmierci, jeśli to konieczne. Taki jest zbrodniczy przekaz wysłany poprzez Sainte-Soline przez Darmanina, Macrona, lokalne władze, policję i panujące siły. Dowodzą oni, że protesty przeciwko zbiornikom wodnym i ruch przeciwko reformie emerytalnej faktycznie coś łączy: ich niepokój.

Teraz

Przede wszystkim chodzi o to, by upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: zatrzymać ruchy ekologiczne i ruch społeczny w tym samym czasie. Straumatyzować protestujących na polach, a jednocześnie przestraszyć tych w miastach, tak aby mobilizacja jednych przestała zasilać drugich[7]. Władza przekształciła zbiornik wodny w alegorię samej siebie: jej siły zamknięte w fortecy, broniące pustki. To właśnie w tym momencie musimy kontynuować jej demaskowanie.

W Sainte-Soline zobaczyliśmy, że nie ma granic dla haniebnych czynów, które Makronek jest gotowy popełnić. Bardziej nawet niż 8 grudnia 2019 r., – gdy z góry przepowiadano śmierci – władza wydawała się rozgorączkowana, jej ruchy niepewne, jąkała się. Dziś oczywiście z jej drżenia się nie cieszymy – to ono w końcu spowodowało tyle obrażeń.

Ale należy potwierdzić, że istnieje inna droga, aby uniknąć bycia opanowanym przez strach i osłupienie, i kontynuować walkę. Rząd oportunistycznie połączył ruch przeciwko reformom emerytalnym z ruchem przeciwko megazbiornikom. Niech tak będzie. Sobota to nie tylko historia o policji – to też opowieść o niesamowitej determinacji.

Determinacji, która może znów ruszyć i wrócić na ulicę.
Strach musi panować w obozie władzy.
Do zobaczenia we wtorek, pojutrze i w dniach następnych…

Komunikat rodziców Serge (S.) z 29 marca, 2023 roku.

To tłumaczenie oświadczenia rodziców aktywisty, który od pięciu dni jest w śpiączce po przemocy policji w Sainte-Soline.

W następstwie obrażeń spowodowanych granatem GM2L, podczas demonstracji 25 marca 2023 r. zorganizowanej w Sainte-Soline przeciwko projektom zbiornika irygacyjnego, nasz syn Serge przebywa obecnie w szpitalu walcząc o życie.

Złożyliśmy skargę na usiłowanie zabójstwa, celowe utrudnianie przybycia służb ratunkowych, jak i na naruszenie tajemnicy zawodowej w ramach śledztwa policyjnego i przywłaszczenie informacji zawartych w aktach.

W związku z różnymi artykułami opublikowanymi w prasie – z których wiele jest nieścisłych lub wprowadza w błąd – chciałylibyśmy poinformować, że:

  • Tak, Serge jest na liście “S” (watch-liście służb bezpieczeństwa wewnętrznego) – podobnie jak tysiące aktywistów w dzisiejszej Francji;
  • Tak, Serge miał problemy prawne – tak jak większość ludzi walczących z ustanowionym porządkiem;
  • Tak, Serge brał udział w wielu antykapitalistycznych demonstracjach – razem z milionami młodych osób na całym świecie, które tak jak miliony pracowników walczących obecnie z reformą emerytalną we Francji uważają, że porządna rewolucja by nam nie zaszkodziła,

Wierzymy, że nie są to postępki przestępcze, które plamią dobre imię naszego syna, a wręcz przeciwnie – że to czyny, które dobrze o nim świadczą.

Rodzice Serge
29 marzec 29, 2023

Batalia o Sainte-Soline: jak stratedzy mogą improwizować?

Spojrzenie od wewnątrz

Pierwotnie opublikowane na lundimatin.

Poniższą cenną informację zwrotną przesłali nam uczestniczki i uczestnicy zgromadzenia w Sainte-Soline. Zachęca nas ona do podjęcia zbiorowej refleksji nad taktyczną klęską przy zbiorniku i do zakwestionowania artykulacji [tego, jak dajemy wyraz naszemu działaniu, jak łączymy składające się na nie elementy – przyp.tłum.], które stają się koniecznie, gdy państwo decyduje się na militarną i krwawą obronę ekobójczych interesów. – lundimatin


Odnowa obietnic bojowości

W ciągu zaledwie dwóch lat Les Soulèvements de la Terre [„Powstania Ziemi”] stały się najbardziej obiecującą bojową praktyką. Została ona zbudowana na spotkaniach osób z różnych bojowniczych [militants] środowisk – rozwinęła się dzięki połączeniu nagromadzonych przez nich doświadczeń i know-howu. Powstania te są na dobrej drodze urzeczywistnienia leżącej u ich podstaw wizji połączenia wcześniej rozdzielonych światów w jeden masowy ruch. Karmi to nadzieje tych, które byli świadkami, jak autonomiczne, a następnie ekologiczne dynamiki zostały zneutralizowana tak szybko, jak tylko pojawiły się w nowych cyklach wojny społecznej i klimatycznej ostatnich lat. W miarę jak w obliczu ograniczeń ekologicznych zanikają warunki sprzyjające akumulacji kapitału, autorytarna przemoc kapitalistów wyraża się coraz brutalniej poprzez umożliwiający ich niszczycielskie działanie aparat państwowy. To z kolei stopniowa wpływa na środki walki – wobec tego wszystkiego generalizuje się tak aktywna, jak i bierna obrona. W takich właśnie okolicznościach powstały les Soulèvements de la Terre, co sprzyjało samoorganizacji i powszechnej akceptacji praktyk ofensywnych.

Adaptacja doktryny wojskowej

Problemy z utrzymaniem porządku, jakie stwarzają osoby kontestujące kapitalistyczny porządek społeczny, wymuszają adaptację doktryn represyjnego aparatu państwowego. Z każdą walką i mobilizacją doktryna ta jest modyfikowana i wzmacniana poprzez uwzględnienie ewolucji praktyk protestacyjnych. Testuje się ją od dawna – co najmniej od czasu represji wprowadzonych w blokowiskach [quartiers populaires][8] (później rozszerzonych na ruchy społeczne), a następnie podczas operacji wojskowych na zamorskich terytoriach oraz tych mających na celu wysiedlenie ZAD. I tak więc, rok po roku, pol*cyjna kontrola i jej militaryzacja ulegają intensyfikacji, a jednocześnie obraz wroga wewnętrznego rozszerza się na coraz bardziej zróżnicowane grupy społeczne. Zjednoczenie niektórych z tych fakcji wokół pojedynczej strategicznej dynamiki jest ambincją, która nabiera kształtów poprzez Les Soulèvements de la Terre.

Pierwsza zwycięska bitwa

Batalia o Sainte-Soline ma duże znaczenie dla równowagi sił w potyczkach, która obecnie rozgrywają się między kapitalistami, a ich wrogami wewnętrznymi broniącymi dostępu do wody. Na przestrzeni kilku jej aktów gwałtowny wzrost sił włączających się do tej bitwy (z 700 do 3 tys. osób, potem do około 6 tys., a obecnie między 25 a 30 tys.) pokazuje, że dokonana przez nią odnowa obietnic bojowości jest odpowiedzią na różne aspiracje do radykalności, a nawet rewolucyjności.Jest nią nie tylko przez swoją zdolność do mobilizowania razem zróżnicowanych jednostek lub grup, ale także poprzez wytworzoną przez nią współdzieloną kulturę walki, która powstaje w wyniku wspólnej socjalizacji sposobów organizacji i działania, które zwykle pozostają ze sobą w sprzeczności. To wszystko doprowadziło do zwycięstw, z których najnowsze miało miejsce podczas pierwszej bitwy o Sainte-Soline, w której aparat porządkowy został pokonany dzięki taktyce demonstrującej strategiczne znaczenie Powstań. Ale już temu zwycięstwu towarzyszyły dziesiątki rannych i pytania o niebezpieczeństwo represji, jakie niosła ze sobą zastosowana taktyka.

Błąd taktyczny w drugiej bitwie

W przypadku drugiej bitwy pod Sainte-Soline warunki możliwości zwycięstwa uległy zmianie i były znacznie bardziej niekorzystne. Wymagały one większego wkładu i ryzyka od wszystkich zaangażowanych osób i grup. Po pierwsze byli woluntariusze i wolontariuszki, które musiały stawić czoła nieustannym kontrolom tożsamości podczas dwóch dni przygotowań w Melle. Następnie wszystkie biorące udział w mobilizacji osoby i grupy musiały sprytnie prześlizgnąć się przez szczeliny głównej blokady drogowej, aby dostać się do obozu wykorzystywanego jako strefa zbiórki. Do tego wszystkiego doszła niepewność wyposażenia obozu i fatalne warunki pogodowe.

Podobnie jak w przeszłości, taktyka tych po stronie Powstań polegała na uformowaniu trzech pochodów: pierwszego umożliwiającego zarówno aktywną, jak i bierną obronę oraz dwóch pozostałych dających wolną rękę ofensywie. Taktyka wojskowa drugiej strony nie była jednak taka sama, jak w poprzedniej bitwie, po której „prefekt był bezradny”. Wojsko, ucząc się na swoich błędach, postanowiło skupić się na taktyce defensywnej. Polegała ona na tym, że pozwolono tłumom dotrzeć w okolice basenu – otoczając je przy tym ciężarówkami i mobilnymi jednostkami policji – a następnie wykorzystać cały arsenał środków bojowych, aby za wszelką cenę tę pozycję utrzymać. Po wejściu na pole bitwy, dziesiątkom tysięcom ludzi tworzących masę trzech pochodów trudno było zrealizować cel okrążenia basenu, mimo aktywnych prób koordynacji. W pierwszym szeregu najbardziej ofensywne grupy doświadczały gwałtownych skutków użycia represyjnej broni, wobec powodzi przemocy żandarmów liczba rannych rosła z minuty na minutę (aż do pierwszych śmiertelnych obrażeń), a manewry jednostek BRAV-M na quadach, atakujących masę od tyłu, wywołały panikę i przerwały starcie. Siły przegrupowały się i zrobiły sobie przerwę na przekąskę, po czym zyskały nową fala determinacji – osiągnięty przez nią impet miał być jednak krótkotrwały. Choć niektóre grupy wróciły do konfrontacji, to wojsko nie zawahało się wystrzelić granatów GM2L z ciężarówki pancernej w masę ludzi bez sprzętu ochronnego. Strach przed zranieniem tym bardziej przybierał na sile, gdy liczba rannych była już bardzo wysoka. Przemoc wojska i policji opóźniała nawet akcję ratunkową, osłabiając tym samym determinację ich przeciwników. W tych warunkach wejście do twierdzy zbiornika było niemożliwe. Taktyka wojska zwyciężyła.

Osiągnięcia na zapleczu, słabości na froncie

Mobilizacja tak wielu osób i grup, szacowana na 25-30 tys., przekroczyła oczekiwania, które tu i ówdzie można było usłyszeć. Mobilizacja ta była możliwa dzięki tytanicznej bojowniczej pracy wykonanej w ciągu kilku miesięcy – która z kolei była możliwa dzięki wnioskom, które zostały wyciągnięte z poprzednich aktów tej walki. Zbudowano zróżnicowany szkielet, aby odpowiedzieć na wiele potrzeb takiej mobilizacji, stworzono i wzmocniono różne jego elementy: zaopatrzeniowy, prawny, medyczny, jak i mechanizmy radzenia sobie z przemocą seksualną i seksizmem (riots fight sexism), wsparcie psychologiczno-emocjonalnego, anty-ableizm i opiekę nad dziećmi. Świadczy to o znacznej jakościowej poprawie środków opracowywanych w celu zwiększenia ilościowej skali mobilizacji. Niemniej jednak wydaje się, że ten nacisk na zaplecze doprowadził do niedoszacowania środków i liczby taktycznych odwrotów, których należy się spodziewać w czasie walki. Choć do orientacji podczas przemarszu do zbiornika wystarczała bardzo mała liczba koordynatorów, to po rozpoczęciu szturmu okazała się ona skrajnie niewystarczająca. I tak większość osób w masie zmagała się ze znalezieniem sposobów na bycie użytecznym bez jednoczesnego zwiększenia liczby rannych. Szczególnie cierpiały grupy stawiające czoła żandarmom, jako że miały problem z komunikacją z resztą uczestniczących w mobilizacji osób. Wpływ tego wszystkiego na zaplecze był znaczny i będzie jeszcze większy w najbliższym czasie.

W wewnętrznych dyskusjach pojawiło się jedno pytanie: dlaczego ludzie od razu przystąpili do konfrontacji, nie poświęcając czasu na kwestionowanie taktyki żandarmów? Podjęcie tego pytania jest kluczowe dla przyszłości, ponieważ stawia ono pod znakiem zapytania strategię komponowania Powstań, która do tej pory się sprawdzała. Odpowiedź na nie zachęca do poszerzenia kolektywnej refleksji nad problemami, jakie stwarzają taktyka i związane z nią środki. Być może, na przykład, każda osoba lub grupa mogłaby przyjąć rolę odpowiadającą jej poziomowi zaangażowania, będąc wyszkoloną i wyposażoną na tym samym poziomie co inne [które mają podobną rolę]. To by jednak oznaczało, że należałoby myśleć o czasie i przestrzeni, w których będą działać, z większym wyprzedzeniem – może nawet w zupełnie innych momentach walki. Wymagałoby to również zapewnienie sobie środków do koordynacji na większą skalę w celu wzmocnienia powiązań między różnymi elementami mobilizacji. Ogromna ilość pracy wykonanej na zapleczu pokazała, że taka kolektywna refleksja jest już po części bardzo zaawansowana. Wydaje się ona tym bardziej konieczna w świetle szalejącej już propagandy medialnej i politycznej, mającej na celu ponowne wykreowanie postaci wrogów wewnętrznych, aby usprawiedliwić odrażającą przemoc policyjną, której dopuszczono się podczas drugiej bitwy.

Na razie jednak kierujemy nasze wsparcie do tych, które odniosły obrażenia i tych, którzy będą nadal cierpieć z powodu represji w nadchodzących tygodniach i miesiącach.


[1] Makronek – czy niedługo będzie po nim?: Ruch przeciwko reformie emerytalnej na skraju powstania (raport z postępów)

[2] Sformułowanie, którego w Le Figaro użył Christophe C., nieoficjalny rzecznik ministrów spraw wewnętrznych.

[3] Nietrudno jednak zauważyć, że spontaniczne nocne protesty w ciągu ostatniego tygodnia polegały w dużej mierze na unikaniu ślepej przemocy BRAV-M (i innych BAC-ów], kierując się hasłem zapożyczonym z ruchu w Hongkongu: „Be Water”.

[4] Tak samo jak trzeba powiedzieć, że kiedy żandarmi ogłosili swoje obrażenia, to okazało się, że większość z nich była… problemami ze słuchem i oddychaniem

[5] Która ma zasięg 40 metrów.

[6] Liga Praw Człowieka również „odnotowała nieumiarkowane i masowe użycie siły […] z jasnym celem: uniemożliwienie dostępu do akwenu, bez względu na koszty ludzkie.”

[7] Jedna i druga walka jest oczywiście w dużej mierze tą samą.

[8] przyp.red.: Mowa tu najprawdopodobniej o zamieszkach z 2005. Więcej o nich, strategiach policji przeciwko nim (i późniejszym ruchom społecznym) we fragmencie Insurekcji… opublikowanym na naszej stronie i wydanej później broszurze „En Route!„.

„Powrót nieporządku”: O ostatnich starciach we Francji

Josep Rafanell i Orra & inne osoby autorskie:

„Powrót nieporządku”

O ostatnich starciach we Francji


We Francji trwa właśnie nowa fala protestów i zamieszek przeciwko rządowi Emmanuela Macrona w odpowiedzi na niepopularną reformę emerytalną. Już mówi się o tym, że są to najsilniejsze zamieszki w Paryżu od ostatnich pięćdziesięciu lat, a sytuacja nie zwalnia tempa i zdaje się zmierzać ku pełnoskalowemu powstaniu, być może nawet przewyższającemu Żółte Kamizelki.

Są tu trzy teksty. Pierwszy daje ogólny pogląd na sytuację, oraz analizuje w pewnym stopniu jego korzenie. Drugi wchodzi w głębszą analizę i skupia się przede wszystkim na dwóch rzeczach: strategiach policji (czy jak to się mówi we Francji, „sił porządku”) i roli, jaką odgrywa, oraz o znaczeniu spotkań i okupowania przestrzeni. Trzeci ukazuje obecne na ulicach tłumy jako coś z kompletnie innego świata niż ten, którym chciałyby zarządzać władze. Nie jest to ani ruch społeczny, ani zatomizowane, przestraszone społeczeństwo – raczej powrót powszechnego nieporządku, który może doprowadzić do rewolucji. Dotłumaczyłyśmy również oświadczenie przyjaciół osoby, która została ciężka raniona przez policję podczas ostatniej demonstracji w Sainte-Soline.

Część naszej serii Ruchy przeciwko bezRuchowi, o politycznym bezruchu i wszystkim, co mu się przeciwstawiają.


Widok z lotu ptaka

Pierwotnie opublikowane na CrimethInc.

Te skurwysyny dobrze to wiedzą: to, czego obawiali się w quasi-insurekcji z 2018 roku, to nie tyle podmiot społeczny – czegokolwiek by nie mówiła najgorsza lewicowa socjologia – ani nawet zbiór praktyk. To była nierządność, zdeterminowana i rozproszona. Fala nienawiści do neoliberalnego wszechświata.
Nienawiść: próba bilansu ruchu przeciwko reformie emerytalnej

Po dwóch miesiącach tradycyjnych protestów i okazjonalnych strajków inscenizowanych przez intersyndicale (koordynację ośmiu największych krajowych związków zawodowych we Francji), ruch przeciwko reformie emerytalnej rządu Macrona stanął w miejscu, gdy Elizabeth Borne (premierka i szefowa rządu) ogłosiła, że zamierza wykorzystać artykuł 49.3 Konstytucji, aby wprowadzić reformę emerytalną bez przeprowadzenia głosowania w Zgromadzeniu Narodowym.

W ciągu tych pierwszych dwóch miesięcy na ulice wyszła duża liczba ludzi, ale mimo publicznego poparcia, protesty i strajki nie były bojowe. Deputowani w Zgromadzeniu Narodowym byli jednak podzieleni; istniała możliwość, że większość będzie przeciwna reformie emerytalnej, więc Borne ich obeszła. Ustawa musi jeszcze zostać zatwierdzona przez Senat, ale to nie ma znaczenia. Francuscy deputowani przeciwni Macronowi i Borne złożyli wniosek o wotum nieufności, co spowodowałoby odsunięcie rządu Borne od władzy.

W nocy z czwartku na piątek, 16 marca, ludzie spontanicznie zgromadzili się w symbolicznych miejscach w Paryżu i innych miastach, aby zaprotestować przeciwko stosowaniu artykułu 49.3. W miarę upływu nocy odmawiali opuszczenia miejsca zgromadzenia, mimo że policja stawała się coraz bardziej agresywna. W końcu aresztowała ona wiele osób w całej Francji – prawie trzysta w samym Paryżu – z których prawie wszystkie zostały zwolnione bez zarzutów następnego dnia.

Podczas weekendu wybuchły spontaniczne protesty uliczne (les „manifs sauvages„), które wykorzystały strajk śmieciarzy i wypełniły ulice Paryża płonącymi śmieciami. Im bardziej nasila się przemoc ze strony policji, tym większą rolę techniczną odgrywa ten “spontaniczny” aspekt protestów. Większość masowych protestów we Francji, takich jak te, które miały miejsce przed czwartkiem, to déclarées – grupy rejestrują je wcześniej na policji. Spontaniczne protesty są legalne, ale ramy represji są mniej jasne niż w przypadku autoryzowanych demonstracji. Jest to duży problem: sądy muszą jeszcze rozstrzygnąć, czy można zostać aresztowanym za samo przebywanie w pobliżu spontanicznego protestu, jakie powinny być konsekwencje za prowadzenie spontanicznego protestu, czy francuskie konstytucyjne prawo do demonstracji obejmuje spontaniczne protesty i jak policja może legalnie identyfikować ludzi biorących udział tych protestach.

Co więcej, wszystkie autoryzowane protesty mają ustalone miejsce lub trasę, podczas gdy obecne spontaniczne protesty są nieprzewidywalne. Nie zbiegają się w strategicznym miejscu i nie mają żadnego konkretnego celu poza nękaniem policjantów. Grupy liczące od stu do tysiąca osób przemieszczają się w różnych kierunkach wokół danego obszaru, barykadując ulice, tagując i podpalając rzeczy. Tak jak to miało miejsce podczas powstania George’a Floyda w 2020 roku w Stanach Zjednoczonych, policja nie jest w stanie powstrzymać i kontrolować kilku grup jednocześnie.

„Możemy poradzić sobie z jednym 10-tysięcznym protestem, ale dziesięć 1000-osobowych protestów w całym mieście nas przerośnie”.
– Policjant LAPD, lato 2020

A im bardziej policjanci są zmęczeni, tym bardziej stają się brutalni. Ludzie są bardzo odważni, ale odnoszą też poważne obrażenia i doznają urazów.

Te spontaniczne protesty uliczne mają miejsce w nocy, podczas gdy wczesnym rankiem i w ciągu dnia nasila się strajk, w miarę jak ludzie organizują coraz więcej blokad. Strajk rozpoczął się przed zastosowaniem artykułu 49.3 w zeszły czwartek. Główne sektory, które biorą w nim udział to przetwarzanie śmieci (zbieranie i spalanie), dystrybucja paliw (rafinerie i transport) oraz transport publiczny (transport miejski, pociągi i lotniska).

Związki zawodowe wezwały do ogólnokrajowego strajku w najbliższy czwartek, 23 marca. Kiedy przywódcy ogłosili to w zeszłym tygodniu, wyglądało to na wysiłek pacyfikacyjny, mający na celu usunięcie ludzi z ulic, ale ponieważ ludzie nie przestali wychodzić na ulice, to stanowi to teraz okazję do eskalacji. Spodziewamy się, że kraj zostanie zablokowany, a związki zawodowe zostaną wszędzie zdominowane przez spontaniczne akcje bezpośrednie przeprowadzane zarówno przez grupy autonomiczne, jak i lokalne oddziałów samych związków. To już się zaczęło dziać – na przykład w Fos-sur-Mer lub w Rennes.

Osobami prowadzącymi strajk w Paryżu są śmieciarze, pracujący w trzech różnych miejscach. Strajkują od 7 marca i od tego czasu utrzymują pikiety przed swoimi zakładami. Tylko jedna z nich została naruszona przez policję i od tego czasu została odtworzona. Potrzebują pieniędzy, by kontynuować strajk. W pewnym sensie stali się gwiazdami ruchu, ponieważ śmieci gromadzące się na ulicach Paryża stanowiły idealny materiał do podpalania dla nocnych tłumów – nieskończenie długo uzupełnialny zasób, dopóki działają śmieciarki.

Odrobinę generalizując, to ludzie na pikietach to robotnicy i lewicowcy różnych opcji, podczas gdy ci, którzy biegają po ulicach w nocy, są młodsi i bardziej awanturniczy. Grupy te nie są do siebie nastawione antagonistycznie, co nie zawsze miało miejsce we francuskim krajobrazie politycznym. Ludzie zdają się cieszyć ze spotykania się, kiedy i gdzie tylko mogą; nie ma żadnych zgromadzeń ogólnych, które łączyłyby wszystkie pokolenia, ale ani związki zawodowe, ani starsi lewicowcy nie potępiają nocnych zamieszek.

W ciągu poprzednich miesięcy wywiązała się dyskusja o tym, jak COVID-19 przerwał ciągłość w przekazywaniu technik, historii i kultury walki w kręgach francuskich aktywistów i jak doprowadziło to do rozpowszechniania się scentralizowanej (i szczerze mówiąc, nudnej) polityki na wielu uniwersytetach. Obserwujemy, jak powstają w tym ruchu nowe formacje polityczne i odbywają się zdecentralizowane i autonomiczne eksperymenty z działaniami bezpośrednimi i oporem; i jak wszystko to ujawnia ograniczenia tradycyjnych środków kontroli i represji. Wydarzenia ostatniego tygodnia pokazują, że możemy odłożyć na bok wszelkie obawy o bierność młodego pokolenia.

W ostatni poniedziałek Zgromadzenie Narodowe zagłosowało na korzyść rządu, co jeszcze bardziej oburzyło ludzi. Fakt, że rząd Macrona i Borne pozostaje u władzy sprawi, że niepewna równowaga między agendami nacjonalistów i lewicowców będzie na razie stabilna. Ale na jak długo?

Podobnie jak w ruchu Żółtych Kamizelek z 2018 roku, siłą napędową tych protestów jest nacjonalizm. Choć nikt nie wyciągnął jeszcze francuskich flag, to wkrótce mogą się one pojawić. Na dobre lub na złe, od czasu Żółtych Kamizelek, główny nurt francuskiej wyobraźni politycznej jest prawie całkowicie skupiony na Rewolucji Francuskiej. Ludzie wzywają do ścięcia Macrona, do ochrony świętego honoru francuskiej demokracji i tak dalej. Wszystko to idzie w parze z szerokim i – jak dotąd – zróżnicowanym nacjonalizmem, a w gotowości do wykorzystania sytuacji czeka skrajnie prawicowa partia Marine Le Pen, Rassemblement National.

Aby dalej rosnąć, ruch będzie musiał pokonać swoje obecne ograniczenia. Jak dotąd w zamieszkach i blokadach uczestniczyli w większości biali; większość pracujących osób koloru i tak nie skorzysta z obecnego systemu emerytalnego. Dopóki nie będą pewne, co mogą zyskać dzięki temu ruchowi, prawdopodobnie nie wyjdą na ulice, a to zmniejszy możliwość wybuchu powstania. Inna kwestia jest też taka, że choć faktycznie napływały dramatyczne obrazy z Paryża i innych dużych miast, to w przeciwieństwie do Żółtych Kamizelek, ten ruch się w nich rozpoczął i nie wiadomo, jak bardzo rozprzestrzeni się na bardziej wiejskie obszary kraju.

Nie wiadomo też, jak nowa runda niepokojów we Francji wpłynie na ruchy w innych częściach świata. Rytm niepokojów we Francji generalnie nie jest zsynchronizowany z wydarzeniami politycznymi w innych krajach. Ruch Occupy i jego odpowiedniki miały miejsce w Hiszpanii, Grecji, Stanach Zjednoczonych, a nawet Niemczech w 2011 roku, ale francuski odpowiednik, Nuit Debout, miał miejsce całe pięć lat później; ruch Żółtych Kamizelek rozpoczął się rok przed większością globalnych rewolt 2019 roku. Ale wraz z odzyskującymi parę ruchami w Grecji i innych miejscach, wydarzenia we Francji mogą przyczynić się do kształtowania powszechnej wyobraźni na całym świecie. Żadne z napięć, które katalizowały tak globalne rewolty z 2019 roku, jak i powstanie George’a Floyda z 2020 roku nie zostało rozładowane. Od Stanów Zjednoczonych i Francji po Rosję i Iran, rządy po prostu próbowały stłumić sprzeciw brutalną siłą, podczas gdy ludzie powoli, ale stale, są coraz bardziej zdesperowani i wściekli.

W krótkiej perspektywie towarzysze i towarzyszki we Francji mają nadzieję na zbudowanie siły, która pozwoli im oprzeć się nadchodzącym represyjnym przepisom wymierzonym w migrantów, osoby nieudokumentowane, bezdomne i lokatorów, nad którymi pracuje rząd Macrona i Borne. Wielu ludzi w Paryżu i sąsiednich regionach myśli także o walce z przygotowaniami miasta do Igrzysk Olimpijskich latem 2024 roku; bo kiedy eksmisje, niszczenie parków i przestrzeni publicznych oraz budowa ogromnej i niepotrzebnej infrastruktury na północnych przedmieściach Paryża staje się bronią i środkiem kontroli oraz oczyszczania tradycyjnie robotniczych dzielnic, odzyskanie ulic jest bardzo pilną kwestią.

Makronek – czy niedługo będzie po nim?

Ruch przeciwko reformie emerytalnej na skraju powstania (raport z postępów)

Pierwotnie opublikowane na lundimatin

Ogłoszenie z czwartku 16 marca – że rząd wykorzysta artykuł 49.3 Konstytucji, aby narzucić swoją reformę emerytalną bez głosowania w Zgromadzeniu Narodowym – nadało ruchowi protestacyjnemu nowy wymiar. Pomimo ostrych represji, dziwna mieszanka gniewu i radości rozprzestrzeniła się po całym kraju: spontaniczne demonstracje, blokady-niespodzianki głównych dróg, wtargnięcia do centrów handlowych lub na tory kolejowe, wrzucanie śmieci do biur poselskich, nocne pożary śmieci, celowe przerwy w dostawie prądu i wiele innych. Sytuacja stała się nieopanowalna, a prezydent nie ma żadnego planu poza zapewnieniem, że za wszelką cenę się utrzyma i nie będzie wahał się przed użyciem przemocy. Najbliższe dni będą więc decydujące: albo ruch zużyje swoją energię – choć wszystko wskazuje na coś przeciwnego – albo rządy Macrona upadną. W tym tekście postaramy się przedstawić raport z naszych postępów, analizując zaangażowane siły, ich strategie, a także ich krótko- i średnioterminowe cele.

Sam przeciwko wszystkim

Jeśli weźmiemy pod uwagę dwie oficjalnie zaangażowane siły, sytuacja jest wyjątkowa, ponieważ żadna z nich nie może pozwolić sobie na przegraną. Z jednej strony mamy „ruch społeczny”, o którym często myślimy, że zniknął, ale który zawsze powraca z braku czegoś lepszego. Najbardziej optymistyczni widzą w jego powrocie niezbędny wstęp do zbudowania takiej relacji sił, która mogłaby utorować drogę do powstania, a nawet rewolucji. Z kolei najbardziej pesymistyczni uważają, że jest wręcz przeciwnie – że od samego początku jest on skompromitowany, i że kanalizowanie i rytualizacja powszechnego niezadowolenia pomaga w zarządzaniu panującym porządkiem, a więc do jego utrzymaniu i wzmocnieniu.

Tak czy inaczej, na papierze ten „ruch społeczny” ma wszystko, by wygrać: związki zawodowe są zjednoczone, demonstracje liczne, opinia publiczna w dużej mierze mu sprzyja, a chociaż rząd został wybrany demokratycznie, jest w zdecydowanej mniejszości – wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na jego powodzenie. Jeśli więc w tak obiektywnie sprzyjających warunkach „ruch społeczny” przegra, to znaczy, że już nigdy nie będzie mógł o niczym marzyć ani przypisać sobie jakiejkolwiek wygranej.

Po drugiej stronie jest Emmanuel Macron, jego rząd i kilku fanatyków, którzy w niego wierzą. Wiedzą, że są w mniejszości, ale właśnie stąd czerpią swoją siłę. Macron nie jest prezydentem, który został wybrany, by być lubianym czy nawet docenianym. Ze swoim czystym i doskonałym przywiązaniem do gospodarki, do efektywności, do wyników, ucieleśnia szczyt polityki. Nie widzi ludzi, życia, istot ludzkich, tylko atomy, z których można wydobyć wartość. Macron to swego rodzaju zły robot, który chce jak najlepiej dla tych, którymi rządzi wbrew ich woli. Jego wyobrażenie o polityce to arkusz kalkulacyjny Excela: dopóki obliczenia są poprawne, a liczby wyglądają w porządku, będzie stale szedł do przodu. Z drugiej strony wie, że jeśli będzie się wahał, drżał lub poddawał, nie będzie mógł twierdzić, że rządzi czym- czy kimkolwiek.

Bezpośrednia konfrontacja [face à face] niekoniecznie jest jednak symetryczna. „Ruchowi społecznemu” grozi zmęczenie i rezygnacja, a prezydenta do rezygnacji skłonić mogłoby jedynie namacalne ryzyko wybuchu powstania. Od momentu użycia artykułu 49.3 w czwartek widzimy, że sytuacja się zmienia. Teraz, gdy negocjacje z władzami stały się nieważne, “ruch społeczny” kipi i prześciga sam siebie. Jego kontury stają się preinsurekcyjne.

Pozostaje jeszcze trzecia, nieoficjalna siła: inercja. To ci, którzy na razie z lenistwa, strachu lub mniej lub bardziej przypadkowego powodu odmawiają włączenia się do walki. Na razie skutecznie grają na rzecz rządu, ale im bardziej niestabilna stawać się będzie sytuacja, tym bardziej będą zmuszani do opowiedzenia się po którejś ze stron – czy to ruchu, czy rządu. Wielkim osiągnięciem Żółtych Kamizelek było wydobycie frustracji i niezadowolenia zza ekranów, wyciągnięcie ludzi na ulice.

Najlepszą emeryturą jest atak[1]

Ale co tak naprawdę kryje się za tą konfrontacją i jej inscenizowaniem? Co chwyta za serce, wzbudzając odwagę lub wściekłość? Stawką jest odrzucenie pracy. Oczywiście nikt nie ośmiela się tak formułować problemu, bo gdy tylko mówimy o pracy, zaciska się na nas stara pułapka. Jej mechanizm jest jednak prosty i dobrze znany: za samym pojęciem pracy kryje się dobrowolne pomieszanie dwóch całkiem odrębnych rzeczywistości. Z jednej strony jest praca jako jednostkowe uczestnictwo w kolektywnym życiu, udział w jego bogactwie i kreatywności. Z drugiej strony, praca jako szczególna forma indywidualnego wysiłku w ramach kapitalistycznej organizacji życia – czyli praca jako ból i wyzysk. Jeśli ktoś odważy się skrytykować pracę lub nawet życzyć sobie jej zniesienia, zostanie to zwykle zrozumiane jako drobnomieszczański kaprys lub rynsztokowy nihilizm. W końcu – mówi się nam – jeśli chcemy jeść chleb, potrzebujemy piekarzy; jeśli chcemy piekarzy, potrzebujemy piekarni; jeśli chcemy piekarni, potrzebujemy murarzy; a do ciasta, które wkładamy do pieca, potrzebujemy rolników, którzy sieją, zbierają plony i tak dalej. Nikt, oczywiście, nie jest w stanie podważyć tak niesamowicie twardych dowodów.

Problem, nasz problem, polega na tym, że jeśli odrzucamy pracę do tego stopnia – jeśli jesteśmy milionami walącymi w bruk osób na ulicach, aby uniknąć poddania się dwóm kolejnym latom pracy – to nie dlatego, że jesteśmy leniwe lub marzymy o wstąpieniu do klubu brydżowego, ale dlatego, że postać wspólnego i kolektywnego wysiłku w tym społeczeństwie jest nieznośna, upokarzająca, często bezsensowna i okaleczająca. Jeśli się nad tym zastanowić, nigdy nie walczyłyśmy o emeryturę – to zawsze była walka przeciwko pracy.

Osoby kolektywnie i masowo uznające, że dla większości z nas praca jest cierpieniem – to coś, do przyjęcia czego władze nie mogą dopuścić. Oznaczałoby to zniszczenie całego gmachu społecznego, bez którego byłyby niczym. Ale jeśli naszym wspólnym stanem jest to, że nie mamy władzy nad naszym życiem i o tym wiemy, to paradoksalnie wszystko staje się znów możliwe. Zauważmy, że rewolucje nie muszą wymagać wielkich teorii i skomplikowanych analiz; czasem wystarczy po prostu postawić drobny postulat, którego trzyma się do końca. Wystarczy, na przykład, odmówić bycia poniżanym: przez harmonogram, przez pensję, przez kierownika lub zadanie. Wystarczyłoby stworzyć kolektywny ruch, który zawiesiłby udrękę kalendarza, listy rzeczy do zrobienia czy porządek obrad. By cały system się zawalił, wystarczyłoby upomnieć się o najbardziej minimalną godność dla siebie, swojej rodziny i wszystkich innych – kapitalizm w końcu nigdy nie był niczym innym niż obiektywną i ekonomiczną organizacją upokorzenia i bólu.

Krytyka przemocy

To powiedziawszy, musimy uznać, że kontestowana przez nas organizacja społeczna jak na razie nie trzyma się w kupie tylko dzięki zawłaszczeniu środków do przetrwania i szantażem. Jest to możliwe również dzięki przemocy policji. Nie będziemy się zagłębiać w społeczną rolę policji i powody, dla których zachowuje się ona tak obrzydliwie; zostały one już wystarczająco dobrze zsyntetyzowane w tekście „Pourquoi les flics sont-ils tous des bâtards?”. Za to pilne wydaje nam się strategiczne myślenie o ich przemocy; o tym, co poprzez nią represjonują, co dławią terrorem i zastraszaniem.

W ostatnich dniach badacze i komentatorzy potępili brak profesjonalizmu policji – jej ekscesy, arbitralność, a czasem nawet przemoc. Nawet BFMTV [najbardziej oglądany konserwatywny kanał informacyjny we Francji], było zaskoczone, że z dwustu dziewięćdziesięciu dwóch osób aresztowanych w czwartek, 16 marca na Place de la Concorde, dwieście osiemdziesiąt trzy zostały zwolnione z policyjnego aresztu bez oskarżenia, a pozostałe dziewięć otrzymało zwykłą naganę. Problem z tego rodzaju oburzeniem polega na tym, że skupienie na postrzeganej dysfunkcji systemu uniemożliwia dostrzeżenie tego, co może być jedynie celową strategią. Jeśli setki BRAV-M [Brigades de répression des actions violentes motorisées, policyjnych jednostek motocyklowych utworzonych podczas protestów Żółtych Kamizelek] przemierzają ulice Paryża, by ścigać i bić protestujących i jeśli w piątek dekret prefektury zakazał jakichkolwiek zgromadzeń gdziekolwiek na obszarze obejmującym około jednej czwartej całej stolicy, to dlatego, że [Emmanuel] Macron, [minister spraw wewnętrznych Gérald] Darmanin i [prefekt paryskiej policji Laurent] Nuñez uzgodnili strategię: opróżnić ulice, wstrząsnąć ciałami, przerazić serca… i spróbować wszystko to przeczekać.

Powtórzmy to – nikt nigdy nie wygrywa z policją „militarnie”. Policja jest przeszkodą, którą trzeba trzymać w ryzach, unikać, wyczerpać, zdezorganizować lub zdemoralizować. Pozbycie się policji nie polega na naiwnej nadziei, że pewnego dnia złoży ona broń i przyłączy się do ruchu, ale przeciwnie, na upewnieniu się, że każda podjęta przez nią próba przywrócenia porządku za pomocą przemocy spowoduje jeszcze większy nieporządek. Przypomnijmy sobie, jak w pierwszą sobotę Żółtych Kamizelek tłum maszerujący przez Pola Elizejskie – który miał silne poczucie działania w zgodzie z prawem – skandował „policja z nami”. Wystarczyło kilka policyjnych szarż i salw gazu łzawiącego, by najpiękniejsza aleja świata zamieniła się w pole bitwy.

Ucząc się z represji

Nasze możliwości podejmowania strategicznych decyzji na ulicy są jednak bardzo ograniczone. Nie mamy żadnego sztabu generalnego – jedynie nasz zdrowy rozsądek, liczebność i pewną skłonność do improwizowania. W obecnej konfiguracji możemy jednak wyciągnąć pewne wnioski z ostatnich tygodni:

  • Nadzorowanie demonstracji, czyli utrzymywanie ich w granicach nieszkodliwości, jest zadaniem, które rozdzielają między siebie przywódcy związkowi i policja. Demonstracja, która przebiega zgodnie z planem, jest zwycięstwem rządu. Z kolei demonstracja, która przekracza przygotowane dla niej granice, wywołuje niepokój na jego najwyższych szczeblach, demoralizuje policję i przybliża nas do zniesienia pracy. Tłum, który nie akceptuje już trasy wytyczonej przez policję, który niszczy symbole gospodarki i radośnie wyraża swój gniew, jest zakłóceniem – a więc zagrożeniem.
  • Do tej pory, z wyjątkiem 7 marca, wszystkie masowe demonstracje były opanowane przez policję. Pochody związków zawodowych pozostały idealnie uporządkowane, a najbardziej zdeterminowani demonstranci byli systematycznie izolowani i brutalnie represjonowani. W niektórych okolicznościach odrobina zuchwałości wyzwala energię niezbędną do wyrwania się z ograniczających ram; w innych może umożliwić policji brutalne zamknięcie każdego okna możliwości. Zdarza się, jednak że gdy chce się wybić okno, najpierw łamie się nos na krawędzi jego ramy.
  • Ze względu na szybkość poruszania się i wyjątkową brutalność, policjanci BRAV-M są najgroźniejszą przeszkodą. Należy podważyć ich pewność siebie, którą zbudowali w ciągu ostatnich kilku lat, a zwłaszcza ostatnich tygodni. Jeśli nie możemy wykluczyć, że małe grupy od czasu do czasu ich przechytrzą i zmniejszą ich zuchwałość, to najskuteczniejszą opcją byłoby, aby pokojowy tłum związkowców i demonstrantów nie tolerował już dłużej ich obecności, stał z podniesionymi rękami i ilekroć policjanci próbowaliby przedrzeć się przez demonstrację, krzyczał na nich i odpychał. Jeśli ich obecność na demonstracjach zacznie powodować nieporządek zamiast przywracać porządek, pan Nunez będzie zmuszony do wygnania ich na Ile de la Cité [wyspę w centrum Paryża], aby zamknąć ich w swoim garażu na rue Chanoinesse.
  • W czwartek 16 marca, po ogłoszeniu użycia artykułu 49.3, zapowiedziana z wyprzedzeniem demonstracja związkowa i bardziej rozproszone wezwania do działania zbiegły się po drugiej stronie mostu Concorde przed Zgromadzeniem Narodowym. Ponieważ głównym celem policji była ochrona przedstawicieli narodu, zepchnęła ona tłum z powrotem na południe. Dzięki temu manewrowi demonstranci znaleźli się na turystycznych ulicach centrum miasta i rozproszyli po nich. Sterty śmieci pozostawione przez strajkujących śmieciarzy spontanicznie stały się ogniskami, spowalniającymi i uniemożliwiającymi reakcję policji. W wielu miastach w całym kraju, takie spontaniczne palenie śmietników stało się znakiem rozpoznawczym ruchu.
  • W piątek 17 marca policja opanowała ponowioną próbę udania się na Place de la Concorde. Choć demonstranci byli odważni i zdeterminowani, znaleźli się w pułapce. Zamknięto ich jak w imadle, przez co nie mogli odzyskać swojej mobilności; prefektura nie popełniła tego samego błędu co dzień wcześniej. W sobotę trzecie wezwanie do zgromadzenia się na tym samym placu przekonało władze do zakazania wszelkich zgromadzeń na obszarze rozciągającym się od Pól Elizejskich do Luwru, od Grands Boulevards do rue de Sèvres – innymi słowy, na około jednej czwartej Paryża wokół Pałacu Elizejskiego i Zgromadzenia Narodowego. Tysiące policjantów stacjonujących w tym rejonie było w stanie zapobiec rozpoczęciu jakiegokolwiek zgromadzenia poprzez nękanie przechodniów. Po drugiej stronie miasta, zgromadzenie na Place d’Italie wzięło pod uwagę to, jak rozmieszczona była policja i rozpoczęło spontaniczną demonstrację w przeciwnym kierunku. Mobilne grupy były w stanie blokować ulice przez kilka godzin, podpalając śmietniki i chwilowo uciekając przed BRAV-M.
  • Podstawy strategii mówią, że taktyki nie powinny ze sobą się ścierać, tylko się komponować. Prefektura Paryża przedstawiła już swoją narrację bitewną: odpowiedzialne, ale nieszkodliwe masowe demonstracje po jednej stronie i nocne zamieszki prowadzone przez radykalne i bezprawne skrajne ugrupowania po drugiej. Każdy, kto był na ulicach w ostatnim tygodniu, wie, jak bardzo kłamliwa jest ta karykatura i jak ważne [dla władzy] jest, by tak pozostało. Bo to jest ich ostateczna broń: podzielić rewoltę na dobrą i złą, odpowiedzialną i niekontrolowaną. Solidarność to ich najgorszy koszmar. Jeśli ruch nabierze intensywności, to w końcu dojdzie do tego, że związkowe pochody zostaną zaatakowane i w konsekwencji będą musiały się bronić. Zaskakujące blokady obwodnic przez grupy należące do CGT [Confédération Générale du Travail, krajowy związek zawodowy] wskazują, że część ich bazy już jest zdecydowana wyjść poza rytuały. Kiedy w poniedziałek w Fos-sur-Mer interweniowała policja, by wyegzekwować polecenia prefekta, związkowcy eskalowali do konfrontacji. Im bardziej mnożą się akcje, tym bardziej rozluźni się uścisk policji. A Gérald Darmanin już wspomniał, że w ciągu ostatnich kilku dni odbyło się ponad tysiąc dwieście spontanicznych demonstracji.

„Władza jest logistyczna – zablokujmy wszystko”

Poza samą przemocą, skuteczność policji polega również na jej sile dywersyjnej. Wyznaczając miejsce, formę i czas konfrontacji, wysysa z ruchu energię. Jeśli, by zmusić Macrona do rezygnacji z wydłużenia godzin pracy, stawiamy na nieporządek i zagrożenie jakie stanowi on dla rządu, blokowanie jest kluczowe. Nikt nie będzie czekał w nieskończoność na strajk generalny klasy robotniczej i ruchu pracowniczego zżeranego przez trzydzieści lat neoliberalizmu. Najbardziej oczywistym, spontanicznym i skutecznym gestem politycznym jest obecnie zablokowanie przepływów gospodarczych, przerwanie normalnego przepływu towarów i ludzi.

Za przykład może posłużyć to, co przez dwa tygodnie organizowano w Rennes. Zamiast konfrontacji z policją jako głównego celu, mieszkańcy Rennes utworzyli półpubliczne zgromadzenia, w ramach których wymyślano akcje blokowania. W poniedziałek o świcie, pod wezwaniem do uczynienia miast „martwymi”, setki ludzi rozrzuconych w kilku punktach miasta przyszły zablokować główne drogi i obwodnicę Rennes. Dwa tygodnie wcześniej trzysta osób podpaliło w środku nocy pojemniki na śmieci, blokując ulicę w Lorient do wczesnego ranka. Wyzwaniem nigdy nie jest konfrontacja z policją, ale wzięcie jej z zaskoczenia, stanie się ukradkowym. Namnażanie punktów blokowania i nieporządku jest oczywiste nawet z punktu widzenia tych, którzy stawiają tylko na liczby i wciąż czekają na strajk generalny. Gdyby po eksplozji w odpowiedzi na użycie artykułu 49.3 w ostatni czwartek, było tylko wezwanie [od oficjalnego kierownictwa związku] do demonstracji w następny czwartek, wszyscy stawiliby się jeden ostatni raz i pogodzili się z porażką. Z kolei blokady i rozproszone zamieszki wzbudziły odwagę, pewność siebie i impet, których ruch potrzebował, aby wyjść poza deadline’y ustalone za drzwiami przywódców związkowych.

Okupujcie, by się spotykać i organizować

Zapaść klasycznej polityki wraz z jej partiami i rozczarowaniem otworzyła drogę innowacyjnym autonomicznym eksperymentom. Ruch przeciwko prawu pracy, Nuit Debout, Żółte Kamizelki, les Soulèvements de la Terre [„powstania ziemi”, niedawna seria mobilizacji ekologicznych wykorzystujących masowe działania bezpośrednie] i wiele innych potwierdziły w ostatnich latach, że nie tylko nie ma już czego oczekiwać od politycznej reprezentacji, ale też to, że nikt jej już nie chce.

Każda z tych sekwencji zasługiwałaby na dogłębną analizę jej mocnych i słabych stron, ale my pozostaniemy przy jednym podstawowym fakcie: zdestytuowanie władzy wymaga wymyślenia nowych form – a wobec atomizacji metropolii, potrzebujemy miejsc do tego, w których możemy się spotykać, myśleć i działać. Okupacja budynków, kampusów uniwersyteckich czy innych miejsc od dziesięcioleci należy do oczywistych praktyk każdego ruchu. Prezydent uniwersytetu, który zgodził się na interwencję policji na swoim kampusie, został natychmiast potępiony, ponieważ uznano za oczywiste, że zbiorowe i partycypacyjne zawłaszczenie przestrzeni jest minimalną odpowiedzią na prywatyzację wszystkich przestrzeni i policyjną kontrolę przestrzeni publicznej.

Jest jasne, że dziś nie toleruje się żadnych okupacji. Jeśli, jak to miało miejsce w Rennes, ktoś przejmie opuszczone kino, by przekształcić je w Maison du Peuple [„dom ludu”], gdzie spotykają się związkowcy, aktywiści i mieszkańcy, to socjalistyczny burmistrz miasta eksmituje je w ciągu 48 godzin, wysyłając do tego setki policjantów. A jeśli chodzi o uniwersytety, to ich władze bezwstydnie powołują się na ryzyko zakłócenia porządku i możliwość nauki zdalnej, aby zamknąć je administracyjnie lub wysłać policję przeciwko własnym studentom. Z drugiej strony, wszystko to podkreśla, jak ważne jest posiadanie miejsc, w których możemy się spotkać i zorganizować i jak bardzo mogą one zwiększyć nasze możliwości. Po hucznym zgromadzeniu i spontanicznym bankiecie pod szklanym sufitem ruchu robotniczego, w Paryżu podjęto próbę okupacji Bourse du Travail [hali związków zawodowych]. Zakończyła się ona jednak w nocy, z powodu niezdecydowania i niezrozumienia ze strony związków zawodowych i autonomicznych buntowników. Potrzebujemy miejsc, by budować więzi i solidarność, a także potrzebujemy więzi i solidarności, by utrzymać miejsca – jak w dylemacie z kurą i jajkiem.

W Rennes ruch tymczasowo przezwyciężył ten problem: po ewakuacji uczestnicy Maison du Peuple spotykali się w świetle dziennym i kontynuowali organizowanie blokad oraz spotkań – prawdopodobnie czekając, aż będą wystarczająco zjednoczeni i silni, by odzyskać coś z dachem, bieżącą wodą i ogrzewaniem. Wydaje się, że granice, jakie osiągnął w Paryżu eksperyment Nuit Debout, wykluczyły możliwość spotkań na świeżym powietrzu. Pokutuje po nim karykatura, że dyskusje pod gołym niebem owocują jedynie monologami bez początku i końca. Pamiętamy jednak o aperitifie u Vallsa[2] i potencjale – istniejącym nawet z naszej egocentrycznej, wielkomiejskiej samotności – bezwłocznego podjęcia decyzji i, w tym przypadku, pospiesznego udania się do domu premiera w towarzystwie kilku tysięcy osób. To, że rząd tak bardzo chce nas pozostawić bez punktów spotkań, pokazuje, jak pilne jest ich ustanowienie.

Ku nieskończoności i jeszcze dalej

Jak już powiedzieliśmy, ruch zaczyna nabierać preinsurekcyjnych kształtów. Każdego dnia mnożą się blokady i nasilają się akcje – czwartek będzie zatem decydujący. Z punktu widzenia reformy, jeśli czwartkowe demonstracje wymkną się spod kontroli, Macron zostanie zapędzony w kozi róg. Albo podejmie ryzyko „czarnych sobót[3] wszędzie w kraju – czyli żółto-kamizelkizacji, której obawia się ponad wszystko – albo w piątek się wycofa, powołując się na ryzyko dużych i niekontrolowanych wystąpień.

Stawką jest teraz wszystko, a nawet więcej. Lewica czai się, gotowa sprzedać osobom lukę wyborczą, iluzję referendum, a nawet budowę IV Międzynarodówki – cokolwiek, co pozwoli wezwać ich do cierpliwości i powrotu do normalności. Aby ruch mógł przetrwać i uniknąć kooptacji oraz represji, będzie musiał jak najszybciej zmierzyć się z pytaniem, które jest kluczowe dla każdego powstania: jak użyć środków swojej samoorganizacji? To pewne, że niektórzy już teraz zastanawiają się, jak żyć komunizmem i szerzyć anarchię.

Tłumy spoza patologicznego świata Macrona

Pierwotnie opublikowane na TOUS DEHORS

To, że jakikolwiek prezydent jakiejkolwiek republiki powoływałby się na Gustave’a Le Bona (którego Mussolini był uważnym czytelnikiem), aby uzasadnić swój pomysł na politykę, jest ściśle rzecz biorąc kwestią psychopatologii. Z pewnością mamy do czynienia z postacią dość niesmaczną – rzadko który prezydent był tak znienawidzony i wzbudzał taki poziom pogardy. To prawda, że tłumy powstających przeciwko niemu osób widzą w nim jedynie szaleńca, otoczonego przez cierpliwie czekających na swoją szansę pachołków, i że jego niekończące się pozerstwo i jeremiady budzą z pewnością tylko głębsze obrzydzenie.

Ale już nie o to chodzi. Liczy się to, że Macron to kwintesencja republikanina – a przecież francuskie instytucje republikańskie od początku swojego istnienia służyły jako stała maszyneria kontrrewolucji. No bo tak: instytucja republikańska i jej konstytucje zostały stworzone przeciwko komunardom, francuska policja jest republikańska sama w sobie (tak się mówiło już za czasów Pétaina), a więc rząd republikański może stosować przemoc poprzez swoją policję, która stanowi ciało pośredniczące między tłumem a władzą. Władzą, która nadal opiera się na francuskim archē głęboko zakotwiczonym w monarchicznej matrycy, upiększonej dworskim folklorem.

Sytuacja bardziej się komplikuje, gdy uznamy Macrona nie tylko za psychopatologiczną karykaturę republikańskiego monarchizmu, ale również za jednego z najbardziej godnych przedstawicieli szerzącego się obecnie lib-faszyzmu. To porządek, który za swoją fundamentalną zasadę rządów przyjmuje radykalne niedbalstwo; który tworzy teraz jedynie masową atomizację unicestwiającą każdą iskrę wspólnoty i próbuje jednocześnie zniszczyć wszelkie miejsca stojące w opozycji do przestrzeni, w której rządzi się katastrofą, jak i współzależności, które pozwalają im istnieć.

To właśnie ten lib-faszyzm stara się wprowadzić nas w stan powszechnej trwogi, poczucia oblężenia i paranoii. Stworzyć społeczny świat, w którym rządzimy się tak, jakbyśmy byli maleńkimi, zamkniętymi w sobie totalnościami, bojącymi się spotkań i różnic jako niepożądanych inwazji; bytami otwartymi jedynie na strumienie waloryzacji, które są w stanie kręcić się tylko w pustce pozostałej po dokonanych przez nich zniszczeniach.

W obliczu tego wszystkiego powraca społeczny nieład. Nieporządek, który odrzuca złowrogie rozliczanie nas z przeżywanego czasu i uwalnia go w starciach podczas demonstracji, nocnych awanturach przetaczających się przez pilnowaną przez policję metropolię, w blokadach i okupacjach rafinerii, w mnożących się atakach i sabotażach, w walce z wyczerpywaniem się zasobów wodnych i z niszczącym ziemię przemysłem rolnym. To w tych momentach znów pojawia się obecność, uwikłanie między istotami, a wraz z nimi odmowa poddania się władzy.

I jak w każdym powstaniu, powraca anarchiczna bezpodstawność życia, a różne formy pomocy wzajemnej i współpracy rozsadzają ten chory idealizm, który chciałby uczynić ze świata jeden gigantyczny biznes. Jesteśmy świadkami przerwania postępującego bankructwa, niekończącego się wzrostu, niekończącej się akumulacji. Możliwe staje się otwarcie na nowe czasy, ale na powierzchnię wydobywają się też stare, pogrzebane historie.

Współistnienie ze sobą rezurekcji i insurekcji: oto zgroza wszystkich rządów.

To już nie jest ruch społeczny. Tak jak w przypadku powstania Żółtych Kamizelek, obserwujemy ponowne pojawienie się form komunardycznych, które grają na kategoriach społecznych, prowadzą do rozpadu tożsamości i podmiotów władzy. Znów rozchodzi się upojny zapach nieufności wobec przedstawicieli, podczas zamieszek, blokad i okupacji dochodzi do nieprawdopodobnych spotkań, a odrzucenie robaczywych scen politycznej reprezentacji osiąga nowe szczyty.

Choć nie ma gwarancji, że otworem staną przed nami inne światy, to jak mawiał Gustaw Landauer, (zanim został zamordowany przez Freikorps, przodków dzisiejszego francuskiego BRAV-M): rewolucja jest wiecznym kontynuowaniem. A wszystkim tym, którzy mają obsesję na punkcie konstytucji społecznych, możemy odpowiedzieć tylko jego słowami: „Rewolucja musi stać się elementem naszego porządku społecznego; musi stać się podstawową zasadą naszej konstytucji”.

To byłaby nasza jedyna konstytucja: taka, która karmi bunt tłumów, ich wspólnoty i geografie, ich wywłaszczenia, ich nieoczekiwane spotkania, podczas których zawiązują się nowe przyjaźnie i gdzie jest miejsce na obecność. Właśnie te tłumy, które łączy odmowa, stają się nagle zewnętrzem – czymś spoza społecznej wewnętrzności, którą patologiczni władcy chcą rządzić – bez którego byśmy się udusili.

Insurekcje przychodzą i odchodzą. Rewolucja trwa przy swoim.

Data publikacji: 22, 21 i 23.03.2023


Dodatki

Komunikat o S. – towarzyszu, którego życie jest zagrożone po demonstracji w Sainte-Soline

Pospieszne tłumaczenie oświadczenia osób towarzyszących osoby, która została ciężko raniona przez policję w Sainte-Soline

W sobotę, 26 marca, w Sainte-Soline nasz towarzysz S. został trafiony w głowę granatem wybuchowym podczas demonstracji przeciwko bassines [duże zbiorniki wodne służące do nawadniania gospodarstw przemysłowych]. Pomimo jego krytycznego stanu, prefektura najpierw celowo uniemożliwiła interwencję służbom ratunkowym, a następnie ponownie przeszkodziła im w przetransportowaniu go do odpowiedniego oddziału. Obecnie przebywa on na intensywnej terapii neurochirurgicznej, a jego życie wisi na włosku.

Wybuch przemocy, którego doświadczyli demonstranci, spowodował setki obrażeń, w tym kilka poważnych obrażeń fizycznych, jak podano w różnych dostępnych raportach. W celu zablokowania budowy megazbiorników w Sainte-Soline przybyło trzydzieści tysięcy demonstrantów. Te megazbiorniki są częścią przedsięwzięcia monopolizacji wody realizowanego przez niewielką liczbę osób na rzecz modelu kapitalistycznego, któremu nie ma już do zaoferowania niczego poza śmiercią. Przemoc zbrojnego ramienia demokratycznego państwa jest tego najdobitniejszym wyrazem.

W odpowiedzi na okno możliwości, jakie otworzył ruch przeciwko reformie emerytalnej, policja okalecza ludzi, a nawet próbuje dokonywać na nich zamachów. Wszystko to, by zapobiec powstaniu – by bronić burżuazji i jej świata. Nic nie osłabi naszej determinacji, by położyć kres ich panowaniu. We wtorek 28 marca i w następnych dniach wzmocnijmy strajki i blokady, wyjdźmy na ulice – za S. i wszystkich te osoby, które zostały ranne, które zamknięto.

Niech żyje rewolucja.
Osoby towarzyszące S.

Zdjęcia walk w Sainte-Soline


[1] Nawiązanie do „najlepszą obroną jest atak”. Oryginalny tekst to gra słów oparta na podobieństwie między francuskimi słowami „odwrót” i „emerytura”.

[2] 9 kwietnia 2016 roku, podczas walnego zgromadzenia, uczestnicy ruchu Nuit Debout postanowili wprosić się do domu premiera Manuela Vallsa na aperitif. Miesiąc później, 10 maja 2016 roku, w obliczu niepokornego ruchu społecznego, Valls ogłosił, że postanowił powołać się na artykuł 49:3 Konstytucji, aby wprowadzić w życie niepopularne Loi Travail [prawo pracy] bez głosowania w Zgromadzeniu Narodowym, co jest precedensem dla obecnego kryzysu.

[3] Począwszy od 1 grudnia 2018, ruch Żółtych Kamizelek wielokrotnie mobilizował się w soboty, zakłócając pracę obszarów miejskich.

[pl] Virality: against a standard unit of life

Sonali Gupta, H. Bolin:

virality

Przeciwko podstawowej jednostce życia


Kwestia pojmowania życia jest zasadnicza dla dzisiejszej polityki. Opisywanie go w kategoriach „podstawowej jednostki” – komórki, a ciała jako większego mechanizmu, podobnego fabryce, ma tendencję do promowania zarządzania nim i kontroli. W klimacie nadal trwającej pandemii Covid-19, trudno sobie czasami wyobrazić jakiekolwiek emancypacyjne możliwości. Wystarczy przypomnieć sobie jak podczas wystąpień przeciwko zaostrzeniu prawa antyaborcyjnego pojawiały się głosy, że ludzie ze względu na nią nie powinni wychodzić na ulicę.

Wobec tego impasu, z pomocą przychodzi sama wiralność – mechaniki, za pomocą których wirus się rozprzestrzenia; współcześnie właściwe nie tylko jemu, ale i ruchom powstańczym, które szerzą się z prędkością memów. Osoby autorskie, czerpiąc garściami z dziedzictwa Rebelii George’a Floyda, czarnego radykalizmu, biologii i teorii wojskowej, kreślą potencjał współczesnych walk, infekujących globalne ciało kapitalizmu.

Część naszej serii Ruchy przeciwko bezRuchowi, o politycznym bezruchu i wszystkim, co mu się przeciwstawiają.


Koronawirus poza dobrem i złem

Wirusy rzucały wyzwanie naszemu ewolucyjnemu przeznaczeniu odkąd pełzałyśmy po tej ziemi jako jednokomórkowce. Wprowadzają one swoje geny do infekowanych komórek, mieszając w genealogii każdego napotkanego przez siebie organizmu. Rozrywają ciało, kawałek po kawałku, żeby coraz szerzej się rozprzestrzeniać, ale jednocześnie zakodowują w nim informację umożliwiającą wykształcenie odporności. Poprzez ten nieprzerwany taniec wirusy napędzały ewolucję każdego gatunku na Ziemi. Pandemia Covid-19 jest wyjątkowym wyzwaniem dla formy i roli naszego dalszego istnienia na tej planecie. Covid-19 oblega cielsko globalnego imperium z taką samą wytrwałością, z jaką atakuje nasze płuca, serca i układ odpornościowy. Łańcuchy dostaw – układ krążenia globalnego handlu i kapitalizmu – wciąż doznają zapaści, a charakteryzujące kwarantannę izolacja, paranoja i zdające ciągnąć się w nieskończoność oczekiwanie są odbiciem głębokiego metabolicznego wyczerpania na globalną skalę.

Czy w obliczu tego zagrożenia jesteśmy w stanie zrozumieć wirusa jako coś poza dobrem i złem, to znaczy w sposób, który ani mu nie przyklaskuje (tak jak robiliby to mizantropi albo zwolennicy eugeniki), ani nie pozostaje sparaliżowany strachem, bezkrytycznie akceptując państwowe środki kontroli i polityki zaciskania pasa w nadziei powrotu do normalności? To pierwsze próbuje dyktować kto zasługuje, by żyć, za to drugie odzwierciedla szkodliwe wyparcie się śmierci. Te dwa bieguny razem wzięte wytyczają w praktyce logikę biopolitycznego zarządzania – zmuszania do życia i pozwalania na śmierć. Zmusza się nas do życia poprzez wdrażanie polityki zdrowotnej, w której środki takie jak egzekwowane przez wojsko lockdowny i godziny policyjne, groźby przymusowych szczepień, grzywny za zgromadzenia publiczne, a nawet środki naruszające prywatność takie jak śledzenie kontaktów i lokalizacji są usprawiedliwiane, ponieważ wierzy się, że zapewniają dobrostan części populacji. Tej nagłej, głębszej ekspansji państwa w sferę biopolityczną sprzeciwiają się głównie fanatycy oddający się denializmowi covidowemu, teoriom spiskowym, retoryce anty-maseczkowej, a nawet polityce zaciskania pasa – która jest w swojej istocie eugeniczna, jako że po prostu pozwala ludziom umrzeć.

Wobec tego wszystkiego, my poszukujemy sposobu istnienia, który biopolityce się wymyka; który konfrontuje się z faktycznością wirusa, aby zamanifestować nowe formy życia – nawet w samym środku szóstego wielkiego wymierania.

Kwarantanna na tonącym statku

Śmierci spowodowane wirusem są uważane za dopuszczalne straty, dopóki kryzys nie zagraża powiązaniom globalnego kapitału. Ani wirus dengi, ani żółta febra nie wywołały skoordynowanej na międzynarodową skalę reakcji, mimo że wciąż powodują masowe zgony w Ameryce Łacińskiej, Południowowschodniej Azji i w Afryce[1]. Natomiast pandemia Covid-19 rozprzestrzeniła się w Chinach, USA i w Europie Zachodniej, czyli w miejscach stanowiących rdzeń globalnego kapitalistycznego imperium. Jeśli uznamy, że faktycznie była ona efektem ubocznym fragmentacji siedlisk[2], spowodowanej przez niekończący się wzrost kapitału[3], to możemy też powiedzieć, że państowa odpowiedź na pandemię zachowuje warunki, przez które znaleźliśmy się w tej sytuacji, zamiast je zmieniać. Z tej perspektywy nowe metody biopolitycznej kontroli nie są odpowiedzią na przyczyny pojawienia się wirusa – one utrzymują gatunek w stanie rozkładu. Wirus szaleje w fabrykach mięsa, na fermach klatkowych i w więzieniach – w miejscach, które już wcześniej żerowały na ohydnej pogardzie dla życia. Śmierci spowodowane przez Covid-19 nie są więc błędem w systemie – są jego wbudowaną funkcją. W miarę jak Covid-19 ujawnia skażone jądro imperium, zdolne wyłącznie do replikowania choroby, dogłębna reorganizacja życia na globlaną skalę staje się absolutną koniecznością. Kwestia rewolucji jest teraz sprawą ewolucji.

Co mamy zrobić z tym, że pandemia nadeszła w samym środku bezprecedensowej fali insurekcji na całym globie[4]? Czy da się odczytać wirusa i insurekcje jako dwa przejawy jednego impulsu do ucieczki z globalnego imperium kapitału i ekonomicznego zarządzania? Dokonujemy tego porównania nie dla nakreślenia analogii, ale raczej w próbie dotarcia do, jak pisze Idris Robinson, „ukrytej, partyzanckiej, okołopandemicznej wiedzy, którą należy wydobyć, i którą można też wykorzystać i użyć jako broni przeciwko ugruntowanej władzy.”[5] Nie umyka nam, że biopolityczne środki kontroli nie dały rady odpowiednio zaadresować naszej wspólnej sytuacji, która wciąż oscyluje pomiędzy kolejną falą pandemii a kolejną falą rebelii. W tych falach widzimy jednak zjednoczony fenomen, operujący według swojej własnej logiki, stwarzający swoją własną temporalność. Machinacje wiralności wyposażają nas w środki myślowe i ruchowe, pozwalające stworzyć nowe horyzonty w obliczu sytuacji bez wyjścia na coraz bardziej nienadającej się do życia planecie.

Życie poza rachunkiem przetrwania

Być może Bóg jest wirusem, który nas zamieszkuje.
— Heiner Müller

W genialnym eseju o polityce życia David Cayley pisze, że „do środków, których wprowadzenie zostało usprawiedliwione przez »największy kryzys zdrowotny w naszej historii« zalicza się znaczące ograniczenie wolności obywatelskich… by chronić życie i tym samym zapobiegać śmierci.”[6] Terytorium władzy za swój przedmiot obiera samo życie, próbując zmusić je do zaadoptowania się do presji selekcyjnej wywieranej na nasz gatunek i, co istotne, by pomimo niej pozostało takie samo. Czy w takiej sytuacji polityka życia może pomóc nam walczyć z zarządzaniem życiem? W jaki sposób możemy wprowadzić do tej konfrontację asymetrię? Zdolne jest do tego tylko coś, co pochodzi spoza życia lub ze szczelin w nim. Zamiast uparcie kierować kierować naszą polityczną wyobraźnią przez immanentne kategorie życia, natury i historii, wirus zaszczepia w nas obcą wiedzę, przez którą powraca teologiczne pytanie – co znajduje się poza tymi pewnikami?

Wirus istnieje w przestrzeni liminalnej pomiędzy życiem a nie-życiem. Ta malutka ilość materiału genetycznego zamknięta w geometrycznie idealnej, molekularnej otoczce jest w jakiś sposób zdolna do samonamnażania się, do manipulowania swoim środowiskiem, do adaptacji i ewolucji – wszystkich tych cech, które kojarzą nam się z życiem. A jednak wirus nie oddycha. Niezależnie od tego czy nazwiesz się je praną, chi czy też podstawową biochemią, oddychanie jest po prostu metabolicznym procesem transdukcji energii[7]. Najmniejszym obiektem zdolnym do oddychania jest komórka – prawdopodobnie dlatego wyznaczyliśmy ją na „podstawową jednostkę życia.” Choć „I can’t breathe”, czyli „Nie mogę oddychać” (ostatnie słowa Erica Garnera i George’a Floyda) oddaje wyjątkowe doświadczenie czarności w Ameryce, to gdy globalna pandemia wydusza życie z milionów, a niekontrolowane pożary dziesiątkują lasy – płuca ziemi – słowa te odbijają się w nas echem jak ból fantomowy. Wobec tej planetarnej niewydolności oddechowej, skupiamy się na tym, co nie oddycha, a jednak pozostaje ożywione: na wirusie.

Mechaniki zbiegowskie[8]

A. Nowa episteme informacji

Czy to przez modele epidemiologiczne czy sieci komunikacyjne, systemy zarządzania starają się mapować źródła informacji, konstruując swego rodzaju genealogię, po to by ograniczać przepływ informacji i nim kierować. Z kolei wiralny tryb rozprzestrzeniania informacji jest fundamentalnie nieograniczony i antygenealogiczny.

Źródło epidemii często jest nieznane i tak ulotne jak pojedyncze kaszlnięcie. Bez żadnej centralnej logiki sterującej jego rozprzestrzenianiem, wirus po prostu namnaża się tam, gdzie przeniesie go dowolne dostępne medium, niczym pożar lasu. Wirusa nie obchodzi, czy jego gospodarz mieszka w więzieniu, czy w Białym Domu – on tnie przez klasy i reguły wytworzone przez gospodarkę i utrzymywane przez państwo. Odkąd nasze relacje zaczęły być definiowane przede wszystkim przez naszą relację do wirusa, funkcjonowanie wszystkich obecnych miejsc spotkań – jak na przykład miejsc pracy, kościołów, klubów nocnych czy sal sądowych – jest zawieszone. W natychmiastowej odpowiedzi na pandemię – gdy tylko ludzie intuicyjnie wyczuli niezdolność państwa do opanowania kryzysu – sieci pomocy wzajemnej i samoobrony powstały w całych Stanach Zjednoczonych. Wielka reorganizacja zasobów i sieci komunikacyjnych tworzy inną płaszczyznę połączeń – medium bardzo podatne na zakażenie polityczne.

Biologicznie mówiąc, wiralne rozprzestrzenienie informacji zachodzi poprzez horyzontalny transfer genów. Wirus przenosi geny jednego gospodarza do drugiego, umożliwiając dzielenie się nimi między gatunkami, klasami, rzędami, a nawet królestwami[9]. Tak więc, jeśli gatunek wydziela się na podstawie jego genetyki i jeśli DNA jest kodem kreskowym biologicznego podmiotu, to wirus jest naturalną maszyną odpodmiotawiającą. Jako synchronizator ekosystemów, wirus promuje koewolucję, poprzez splątywanie genetycznych trajektorii wszystkich napotkanych form życia. W drzewiastym porządku[10] nadanym życiu przez genealogiczną kategoryzację wirus jest czymś obcym. Zamiast tego działa jako element łączący, który rozplątuje to drzewo życia, napotykając każde ciało tak, jakby istniało na swojej własnej płaszczyźnie, poza rodzajem czy królestwem.

Dziś widzimy, jak właśnie ten tryb wiralności rozkłada istniejące polityczne genealogie. Jeśli rewolucyjnym procesom dwudziestego wieku przewodziły konkretne, ukonsytuowane grupy takie jak partie, związki czy klasy, w dzisiejszych powstaniach rolę tych sił zastąpiły memy, infografiki i instagramowe stories. Przepływy informacji przebijają się przez swoje cybernetyczne ograniczenia i pomagają grupom niekierowanym koordynować swoje działania z zupełnymi nieznajomymi. Rewolty stały się jedynym elementem łączącym wciąż coraz bardziej rozpadającą się tkankę społeczną; podają w wątpliwość ugruntowane sojusze i tożsamości, nie zastygając jednocześnie w ciało konstytuujące czy też spójny rewolucyjny podmiot. Wiralność kreśli tryb zakażenia destabilizujący to, jak ukonstytuowane grupy przenikają się ze sobą, gmatwając ich pozycję w ustalonym porządku. Przygotowuje tym samym grunt, na którym mogą wyrosnąć siły destytuujące.

B. Ciche rekonfiguracje i pamięć: faza lizogeniczna

Wirus zawiera w sobie biologiczny przełącznik między dwoma trybami replikacji – lizogenicznym i litycznym, odpowiadającym dwóm różnym funkcjom i temporalnościom. Cykl lizogeniczny składa się z długiej, powolnej i niewidocznej przebudowy, podczas gdy cykl lityczny charakteryzuje szybkość i sabotaż. W trybie lizogenicznym, geny wirusa wnikają do genomu gospodarza i rozprzestrzeniają się wraz z normalnym rozmnażaniem się jego komórek. Kiedy następuje przełączenie z cyklu lizogenicznego na lityczny, komórki gospodarza są przekształcane w biologiczne fabryki, dzięki którym liczba wirusów wzrasta wykładniczo. Dopiero wtedy gospodarz zaczyna mieć objawy choroby; wirus ujawnia się dopiero wtedy, gdy rozwój infekcji przekroczył już punkt krytyczny

Tak jak wirus wprowadza swoje geny, by przekształcić genom gospodarza – zmieniając jego ciało, nawet gdy kontynuuje ono swoje normalne funkcje – tak proces potajemnej rekonstytucji (lub destytucji) poprzedza społeczne rozdarcie. Jeśli Covid-19 ma fazę lizogeniczną trwającą od dwóch do czternastu tygodni, to Rebelia George’a Floyda miała fazę lizogeniczną liczoną w latach. Faza lizogeniczna może być postrzegana jako okres „społecznego pokoju” – przebiega bez objawów, nie ma widocznych symptomów wstrząsu. Te okresy stwarzają dobre warunki dla procesu inkubacji – partyzanci realnego[11] mają wtedy czas na zakażenie społecznego ciała zaszyfrowanym zestawem instrukcji i ram działania tak, że kiedy wejdzie faza lityczna (zawsze niespodziewanie), to będziemy mieć wzory do których będzie się można odnieść, podczas gdy prawa rzeczywistości trzymające nasz świat w kupie zaczną się rozpadać. W 2019, kiedy insurekcje rozprzestrzeniały się po każdym zakątku globu, wszyscy wiedzieliśmy, że ta fala prędzej czy później rozbije się o wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Przypatrywaliśmy się powstaniom i rozglądaliśmy się za narzędziami i taktykami używanymi do koordynowania zamętu. Wiedza ta ożyła, kiedy wprowadziliśmy na nasz grunt lasery, parasolki i techniki radzenia sobie z gazem łzawiącym i co noc udoskonalaliśmy je w tak wielu miastach USA. 26 maja 2020 roku, kiedy to wybuchło powstanie George’a Floyda, grupy na Telegramie uformowane w początkowej fazie pandemii do koordynowania strajków czynszowych zostały przekształcone tak, by w czasie rzeczywistym pomagać tłumom rebeliantów wymanewrowywać policję dzięki danym z policyjnych skanerów. Przekształcenie czasu społecznego pokoju w fazę lizogeniczną oznacza poszukiwanie sposobów na rozplątanie istniejących funkcji ukonstytuowanych form i podmiotowości, i przekształcanie ich w wektory ucieczki.

Warto zauważyć, że by zmienić sposób funkcjonowania gospodarza, wirusy niekoniecznie doprowadzają do jego rozdarcia. W rzeczywistości 8% naszego DNA składa się z pozostałości starożytnych wirusów[12]. Te wirusowe sekwencje genetyczne były początkowo postrzegane jako składowa „śmieciowego DNA”, bo w porównaniu do genów, które jasno wpisywały się w konkretne role wewnątrz komórki, ich ekspresja genowa była albo chaotyczna, albo nie było jej wcale. Dziś wiemy, że nasze natywne geny są regulowane przez wirusowe elementy w naszym DNA, które są niezbędne dla podstawowych funkcji i procesów, takich jak ciąża czy odporność[13]. Tak więc, wystarczająco długo utajony wirus staje się ucieleśnioną pamięcią. W zeszłym roku pewien profesor filozofii ubolewał, że żaden pierwszoroczny student na jego kursie nie pamięta już ruchu Occupy. Bez znajomości tej historii – jak twierdził – nie da się stworzyć prawdziwie emancypującego horyzontu. A rok później widzimy, jak nastolatki i osoby, które dopiero co skończyły szkołę średnią, uczestniczą w jednych z najodważniejszych i najbardziej innowacyjnych akcji ulicznych. Nie musimy pamiętać Occupy, by wiedzieć, co robić, kiedy nadejdzie czas. Taki ślad ucieleśnionej pamięci może wydawać się niewyraźny, jednak uwidoczni się w swoim własnym czasie. Poszukujemy naszej historii w politycznych genealogiach, podczas gdy w rzeczywistości historię tworzą dokładnie te elementy, które rozkładają istniejące genealogie.

C. Sabotaż i prędkość: faza lityczna

W nagłym przejściu z fazy lizogenicznej do litycznej, geny wirusa zaczynają systematycznie dostosowywać komórkową maszynerię tak, żeby produkowała nowe wirusy, które następnie wystrzeliwują z rozerwanej komórki. Z kolei kiedy rozerwaniu ulega cało społeczne, tym, co się samoreplikuje, są taktyki, formy i idee. Obserwujemy wtedy, jak ciało cywilizacji staje się medium dla replikacji memów, tak samo jak komórka staje się miejscem czystego rozprzestrzeniania. Celem nie jest już blokowanie przepływów kapitału; zamiast tego kapitał zostaje zatrzymany jako naturalna konsekwencja swobodnego namnażania się pragnień. Tak jak powiedział Fanon: „Podejmę się kompletnej lizy[14] tego chorego ciała.”[15]

Wirusy są najszybciej ewoluującymi bytami na tej planecie. Ich ewolucyjne tempo można przypisać temu, że replikują się wykładniczo – im więcej kopii pojedynczego wirusa, tym bardziej prawdopodobne, że któraś z nich rozwinie adaptacyjne mutacje. Każda mutacja zwiększa możliwość wymknięcia się [układowi odpornościowemu – przyp. red.] i sprawia, że wirus jest trudniejszy do opanowania. Dla przykładu, grypa ewoluuje tak szybko, że w niektórych sezonach szczepionki mają efektywność rzędu zaledwie 10%[16]. Nauka płynie z tego taka, że redundancje[17] wewnątrz systemów stwarzają nowe wektory ucieczki. Szef policji Los Angeles stwierdził ostatnio, że łatwiej jest kontrolować jeden dzisięciotysięczny tłum niż dziesięć tłumów o liczebności tysiąca osób każdy[18]. Każda z tych redundancji zachowuje zdolność do różnicowania się w nowe zagrożenia i do przeciążenia systemu, który ma opanować rozwijające się zakażenie.

Ta dynamika była wyraźnie widoczna w Rebelii George’a Floyda, w której społeczna infekcja na narodową skalę była dezorientująca dla skoordynowanej federalnej odpowiedzi. Według jednej z opowieści, w Minneapolis protestujący byli wielokrotnie ostrzegani przez kogoś z tłumu – często po jakimś wybuchowym wydarzeniu – że „Gwardia Narodowa jest tylko 10 minut stąd!” Te puste ostrzeżenia były powtarzane tak często, że stały się running joke’iem. W rzeczywistości Gwardia Narodowa przybywała na miejsce rebelii dopiero wtedy, kiedy ta lokalnie już wygasała, a zaczynała wzbierać na sile w innym mieście; pozostawiano jej sprzątanie po wydarzeniach i jakiekolwiek inne zadania, które pojawiły się w wyniku chaosu. Szybkość lizy na skalę narodową obrazuje fakt, że tłumy były w stanie „obserwować, orientować się, decydować i działać”[19] szybciej niż aparat państwowy, korporacje, organizacje lewicowe i NGOsy, pozostawiając im jedynie możliwość przeprowadzenia autopsji swoich poddanych lizie ciał – zwęglonych szczątków komisariatu czy zniszczonego i splądrowanego sklepu.

Przejście między fazą lizogeniczną a lityczną nie jest deterministyczne, a raczej probabilistyczne. Geny wirusów tworzą złożone asemblaże w ramach biologicznego kontekstu gospodarza tak, że różne bodźce środowiskowe, przejściowe perturbacje w systemie i ciągły szum tła wytwarzany przez żywe organizmy przyczyniają się do podniesienia poziomu prawdopodobieństwa przekroczenia progu fazy litycznej[20]. Podobnie, nie istnieje żaden algorytm będący receptą na konkretne warunki doprowadzające do społecznego rozdarcia – nie ma czegoś takiego jak zaplanowane zamieszki. Próby przewidywań i eksperckich rozważań na temat możliwych reakcji czy to na wynik wyborów, czy też na wyrok uniewinniający policjanta-mordercę wciąż zawodzą, bo nagłe przejście do fazy rozdarcia zależy jedynie od ciągłego potęgowania się wewnętrznej losowości. Inheretnie statystyczna natura tego przejścia pomiędzy fazami jest konieczna, by możliwa była ucieczka; gdyby proces był deterministyczny, to można byłoby mu zapobiec. Ucieczka może zaistnieć tylko dopóki zaskakuje sama siebie.

Na końcu był początek

Nadejście pandemii koronawirusa umocniło destabilizację kategorii podtrzymujących zachodni porządek polityczny, a państowe i ludowe odpowiedzi odzwierciedlają tę destabilizację swoim własnym zdezorientowaniem: prawicowcy zdają się nieść pochodnię wolności, protestując przeciwko lockdownom, podczas gdy lewica kurczowo trzyma się przepisów i regulacji oraz reaguje na ich działania. Chociaż bieguny polityczne zdają się być chwilowo odwrócone, to nie jest niespodzianką, że żaden z nich – ani też żadna ugruntowana siła polityczna – nie wypracowała odpowiedzi odnoszących się do źródła naszej zbiorowej bolączki. Jedynie globalna fala insurekcji wskazuje na horyzont – wciąż niewyraźny – poza nowymi formami ekonomicznej kontroli, które trzymają całe życie na Ziemi jako zakładnika. Podczas gdy te powstania zdają się naruszać polityczne kategorie dwudziestego wieku, to nieobecność (a może przestarzałość) partii politycznej, klasy i programu poddaje je również zdezorientowaniu; podobnemu do tego, jakie dręczy partie porządku. To wymaga od nas wyklarowania nowych figur myślowych dla naszych czasów. Tylko poprzez naukę języka wirusa – tego, jak rozkłada polityczne genealogie, jak potajemnie rekonfiguruje ciało społeczne i starożytnej prędkości z jaką się porusza – możemy zacząć wyczuwać te nowe figury.

Wirusy są undercommons[21] biologicznego świata. Nie mając możliwego do wyśledzenia pochodzenia, wirus jest bytem prehistorycznym, a jednocześnie znajduje się na samym czele ewolucji. Jest wiecznym zbiegiem i nigdy nie „należy” do organizmu, jaki zasiedla; w najlepszym przypadku jest dla ciała czymś obcym, a w najgorszym – infekcją. Wirus jest czymś fundamentalnie nieczystym; został dotknięty przez praktycznie wszystko, a jednak niereformowalnie poszukuje dalszego kontaktu. Nigdy statyczny, oscyluje między wiecznością pamięci a ultrakrótkimi przedziałami czasowymi mikrobiologicznej replikacji. Często pozostaje cichy, jednak – jak mówił Fred Moten o pewnych momentach w muzyce – „To, co mylone z ciszą, staje się nagle transsubstancjacjalne.”[22] Wiecznie niekompletny, wciąż pisany na nowo wirusowy genom wypacza sam język życia – jest zelektryzowanym łącznikiem pomiędzy tym, co było, a tym, co może nadejść. Choć szczyci się olśniewającym repertuarem geometrii i przybiera niezliczone formy, nie może być nazwany formą życia, a od jego podstawowej jednostki jest zawsze czymś mniej. Istnieje w liminalnej przestrzeni pomiędzy życiem a nie-życiem. Wirus jest niczym, ale nie jest nieobecny. Jest splamiony krwią, ale to właśnie dzięki temu może zrodzić coś nowego.​

Pierwotna publikacja: e-flux Journal

Data publikacji: styczeń 2021

Grafiki: Peter Polack


[1] CDC, “Dengue Around the World”

[2] przyp. red.: fragmentacja siedliska – proces, w wyniku którego siedlisko danego gatunku zostaje zmniejszone oraz podzielone na kilka fragmentów np. wycięcie pasa drzew w lesie i wybudowanie drogi szybkiego ruchu rozdzielającej go na dwie częsci i uniemożliwiającej swobodne przemieszczanie się zwierząt.

[3] Chuang, “Social Contagion: Microbiological Class War in China”

[4] Po inwazji na Kapitol Stanów Zjednoczonych, dokonanej przez skrajną prawicę 6 stycznia 2021 roku, termin „insurekcja” zaczął być często używany w dyskursie głównego nurtu jako odniesienie do coraz bardziej przemocowego arbitrażu nad pustym terenem władzy państwowej. Nasze użycie tego terminu jest fundamentalnie inne. Używamy pojęcia „insurekcja” aby odnosić się do zbiorowego wynajdywania całkiem nowego terenu, tak jak zademonstrowały to antypaństwowe powstania w Hong Kongu i podczas całego trwania Rebelii George’a Floyda.

[5] Idris Robinson, “How It Might Should Be Done”, Ill Will Editions, 20 lipiec, 2020

[6] David Cayley, “Questions About the Current Pandemic From the Point of View of Ivan Illich”, 8 kweicień, 2020

[7] przyp. red.: transdukcja – w kontekście metabolizmu komórki transdukcja oznacza przekazywanie energii przy jednoczesnej zmianie jej rodzaju.

[8] przyp. red.: org. fugitive – słowo, którego używa tu autor, jest w kontekście amerykańskim często stosowane wobec zbiegłych niewolników, również gdy mowa o społecznościach, które tworzyli. Słowo to nabiera też wywrotowego znaczenia w tradycji czarnego radykalizmu, który podkreśla spadkobierstwo tych wolnych społeczności i potencjał stosowania strategii antypolitycznych, które kierują się podobną logiką, co one – zdezerterowania ze społeczeństwa, przyjęcia marginalności i tworzenia walczących społeczności na jego obrzeżach, by je atakować.

[9] Shahana S. Malik et al., “Do Viruses Exchange Genes across Superkingdoms of Life?”, Frontiers in Microbiology, 21 października 2017

[10] przyp.red.: org. arboreal order – Gilles Deleuze i Félix Guattari „drzewiastym” nazywali pewien sposób myślenia, który produkuje wiedzę w oparciu o konkretne podstawy – korzenie, z których wyrasta wszystko inne, tworząc ścisłą genealogię. Przeciwstawiali mu myślenie kłączaste, które działa na zasadzie powiązań, nie posiada żadnej konkretnej struktury i jest podatne na ciągłe zmiany.

[11] przyp. red.: Realne – pojęcie z psychoanalizy Jaquesa Lacana, oznaczające to, czego nie jesteśmy w stanie przedstawić symbolicznie, ani za pomocą języka, ani w żaden inny sposób. Jest w pewnym sensie niemożliwe, bo niewyobrażalne; coś, czego można tylko doświadczyć – „tak więc, gdy ramy tego, co wyobrażone, się załamują i brakuje słów, gdy rzeczywistość nie jest już organizowana i pacyfikowana przez osłonę fantazji, doświadczenie tego, co realne, wyłania się w sposób wyjątkowy dla każdej osoby” [Martine Lerude]. „Partyzanci realnego” to więc ci, którzy decydują się wskoczyć w nieznane, doświadczyć tego, czego nie ujmują żadne systemy polityczne, idee i prawa historii. Nieugięcie opowiadają się za tym, co niepewne i niewyrażalne, by móc faktycznie móc marzyć i eksperymentować z tym, co możliwe.

[12] Nicholas Parrish i Keizo Tomonaga, “Endogenized Viral Sequences in Mammals”,Current Opinion in Microbiology, numer 31 (czerwiec 2016): 176–83.

[13] Edward B. Chuong, “The Placenta Goes Viral: Retroviruses Control Gene Expression in Pregnancy”, PLOS Biology 16, no. 10 (2018). Tara P. Hurst i Gkikas Magiorkinis, “Activation of the Innate Immune Response by Endogenous Retroviruses”, Journal of General Virology 96, numer 6 (2015): 1207–18.

[14] przyp. red.: liza – przerwanie błony komórkowej, często przez mechanizmy wirusowe, enzymatyczne lub osmotyczne, które naruszają jej integralność; w tym przypadku liza jest używana synonimicznie z „rozerwaniem”, które już wielokrotnie się w tym tekście pojawiało.

[15] Frantz Fanon, Black Skin, White Masks, tłum. Charles Lam Markmann (Pluto Press, 2008), 3.

[16] Edward A Belongia et al., “Effectiveness of Inactivated Influenza Vaccines Varied Substantially with Antigenic Match from the 2004–2005 Season to the 2006–2007 Season”, Journal of Infectious Diseases 199, numer 2 (2009): 159–67.

[17] przyp. red.: redundancja – nadmiar w stosunku do tego, co niezbędne; może odnosić się zarówno do nadmiaru zbędnego lub szkodliwego, jak i do pożądanego zabezpieczenia np. na wypadek uszkodzenia.

[18] Bill Melugin (@BillFOXLA), “NEW: LAPD sources sent me a letter Chief Moore sent out to officers Saturday night”, Twitter, 9 listopad, 2020

[19] Znany jako „cykl OODA”, ten paradygmat podejmowania decyzji został opracowany przez armię USA, jednak został najbardziej efektywnie wykorzystany w praktyce przez rebeliantów podczas powstania.

[20] Abhyudai Singh and Leor S. Weinberger, “Stochastic Gene Expression as a Molecular Switch for Viral Latency”, Current Opinion in Microbiology 12, numer 4 (2009): 460–66.

[21] przyp.red.: undercommons – Termin ukuty przez Freda Motena i Stefano Harney’a w ich książce The Undercommons: Fugitive Planning & Black Study. Jest to „nie-przestrzeń” albo „konceptualna przestrzeń” dla wszystkich tych, którzy są w jakiś sposób wykluczeni z i dostępu do „commons” – dóbr wspólnych i zasobów, czy wolno-dostępnej przestrzeni; wspólnota tych, którzy połączeni są przez bycie wykluczonymi, którzy mają więcej wspólnego ze sobą, niż funkcjami władzy. Osoby zaliczające się do undercommons są porównywane do zbiegłych niewolników tworzących społeczności na Karaibach; w podobny sposób, undercommons zapewniają społeczność tym, którzy nie mogą szukać jej nigdzie indziej. Jest tworzona przez tych, którzy wchodzą w jakiegoś rodzaju antagonizm z dominującymi strukturami i członkami społeczeństwa, i poprzez niego, odbudowują więzi z innymi, podobnymi sobie osobami.

[22] Fred Moten, “Blackness and Nothingness (Mysticism in the Flesh)”, South Atlantic Quarterly 112, numer 4 (2013): 737–80. [przyp.red.: Transsubstancjacja oznacza rzeczywistą przemianę substancji podczas Eucharystii: chleba i wina w ciało i krew Jezusa. W tym przypadku autor, cytując Motena, zdaje się sugerować, że wirus – tak jak i każda „infekcja społeczna” – działa jak ukryty czynnik, który zmienia rzeczywistość. Choć na pierwszy rzut oka może się wydawać, że nic się nie zmienia ani nie dzieje, infekcje działają, pisząc genom organizmów i społeczeństw na nowo, ukryte, ale aktywne. Gdy patrzymy na nasze społeczeństwo, możemy powiedzieć to samo, co Cyryl Jerozolimski mówił nowo-ochrzczonym: „to, co się zdaje być chlebem, nie jest chlebem, chociaż takie wrażenie daje smak, lecz ciałem Chrystusa, a co się zdaje być winem, nie jest winem, choć się tak smakowi wydaje, ale krwią Chrystusa; umocnij serce twoje, pożywając ten chleb jako duchowy i rozwesel oblicze twej duszy.”]

„Zawsze dla anarchii”: ostatni list Alfredo Cospito

„Zawsze dla anarchii”

ostatni list Alfredo Cospito


Publikujemy tłumaczenie tego, co, jak odnotowujemy z głębokim smutkiem, może być ostatnim listem Alfredo Cospito. Został on rozpowszechniony 1 marca 2023 r. w trakcie nieugiętego strajku głodowego – który już doprowadził go do utraty ponad 50 kg – i po tym, jak Sąd Kasacyjny zadekretował jego śmierć z rąk państwa, 24 lutego odrzucając jego apelację przeciwko reżimowi 41-bis.

Alfredo jest insurekcjonistą, który został skazany za postrzelenie Roberto Adinolfiego, szefa włoskiej firmy zajmującej się energią jądrową. Gdy przebywał w więzieniu, jego wyrok zamieniono na dożywocie bez możliwości zwolnienia warunkowego za wcześniejszy atak na baraki Carabinieri. Później, w 2022 roku został przeniesiony do celi podlegającej pod artykuł 41-bis, mający na celu odcięcie więźniów od wszelkich kontaktów ze światem zewnętrznym, np. uniemożliwiając wydawanie rozkazów bossom mafijnym. Alfredo do niej trafił, bo współpracował z anarchistycznymi czasopismami, i jak sam powiedział, włoskie władze „postanowiły zamknąć jego usta na dobre”. 41-bis jest nieludzkim reżimem, gdzie więźniowie spędzają 22 godziny dziennie w izolatce, nie mają dostępu do telefonu, żadnego kontaktu z zewnętrzem ani innymi więźniami.

FUORI ALFREDO DAL 41BIS!

Inne języki: English, Français, Italiano


Moją walkę z 41-bis toczę jako indywidualistyczny anarchista. Nie stosuję i nie będę stosował żadnego szantażu, ani się na niego godził. Po prostu nie mogę żyć w nieludzkim reżimie, takim jak 41-bis, gdzie nie mogę swobodnie czytać tego, co chcę, jak na przykład książek, gazet, anarchistycznych czasopism, czy magazynów o sztuce, nauce, literaturze i historii.

Droga, którą musiałbym obrać, by się stąd wydostać, wymagałaby zaprzeczenia mojemu anarchizmowi – a jedyne, co by zagwarantowała, to osadzenie na moim miejscu kogoś innego. W tym więziennym reżimie nie pozwala mi się na żaden kontakt z ludźmi, nie mogę zobaczyć ani dotknąć trawy, czy pocałować ukochanej osoby. To reżim, w którym konfiskowane są zdjęcia twoich rodziców. Zostałem pochowany żywcem w grobowcu, w miejscu śmierci. Będę kontynuował moją walkę aż do jej najbardziej ekstremalnych konsekwencji, nie jako formę „szantażu”, ale dlatego, że to nie jest życie. Jeśli celem państwa włoskiego jest zmuszenie mnie do „odcięcia się” od działań osób anarchistycznych na zewnątrz, niech wiadomym będzie, że takiego szantażu odpowiedzią nie zaszczycę. Jako dobry anarchista uważam, że każdy odpowiada za swoje czyny. Poza tym należę do antyorganizacyjnego nurtu anarchizmu i nigdy się z nikim nie „wiązałem”, przez co nie mogę też się od nikogo „odciąć”. Afinicja to zupełnie inna kwestia.

Konsekwentna osoba anarchistyczna nie dystansuje się od innych anarchistów wskutek oportunizmu czy dlatego, że jej to pasuje. Zawsze dumnie brałem odpowiedzialność za swoje działania (także w sądach, dlatego tu jestem) i nigdy nie krytykowałem działań moich towarzyszek, zwłaszcza w sytuacji, w której teraz się znalazłem.

Największą obelgą dla anarchistki jest oskarżenie jej o wydawanie lub wykonywanie rozkazów. Kiedy znajdowałem się pod reżimem wysokiego nadzoru, podlegałem cenzurze i nigdy nie wysyłałem pizzini z rozkazami[1], a jedynie artykuły do anarchistycznych gazet i czasopism. Mogłem przede wszystkim otrzymywać książki i czasopisma, pisać i czytać to, co chciałem – krótko mówiąc, wolno mi było się rozwijać, żyć.

A dziś jestem gotów umrzeć, aby świat dowiedział się, czym naprawdę jest 41-bis: 750 osób cierpiących w milczeniu, osób, których media nieustannie przedstawiają jako potwory.

Teraz więc moja kolej: najpierw zrobiliście ze mnie potwora w przebraniu krwiożerczego terrorysty, potem uświęciliście mnie w przebraniu męczeńskiego, poświęcającego się dla innych anarchisty, a teraz znów zmieniliście mnie w potwora, przedstawiając mnie jako przywódcę jakiegoś upiornego widma. Nie mam wątpliwości, że kiedy będzie już po wszystkim, zostanę z powrotem zaciągnięty na ołtarz męczeństwa. Nie, dziękuję, nie dam się wciągnąć w te wasze obrzydliwe gierki polityczne.

W rzeczywistości prawdziwym problemem państwa włoskiego są wszystkie prawa człowieka, które są w tym reżimie łamane; w imię „bezpieczeństwa”, dla którego poświęca się wszystko. Cóż! Trzeba było pomyśleć, zanim się tu wsadziło anarchistę. Nie znam prawdziwych motywów ani manewrów politycznych stojących za decyzją o wykorzystaniu mnie jako „zatrutego klopsa”[2]; w końcu mojej reakcji na to „nie-życie” nie było tak trudno przewidzieć. Państwo włoskie jest godnym reprezentantem hipokryzji Zachodu, nieustannie prawiącego reszcie świata kazania na temat „moralności”. Od 41-bis wiele – i chętnie – nauczyły się tak zwane „demokratyczne” państwa, jak państwo tureckie (kurdyjscy towarzysze coś o tym wiedzą) czy państwo polskie.

Jestem przekonany, że moja śmierć położy kres temu reżimowi, a każda z tych 750 osób, która przez dziesiątki lat była mu poddawana, będzie mogła żyć godnie, niezależnie od tego, co zrobiła.

Kocham życie, jestem szczęśliwym człowiekiem i nie zamieniłbym swojego życia na niczyje inne. I właśnie dlatego nie mogę zaakceptować tego beznadziejnego nie-życia.

Dziękuję wam towarzyszki_e – za całą waszą miłość
Zawsze dla anarchii
Przed nikim się nie uginajcie

Alfredo Cospito



[1] przyp.red.: pizzini – Nawiązanie do praktyki bossów mafijnych, na którą ostatnio powołuje się państwo włoskie, opisując korespondencję Cospito.

[2] przyp.red. polpetta avvelenata – prawdopodobnie potoczne określenie na przynętę z trutką stosowaną na zwierzęta.

City in the Forest: Two Years of Forest Defense in Atlanta

a city in the forest

dwa laty obrony lasu w atlancie


Kampania w obronie lasu w Atlancie stała się jednym z najbardziej żywiołowych ruchów ery po-trumpowej, przeplatając ekologizm z abolicjonizmem i walką z gentryfikacją. Jednak gdy policja przeszła do stosowania potencjalnie śmiercionośnych metod i zbiorowych oskarżeń o terroryzm, ruch znalazł się w punkcie krytycznym. Jego uczestnicy analizują rozwój tej walki w ciągu ostatniego roku, zastanawiając się nad praktykami, które dały jej siłę i analizując stojące przed nią wyzwania.

Został on zredagowany przez osoby ze złamanymi sercami w zatłoczonych pomieszczeniach, otrzymujących telefony i wiadomości dzień i noc. Oferujemy ten skromny wkład pośród żalu i przerażenia z powodu zabicia Tortuguity. Mamy nadzieję przekazać wspomnienia i analizę z walki, do której Tortuguita dołączył w kwietniu 2022 roku.

Aby wesprzeć zatrzymanych, przekaż darowiznę tutaj. Aby poznać tło ruchu i strategie, które uczestnicy stosowali od jego początków i przez marzec 2022 roku, przeczytaj “Miasto w lesie”. Przygotowano też plakat, który możecie wykorzystać do promowania walki na murach własnej społeczności.

Część naszej serii Ruchy przeciwko bezRuchowi, o politycznym bezruchu i wszystkim, co mu się przeciwstawiają.


Stawki walki

Nasze społeczeństwo jest w punkcie krytycznym. Dekady eskalacji presji ekonomicznej doprowadziły do narastania nierówności i desperacji. Zamiast zaadresować źródła tych zjawisk, politycy z całego spektrum politycznego nadal pompują coraz więcej pieniędzy w policję, polegając na jej umiejętności czysto siłowego tłumienia niepokojów. Ich zależność umożliwiła policji i jej sojusznikom pochłonąć ogromną ilość zasobów publicznych. W międzyczasie, napędzana przez te same naciski ekonomiczne, katastrofalna zmiana klimatu powoduje huragany, pożary lasów, susze i powszechne załamanie ekologiczne.

To w tym kontekście śmiały ruch począwszy od kwietnia 2021 roku przystąpił do obrony lasu w Atlancie, w którym lokalni politycy i korporacyjni spekulanci chcą zbudować policyjny kompleks szkoleniowy i scenę dźwiękową dla przemysłu filmowego. Ten kompleks szkoleniowy, znany jako Cop City, byłby największym takim obiektem w Stanach Zjednoczonych. Zniszczyłby on South River Forest[1], znany również jako las Weelaunee nazwany tak na cześć ludu Muscogee, który mieszkał tam do czasu deportacji podczas Szlaku Łez[2].

Ruch na rzecz obrony lasu Weelaunee połączył wiele różnych grup i strategii. Organizacje oferujące pomoc prawną, takie jak South River Forest Coalition, która wniosła pozew przeciwko władzom hrabstwa Dekalb, działają równolegle z grupami takimi jak SRY Campaign, anonimowym kolektywem riserczerów upubliczniającym adresy domów i biur tych, którzy dążą do zniszczenia lasu. Podczas gdy abolicjoniści i radykalni ekolodzy założyli w lesie obozowiska i domki na drzewach, sieć przedszkoli i rodziców zbudowała ogrody społeczne i zorganizowała publiczne imprezy informacyjne. Jeszcze inni organizują w lesie rejwy i wydarzenia kulturowe, łącząc najbardziej ambitnych artystów z nieposkromialnym duchem ruchu.

Wśród tych, którzy chcą, aby Cop City powstało, jest Fundacja Policyjna Atlanty (APF), burmistrz Andre Dickens i różne korporacje, które mogą na tej inwestycji zyskać. Jednocześnie, dzięki zakulisowej umowie z władzami miasta, potentat deweloperski i szef przemysłu filmowego Ryan Millsap przygotowuje się do zniszczenia publicznego parku na sąsiedniej działce w tym samym lesie.

Cop City ma też nieoficjalne poparcie Atlanta Committee for Progress, stowarzyszenia biznesowego skupiającego najpotężniejsze kliki przemysłowe i biurokratyczne w regionie. Alex Taylor, były przewodniczący, pełni również rolę prezesa Cox Enterprises, która posiada różne media w Atlancie i jest jednym z głównych fundatorów Fundacjo Policyjnej Atlanty. Aby stworzyć pozory procesu demokratycznego i lokalnego wsparcia, APF i jej zwolennicy wymyślili Community Stakeholders Advisory Committee (CSAC), składający się z członków Fundacji i kilku mieszkańców południowo-zachodniego Dekalb. Kiedy jedna z początkowych członkiń CSAC wypowiedziała się przeciwko projektowi, została usunięta ze swojego stanowiska.

Oto więc siły, które ścierają się o las. Po jednej stronie jedne z najbogatszych i instytucjonalnie najpotężniejszych postaci stanu Georgia. Po drugiej, sieć lokalnych aktywistów i ich przyjaciół.

Podczas powstania George’a Floyda w 2020 roku po raz pierwszy można było mówić o zniesieniu policji jako o realnej propozycji mającej przerwać cykl przemocy, który ubóstwo i militaryzacja policji nakładają na nasze społeczności. Jednak wszystkie próby zrealizowania tego za pomocą środków instytucjonalnych trafiały w ślepy zaułek. Pod rządami Joe Bidena, Demokraci umocnili się w swoim bezwarunkowym poparciu dla policji. Jeśli jest jeszcze jakakolwiek nadzieja na ograniczenie ciągłej ekspansji infrastruktury policyjnej i przemocy państwowej, drogę będą musiały wskazać ruchy oddolne i akcja bezpośrednia.

Tym bardziej można to powiedzieć o zmianach klimatycznych. Choć w tym momencie praktycznie wszyscy zgadzają się, że ludzkość jest na kursie kolizyjnym z katastrofą ekologiczną, to wysiłki instytucjonalne mające na celu rozwiązanie tej sytuacji mało co osiągnęły. Ruch na rzecz obrony lasu w Atlancie daje namiastkę tego, czego potrzeba, by obronić nasze społeczności przed niepohamowaną spekulacją i represjami, które na nas wszystkich tę katastrofę wymuszają.

Las w Atlancie stał się punktem zapalnym dla obu tych walk. Przy tak wysokich stawkach łatwo zrozumieć, dlaczego ludzie po obu stronach poświęcają temu konfliktowi tyle energii.

Po dwóch latach narastającego konfliktu, sytuacja eskaluje. Począwszy od grudnia, policja zaczęła stawiać zarzuty terroryzmu prawie każdemu aresztowanemu aktywiście, powołując się na przebywanie w lesie i umieszczanie postów na mediach społecznościowych jako wystarczającą podstawę prawną. 18 stycznia funkcjonariusze policji stanowej Georgii zabili osobę o imieniu Manuel Terán, znaną w lesie jako Tortuguita. Tortuguita od prawie roku żyło pod oblężeniem i było ukochaną częścią małej społeczności mieszkającej w obozowiskach.

Podczas gdy władze starają się wszelkimi sposobami zdławić ten ruch, na całym świecie pojawiają się akcje solidarnościowe. Obrońcy lasu w Atlancie planują kolejny tydzień akcyjny od 4 do 11 marca, zapraszając wszystkich do dołączenia.

Przejmując inicjatywę

Pod koniec stycznia 2022 roku, jak opisano w poprzednim eseju, spowolnienie tempa przygotowań do budowy, jakie prowadziła firma Reeves+Young i jej podwykonawca Long Engineering, wydawało się niemal niemożliwe. Ani akcje małych grup, ani większe protesty nie zdołały opóźnić odwiertów i pobierania próbek gleby na terenie starej farmy więziennej w Atlancie[3]. Te segmenty ruchu, które wcześniej starały się wpłynąć na radę miejską, były w rozsypce, podczas gdy aktywiści zorientowani na działania bezpośrednie wciąż szukali niezbędnej im dźwigni.


Ruch na rzecz obrony lasu w Atlancie daje namiastkę tego, czego potrzeba, by obronić nasze społeczności przed niepohamowaną spekulacją i represjami, które na nas wszystkich tę katastrofę wymuszają.


1 marca 2022 roku anonimowa grupa wlała wybielacz do silników pięciu pojazdów należących do firmy Long Engineering. Według oświadczenia online, działanie to miało na celu nałożenie konsekwencji za ich udział w wysiłkach “przedbudowlanych” w lesie. 19 marca sześć maszyn należących do Reeves+Young, w tym dwie koparki, zostało wedle doniesień zniszczonych przez sabotażystów na przedmieściach Flowery Branch. 9 kwietnia pojawiła się strona internetowa zawierająca listę nazwisk i adresów domowych kadry kierowniczej w Reeves+Young. Nastąpiło to zaledwie kilka dni po tym, jak niezależni riserczerzy odkryli, że firma Brasfield & Gorrie otrzymała kontrakt na budowę Cop City – a rzadko się zdarza, by tego typu projekty nadzorował więcej niż jeden generalny wykonawca. To, co działo się za zamkniętymi drzwiami było pogmatwane. Jasne było tylko to, że niszczyciele lasu posuwali się naprzód i nic nie stało na ich drodze…

I wtedy, niespodziewanie i bez wyjaśnienia, Reeves+Young odstąpił od umowy. Starając się kontrolować narrację, Fundacja Policyjna twierdziła, że prace, na które Reeves+Young otrzymali kontrakt, zostały zakończone i przez to nie są już zaangażowani w projekt. W tym czasie jednak Reeves+Young nie wykonał prawie żadnej pracy. Kilka razy wysłali przedstawiciela, który eskortował podwykonawcę do lasu, ale umieszczone przez nich flagi geodezyjne i paliki były w nocy usuwane.

Powodem ich wycofania się nie było zapewne ani nagromadzenie działań, ani jakaś konkretna akcja. Było nim raczej poczucie, że sprawy mogą potoczyć się w każdym kierunku i że nie da się ani przewidzieć przyszłości projektu, ani realnie obliczyć jego kosztów.

Cały ruch zinterpretował to jako zwycięstwo. Wraz z tym małym zwycięstwem otworzył się nowy okres oporu.

Wiosna była nasza

Nastąpił szał aktywności. Masowe spotkania, akcje kampanijne, wywiady z mediami i akcje sabotażowe stały się coraz częstsze i bardziej ukierunkowane. Podczas gdy wiele ruchów i organizatorów w kwestii mobilizacji popleczników polega na represjach lub strachu, aktywiści broniący lasu w Atlancie starali się utrzymać pozytywne i proaktywne nastawienie, podkreślając pewność siebie i konkretne cele nawet w obliczu niepowodzeń, dążąc do wspierania ambitnego, zorientowanego na rozwiązania sposobu myślenia i propozycji.

Pod koniec kwietnia policja zaczęła przeszukiwać las, kilkakrotnie dokonując połowicznych wtargnięć na teren północnej bramy starej farmy więziennej. Czasami były one niezauważane lub ignorowane, a czasami aktywiści odpierali je kamieniami. Nikt nie był pewien, jak rozwinie się sytuacja osób obozujących w lesie.

Organizatorzy zapowiedzieli trzeci tydzień akcyjny na drugi tydzień maja 2022 roku. Wydawało się prawdopodobne, że wprowadzi on do ruchu znacznie więcej osób niż poprzednie. W okresie bezpośrednio go poprzedzającym, lokalni organizatorzy zaczęli promować zjazd ze społecznościami Muscogee Creek w Oklahomie. W oparciu o ceremonię opvnkv haco[4] z listopada 2021 roku, była to szansa na wysłuchanie starszyzny, historyków i aktywistów. Aby transmitować te prezentacje na żywo, przyjechała lokalna stacja radiowa. W zjeździe uczestniczyło kilka przedszkoli wraz z uczniami, wykładowcami i rodzicami.

Łączenie ze sobą różnych narracji, sposobów pojmowania i form wiedzy od początku było mocną stroną ruchu. Zamiast łączyć wysiłki w imię efektywności, różne grupy wykonują te same zadania, reprodukując podobne infrastruktury, wysiłki i wydarzenia. Czasami jest to zamierzone, czasami nie. To sprawiło, że ruch stał się wytrzymały, zapewniając, że władza jest rozłożona na wiele osób i projektów, a nie skupiona w kilku rękach. Kiedy jedna grupa się wypala, spotyka się z represjami, traci parę lub zwalnia, inne części ruchu przejmują pałeczkę. Różne postawy, estetyki i style organizowania, które składają się na ten ruch, są niewspółmierne, czasem nawet wzajemnie niezrozumiałe, ale to sprawiło, że ruch stał się silniejszy – jak przysłowiowa wielogłowa hydra.

Trzeci tydzień akcyjny (Maj 2022)

Trzeci tydzień akcyjny wyznaczył próg przejścia z jednej fazy do drugiej – nie mniej niż wtedy, gdy rada miejska Atlanty uchwaliła rozporządzenie dotyczące Cop City we wcześniejszym decydującym momencie, jesienią 2021 roku[5].

Począwszy od 8 maja 2022 roku, setki osób zaczęły wlewać się do lasu: anarchiści, ekolodzy, abolicjoniści i inne grupy zorientowane na działania bezpośrednie; przynosząc namioty, hamaki, śpiwory i jedzenie, a niektóre przybyły przygotowane do prowadzenia kuchni polowej. Wszędzie pojawiły się małe obozowiska, niektóre z nich przyjęły swoje nazwy. Skupiska namiotów i zadaszeń pojawiły się w formie mozaiki po obu stronach South River – niektóre zorganizowane przez grupy afinicji, inne przez przypadek. Trudno zliczyć wszystkich mieszkających w lesie, co zapewne zauważyli również przeciwnicy ruchu. Ekipy kuchenne szacowały, że w nocy w lesie spało minimum dwieście osób, a w niektóre dni do okupacji przyłączało się znacznie więcej.

Las pozostawał przyjazny dla rodzin – dzieci były obecne w lesie każdego dnia tygodnia, chodząc na wycieczki z przewodnikiem, tworząc sztukę lub samemu organizując sobie czas pod opieką członków społeczności. Ale to nie było standardowe obozowisko protestacyjne. Wielu uczestników nosiło kominiarki – przybyli przygotowani do podjęcia działań bezpośrednich przeciwko Fundacji Policyjnej i jej partnerom, mając na celu zmianę równowagi sił.

Pierwszego dnia tygodnia akcyjnego, 9 maja, obrońców lasu obudził dźwięk upadających drzew. Na polecenie Ryana Millsapa, mała ekipa budowlana i grupa szeryfów z hrabstwa Dekalb, pracujących jako prywatna ochrona, torowała sobie drogę do linii drzew od klubu Radio Control (RC) po południowo-wschodniej stronie Intrenchment Creek Park[6]. Kilka zdeterminowanych osób natychmiastowo zareagowało, odpierając buldożery kilkoma kamieniami, a następnie łącząc ramiona i wspólnie skandując “do tyłu” do policjantów znajdujących się dalej. Jedna odważna osoba podeszła do funkcjonariusza i wyjaśniła mu, że ekipa budowlana angażuje się w nielegalną działalność. Później hrabstwo Dekalb wydało nakaz “wstrzymania prac”, rzekomo po serii telefonów od prawników i grup sąsiedzkich informujących ich o nielegalnych pracach.

W kolejnych dniach, pośród zgromadzeń, warsztatów, wspólnych posiłków, wyjść na grzyby i nieformalnych spotkań towarzyskich, osoby zebrane na tydzień akcji starały się uczynić las Weelaunee strefą wolną od psiarzy. Kiedy tylko funkcjonariusze zbliżali się do tego terenu, zapuszczając się na parking lub parkując swoje pojazdy w pobliżu, aktywiści się z nimi konfrontowali. W niektórych przypadkach kilkadziesiąt osób wyłaniało się z wielu stron lasu, rozpędzając pojazdy policyjne, tnąc opony, wybijając szyby i rzucając kamieniami.

W tych starciach nikt nie został zatrzymany ani ranny. Nie wpływały też one nadmiernie na atmosferę w lesie. Było mnóstwo miejsca, by każdy, kto miał zastrzeżenia lub obawy co do tego typu działań, mógł zadbać o to, by nie zostać wciągniętym w konfrontację. Trzeci tydzień akcyjny stworzył przestrzeń, w której współistnieć mogli ludzie o wielu różnych temperamentach i strategiach.

Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj

W tym samym czasie na dobre rozpoczęły się akcje wymierzone w biurokratów i kierowników nadzorujących niszczenie lasu. Działania te obnażyły siły odpowiedzialne za Cop City. Choć kierowane są abstrakcjami i są ofiarami systemu konkurencji, przez który ludzkość walczy ze wszystkimi żywymi istotami, to są to również ludzie.

9 maja kilkadziesiąt osób przemaszerowało pod podmiejski dom Shepherda Longa, prezesa Long Engineering, spółki zależnej Atlas Technical Consultants i podwykonawcy Brasfield & Gorrie. Była to pierwsza z kilku takich akcji podczas trzeciego tygodnia akcyjnego.

11 maja mały tłum zebrał się przed podmiejskim domem Keitha Johnsona, regionalnego prezesa Brasfield & Gorrie. Protestujący przeskakiwali przez ogrodzenie i wcześnie rano walili w bębny, skandując “Rzućcie kontrakt!”. Johnson ma uprawnienia do podejmowania decyzji dla Brasfield & Gorrie – i jest za tę odpowiedzialność sowicie wynagradzany, sądząc po wielkości i lokalizacji jego posiadłości.

Brasfield & Gorrie jest jednym z największych generalnych wykonawców budowlanych na południowym wschodzie. Siedziba firmy znajduje się w Birmingham, w stanie Alabama, ale ma ona biura na całym południowym wschodzie, w tym jedno na północno-zachodnich obrzeżach Atlanty, obok stadionu Atlanta Braves, w dzielnicy znanej jako “The Battery”. Ta część miasta – pseudodzielnica wymyślona niedawno przez deweloperów – oferuje absurdalną imitację miejskiego życia. Wypełniają ją fast foody, luksusowe bloki mieszkalne, hotele korporacyjne i stacje benzynowe, a poprzecinany jest parkingami i magazynami. Nigdy nie było tam protestu, nawet w 2020 roku podczas powstania George’a Floyda.

12 maja około 80 zakapturzonych i zamaskowanych osób przyszło do biura regionalnego Brasfield & Gorrie w The Battery. Demonstranci skandowali Stop Cop City, a niektórzy z tłumu malowali graffiti i strzelali fajerwerkami w fasadę budynku. Po przedostaniu się na trawnik obiektu, kilku zdeterminowanych ludzi zaczęło rzucać w budynek balonami z farbą i kamieniami, rozbijając szklane okna, z kolei inni kontynuowali ostrzał fajerwerkami. Po kilkunastu minutach tłum rozproszył się na okoliczne ulice.

W ciągu kilku minut policyjne samochody okrążyły okolicę, zatrzymując samochody i zgarniając pieszych z ulicy. Niektórzy zostali zatrzymani w pobliskich centrach handlowych i na stacjach benzynowych. Przez kolejne godziny policja hrabstwa Cobb nękała i zastraszała wszystkich noszących czarne lub “alternatywne” ubrania. Do końca dnia aresztowała pięć osób, które według niej uczestniczyły w akcji przeciwko Brasfield & Gorrie. Wszyscy zostali oskarżeni o przestępstwa, w tym “wzniecanie zamieszek” i “uszkodzenie mienia”. W tym czasie były to najpoważniejsze represje, z jakimi spotkał się ruch. Relacje z demonstracji rozprzestrzeniły się w lewicowych “infosferach” i algorytmicznie skonstruowanych “echo chamberach”. W wydanym po niej komunikacie prasowym Brasfield & Gorrie po raz pierwszy potwierdzili to, co aktywiści wiedzieli już wcześniej: uczestniczyli w budowie Cop City.

Następnego dnia rano, w bardzo wczesnych godzinach, kilka osób w białych kombinezonach zdewastowało siedzibę firmy Brasfield & Gorrie w Birmingham w Alabamie. Nagranie opublikowane przez firmę pokazało grupę malującą hasła, rzucającą kamieniami i rozbijającą szklane drzwi i okna. Wiadomość o tym wydarzeniu dotarła do obozowiska w Atlancie wiele godzin później; internetowy komunikat został odczytane na głos dużemu tłumowi zgromadzonemu wokół ogniska. To złagodziło demoralizację, jaką niektórzy mogli odczuwać po aresztowaniach przy biurze w Atlancie.

Ci ludzie nie rozumieją, kim jesteśmy…

Sytuacja rozwijająca się w lesie była nieopanowalna – i rząd o tym wiedział. Wandalizm, relacje medialne i internetowe komentarze przeciwne ruchowi zaczęły wyczarowywać obraz bojowników rodem z hollywoodzkiego filmu. Zgodnie z tą fałszywą narracją, ruch składał się z hardych ekstremistów z innych części kraju. Władze spojrzały na piękną, tętniącą życiem strefę kulturową, pełną kreatywności i wzajemnego wsparcia, i opisały jedynie terror i chaos. Malując ten obraz, przeciwnicy ruchu mieli nadzieję przygotować społeczeństwo do poparcia pacyfikacji.

Wydarzenia z 14 maja – ostatniego dnia trzeciego tygodnia akcyjnego – zamiast wzmocnić tę karykaturę bojowości i w ten sposób pośrednio przyczyniać się do realizacji represyjnej strategii władz lokalnych, bezpośrednio jej zaprzeczyły. I to nie był fortel: ten ruch naprawdę jest powszechny i ma szerokie poparcie kulturowe i obywatelskie, a koniec tygodnia akcyjnego był dobrym momentem, aby to pokazać.

Wczesnym popołudniem ulicami East Atlanta Village maszerowało ponad sto mieszkańców, głównie dzieci w wieku przedszkolnym z ich rodzicami i nauczycielami. Wiele dzieci wzięło megafon, aby wyrazić swoje zdanie. Rozumiały one polityczne stawki walki wyraźniej niż jej krytycy. Nie chciały zniszczenia lasu, ponieważ martwiły się o swoją przyszłość; nie chciały, aby policja uzyskała kontrolę nad dużą częścią miasta, ponieważ nie chciały widzieć więcej infrastruktury produkującej przemoc. Choć zrobiono podczas tego marszu wiele zdjęć, to lokalne media nie rozpowszechniły ich i prawdopodobnie żadne nie pojawiło się w prezentacjach Biura Śledczego dotyczących ruchu. Podobnie niektóre segmenty ruchu niechcący przyłożyły się do ocenzurowania uczniów, skupiając się tylko na radykalnych akcjach lub postępach w procesach sądowych, ze szkodą dla spójnej analizy ruchu jako całości.

Kilka godzin po tym marszu, około godziny 16, kolejna grupa ponad dwustu osób spotkała się we Freedom Park w pobliżu Little 5 Points[7]. Wielu uczestników trzymało w rękach małe gałęzie i rośliny, przypominając żołnierzy z końcówki “Makbeta” Szekspira, i ruszyło za transparentami i bębnami w okoliczne dzielnice. Poza zablokowaniem ruchu ulicznego i odpaleniem kilku fajerwerków, zebrani wydawali się bardziej zainteresowani komunikacją ze społeczeństwem niż angażowaniem się w akcje bezpośrednie czy starcia z policją. Atmosfera była radosna, a niezliczeni kierowcy i okoliczni mieszkańcy zatrzymywali się, by bić brawo. Po godzinie tłum rozprosził się w Inman Park, przy Euclid Avenue. Nad głowami krążyły helikoptery, a policyjne krążowniki przemierzały wszystkie okoliczne ulice. Czy policja była na tyle głupia, by wpaść w pułapkę?

Po tym jak protest się rozproszył, sfrustrowani policjanci wybiegli ze swoich pojazdów, wlewając się do parku i dzielnicy handlowej z każdej strony. Nie napotkali wcale na ziejący ogniem tłum, który mieli w głowach, ale mimo tego nie byli w stanie zmienić swoich planów. Kulturowa kompozycja protestujących pasowała do estetyki bohemy większości przechodniów, mieszkańców i kupujących w okolicy, uniemożliwiając odróżnienie zwolenników ruchu od ludzi wychodzących z sklepów z odzieżą używaną czy zdrową żywnością na pobliskich drogach. Kamery telewizyjne sfilmowały mieszkańców krzyczących na funkcjonariuszy ze swoich trawników. Funkcjonariusze zaatakowali i pobili wiele osób za ich rzekomy udział w proteście, a jeden dziennikarz został porażony paralizatorem. Ostatecznie aresztowano siedemnaście osób i postawiono im zarzuty “przebywania na jezdni”.

Z jednej strony, protest był klęską – tłum nie był gotowy do podjęcia fizycznej konfrontacji z policją. Z drugiej strony, zmienił on narrację medialną i postrzeganie ruchu przez społeczeństwo na korzyść protestujących. Rzadko taka zmiana zdarza się tuż po tym, jak zamaskowani aktywiści wybijają okna i dewastują siedzibę korporacji. Zamiast szalonej kliki brutalnych ekstremistów, ruch mógł zacząć być postrzegany jako to, czym naprawdę był: powszechną walką z lekkomyślną wrogością lokalnych władz. Prawdziwa sztuka wywrotowa nie może być zredukowana do nielegalnej działalności czy fizycznego oporu – jest raczej kwestią wywrócenia do góry nogami systemów kontroli. Kultywowania sytuacji, w której samokierowana aktywność może zaraźliwie rozkwitać.

W ciągu kilku dni wszystkie zarzuty wobec siedemnastu aresztowanych osób zostały wycofane. Oskarżeni mogą teraz zabrać do domu tysiące dolarów na głowę w ramach rekompensaty za ich niesłuszne aresztowanie. Protest nie był zaplanowany w celu uzyskania takiego rezultatu, ale gdyby tak było, to byłby przebiegłą akcją.

…i próbowali nas złamać. Nalot po tygodniu akcyjnym

Po trzecim tygodniu akcyjnym wiele osób spodziewało się, że policja będzie szukała odwetu. Najprostszym sposobem odpowiedzi byłby atak na obozowiska w lesie. Choć medialny rozgłos policyjnych ekscesów w Little 5 Points zmienił nastawienie opinii publicznej, to prawdopodobnie nie wpłynął znacząco na zapał organów ścigania do użycia siły. Ponieważ dzisiejszy krajobraz medialny ma tendencję do pokazywania konsumentom tylko tego, w co już wierzą, jest prawdopodobne, że organy ścigania i ich sojusznicy widzieli tylko relacje potwierdzające ich własne perspektywy.

17 maja narastające od tygodnia frustracja i rozgoryczenie policjantów zostały wyładowane na mieszkańcach starej farmy więziennej. Wczesnym rankiem las okrążyły dziesiątki pojazdów policyjnych, helikopterów i dronów. Departament Policji Atlanty, szeryfowie hrabstwa Dekalb, Departament Bezpieczeństwa Krajowego, Departament Zasobów Naturalnych, Brygada Saperów Atlanty, oddziały antyterrorystyczne i prawdopodobnie inne agencje zmobilizowały swoje siły i przygotowały się do nalotu.

Policja weszła do lasu około 10 rano z Key Road. Większość funkcjonariuszy miała na sobie kaski lub inne formy ochrony, niektórzy nosili kamuflaże i maski. Agenci i funkcjonariusze zaangażowani w operację natychmiast przystąpili do niszczenia żywności, schronień i infrastruktury. Jeden z funkcjonariuszy użył młota, aby rozbić agregat prądotwórczy. Inni współpracowali z arborystami przy niszczeniu pustych domków na drzewach lub siedzieli pod zajętymi drzewami, grożąc przemocą aktywistom znajdującym się nad nimi.

Tymczasem inni aktywiści zaangażowali się w odpowiedzi proporcjonalne do operacji policji. Zapłonęła porzucona ciężarówka, a także barykady z drewna i nieużywanych opon. Małe grupy i pojedyncze osoby angażowały się w akcje podjazdowe. Podczas gdy policja używała najnowocześniejszego sprzętu, zbroi i broni, obrońcy lasu używali rudymentarnych struktur, poszarpanych bluz, patyków, kamieni i fajerwerków. By zapobiec dalszym wtargnięciom policji – prawdopodobnie w celu ochrony bezbronnych aktywistów, którzy zajmowali drzewa – w ruch niejednokrotnie szły koktajle mołotowa. Były one używane tylko na polanach, gdzie łatwo można było przewidzieć rezultaty. Zwolennicy policji spędzili wiele miesięcy robiąc zamieszanie wokół kilku zaimprowizowanych butelek z łatwopalnym płynem. Policja na pewno wolałaby zmierzyć się z kulami błyskowymi, gazem łzawiącym, gazem pieprzowym, helikopterami termowizyjnymi i psami służbowymi, których rutynowo używała przeciwko obrońcom lasu.

Po kilku godzinach policja zaczęła wycofywać się z okolicy. Po drugiej stronie lasu policjanci z hrabstwa Dekalb weszli do Intrenchment Creek Park i aresztowali pierwsze lepsze osiem napotkanych osób, oskarżając je wszystkie o “wtargnięcie” do parku w biały dzień. Ci spacerowicze mogli być lub nie być uczestnikami ruchu, ale prawie na pewno nie byli tymi samymi ludźmi zaangażowanymi w obronę w farmie więziennej po drugiej stronie rzeki, półtora kilometra dalej.

Nie o precyzję jednak chodziło – te aresztowania były istotnym elementem strategii policyjnej. Do dziś w wiadomościach mówi się, że “ośmiu protestujących zostało aresztowanych po tym, jak aktywiści rzucali w policję kamieniami i koktajlami mołotowa”, co silnie sugeruje, że aresztowani sami zostali oskarżeni o podjęcie takich działań. W rzeczywistości nikt zaangażowany w bojowe taktyki protestu nie został aresztowany w trakcie tego nalotu. Ostatecznie, pomimo zniszczenia infrastruktury obozowej, nalot okazał się porażką.

Prasa pełną parą

Bez działań obronnych, które miały miejsce w lesie – w tym rzucania kamieniami i innych form akcji bezpośrednich – możliwe jest, że osoby mieszkające w domkach na drzewach lub namiotach odniosłyby znaczne obrażenia, a sam las wpadłby w ręce policji. Tego dnia miały miejsce również inne interwencje. Podczas gdy konfrontacja w lesie wciąż trwała, sieć aktywistów i organizacji rozesłała komunikat prasowy zapowiadający konferencję prasową na godzinę 16.

Operacja policyjna zakończyła się po tym, jak na skraju lasu pojawili się sympatycy ruchu i media korporacyjne. Mówcy potępili działania policji, ale nie ograniczyli się do komentowania represji. Stanęli przed kamerami i skupili uwagę zgromadzonych osób na potrzebie bezpośredniego oporu, na stawkach walki z chaosem klimatycznym, rasizmem, gentryfikacją i kolonializmem. Materiał filmowy z tych wystąpień był pokazywany w metropolitalnych wiadomościach telewizyjnych, co zazwyczaj jest wyłączną domeną reakcjonistów i rzeczników policji; ci przez kilka miesięcy po tym wydarzeniu w większości milczeli na temat ruchu.

Było to bezpośrednia inwersja zwykłego krajobrazu medialnego. Postawienie na milczenie i skrytość nie pomogło policji, tak jak rzadko pomagało w przeszłości ruchom wywrotowym.

Mówiąc za siebie

W dzisiejszych czasach nieczęsto zdarza się, by anarchiści lub inni aspirujący rewolucjoniści wypowiadali się w korporacyjnych mediach. W ciągu ostatnich kilku dekad radykałowie rozwinęli wiele teorii na temat roli korporacyjnych organizacji informacyjnych, wpływu masowej komunikacji na powszechną wyobraźnię oraz konsekwencji dla ruchów, które zgadzają się być reprezentowane. Na podstawie tych analiz wiele osób stworzyło alternatywne i podziemne projekty medialne, takie jak strony internetowe, czasopisma, ziny i podcasty, aby obejść cenzurę i zwracać się do odbiorców bardziej horyzontalnie. Choć masowe walki wybuchały rok po roku, ci, którzy znajdowali się na linii frontu, zazwyczaj nie próbowali tłumaczyć się setkom milionów ludzi, którzy dowiadują się o świecie głównie za pośrednictwem korporacyjnego radia, gazet, magazynów i telewizji.

Choć doświadczenie buntu może przekształcić świadomość tych, którzy w nim uczestniczą – zmienić ich punkt widzenia na rzeczywistość – to same działania nie wystarczą, gdy społeczeństwo jest tak wypełnione fałszywymi narracjami jak nasze. Dopóki najbardziej ambitni i odważni uczestnicy tych walk nie są w stanie zwracać się do ludzi we własnym imieniu, biurokraci, liberałowie, reformiści i akademicy mają wolną rękę, by zakłamywać ich obraz. Często oznacza to przedstawianie ich jako żołnierzy innych grup, które są gotowe wyjaśnić sytuację masowej publiczności zgodnie z własną polityką.

W nadziei na przełamanie tego schematu, ruch obrony lasu zajął się zwracaniem się do korporacyjnych mediów jako jednym z głównych działań.

Niektórzy znają ten ruch jako Defend the Atlanta Forest, inni jako Stop Cop City. Oba te hasła opisują mniej więcej tę samą konstelację grup, taktyk, celów i terenów leśnych, ale przemawiają do nieco innych grup demograficznych. Rozumiany jako całość ruch posiada rozbudowaną infrastrukturę mediów społecznościowych, w tym Facebooka, Instagrama, Twittera, Mastodona, TikToka i Telegrama, a także strony internetowe, pakiety medialne i publicznie dostępne e-maile. Platformy te zapewniają, że ruch może komunikować się z tymi, którzy już go wspierają, a być potencjalnie także z tymi, którym jest bliski.

Kiedy dziennikarze kontaktują się z jedną z tych platform, aktywiści się koordynują, aby zapewnić, że ktoś z ruchu będzie mógł się z nimi skontaktować. Zazwyczaj odpowiedzialność tę biorą na siebie zwolennicy radykalnej zmiany społecznej, w tym abolicjoniści, czarni autonomiści, anarchiści czy inni aspirujący rewolucjoniści. Zamiast prezentować się jako liderzy czy rzecznicy, aktywiści odpowiadają na pytania dziennikarzy, oprowadzają ich, oferują im pakiety informacyjne, dostarczają im zebranych materiałów, a także przedstawiają wewnętrzne perspektywy, tropy, obrazy, cytaty i narracje odpowiednie do ich potrzeb. Praca ta jest nieodpłatna i w dużej mierze niewidoczna dla odbiorców mediów.

Wszystkie najbardziej dostępne źródła i platformy związane z ruchem odmówiły potępienia akcji bezpośredniej lub radykalnej polityki. Podczas gdy różne platformy prezentują swój własny punkt widzenia w różnych tonach, żadna z nich nie odeszła tak daleko od pozostałych, by zaoferować dziennikarzom rozdźwięk, który mogliby wykorzystać. Podczas wywiadów i konferencji prasowych komentatorzy ruchu mówią jasnymi i zwięzłymi zdaniami. Najlepiej, gdyby każde zdanie mogło samodzielnie funkcjonować jako chwytliwe hasło, tak aby redaktor nie mógł go okaleczyć. Kiedy dziennikarze zadają pytania na skomplikowane lub nieoczekiwane tematy, aktywiści nie wahają się powiedzieć po prostu “Nie jestem w stanie odpowiedzieć teraz, ale może będziemy mogli do tego wrócić.”

Dziennikarze nie oczekują, że każdy będzie wiedział wszystko, ale chcą, by inni wykonali za nich jak najwięcej pracy. Tak długo, jak uczestnicy ruchu są gotowi trzymać rękę na pulsie podczas całego procesu, pisarze lub fotografowie często zaoferują im przychylne relacje. Jeśli radykałowie nie wezmą na siebie tej czasochłonnej pracy, organizacje liberalne podejmą się jej w ramach realizacji własnych programów. Jeśli historie nie są wystarczająco spójne, interesujące lub aktualne, agencje informacyjne będą stosować retorykę pro-policyjną lub wymyślać fałszywe historie.

Ponieważ korporacyjne przekazy medialne są podstawowym środkiem, za pomocą którego władze przygotowują opinię publiczną do akceptacji represji wobec protestujących i biednych, niebezpiecznym jest nie interweniować. Ruchy nigdy nie powinny niepotrzebnie przedstawiać się jako potężniejsze lub bardziej destrukcyjne, niż są w rzeczywistości; lepiej jest być niedocenianym, niż dać przeciwnikom możliwość zmobilizowania innych przeciwko sobie. Podobnie, ruchy nie powinny przegapić żadnej okazji, by nadać uczestnikom ludzką twarz i samodzielnie wyznaczyć ramy narracji.

Jednocześnie wiąże się to z wieloma wyzwaniami.

Dla medialnych rzeczników kuszącym może być na przykład rozwodnienie przekazu, tak aby przemawiał do jak najszerszej publiczności. Odbiorcom nie pozwoli to jednak na zrozumienie taktyk i priorytetów ruchu, ani też stawek, o które walczą. Najważniejsze jest nie tyle generowanie przychylnych relacji, co kształtowanie powszechnego postrzegania ruchu i wyznaczanie ram debaty.

Jeśli uczestnicy bojowych ruchów nie chcą pojawiać się w prasie pod swoimi prawdziwymi nazwiskami lub przynajmniej z odsłoniętymi twarzami w obawie przed przemocą ze strony państwa i samozwańczych stróżów prawa, korporacyjne kanały informacyjne zazwyczaj nie będą z nimi współpracować. Ryzyko jest realne – nawet liberalni liderzy, którzy potępiają radykalne taktyki, mogą stać się celem ataków skrajnie prawicowych trolli i policji, które kojarzą ich z zaciekłym ruchem. Na szczęście XXI-wieczne media społecznościowe dały oddolnym aktywistom pewien środek nacisku na tę formę korporacyjnej cenzury, przełamując pewne bariery w masowej komunikacji. Jeśli redaktorzy obawiają się, że stracą szansę na wygenerowanie przychodów, odmawiając złagodzenia swojej polityki dotyczącej anonimowości, czasami robią wyjątki, nawet platformując ubranych w kominiarkę demonstrantów, jeśli ci ostatni mogą wiarygodnie przedstawić się jako uczestnicy potężnych ruchów. Najczęściej jednak media przejdą po prostu do relacjonowania innych wydarzeń.

Ambitne ruchy powinny dążyć do utrzymania pełnego spektrum kontaktów z mediami. Powinny być przygotowane na współpracę z życzliwymi dziennikarzami i dokumentalistami, na realizowanie całodobowych strategii w mediach społecznościowych, na to, by mieć pod ręką kilku chętnych do pokazania swoich twarzy uczestników, jak i innych, którzy chętnie zabiorą głos, i jeszcze innych, którzy chętnie odpowiedzą na pisemne wywiady. W imię obopólności, grupy antykapitalistyczne, abolicjonistyczne i anarchistyczne nie powinny niepotrzebnie krytykować bardziej umiarkowanych grup.

Niektórzy mogą zaprotestować, że całą tę energię lepiej zainwestować w inne zadania. Z pewnością istnieją pilniejsze sprawy niż to, jak ruch jest postrzegany przez tych, którzy nawet nie biorą w nim udziału. Często to zorientowani na karierę oportuniści zajmują się działalnością medialną. Pozostawia to tych na pierwszej linii na marginesie uwagi opinii publicznej, co sprawia, że niemal nieuniknione jest, że będą musieli poświęcić niezliczone godziny i bezsenne noce, walcząc o obnażenie lub przechytrzenie samoniszczących się i wprowadzających podziały perspektyw reformistycznych. W ostatecznym rozrachunku bardziej efektywne czasowo może być rozpoczęcie od właściwej strategii medialnej, niż późne nadrabianie zaległości.

W ruchu na rzecz obrony lasu aktywiści w prasie lokalnej i krajowej otwarcie wspierają akcje bezpośrednie, zachęcają do różnorodnego uczestnictwa i opowiadają się za radykalną zmianą społeczną jasnym językiem, bez hiperboli. W tym przypadku, to karierowicze są pozostawieni sami sobie, narzekając na “niezrównoważone” relacje. Kiedy dziennikarze zadają pytania naprowadzające, próbując nakłonić aktywistów do wzajemnego potępiania się, prawie zawsze są one odrzucane.

Choć zdarzały się wyjątki. Pewien uczestnik zadziwiająco potępił ruch jako “bardziej rozczarowujący niż samo Cop City” – co z pewnością było muzyką dla uszu APF. Tacy krytycy często ujmują politykę w ramy metafor przestrzennych, opisując spójne tożsamości i granice między wnętrzem a zewnętrzem. Niektórzy, zamiast swobodnie wnosić swój wkład na polu otwartej gry, w pośpiechu utożsamiają się lub odcinają od określonych tendencji lub postrzeganych frakcji, podczas gdy inni przyglądają się z boku, wydając osądy lub czekając na polecenia.

Wydaje się, że chęć potępienia walki ogarnia niektórych ludzi szczególnie mocno w momentach brutalnych represji. Niektórzy zamieszczali nawet cyniczne krytyki typu “a nie mówiłem?” po zabiciu Tortuguity. Jednocześnie ludzie ci nie wahają się łączyć z ruchem, gdy ten dostarcza im kapitału społecznego. Jednak pomimo takich indywidualnych kampanii oszczerstw, media korporacyjne i organy ścigania nie zdołały stworzyć rywalizujących ze sobą frakcji.

Jeśli ruchy nie mogą tolerować różnic między ich uczestnikami, muszą mieć możliwość rozwiązania ich wewnętrznie, bezpośrednio lub przez mediatorów – a jeśli nie jest to możliwe, skonfliktowane tendencje lub grupy powinny się wzajemnie ignorować. Klarowność różnic jest ważna, ale przeciągające się konflikty między rywalizującymi obozami prawie zawsze przynoszą najwięcej korzyści władzom. Im więcej podziałów w ruchu, tym bardziej władze będą ośmielone do wymierzenia w najbardziej efektywne nurty w jego obrębie; gdy rywale publikują w mediach społecznościowych wpisy o błędach lub słabościach drugiej strony, może to pomóc władzom w tworzeniu strategii lub narracji uzasadniającej represje. Często takie konflikty niepotrzebnie polaryzują całe ruchy, ponieważ wszyscy są zmuszeni do opowiedzenia się po jednej ze stron. Wiele ideologii usprawiedliwia takie zachowanie, na nieszczęście wszystkich. Niestety, współczesne platformy mediów społecznościowych często zachęcają do tego typu zachowań.

Jest pęd, jest opór

Po nalocie policyjnym z 2022 roku, w całym kraju nastąpiło co najmniej dwadzieścia aktów akcji bezpośredniej. Z wysokimi morale po trzecim tygodniu akcyjnym, uczestnicy ruchu poza Atlantą byli zdeterminowani, by zachować inicjatywę. Kultywowanie zwycięskich strategii nie jest wyłącznie kwestią stosowania właściwej taktyki, ani przeprowadzania akcji przeciwko celowi. Strategia, która w sposób zdecentralizowany mierzy w logistykę zagospodarowania przestrzennego odniosła sukces, ponieważ jest upodmiotawiająca: umożliwiła wielu ludziom uczestnictwo w ruchu na ich własnych warunkach. Wir różnych wydarzeń i taktyk zdezorientował też Fundację Policyjną, jej biurokratycznych zwolenników i podwykonawców.

Morale jest istotnym czynnikiem w walce. Ci, którzy wierzą, że wygrają, mają większe szanse na zwycięstwo; są bardziej skłonni do pilnego reagowania na ataki, do gotowości do poświęceń, do konfrontacji z problemami zamiast ich unikania. Co dziwne, w amerykańskich ruchach autonomicznych wielu najbardziej inteligentnych uczestników często popada w cynizm wobec ruchów, w których uczestniczą, i idei, które popierają. Czyniąc to, zrzucają z siebie odpowiedzialność za formułowanie skutecznych planów, testowanie nowych hipotez, jak i wspieranie silnych i zróżnicowanych ruchów. Pesymizm i ironiczny dystans są dla nich wymówką by nie przekonywać ludzi, nie dbać o dobrą współpracę z innymi i nie podejmować się odważnych czynów.

Na demonstracjach, konferencjach prasowych, zgromadzeniach i w pisemnych wypowiedziach, uczestnicy ruchu obrony lasu regularnie pokazują pewność siebie. Stwierdzając, że zamierzają wygrać tę walkę, nie są aroganccy – to decyzja napędzana prawdziwym przekonaniem. A to przekonanie wyłania się z czegoś większego niż indywidualna wola.

Lud lasu

Kilku aktywistów od 19 stycznia 2022 roku zaczęło budować w lesie domki na drzewach. Była to jedna z kilku interwencji w trudnym dla ruchu okresie. W tym czasie firma Reeves+Young była jeszcze generalnym wykonawcą dla Fundacji Policyjnej. Ich podwykonawca, Long Engineering, prowadził działania geodezyjne i wypady w celu pobrania próbek gleby, a aktywiści nie mieli pojęcia jak ich powstrzymać. Cztery miesiące później, w maju 2023 roku, sytuacja całkowicie się zmieniła.

Ze względu na trzeci tydzień akcyjny, grupy zajmujące się oporem na miejscu musiały unowocześnić swoją formę walki. Jeśli media nadal transmitowałyby nagrania zakapturzonych ludzi rzucających koktajlami mołotowa, mogłoby to ośmielić policję do użycia takiego poziomu siły, na jaki niewielu było przygotowanych. Zamieszkanie na drzewach umożliwiło zmianę narracji.

Na terenie starej famy więziennej i części Intrenchment Creek Park pod koniec maja 2022 roku powstało co najmniej pół tuzina domków na drzewach. Mieszkańcy i architekci je nazwali i udekorowali zgodnie ze swoimi upodobaniami. Niektóre współistniały z przylegającymi do nich obozami naziemnymi. W tygodniach po nalocie aktywiści mieszkający w nich pisali oświadczenia, udzielali wywiadów prasie i robili zdjęcia dokumentujące ich determinację. Do czerwca większość relacji prasowych – w tym także w prasie krajowej, jak na przykład w New Yorkerze – zmieniła się w niemal antropologiczne zainteresowanie egzotycznymi, romantycznymi mieszkańcami drzew.

Zmieniła się też strategia tych, którzy dążyli do zniszczenia lasu, choć trwało to dłużej. Początkowo dla władz nie było jasne, że nalot z 17 maja zakończył się fiaskiem. Stało się to oczywiste dopiero wtedy, gdy 2 czerwca wykonawcy z Long Engineering weszli do lasu w pobliżu dróg Constitution i Old Constitution. Ekipa budowlana przybyła z maszyną do wycinania drzew, ale bez wystarczającej ilości policji – z łatwością odparło ich około dziesięciu aktywistów. Oprócz krzyków i wymachiwania rękami, kilku z tych obrońców lasu rzucało petardy w kierunku ekipy budowlanej, aby zwrócić na siebie ich uwagę. Prace odwołano na cały dzień.

Przez następne pół roku żadne prace wewnątrz obwodu lasu nie odbywały się bez znacznej ochrony policyjnej.

Nowe szanse

To był początek spirali paranoi agencji policyjnych. 6 czerwca 2022 roku konwój policjantów towarzyszył ekipie roboczej na drodze Key. Robotnicy z Boyette Brothers Construction Rental powalali drzewa na poboczu drogi. Miała to być część fazy przedbudowalnej, która miała obejmować postawienie prawie 2,5-metrowego ogrodzenia. Protestujący podeszli do niszczycieli lasu nieuzbrojeni. Dmuchając w gwizdki i wymachując rękami, starali się podejść do ekip budowlanych tak, by aby skłonić je do wstrzymania prac. Policjanci bez wahania wyciągnęli broń i wymierzyli ją bezpośrednio w protestujących. Wycofując się do lasu, obrońcy lasu zdołali ocalić własne życie, ale nie byli w stanie powstrzymać zniszczeń – nim ten dzień minął, robotnicy ścięli dziesiątki drzew.

Jednakże jeszcze tego samego wieczoru maszyny, których użyli do zniszczenia drzew, były w ruinie. W anonimowym komunikacie podano, że firma została zidentyfikowana, a jej zakłady znajdują się w Conyers. Spora część ich floty została zdewastowana, a reszta spalona. Internetowe oświadczenie brzmiało: “Jeśli je [Cop city] zbudujecie, to my je spalimy”.

10 czerwca, kilka dni później, rząd hrabstwa Dekalb umieścił nakaz “wstrzymania prac” przy bramie wjazdowej do starego dospodarstwa więziennego, prawdopodobnie z powodu telefonów do różnych wydziałów i komisji. Tamte prace podjęto najwyraźniej bez odpowiednich zezwoleń, które nadal nie zostały wydane przez rząd hrabstwa. Po sabotażu i nakazie wstrzymania prac, przez prawie pięć miesięcy nie podjęto ani jednego dnia prac “przedbudowlanych” na terenie starej farmy więziennej. Inni potencjalni podwykonawcy, którzy normalnie pracują dla Brasfield & Gorrie, mogli nie być skłonni do składania ofert na ten kontrakt w świetle tego, co miało miejsce w zakładach Boyette Brothers Rental.

Przez całe lato w całym kraju pojawiały się inicjatywy na rzecz obrony lasu. Do aktów nieposłuszeństwa obywatelskiego doszło w biurze Brasfield & Gorrie w Charlotte w Karolinie Północnej. Protestujący rozdawali ulotki przed domami, kościołami i w dzielnicach kadry kierowniczej związanej z projektem. Dochodziło również do aktów sabotażu i wandalizmu w biurach podwykonawców. Co tydzień pojawiały się nowe oświadczenia i artykuły informacyjne.

W tym czasie w ruchu pojawiły się nowe konstelacje i grupy. Grupa nauczycieli, przedszkolaków i innych organizatorów, którzy zorganizowali marsz w maju, nadal organizowała spacery, imprezy środowiskowe i dni ogrodnictwa, które przyciągały dzieci do lasu. Ich udział jako zorganizowanej grupy – Koalicji Weelaunee – umożliwił zwolennikom z dziećmi uczestnictwo w ruchu bez konieczności angażowania się w ryzykowne akcje lub znajdowania opieki dla swoich pociech. Takie grupy nie są siłami pomocniczymi, które służą tylko do oczyszczania reputacji ruchu. Zachowują własną strategiczną autonomię i dyskurs, angażując się tak jak wszyscy inni jego uczestnicy. Kształtują ruch i biorąc za niego odpowiedzialność na własne sposoby.

Wabiąc ich do lasu

Strategia polityczna rozwija się, gdy rywalizujące siły działają i reagują na siebie w twórczym obiegu, a każda z nich identyfikuje słabe punkty w strategii przeciwnika i je wykorzystuje. Strategie, które rozwiązują jeden problem, często powodują powstanie kolejnego.

Przez cały czerwiec i lipiec, a także jesienią, policja zaczęła przeprowadzać rytualne “przeszukiwania” lasu, a konkretnie starej farmy więziennej. Brało w nich udział zazwyczaj od pięciu do dwudziestu funkcjonariuszy Departamentu Policji Atlanty. Ponieważ działali oni poza swoją jurysdykcją i nie mogli dokonywać aresztowań, interwencje te miały głównie charakter symboliczny. We wtorkowe poranki, a czasem także w środy lub piątki, funkcjonariusze wchodzili przez tzw. bramę północną na drodze Key. Przygotowywali się godzinę lub dłużej, po czym wsiadali do pojazdów użytkowych (UTV) lub pojazdów terenowych (ATV).

Domyślając się, że te przeszukania były głównie symboliczne, aktywiści odmówili kontaktu z policją podczas ich trwania. Ukrywanie się, uciekanie, wspinanie się do domków na drzewach lub inne sposoby oddalania się od funkcjonariuszy stały się podstawową odpowiedzią obrońców, podczas gdy policjanci zajmowali się rozcinaniem namiotów, wyrzucaniem jedzenia, kradzieżą wody i włóczeniem się. W tym okresie agencje policyjne były wabione, świadomie lub nie, w bezowocne wplątanie się w działania w lesie. Z aktywistami utrudniającymi ich wysiłki, nie mogli posunąć się do przodu w realizacji projektu, ale nie mogli też znaleźć dobrze ukrytych obrońców lasu.

Wyżsi rangą otrzymali więc informacje, że protestujący opuścili strefę, które przekazali dalej Fundacji Policyjnej Atlanty. Najwyraźniej APF rozpowszechniła tę dezinformację w Community Stakeholders Advisory Committee (CSAC) – organizacji, którą ona i jej zwolennicy wymyślili w celu dania Cop City zielonego światła pod pozorem demokratycznej opinii.

Dwie osoby, Sharon Williams i Allison Clark, zaczęły wykorzystywać CSAC jako platformę do szerzenia w mediach coraz bardziej paranoicznych i naciąganych mitów. Były jednymi z pierwszych, które potępiły aktywistów jako “eko-terrorystów”. W miarę jak opinia publiczna obracała się przeciwko Cop City, opinie CSAC stawały się coraz ważniejsze dla projektu, ponieważ była to jedyna grupa publiczna skłonna stanąć w jego obronie przed kamerami.

Czwarty tydzień akcyjny

Lokalne grupy zapowiedziały czwarty tydzień akcyjny na koniec lipca. W tak krótkim czasie od ostatniego tygodnia akcyjnego nie było jasne, co mogą zorganizować na dużą skalę. Z drugiej strony, według harmonogramu budowy wydanego przez Fundację Policyjną “oczyszczanie i równanie” – co jest eufemizmem dla wycinki drzew i naruszania terenu – miło rozpocząć się przed końcem lata. Jeśli trzeci tydzień akcyjny był zasadniczo ćwiczeniem z masowej konwergencji i akcji bezpośredniej, to następny musiałby być czymś zupełnie innym.

The sound of music[8]

Nowe idee rzadko wyrastają z polityki – zwykle są jedynie na nią przekładane. Innowacje w myśleniu i języku nie powstają wyłącznie w wyniku refleksji i rozmowy. Tak jak niektórzy zawodowi sportowcy uczęszczają poza sezonem na lekcje tańca, tak buntownicy i aspirujący rewolucjoniści od dawna czerpią inspirację z literatury, poezji, sztuki i muzyki – być może jedynej formy ludzkiej aktywności, która bezpośrednio oddaje wspólną wibrację i intensywność właściwą wszystkim istotom i systemom w kosmosie.


Strategia polityczna rozwija się, gdy rywalizujące siły działają i reagują na siebie w twórczym obiegu, a każda z nich identyfikuje słabe punkty w strategii przeciwnika i je wykorzystuje. Strategie, które rozwiązują jeden problem, często powodują powstanie kolejnego.


Czarne ruchy wyzwoleńcze zawsze były wytwarzane przynajmniej po części przez czarną muzyką. Odżywiała ona walkę, pomagając przekazywać kulturową i polityczną wiedzę, lekcje i świadomość. Muzyka odgrywa podobnie ważną rolę w wielu walkach rdzennych mieszkańców. Z drugiej strony, niektóre przeważająco białe ruchy nie przypisują muzyce i sztuce porównywalnej roli. Niektórzy uczestnicy próbują kompensować to wojowniczymi fantazjami lub bezkrytycznie konsumują kulturowe innowacje, nie rozumiejąc, co czyni je potężnymi. Niektórzy aktywiści mogą nawet cynicznie ukrywać się w kręgach kulturowych, czekając aż zacznie się “prawdziwa” akcja.

Na szczęście ruch obrony Weelaunee nie jest jednym z tych ruchów. Ta walka stale uzupełnia swoje połączenie z muzyką, społecznościami artystycznymi i wydarzeniami kulturowymi. Trudno byłoby przecenić wpływ, jaki ma to na długowieczność i kreatywność obrony lasu, zarówno w samym lesie, jak i w centrum miasta i całym regionie.

Kiedy ogłoszono czwarty tydzień akcyjny, pewna autonomiczna grupa organizacyjna zadeklarowała, że będzie koordynować darmowy festiwal muzyczny w lesie. W ciągu kilku dni lokalny artysta folkowy popularny wśród alternatywnej czarnej młodzieży ogłosił, że również zamierza zorganizować taki festiwal. Artyści i muzycy zaczęli się zgłaszać. Wkrótce zebrano pełne składy wykonawców z regionalnych scen tanecznych, indie, folkowych, hip hopowych i hardcore punkowych. Inni zapowiadali dodatkowe warsztaty i akcje. Dziennikarze muzyczni zaczęli kontaktować się z lokalnymi organizatorami, wyrażając chęć obozowania z protestującymi i uczestnictwa w wydarzeniach muzycznych.

Park Ludowy Weelaunee

W dniach poprzedzających tydzień akcyjny, który miał się rozpocząć 23 lipca, Ryan Millsap z Blackhall Studios rozpoczął współpracę z policją Dekalb, aby zablokować dostęp do Intrenchment Creek Park. W ciągu ostatnich tygodni Blackhall Studios zostało przemianowane na Shadowbox Studios po przejęciu przez Commonwealth Asset Management, firmę inwestycyjną, w której zarządzie zasiada Millsap. Millsap uważał, że ta sprzedaż unieważnia jego umowę z władzami hrabstwa Dekalb dotyczącą zagospodarowania pobliskiej polany (którą już zniszczył) na “Park Michelle Obamy” w zamian za budowę kompleksu scen dźwiękowych. Za pomocą tego podstępu miał nadzieję legalnie ukraść około 40 akrów znajdujących się w i wokół początku szlaku w Intrenchment Creek Park, w tym odcinka ścieżki rowerowej i spacerowej PATH Foundation, RC Field i część lasu.

Trwające procesy sądowe koordynowane przez aktywistów z South River Watershed Alliance były jedną z jedynych rzeczy, które powstrzymały tę grabież ziemi. Zgodnie z warunkami pozwu, las nie miał być znacząco naruszony, a park miał pozostać dostępny dla ludzi do czasu rozstrzygnięcia sprawy przez sąd. Choć osoby prowadzące pozew i inne związane z nim wysiłki mające na celu znalezienie rozwiązań prawnych działały w dystansie od reszty ruchu, większość aktywistów okupujących las lub naciskających na wykonawców uważała te strategie za uzasadnione środki obrony ziemi.

Władze Atlanty przyjęły wizję Watershed Alliance (“The South River Forest Vision”) jako oficjalną, zanim po powstaniu George’a Floyda przeszły na propozycję Cop City. Zespoły pracujące nad pozwami służą lasowi jako obronny bastion, czego przykładem jest nakaz wstrzymania prac z 10 czerwca, ale stanowią też jeden z ofensywnych frontów walki. Jeśli ruch wygra, to prawdopodobnie przyjmie to postać decyzji w sądzie.

19 lipca Ryan Millsap naruszył umowę o pozostawieniu parku dostępnego dla ludzi, i to nie był pierwszy raz. Obrona prawna jest ważną częścią całościowej strategii, ale nie wystarczy, by zapobiec zniszczeniu ziemi.

Późnym popołudniem 19 lipca wykonawcy w towarzystwie szeryfów hrabstwa Dekalb wznieśli betonowe bariery na podjeździe do początku szlaku w Intrenchment Creek Park, blokując dostęp do parkingu. Millsap prawdopodobnie sądził, że w ten sposób utrzyma ludzi z dala od parku podczas tygodnia akcyjnego. Z setkami ludzi przygotowujących się do obozowania w lesie i zespołami spodziewającymi się tam zagrać, usunięcie barier i reorientacja wokół tej części lasu wydawały się pilne, ponieważ prace przedbudowlane w starej farmie więziennej zostały wstrzymane.

W nocy 21 lipca grupa nazywająca siebie “setką uroczych małych mrówek” przesunęła ciężkie bariery na bok, robiąc wystarczająco dużo miejsca, by dwa samochody mogły na spokojnie wjechać na raz. Nowe ustawienie barier pozwoliło cywilom na łatwe wejście, ale utrudniło obsługę dużych maszyn lub pojazdów w małym wejściu od strony West Side Place. Ludzie przedekorowali też te szare bariery różową farbą i sloganami.

Tydzień akcyjny rozpoczął się 23 lipca ceremonią przecięcia wstęgi, w której wzięło udział ponad sto osób. W ziemię wbito piękny, oficjalnie wyglądający znak z napisem “Weelaunee People’s Park” z jednej strony i “South River Forest Park” z drugiej. Po przecięciu wstęgi zgromadzony tłum skandował “Park ludowy, park ludowy!”, podczas gdy samochody i sprzęt zaczęły się rozładowywać. Do popołudnia teren wypełniły setki ludzi.

Podczas gdy osoby odwiedzające park i obrońcy lasu rozbijali obozy i słuchali pierwszych występów, inni organizowali demonstracje pod domami. Począwszy od 25 lipca, skandujący protestujący odwiedzali z transparentami domy różnych dyrektorów Brasfield & Gorrie. Reakcja policji na te demonstracje nasiliła się w ciągu tygodnia, tworząc atmosferę zagrożenia wokół tego, co w rzeczywistości było legalnymi protestami.

Po drugiej stronie lasu, startup zajmujący się technologią nadzoru o nazwie Flock Safety zaczął instalować kamery na małych wieżach. 25 lipca, dwa dni po zakończeniu tygodnia akcyjnego, grupa obrońców lasu stanęła przed ciężarówką związaną z Flock Safety. Pracownik w środku właśnie instalował nową kamerę monitoringu na Key Road. Aktywiści przegonili ciężarówkę rzucając w nią żwirem, wybijając jedną z jej szyb i zdemontowali nową kamerę. Ta akcja, w której nikt nie został ranny, przyczyniła się do spirali paranoi organów ścigania.

W ciągu następnych dni Sharon Williams i Allison Clark z Community Stakeholders Advisory Committee (CSAC) współpracowały z biurokratami z departamentu policji, aby rozpowszechnić fałszywe informacje, że aktywiści strzelali z broni do pracownika Flock Safety. Jedynym “dowodem”, jaki zaoferowali, była losowa łuska na poboczu drogi. Śmiali członkowie społeczności umieścili wtedy ulotki odpierające to twierdzenie w skrzynkach pocztowych w całej okolicy.

Zwykli policjanci nie są jednak odporni na policyjną propagandę. Do dziś wielu z nich wierzy, że obrońcy lasu strzelali do robotnika budowlanego. Prawicowe trolle i lokalny prokurator okręgowy powtarzali to kłamstwo przy każdej okazji. Dzięki temu kłamstwu upublicznionemu przez Williamsa i Clarka, temperatura wzrosła.

The Kids Will Have Their Say[9]

Festiwal muzyczny zaczął się 28 lipca. Materiały promocyjne obiecywały trzy dni “pokoju, miłości i anarchii”. Muzycy występowali na prowizorycznej scenie pod plandekami rozciągniętymi między słupami i drzewami, a system dźwiękowy był zasilany przez agregaty prądotwórcze. Uczestnicy mogli zaopatrzyć się w broszury i inne materiały informacyjne, a także w ubrania, wodę i jedzenie.

Przez pierwsze dwa dni przez ten teren przewinęły się setki ludzi, słuchając muzyki pulsującej na małej polanie wśród sosen. Wszędzie pojawiały się namioty i małe obozowiska. Tłum był zróżnicowany pod każdym względem i zbierał ludzi z różnych środowisk etnicznych. Style muzyczne nie były rozodzielone pomiędzy odrębne dni lub bloki, a raczej przepływały między sobą; jedyną zasadą był powolny start i zwiększanie tempa. Wspólnie, uczestnicy stworzyli transformujące doświadczenie, dalekie od korporacyjnych miejsc i kontrolowanych doświadczeń muzycznych, do których większość z nich była przyzwyczajona.

30 lipca, ostatniego dnia tygodnia akcyjnego, obozowicze zostali obudzeni okrzykami: “Odholują twój samochód! Obudźcie się wszyscy! Jest ciężarówka holownicza! Dawajcie na parking!”

Około ósmej rano Ryan Millsap i jego kolega przyjechali do L Ludowego Weelaunee z ciężarówką holowniczą ciągnącą koparkę na płaskiej przyczepie, w towarzystwie małej kohorty policjantów z hrabstwa Dekalb, których zatrudnili jako prywatną ochronę. (W Georgii można legalnie zatrudnić policjantów po służbie, którzy mogą zabrać ze sobą broń służbową, mundury i pojazdy należące do miasta podczas realizacji prywatnego kontraktu. Jest to niespotykane w innych częściach globalnej Północy, ale dość powszechne w różnych częściach obu Ameryk.)

Millsap nie zapuścił się daleko od swojego samochodu, ale jego kolega, Anthony Wayne James, podjechał do obrońców lasu siedzących pod altaną na środku parkingu. James zaczął uderzać koparką w dach altany, pomimo potencjalnie śmiertelnego ryzyka, jakie stwarzało to dla osób znajdujących się pod nią. W tym momencie interweniowali najęci policjanci, którzy poinformowali Jamesa, że ryzykowanie zabicia ludzi w ich obecności jest niedopuszczalne. Sfrustrowany, zaczął krzyczeć na nich, aby w takim razie ich aresztowali: “No róbcie swoje!”.

W ciągu kilku minut z linii drzew zaczęli wyłaniać się kolejni ludzie, większość z nich miała na sobie maski i bluzy z kapturami. Jedna osoba zwróciła się do tłumu, liczącego teraz może czterdzieści osób: “Zamierzamy coś zrobić czy będziemy tu tylko stać?”, po czym natychmiast wyciągnęła zza pasa młotek i zaczęła rozbijać szyby w pickupie Millsapa. Na widok wandalizmu policja zawahała się. Lekki grad kamieni i puszek po napojach zaczął spadać na Jamesa, Millsapa i policję Dekalb, z których wszyscy wycofali się na drogę.

Niektórzy nadal niszczyli ciężarówkę, inni zaś gromadzili stosy kamieni, spodziewając się dodatkowej konfrontacji. Betonowe barykady, które zostały postawione na polecenie Millsapa kilka dni wcześniej, zostały teraz użyte do zamknięcia parkingu; inni dodali do nich opony i drewniane palety. Kolejne pojazdy policyjne próbowały się zbliżyć, ale również zostały obrzucone kamieniami. Millsap, kulący się za funkcjonariuszami w ślepej furii, wykrzykiwał epitety pod adresem tłumu: “Kupcie sobie własny park! Przestańcie być bezdomni!”

Pół godziny później jego ciężarówka była w kawałkach. Katalizator został usunięty, wnętrze rozebrane, a silnik zniszczony. Po godzinie lub więcej spokoju stało się jasne, że policja nie zamierza wracać. Tłum, który urósł do około stu osób, powoli rozchodził się z powrotem do lasu lub wracał do miasta. Aktywiści słuchali prezentacji lub przygotowywali się do ostatniej nocy muzyki.

W końcu, gdy wszyscy opuścili parking, ktoś podpalił ciężarówkę. Dym unosił się ponad linią drzew. Park znajduje się naprzeciwko remizy, więc wóz strażacki ugasił pożar z drogi. Niektórzy obawiali się, że widok spalonej ciężarówki może zniechęcić ludzi do udziału w warsztatach i imprezach muzycznych, które miały przyciągnąć do lasu miejscowych bez wcześniejszego doświadczenia w tego typu ruchach, którzy już wcześniej mogli być ostrożnie podchodzić do uczestniczenia.

“Nie wiemy, co się stanie” – radził innym pewien wieloletni okupant lasów. “Poczekamy, zobaczymy, nie świrujmy.”

W końcu ta osoba miała rację. Ciężarówka stała się pomnikiem hartu ducha i odwagi ruchu, a ludzie nie wahali się uczestniczyć w prezentacjach, które tego dnia zaproponowali historycy i naukowcy.

Do wieczora setki koncertowiczów wlało się do parku na finał festiwalu. Wielu z nich robiło sobie zdjęcia ze szczątkami ciężarówki lub ozdabiało je graffiti. Gdy koncert nabrał tempa, radosny tłum zaczął pogować, gdy na scenie pojawiła się seria zespołów hardcore punkowych. Potem kołysali się i podskakiwali przy dźwiękach post-punkowych indie-rockowców, a następnie wirowali przy rytmach disco i rytmicznych uderzeniach późnonocnych DJ-ów. W połowie nocy zaczął padać deszcz. Plandeki przykryły wszystkich, którzy chcieli pozostać suchymi, ale niektórzy zdecydowali się na moczenie się w wodzie spływającej przez koronę drzew.

Pomiędzy setami, ludzie odczytywali na głos ulotki i broszury. Niektórzy wykonawcy prowadzili skandowanie “Stop cop city!” i “Brońcie lasu!”, a organizatorzy wielokrotnie brali mikrofon, by wyjaśnić cele ruchu, podkreślić jego autonomiczną i zdecentralizowaną naturę i zachęcić wszystkich zgromadzonych do wzięcia osobistej odpowiedzialności za tchnięcie w niego życia.

Wielu uczestników koncertu potwierdzało, że było to jedno z najlepszych doświadczeń w ich życiu.

Jesień

Wielu uczestników ruchu, zwłaszcza tych, którzy mieszkali w obozowiskach, spodziewało się, że po czwartym tygodniu akcyjnym nastąpi masowy nalot, podobnie jak po trzecim. Community Stakeholders Advisory Committee rozpowszechniał kłamstwa o rzekomym użyciu broni palnej wobec pracownika Flock Safety. W niektórych sekcjach ruchu panowało poczucie strachu.

Cztery dni później, 3 sierpnia 2022 roku, wokół lasu faktycznie doszło do dużej operacji. Na Bouldercrest, Key, Fayetteville, Constitution i Old Constitution – wszystkich dróg przylegających do części lasu, która została zajęta – prace rozpoczęli robotnicy budowlani i firmy użyteczności publicznej, którym towarzyszyli policjanci i strażnicy. Niektórzy z tych pracowników zajmowali się konserwacją elektryczną, inni pracowali nad instalacją wodno-kanalizacyjną pod drogą, zajmowali się łataniem dziur, konserwacją kanalizacji lub innymi projektami miejskimi w bezpośrednim sąsiedztwie lasu. Georgia Power, firma elektryczna finansująca APF, używała przemysłowych kosiarek do trawy w części Parku Ludowego Weelaunee, aby umożliwić wykonanie prac konserwacyjnych. Jednak choć mieli możliwość zniszczenia ogrodu społecznego zbudowanego przez dzieci w wieku przedszkolnym tydzień wcześniej, zdecydowali się go zostawić.

Trudno było stwierdzić, co się dzieje. Ale było jasne, co się nie dzieje.

Operacja nie atakowała mieszkańców drzew. Ignorowała ich. Nie wycinano drzew, ani nie budowano ogrodzenia. Po tygodniach oczekiwania trudno było jednak nie postrzegać tych wszystkich prac jako związanych z jakąś operacją represyjną w lesie. I być może tak było. Być może wykonawcy z hrabstwa Dekalb byli tam w imieniu APF, lub Millsap, lub innych korporacyjnych interesów mających na celu zwiększenie nośności dróg na rzecz dużych maszyn, lub pojemności sieci elektrycznej dla przyszłej infrastruktury Cop City. Niektóre z firm miały przyklejone do swoich logo papierowe kartki. Czy dlatego, że nie chcieli być zidentyfikowani jako podwykonawcy Brasfield & Gorrie? A może dlatego, że policja wprowadziła ich w błąd, że wszystkim w okolicy grozi nieuchronna krzywda z rąk złośliwych protestujących mieszkających w lesie?

Do dziś nie wiemy. Przez kolejne miesiące sytuacja pozostawała dezorientująca. Każdego tygodnia relacje o ruchu pojawiały się w Rolling Stone, The Guardian, CNN, Vice, the Intercept, NPR, Fox, MSNBC, New Yorker, Washington Post. Ruch osiągnął nowy pułap rozgłosu, z którego prawie wszystkie były przychylne.

A jednocześnie to, co do tej pory było nowatorskim ruchem, wydawało się stabilizować w swoich najprostszych i najbardziej powtarzalnych elementach. Ponieważ wylesianie zostało definitywnie wstrzymane, trudno było dokładnie określić, kto współpracuje z Brasfield & Gorrie – choć nie przeszkadzało to aktywistom próbować. Nadal prowadzono kampanie telefoniczne, demonstracje przed domami i inne akcje, zwłaszcza przeciwko Atlas Technical Consultants i spółce matce Long Engineering, która pracowała dla Reeves+Young.

Stagnacja i innowacja

Ponieważ trudno było zebrać aktualne informacje, aktywiści nie mogli stwierdzić, czy ich strategia działa. Poza pozornym impasem w lesie i wytrwałością obozów, nie było jasne, czy naciskanie na wykonawców i podwykonawców przynosiło efekty. Jak na ironię, scenariusz ten wynikał ze zwycięstw, jakie grupy obronne odniosły w terenie, a także z nakazu wstrzymania prac w farmie więziennej.

Nieliczne wypowiedzi przedstawicieli organów ścigania dla prasy sugerowały, że wszyscy przerzucali się odpowiedzialnością: policja Dekalb zrzucała odpowiedzialność na policję Atlanty, która z kolei zrzucała odpowiedzialność na Biuro Śledcze Georgii, które z kolei zrzucało odpowiedzialność na Departament Bezpieczeństwa Krajowego, który czekał, aż CSAC ustali swoje priorytety, który czekał na raporty od policji. Ponieważ nikt nie wysyłał pracowników do lasu, a żadna z firm nie wydawała oświadczeń dla prasy (poza whistleblowerami w kilku firmach, którzy przekazywali informacje riserczerom ruchu), nie można było ocenić skuteczności stosowanych strategii.

Jedną z konsekwencji tego impasu była tendencja do mniej precyzyjnie ukierunkowanych działań. Niektórzy wręcz się za tym opowiadali. Oprócz regularnego sabotażu okolicznych kamer Flock Safety, niektóre osoby najwyraźniej dążyły do przekształcenia samego lasu – wcześniej strefy działań defensywnych – we front ofensywny. Od września do listopada miało miejsce kilka akcji wymierzonych w infrastrukturę wokół niego, w tym kilka ataków zapalających. Nie ma dowodów na to, że ktokolwiek mieszkający w lesie był zaangażowany w którąkolwiek z tych akcji, chociaż policja później przypisała im wszystkie działania.

Przy jednej okazji podpalono sprzęt należący do Norfolk Southern, fundatora Fundacji Policyjnej (i nawiasem mówiąc, korporacji stojącej za wykolejeniem się pociągu i toksyczną katastrofą chemiczną w East Palestine, Ohio, 3 lutego 2023 roku). Przy innej okazji, na początku listopada, pojawił się mężczyzna z płaską przyczepą i zaczął antagonizować gości parku i obrońców lasu, nalegając na swoje prawo do usunięcia spalonych szczątków ciężarówki Millsapa. Po krótkiej sprzeczce jego ciężarówka również stanęła w ogniu. Później powiedział mediom, że nie miał pojęcia, co się dzieje i że był po prostu ofiarą brutalnego przestępstwa. Przy innej okazji zapaliła się przybudówka należąca do Shadowbox/Blackhall. Kilka ciężkich maszyn zaparkowanych w pobliżu lasu zostało sabotowanych, być może w odpowiedzi na informacje łączące je z planowanymi inwestycjami. Wreszcie w listopadzie ktoś dokonał sabotażu linii elektrycznych obsługujących policyjną strzelnicę znajdującą się w części lasu, wyłączając jej wejście.

Podczas gdy wszystko to się działo, większość segmentów ruchu wydawała się bezwładna. Narzędzia, które opracował ruch, były proste, ale nie rozprzestrzeniały się. Spacery przyrodnicze i imprezy środowiskowe wciąż były organizowane z przedszkolami, a cotygodniowe obiady nadal odbywały się w parku – podobnie jak warsztaty, szkolenia, wiece, konferencje prasowe, koncerty i imprezy. Jednak żadna z nich nie przebiła się przez niezauważalny mur, który trzymał ruch w stanie zastoju.

To prawda, że pewna grupa amatorów zbudowała niesamowitą kuchnię na parkingu Parku Ludowego Weelaunee, nazywając ją “Weelaunee Café”. Przez wiele tygodni odbywały się tam potlucki i spotkania. Z kolei w innym miejscu w lesie grupa poświęciła się budowie oszałamiającego schronu dla zwierząt. Ruchowi nie brakowało ani moralnego wsparcia, ani biernej sympatii.

Pomimo tego, w tym okresie nie pojawiła się żadna forma aktywności na szeroką skalę – a tylko samokierowana aktywność dużej liczby ludzi może wyzwolić ten rodzaj zbiorowego potencjału, który może zwyciężyć nad strukturami autorytarnej władzy. To właśnie ta siła, którą są w stanie wykrzesać masowe powstania, strajki generalne i insurekcje, a której nie mają kampanie aktywistów. Ruch poczynił postępy, ale nie wyrwał się z politycznej izolacji, która ogranicza tak wiele innych.

Być może do tego impasu przyczyniła się specjalizacja. Skoncentrowane grupy pracujące bez wytchnienia nad konkretnymi zadaniami mogą osiągnąć wiele rzeczy: mogą prowadzić zespoły kontrwywiadowcze lub utrzymywać obozy; mogą nadzorować inicjatywy prawne i uczestniczyć w spotkaniach obywatelskich; mogą przeprowadzać wywiady i doradzać dziennikarzom; mogą organizować spotkania lub zespoły kampanijne; mogą pracować bez wytchnienia nad wsparciem więziennym lub pomocą prawną; mogą organizować benefity i zbiórki pieniędzy…

Istnieją jednak granice tego, co mogą osiągnąć wyspecjalizowane grupy. Często nie są one w stanie stworzyć takiego rozpędu, jakiego potrzebują ruchy, by odnieść zwycięstwo. W miarę jak stają się bardziej wykwalifikowane w wybranych przez siebie zadaniach, może być im trudno utrzymać niski próg wejścia, potrzebny do połączenia nowych osób z ich własną sprawczością. Jeśli różne standardowe formy zaangażowania reprodukują role w ruchu, mogą przyczynić się do powstania wąskiego gardła, ponieważ większość entuzjazmu pochodzi od osób bez specjalnych umiejętności lub powiązań, którym trudno łatwo zintegrować się z zagmatwaną siecią funkcji, nie mówiąc już o zorganizowaniu kontaktów z poprzednich walk, które mogłyby za nich poręczyć. Przez to wszystko wyspecjalizowane grupy mogą w niezamierzony sposób ograniczać budowane przez siebie ruchy, doprowadzając do faktycznej formy politycznego zamknięcia.

Po rebelii George’a Floyda w 2020 roku możliwe jest, że najostrzejsze napięcia w przyszłych ruchach nie będą się pojawiać wokół kwestii przemocy (jak dwadzieścią lat temu) ani tożsamości uczestników (jak dziesięć lat temu), ale raczej wokół napięcia między specjalizacją a uczestnictwem. Po 2020 roku bardzo potrzebujemy takich form działania i myślenia, które pozwolą społecznym wstrząsom przekształcać ludzi, kultywując nowe ciała społeczne i formy organizacyjne. Łączenie ze sobą tego, co już istnieje, nie wystarcza. Tylko czas pokaże, czy ruch w Atlancie może przyczynić się do tej nowej polityki, czy też będzie jedynie wyrazem końca politycznej inteligencji kultywowanej przez ruchy z poprzednich lat.

Przygotowanie gruntu na zaostrzenie represji

Tymczasem przez całą jesień niszczyciele lasu opracowywali nową strategię medialną, w miarę jak w walkę angażowało się Biuro Śledcze Georgii, Community Stakeholders Advisory Committee, Departament Bezpieczeństwa Krajowego i gubernator Georgii Brian Kemp.

Po czwartym tygodniu akcyjnym, grupy te zaczęły eksperymentować z otwartą kryminalizacją ruchu. Sharon Williams, Allison Clark i różni agenci organów ścigania zaczęli używać sformułowania “ekoterrorysta” podczas swoich spotkań i briefingów prasowych. Współpracowali z lokalnymi serwisami informacyjnymi, aby rozpowszechniać bezpodstawne historie, takie jak ta, że obrońcy lasu zastrzelili pracownika Flock Safety. Niektóre z tych historii były nie tylko przesadą, ale czystą fabrykacją, włączając w to twierdzenia, że obrońcy lasu wandalizowali domy, napadali na ludzi lub kradli samochody. Nic takiego nie miało miejsca. Złomiarz, który wszedł do lasu, aby ukraść pozostałości ciężarówki Millsapa, powiedział policji, że “bał się o swoje życie” i że został prawie “spalony żywcem”, co było kolejną nieprawdą.


(…) tylko samokierowana aktywność dużej liczby ludzi może wyzwolić ten rodzaj zbiorowego potencjału, który może zwyciężyć nad strukturami autorytarnej władzy. To właśnie ta siła, którą są w stanie wykrzesać masowe powstania, strajki generalne i insurekcje, a której nie mają kampanie aktywistów.


Wysoko postawione władze w samorządzie lokalnym oraz agencjach stanowych i federalnych mają najprawdopodobniej dość jasny obraz tego, z czym mają do czynienia. Nie przeszkadza im to jednak w rozpowszechnianiu teorii spiskowych i kłamstw wśród szeregowych funkcjonariuszy, fundatorów APF i ich zwolenników. Tymczasem dla funkcjonariuszy na miejscu, zdolność odróżniania sfabrykowanej retoryki od rzeczywistości zaczynała się niebezpiecznie zacierać. Dla nich wszystko co złe w południowo-zachodnim hrabstwie Dekalb było winą kilkudziesięciu młodych ludzi jedzących z kuchenek gazowych i palących ręcznie skręcane papierosy.

Ale właśnie takiej narracji potrzebowali ich szefowie, by usprawiedliwić przemoc, którą zamierzali rozpętać.

Represje

Impas został przerwany w grudniu.

Jesienią 2022 roku nierzadko można było usłyszeć spekulacje aktywistów, że w miesiącach zimowych policja i jej sojusznicy się przegrupują – zwłaszcza w lesie, gdzie będzie mniej listowia. Nikt jednak nie był przygotowany na to, co się wydarzyło.

Po tygodniach propagandy, 13 grudnia zmasowany nalot międzyagencyjny okrążył las. Pod kierownictwem Biura Śledczego Georgii, funkcjonariusze policji z Atlanty, policji z Dekalb, oddziału saperów i Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego weszli do lasu od strony dróg Key, Constitution, Fayetteville, Bouldercrest i West Park Place. Pieszo posuwali się od Constitution i Fayetteville. Drony zawisły nad głowami, a helikoptery krążyły nad drzewami z kamerami termowizyjnymi wyszkolonymi na obozowiskach. Funkcjonariusze w strojach bojowych wyposażeni w samochody terenowe wtargnęli na teren farmy więziennej przez bramę północną z bronią palną w pogotowiu.

Aktywiści wycofali się do domków na drzewach lub kryjówek, albo w ogóle uciekli z lasu. Ponieważ nie było tam podwykonawców, niewielu zdecydowało się na stawianie oporu; obrońcy lasu nie chcieli być wplątani w konflikty z policją, które w rzeczywistości nie opóźniały budowy. Wcześniej wydawało się to najmądrzejszym pomysłem, zwłaszcza po rozpoczęciu symbolicznego przeczesywania lasu. Ale to była misja ekstrakcyjna. Nie chodziło o eskortowanie koparek czy podwykonawców lub o symboliczne pojawienie się – policja zamierzała dokonać aresztowań i zniszczyć obozy. Patrząc z perspektywy czasu, gdyby więcej zdecydowało się stawić opór, sprawy mogłyby potoczyć się inaczej. Niektórzy ludzie w lesie starli się z funkcjonariuszami, głównie rzucając kamieniami i wznosząc barykady.

Policja rozbiła dziesiątki namiotów i obozowisk. Zburzyli Weelaunee Café. Za pomocą pił łańcuchowych zdemolowali stację grzewczą wraz z hamakami, stołami, stacjami medycznymi, butelkami z wodą i prowizorycznymi scenami. Do lasu wjechał podnośnik, którego arboryści użyli do zniszczenia niezamieszkałych domków na drzewach. Ci funkcjonariusze, którym udało się zlokalizować obrońców lasu będących na drzewach, ustawili pod nimi, ubliżając im i grożąc. Policja kierowała broń palną w stronę obrońców drzew; strzelała do nich pociskami pieprzowymi, gazem łzawiącym i gumowymi kulami. Policja z Atlanty spuściła psy bojowe na aktywistów poruszających się pieszo po lesie.

Do końca dnia pięć osób zostało aresztowanych. Wszystkim postawiono kryminalne zarzuty, w tym o “terroryzm domowy”.

Wszyscy jesteśmy obrońcami lasu

Ruch zareagował natychmiast. Konferencja prasowa spotkała się 14 grudnia na zewnątrz Ludowego Parku Weelaunee. Został on tymczasowo zamknięty przez policję, która nielegalnie zamknęła dostęp do terenu swoimi pojazdami podczas drugiego dnia działań w lesie. Nie udało im się wyeksmitować wszystkich domków na drzewach, więc wrócili, aby dokończyć robotę. Podczas gdy policjanci z hrabstwa Dekalb byli w lesie i strzelali pociskami pieprzowymi do Tortuguity – wówczas znanego tylko jako anonimowy aktywista mieszkający w domku na drzewie – aktywiści i członkowie społeczności zebrali się na zewnątrz parku, aby wygłosić przemówienia do lokalnych mediów. W przeciwieństwie do konferencji prasowej w maju 2022 roku nie zakończyło to nalotu, ale odciągnęło zasoby policyjne na parking, zwłaszcza po tym, jak aktywiści naruszyli linię policyjną, idąc na skraj lasu, przyprowadzając ze sobą ekipy informacyjne, które sfotografowały prewencję stojącą na ruinach Weelaunee Café i parkowej altany.

Nagranie z konferencji prasowej wielokrotnie odtwarzano w lokalnej telewizji. W pobliżu lasu aresztowano kolejną osobę, której postawiono zarzut “terroryzmu domowego”. Mimo to, operacja policyjna nie zdołała usunąć pozostałych mieszkańców drzew i innych aktywistów, którzy pozostali w lesie. W ciągu następnych dni, ogólnokrajowe relacje z represji pojawiły się w Democracy Now!, CNN i innych miejscach.

Wszystkie organizacje i tendencje zaangażowane w ruch zjednoczyły się w obronie oskarżonych. Inne grupy, w tym socjaliści i inni, którzy z różnych powodów trzymali się z dala od ruchu, stanęli na wysokości zadania i potępili represje wobec sześciu młodych aresztowanych.

16 grudnia władze hrabstwa Dekalb odmówiły wydania “pozwolenia do naruszenia ziemi” wymaganego do rozpoczęcia niszczenia starej farmy więziennej. Było to już czwarty raz, kiedy wniosek o wydanie pozwolenia został odrzucony. Następnego dnia w East Atlanta Village zebrało się dwieście osób. W tym momencie był to jeden z największych lokalnych protestów w kontekście ruchu. Mówcy z lokalnych organizacji wyzwolenia czarnych, przedszkola, organizacji solidarnościowej i z wewnątrz ruchu potępili represje. “Nie możemy pozwolić, by sześciu młodych ludzi zgniło w więzieniu za podjęcie działań, które według nas wszystkich są konieczne” – oświadczyła jedna osoba do wiwatującego tłumu. Cały tłum podzielał poczucie, że ten atak na mieszkańców lasu stanowi atak na ruch jako całość.

Po godzinie płomiennych przemówień tłum zebrał się za transparentem z żądaniem, aby Brasfield & Gorrie zrezygnowali z kontraktu z APF i innym deklarującym “Wszyscy jesteśmy obrońcami lasu”. Przez godzinę maszerowali wokół dzielnicy biznesowej i mieszkalnej, wzbudzając aplauz i wiwaty. Pod wieloma względami, atak policji wzbudził sympatię do ruchu, a nie paraliż.

Ze swojej strony policja twierdziła, że była to długa i niebezpieczna konfrontacja, która “ostatecznie zmierza ku końcowi”, sugerując, że ruch się skończył. Nic nie mogło być dalsze od prawdy.

Zniszczenia w Parku Ludowym Weelaunee

21 grudnia, tydzień po nalocie, Ryan Millsap i jego zbiry wkroczyli do Parku Ludowego Weelaunee. Prawie osiem miesięcy po próbie zniszczenia tego terenu podczas trzeciego Tygodnia Akcji, miał wreszcie wolną rękę.

Wprowadzili buldożery i ciężkie maszyny na teren przez wejście do klubu Radio Control. Biuro Śledcze Georgii podobno zażądało tego w wyraźnym celu pozbawienia anarchistów możliwości swobodnego działania w lesie. Powalili dziesiątki drzew wzdłuż utwardzonej ścieżki rowerowej, przewrócili parkową altanę i wycięli dużą liczbę sadzonek i krzewów. Do południa zniszczyli znaczne połacie lasu w pobliżu parkingu i ścieżki, tworząc wyraźne linie widzenia na poziomie gruntu. Nigdy nie będzie wiadomo, ile nie-ludzkich mieszkańców lasu zostało zabitych lub wysiedlonych w wyniku tej operacji. Było to pierwsze zniszczenie lasu na taką skalę. Kiedy na miejscu pojawiło się kilku dziennikarzy, podwykonawcy się wycofali.

Następnego dnia, 22 grudnia, wrócili. Tym razem ciężkim sprzętem wyburzyli parking i zerwali duży odcinek utwardzonej ścieżki rowerowej. Pracowali w pośpiechu. Nie towarzyszyli im żadni policjanci – teren parkingu nadzorował tylko jeden mężczyzna w kurtce z napisem “Peace Officer”. Gdy przybyło kilku obrońców lasu i dziennikarzy, uciekli ponownie. W pobliżu znajdowały się ciężarówki robocze związane z firmą o nazwie Stake Center; widziano je wielokrotnie w okolicach lasu, ale nie wiadomo, kto dokonywał zniszczeń na polecenie Millsapa.

W kilka godzin po drugim dniu zniszczeń, członkowie społeczności zadzwonili do komisarzy hrabstwa Dekalb i różnych wydziałów, aby powiadomić ich o odbywających się pracach. W ciągu kilku godzin dwóch policjantów z hrabstwa Dekalb ostrożnie podeszło do parkingu, który był teraz w ruinie. Z niepokojem powiadomili zebranych, że wkrótce wrócą z nakazem “Stop Work”. Poprosili protestujących, aby pozwolili im to zrobić bez zakłóceń.

Z nakazami “Stop Work” obowiązującymi po obu stronach lasu, wiele osób z ruchu poczuło chwilową ulgę. Jednak policji nic nie zatrzymywało przed wkroczeniem do lasu w celu usunięcia obozowisk lub zaatakowania infrastruktury ruchu.

Odzyskując pewność siebie

W ostatnich tygodniach grudnia ruch ciężko pracował, aby poukładać priorytety i odzyskać pewność siebie. Obozowiska na terenie starej farmy więziennej trzymały się mocno w obliczu represji. Lokalni muzycy i artyści zorganizowali zbiórkę pieniędzy “Rock Against Repression” dla osób oskarżonych terroryzm; uczestniczyło w niej kilkaset osób. Zespoły wsparcia więziennego i pomocy prawnej wciąż wkładały nadludzki wysiłek, aby zapewnić bezpieczeństwo oskarżonym. Aktywiści i prawnicy z całego kraju oferowali pomoc wraz z radami zaczerpniętymi z poprzednich epok represji, w tym z okresu green scare[10].

Ruch przyciągał uwagę całego kraju, zwłaszcza takich portali jak Vice: Motherboard, które były zaniepokojone politycznie nacechowanym oskarżeniem obrońców lasu. Zauważyły to również skrajnie prawicowe trolle, które stanęły po stronie władz, organizując kampanie doxingu i oszczerstw skierowane przeciwko oskarżonym.

Prokurator okręgowy hrabstwa Dekalb Sherri Boston i rzecznicy policji argumentowali, że przynależność do ruchu Defend the Atlanta Forest sama w sobie stanowiła uzasadnioną podstawę do postawienia zarzutów o terroryzm. Według rządu, niektóre z czynów, które “potwierdzały” przynależność do ruchu, obejmowały biwakowanie w lesie, przebywanie w lesie podczas nalotu, zamieszczanie informacji o ruchu w mediach społecznościowych i protestowanie przeciwko zniszczeniu lasu. Prokuratorzy fałszywie twierdzili, że Departament Bezpieczeństwa Krajowego “sklasyfikował” ruch jako domową przemocową grupę ekstremistyczną.

To było kolejne kłamstwo. Wewnętrzna dokumentacja Departamentu Bezpieczeństwa dotycząca działań przestępczych jest tylko tym – dokumentacją: wewnętrznymi notatkami dotyczącymi działań i wydarzeń. Nawet gdyby agencja zaklasyfikowała cały ruch jako krajową grupę terrorystyczną, byłaby to sprawa urzędnicza, a nie prawna. Ale DBK nie klasyfikuje ruchów, co widać w ich odrzuceniu absurdalnego żądania Donalda Trumpa, aby zakwalifikować “Antifę” jako grupę terrorystyczną.

Aby zniechęcić do dalszych ataków na las i odbudować morale wewnątrz ruchu, ludzie zaczęli organizować codzienne czuwania w ruinach parkingu. Każdego ranka dziesiątki ludzi spotykały się, by zjeść śniadanie i wypić kawę na dawnym parkingu Parku Ludowego Weelaunee. Dzięki temu natychmiast dowiadywali się o interwencjach policji lub przybyciu ciężkiej maszynerii.

W czasie porannych czuwań nie pojawiali się żadni wykonawcy ani policja. Bez większej ilości danych nie możemy wiedzieć, czy wpłynęły one harmonogram niszczenia lasu. W przyszłości być może podobna kreatywna taktyka mogłaby zostać wykorzystana do mobilizacji tych, którzy nie mogą nocować w lesie, zakładając, że sama ziemia pozostanie strefą sporną.

W sylwestra setki ludzi zjechały się do lasu. Sąsiedzi, raverzy i aktywiści zebrali się pod nową altaną, która została potajemnie zmontowana w ciągu dnia w części parku ledwie poza strefą, którą Millsap twierdzi, że posiada. Pałeczki fluorescencyjne oświetlały ścieżkę spacerową prowadzącą przez zniszczenia w kierunku dźwięków dudniącej muzyki. Lokalny kolektyw queerowy zorganizował imprezę, która okazała się dużym sukcesem.

Dla wielu osób powrót do lasu stał się trudny i stresujący. Wielu uczestników powiedziało, że mają nadzieję, iż ta impreza oznacza przechylanie się szali na korzyść obrońców.

Uchylenie nakazu

Po zniszczeniach z 21 grudnia adwokaci złożyli w sądzie hrabstwa Dekalb wniosek o wydanie nakazu przeciwko Ryanowi Millsapowi. W odwołaniu podkreślono ciągłe nadużywanie ziemi przez Millsapa i jego zbirów oraz uporczywe naruszanie warunków umowy zamiany ziemi zawartej między Millsapem a Dekalb, w tym jego wielokrotne próby zamknięcia dostępu do parku oraz decyzję o zburzeniu ścieżki rowerowej łączącej szlak – który jego zdaniem jest jego własnością – z kilkoma innymi parkami, do których nie rości sobie żadnych praw.

28 grudnia sędzia odrzuciła apelację, bezpodstawnie wiążąc ją z protestami i bezczelnie twierdząc, że “szkody wyrządzone na nieruchomości przez zamieszkujących ją ludzi są o wiele gorsze niż cokolwiek innego, co ktokolwiek robi w tym momencie”. Powtórzyła tym samym frazes innych przeciwników ruchu – zarówno prawicowych jak i lewicowych, tak biurokratycznych, jak oddolnych – że protesty przynoszą więcej szkody niż pożytku. A jednak to nie protestujący wycinali drzewa, niszczyli infrastrukturę publiczną i blokowali publiczny dostęp do parku.

W swoich uwagach końcowych wyraźnie zaznaczyła, że Ryan Millsap może kontynuować niszczenie lasu, jak tylko mu się podoba, bez względu na umowy z hrabstwem Dekalb czy cokolwiek innego. Biuro Planowania i Zrównoważonego Rozwoju Dekalb odrzuciło ten pomysł, gdy 22 grudnia wydało nakaz wstrzymania prac. Obecnie, w konsekwencji tego nakazu, Millsap nie może kontynuować niszczenia Weelaunee bez zezwoleń. Ale w konsekwencji orzeczenia z 3 stycznia, może swobodnie ubiegać się o pozwolenia, które pozwoliłyby mu to zrobić.

Prawda jest taka, że nic nie powstrzyma Millsapa przed wznowieniem niszczenia lasu – poza odważnym, twórczym oporem zwykłych ludzi.

18 stycznia, 2023

W pierwszej połowie stycznia sytuacja w leśnych obozowiskach uległa zmianie, ale aktywiści się do niej dostosowywali. Organizatorzy opracowywali również strategie poza lasem, próbując dowiedzieć się, jak reagować na represje i jednocześnie odzyskać inicjatywę. Prawie każdy klaster organizacyjny był zajęty spotkaniami, rozmowami telefonicznymi, wywiadami i podobnymi zadaniami.

W tym samym czasie pojawili się nowi antagoniści, prawdopodobnie przyciągnięci przez wszystkie relacje medialne. Kongresmenka Marjorie Taylor Greene, były prezydent Donald Trump i ich legion internetowych papóg zaczęli komentować ruch, opisując go karykaturalnie jako “strefę autonomiczną ANTIFY”. Wykorzystując tę demagogię, większe kanały informacyjne zaczęły używać celowo mylącego opisu: “obszar, określany jako »strefa autonomiczna ANTIFY«.” Lokalni faszyści zaczęli też inwigilować ruch, podszywając się pod dziennikarzy. Wielu zwolenników skrajnej prawicy domagało się od gubernatora Briana Kempa, by zaostrzył reakcje na ruch.

Ponieważ policja metropolitalna nie zdołała zniszczyć obozowisk, gubernator postanowił spróbować swoich sił, wysyłając policję stanową Georgii (PSG). Funkcjonariusze ci, z których zdecydowana większość to biali mężczyźni mieszkający daleko poza granicami miasta, zwykle zatrzymują samochody na autostradzie; mają bardzo małe doświadczenie w kontrolowaniu protestów. Nasilenie propagandy przez całą jesień i nalot z 13 grudnia wypychały konflikt na nowy teren.

To, jakie doświadczenia z protestami ma policja stanowa Georgii, wzmacnia tylko napięcia już istniejące między PSG a aktywistami. 27 listopada 2014 roku, po tym jak wielka ława przysięgłych nie postawiła w stan oskarżenia policjanta z Ferguson Darrena Wilsona za zabicie Michaela Browna w Missouri, PSG odpowiadało na protesty na złączu dróg I-75 i I-85. Atakowali wtedy czarne kobiety i inne osoby, które biernie blokowały drogę. 4 lipca 2020 roku czarny blok zdewastował siedzibę PSG, wybijając okna i wzniecając ogień wewnątrz budynku. Później tego lata jej funkcjonariusze zaatakowali tłum z wnętrza opancerzonych pojazdów Bearcat, strzelając z kanistrów z gazem łzawiącym w głowy protestujących.

Możliwe, że poza tymi epizodami, niewielu obecnych funkcjonariuszy PSG kiedykolwiek angażowało się w protest w Atlancie. W każdym razie policjanci ci prawie na pewno uwierzyli w fałszywe narracje swoich szefów i członków Community Stakeholders Advisory Committee. PSG wkroczyło do lasu oczekując przemocy, przygotowane do zabicia osób mieszkających w obozowiskach.

Morderstwo

We wczesnych godzinach 18 stycznia policja założyła centrum kontroli operacyjnej na parkingu parku Gresham. Zaczęły się tam gromadzić dziesiątki pojazdów policyjnych z agencji metropolitalnych. Po drugiej stronie lasu, inne agencje na czele z Departamentem Policji Atlanty zaczęły gromadzić się na drogach Key, Fayetteville, Woodham i przyległych. Nad głowami krążyły helikoptery. Obrońcy lasu mogli usłyszeć dźwięki policyjnych dronów unoszących się w pobliżu ich domków na drzewach i namiotów. Przybyły jednostki z psami służbowymi. W pobliżu stacjonowali saperzy, a wszystkie czarne SUV-y zaparkowały wzdłuż drogi Constitution w pobliżu Shadowbox Studios. Po raz pierwszy policja stanowa Georgii weszła do Parku Ludowego Weelaunee.

O 9:04 w lesie rozlega się około trzydziestu strzałów.

Policja stanowa Georgii zabiła w lesie Manuel Páez Terán, wenezuelską osobę anarchistyczną z ludu Tomoto-Cuica, która nosiła imię Tortuguita.

Tortuguita mieszkało w lesie od maja 2022 roku. Podczas swojego pobytu w Atlancie, zjednało sobie sympatię wielu innych obrońców lasu. Koordynowało działania związane z pomocą wzajemną dla tych, którzy mieszkają w lesie, bazując na swoim doświadczeniu w robieniu tego dla bezdomnych w Tallahassee, a także ofiar klęsk żywiołowych. Znane było z wielkiej odwagi i ciepła dla bliskich im osób. Zginęło broniąc lasu. Ich śmierć jest nieocenioną stratą.

Co przerażające, operacja się na tym nie zakończyła. W ciągu następnych kilku godzin funkcjonariusze nadal grasowali po lesie, bezwstydnie kontynuując swój atak. Po raz kolejny rozbijali infrastrukturę obozową, celowali z broni palnej w gości parku i strzelali kulkami pieprzowymi w domki na drzewach. Jedna odważna osoba mieszkająca w domku na drzewie została otoczona przez służby porządkowe, które wysłały na drzewo arborystę. Jego domek został przez niego zniszczony, ale aktywista wspiął się wyżej, odmawiając zejścia.

Pozostał zawieszony w uprzęży przez prawie 19 godzin. Policja przez cały dzień nie opuszczała podnóża drzewa, a potem po raz pierwszy pozostała w lesie po zmroku. W końcu mieszkaniec drzewa zszedł i również został zatrzymany.

Pięć osób, które przeżyły śmiertelny atak na las, zostało aresztowanych i oskarżonych o terroryzm domowy.

Tortuguita Vive, la Lucha Sigue

Gdy poranek 18 stycznia przeszedł w popołudnie, wciąż nie było wiadomo, kto został zabity. Dzięki konferencji prasowej, którą policja zorganizowała w południe, wiadomo było, że został postrzelony policjant. Do dziś władze nie podały żadnych informacji, kim był ten policjant ani jak został postrzelony. Bez większej ilości informacji nie możemy wiedzieć, czy postrzelił się sam, czy został postrzelony przez kolegę z pracy – co sugerowałoby ujawnione później nagranie policyjne pokazało policjantów zaniepokojonych ogniem krzyżowym, a jeden z nich powiedział “You fucked your own officer up” – czy też został postrzelony przez obrońcę lasu działającego w samoobronie.

W początkowej fazie policyjnej propagandy twierdzono, że agenci zostali “wciągnięci w zasadzkę” przez strzelca. Pomysł, że do strzelaniny doszło podczas “wymiany ognia” w lesie, wymyślił z kolei New York Times. Później, Biuro Śledcze Georgii zmieniło swoją historię, twierdząc, że agenci napotkali kogoś w namiocie (sic!) i kiedy kazali mu wyjść, osoba ta “bez ostrzeżenia” otworzyła ogień do funkcjonariuszy. Jednak zdjęcie, które dołączyli do swojej historii, nie przedstawiało namiotu, a hamak. W przeciwieństwie do namiotu, hamaki nie zasłaniają żadnej linii widzenia, nie można “ukryć się” w hamaku. Właśnie dlatego Biuro Śledcze zdecydowało się użyć słowa “namiot” w swojej kampanii kłamstw.

19 stycznia, po wnikliwej naradzie, obrońcy lasu zdecydowali, że nie można pozwolić, aby policja jako pierwsza ogłosiła nazwisko zabitej. Wielu obawiało się, że takie ogłoszenie będzie zawierało próbę oczernienia reputacji Tortuguity, jak to ma w zwyczaju policja szukająca usprawiedliwienia dla często dokonywanych przez siebie morderstw. Lepiej było wyprzedzić machinę propagandową.

Nie wiadomo, czy Tortuguita faktycznie strzelało do oficerów podczas nalotu, czy nie. Ze względu na wszystkie komplikacje, być może nigdy nie poznamy szczegółów. Ponieważ każda agencja policyjna, która mogłaby zbadać to zdarzenie, brała udział w operacji, żadna z nich nie jest wiarygodnym źródłem na ten temat; przyznał to nawet prokurator okręgowy, wycofując się ze sprawy. Żaden z zabójców nie miał na sobie kamer i nie zgłosił się jeszcze żaden wiarygodny świadek.

Niezaprzeczalne jest to, że Tortuguita (które było znane również jako Gęś, Onka, Cami, Manny i pod innymi imionami) oddało swoje życie w obronie lasu i jego mieszkańców, w obronie planety i wszystkich jej uciskanych ludów. Pomimo eskalacji przemocy skierowanej w jej stronę, pozostało niezłomnie zaangażowane w opór wobec militaryzacji policji i niszczenia planety aż do samego końca. I właśnie dlatego policja ją zabiła.

W noc zabójstwa około dwieście osób zebrało się na Findley Plaza w Little 5 Points. Pomimo deszczu, tłum ten zebrał się, aby zapalić świece i bronić przestrzeni dla wszystkich osób w żałobie.

Niektórzy uczestnicy czytali oświadczenia lub wygłaszali przemówienia. Inni stali w ciszy. Wiele płakało.

Większość zebranych zablokowała aleję Moreland. Kiedy podjechał radiowóz, kilka osób rzuciło w niego przedmiotami, aby go odpędzić. Tłum powoli maszerował aleją Euclid, wciągając gruz na ulicę. Ktoś rozbił szybę w sklepie. W końcu wszyscy spokojnie się rozeszli.

Niezłomny opór

W ciągu następujących dni, reportaż o ruchu osiągnął międzynarodowe rozmiary. Korporacje z całego zachodniego świata opublikowały artykuły na temat zabójstwa i ruchu w obronie lasu. Kolejne czuwanie zostało ogłoszone na piątek, 20 stycznia, w Parku Ludowym Weelaunee. Podobne akcje i czuwania ogłoszono w dziesiątkach innych miast w USA i na całym świecie. Niektóre z tych czuwań były dość duże, biorąc pod uwagę kontekst i zimną pogodę; wydarzenia w Richmond, Portland, Nowym Jorku, Chicago i Austin przyciągnęły ponad sto osób każde. W sumie kilka tysięcy ludzi zmobilizowało się w ten weekend, by uczcić pamięć Tortuguity.

W czuwaniu w Ludowym Parku Weelaunee wzięło udział około stu osób i kilku tajniaków. W pobliżu stacjonowała prewencja. Jednak czuwanie odbyło się bez incydentów. Ważne było, aby ludzie mogli zebrać się w pobliżu miejsca zabójstwa jako społeczność, aby posłuchać niektórych piosenek, które Tort uwielbiało i aby dzielić wspólną przestrzeń i móc przeżyć żałobę.

W nocy w całym kraju odbyły się akcje solidarnościowe. W Portland zdewastowano budynek UPS, ponieważ finansuje on Fundację Policyjną. W Detroit zdewastowano biuro Atlas Technical Consultants z powodu ich umowy z Brasfield & Gorrie. W Oakland pamięć Tortuguity uczczono wybiciem dziesiątek szyb w Bank of America, również sponsora Fundacji.

W sobotę, 21 stycznia, około trzysta osób zebrało się w Underground Atlanta, placu i centrum handlowym w centrum miasta. Większość z tego tłumu miała na sobie czarne ubrania, by opłakiwać odejście Tortuguity, jak sugerowała ulotka. Około godziny 17 członkowie pewnej ogólnokrajowej organizacji socjalistycznej zaczęli przemawiać do tłumu zza swoich transparentów i od czasu do czasu przekazywali megafon tym, którzy o niego prosili. Nikt inny nie wydawał się przygotowany do wygłaszania przemówień, ale socjaliści z megafonu nie zorganizowali tego wydarzenia – po prostu przyszli, aby zinstrumentalizować zebranych do swoich celów politycznych. Jest to strategia, którą skutecznie wykorzystują, zwłaszcza w gierkach o władzę wymierzonych w spontaniczne ruchy, w których organizatorzy mogą nie być przygotowani do wygłaszania przemówień.

Około 17:45 tłum wyruszył z placu w kierunku budynku kapitolu stanowego. Kontyngent około stu osób ubranych w czarne bluzy z kapturami i maski zatrzymał tłum i zaczął maszerować w przeciwnym kierunku, tłumacząc innym, że taki był pierwotny plan trasy. W końcu na czele znaleźli się przyjaciele i towarzysze Tortuguity.

Tłum skręcił w ulicę Peachtree, kierując się na północ. Nad tłumem zaczął dryfować kolorowy dym. Niektórzy piesi dołączyli do marszu. Ruch pieszych i samochodów w centrum miasta w godzinach szczytu dał posłuch demonstrantom, którzy skandowali “Cop City nigdy nie zostanie zbudowane!” i “Gliny, świnie, mordercy!”. Tuż na północ od stacji Peachtree Center MARTA, SUV policji w Atlancie próbował zawrócić, cofając się po tym, jak demonstrant rzucił w niego fajerwerkiem. Funkcjonariusze zaparkowali samochód, wysiedli i odbiegli. Gdy tłum dotarł do pojazdu, wybił w nim szyby.

Pojazd policyjny został zaparkowany bezpośrednio przed Deloitte Tower. Siedziba Fundacji Policyjnej Atlanty znajduje się na parterze; była już raz zdewastowana, podczas pierwszego tygodnia akcyjnego w 2021 roku. Teraz, w nocy 21 stycznia 2023 roku kilka osób obrzuciło budynek kamieniami, podczas gdy inni rozbijali drzwi i okna. Ktoś z tłumu rzucił fajerwerki na zewnątrz budynku – te niestety eksplodowały w tłumie, co wystraszyło tył marszu, wysyłając niektórych ludzi w przeciwnym kierunku.

Przecznicę dalej tłum minął kolejny pojazd policji Atlanty i zabrał się za wybijanie jego szyb. Ktoś wrzucił do środka fajerwerki. Kilka minut później płonący pojazd zadymił wczesnowieczorną panoramę miasta. Ktoś wybił szybę w Truist Bank. Pół przecznicy dalej, Wells Fargo stracił wiele okien, a oba bankomaty na poziomie ulicy zostały rozbite. Fajerwerki ponownie eksplodowały w pobliżu tłumu na poziomie ulicy, bez wyraźnego celu. Niepokój narastał w marszu, choć do tej pory nie napotkał on żadnych przeszkód.

Na czele trzy pojazdy policyjne zablokowały ulicę Peachtree w pobliżu skrzyżowania z ulicą Baker. Kilku obrońców lasu zaczęło rzucać w samochody fajerwerki i kamienie, co powstrzymało je przed zbliżeniem się do marszu. Prawie pół przecznicy dzieliło tłum od patrolówek, a za marszem, który liczył teraz około stu dwudziestu osób, nie było żadnych policjantów. Zamiast konfrontacji z policjantami, którą marsz prawdopodobnie mógłby wygrać, grupa zawahała się, zatrzymując się na kilka kluczowych momentów. Nagle kilku policjantów z Atlanty wyszło z samochodów w kierunku czarnego bloku. Tylko garstka protestujących rzucała kamieniami i fajerwerkami; wszyscy inni cofnęli się, ale nie rozproszyli się ani nie wpadli w popłoch.

Funkcjonariuszom udało się schwytać kilku młodych ludzi w pobliżu frontu protestu. Czarny blok szybko rozproszył się w centrum miasta. Niedługo potem policja zgarnęła kilka innych osób, które podejrzewała o udział w tym wydarzeniu. Policjanci Georgii zaparkowali wzdłuż Peachtree Center i Piedmont, założyli maski i wyciągnęli z bagażników gaz łzawiący, ale demonstracja się skończyła.

Wszyscy aresztowani tej nocy zostali oskarżeni o terroryzm domowy, co zwiększyło całkowitą liczbę oskarżonych z tytułu tej ustawy do osiemnastu osób. Jedna osoba jest oskarżona dwukrotnie, raz za atak na las 13 grudnia, a drugi za przebywanie w pobliżu protestu 21 stycznia. W chwili publikacji, siedem z tych osiemnastu osób nie ma prawa do zwolnienia za kaucją od ponad miesiąca. Kilku z oskarżonych nie otrzymuje właściwej opieki medycznej ani jedzenia odpowiedniego do ich potrzeb dietetycznych.

Wszystkim oskarżonym stawia się zarzuty na podstawie “House Bill 452”, ustawy “Georgia Domestic Terrorism”. Ustawa ta zredefiniowała terroryzm domowy w Georgii po przerażającym ataku na czarnoskórych parafian w Charleston w 2017 roku. Zgodnie z poprzednim prawem, taki akt nie stanowiłby terroryzmu domowego, ponieważ zabitych zostało tylko dziewięć osób, a stare prawo wymagało, aby zginęło ich dziesięć, zanim można było nazwać ten akt terrorystycznym; zgodnie z nową ustawą takiego limitu nie ma. Ma ona bardzo szeroki zasięg i w zależności od tego, jak zostanie zinterpretowana, może służyć do kryminalizacji szerokiego zakresu zwykłych działań protestacyjnych, ze względu na niejasno sformułowany zapis o “infrastrukturze krytycznej”.

Protestujących aresztowanych 21 stycznia nie oskarżono o terroryzm domowy bo wybili szyby. Gdyby tak było, już byłoby to szokującym i nowatorskim nadużyciem władzy sądowniczej. Zarzuca się im raczej, że byli w tłumie, w którym niektórzy wybijali okna i rzucali fajerwerki.

Prokuratorzy z Atlanty chcą ustanowić precedens, według którego wysyłanie wiadomości tekstowych, biwakowanie w lesie, umieszczanie postów na mediach społecznościowych i udział w niepokornym proteście to formy terroryzmu. To kładzie podwaliny pod jawny totalitaryzm.

Czy naprawdę wszystko “zmierza ku końcowi”?

Zdjęcia podpalonego 21 stycznia radiowozu wiralnie rozeszły się w sieci. Zarówno relacje korporacyjne jak i oddolne podkreślały precyzję wandalizmu: protestujący wybijali szyby tylko w oddziałach banków mających bezpośrednie powiązania z APF, a także w niektórych radiowozach policji Atlanty i w samej siedzibie APF. Sądząc po rozmowach w mieście i w sieci, opinia publiczna zdawała się rozumieć cele i gniew obrońców lasu po zabiciu Tortuguity, nawet jeśli w teorii nie pochwalała politycznego wandalizmu.

Jednocześnie gwałtownie rosła popularność ruchu. Tysiące organizacji non-profit i grup obywatelskich dołączyło do anarchistów, autonomistów, antykapitalistów i rewolucjonistów z całego świata, podpisując deklarację solidarności z ruchem. Wśród tych grup znalazły się 350.org, Rainforest Action Network, Center for Biological Diversity, Greenpeace, Sierra Club, Sunrise Movement, No More Deaths, Black Alliance for Peace, National Lawyers Guild i PEN America – grupy, które wcześniej stały z boku walki o obronę lasu. Kilka innych przygotowało własne deklaracje poparcia dla ruchu, w tym King Center. Wiele z tych grup podkreśliło listę drugorzędnych i trzeciorzędnych celów związanych z Cop City, wzywając swoich członków do wywarcia presji na te firmy, aby oddzieliły się od APF. Wkrótce po marszu w centrum miasta, trzech kongresmenów Partii Demokratycznej zadeklarowało swoje poparcie dla ruchu.

W ciągu niespełna tygodnia ruch zmierzył się z niewypowiedzianą tragedią i przeorientował narrację o sto osiemdziesiąt stopni, obalając kłamstwa policji, polityków i mediów korporacyjnych.

Jeśli ruch utrzyma swoją obecną trajektorię w kierunku masowej mobilizacji i poparcia, wykaże efektywność swojej strategii – pod warunkiem, że to, jak faktycznie się rozwinął, nie zostanie wymazane (jak to miało miejsce na przykład w przypadku powstania George’a Floyda). W szczególności pokaże, że mała, oddana grupa bojowych aktywistów może wywołać mobilizację na dużą skalę, a nie tylko za nią gonić. Jeśli ruch nadal będzie się rozwijał, będzie to zasługą wytrwałej determinacji, elastyczności, odwagi, kreatywności i inteligencji kilkuset osób, które od początku nieustannie przesuwały jego granice.

Krew w wodzie

31 stycznia burmistrz Atlanty Andre Dickens i dyrektor generalny hrabstwa Dekalb Michael Thurmond zorganizowali wspólną konferencję prasową. Po zaproszeniu wszystkich przedstawicieli lokalnej prasy, władze w ostatniej chwili zmieniły zdanie, zamykając publiczny dostęp do wydarzenia i wykluczając wszystkie media poza dwoma korporacyjnymi na zewnątrz wraz z protestującymi. Wokół ratusza rozmieszczono sześćdziesiąt wozów policyjnych, aby powstrzymać dziesiątki osób, które zebrały się, aby zaprotestować przeciwko konferencji.

Razem burmistrz i dyrektor generalny hrabstwa Dekalb ogłosili “kompromis” między dwoma rządami. Nowe porozumienie, które nie jest prawnie wiążące, powstało w wyniku serii spotkań za zamkniętymi drzwiami, bez udziału społeczeństwa i bez jakiejkolwiek transparentności. Wprowadza ono zmiany, o które nikt nie prosił: na przykład, podobno nowe plany dla Cop City nie obejmują już miejsca na testowanie materiałów wybuchowych. Przypuszczalnie zmiana ta ma na celu przyspieszenie procesu uzyskiwania zezwoleń na realizację projektu. Nowe pozwolenia zawierają “klauzulę elastyczności”, która pozwala APF na zmianę lub rozszerzenie projektu, gdy będzie on już realizowany, co pozostawia im furtkę do zrealizowana swoich pierwotnych planów. Choć to ogłoszenie nie oznacza zwycięstwa, to jednak sugeruje, że może narastać pewna instytucjonalna panika.

Zezwolenie na zaburzenie terenu zostało zatwierdzone. Podczas całej godziny kłamstw i półprawd, burmistrz Dickens ani razu nie wspomniał o zabiciu Tortuguity.

Tymczasem rodzina Tortuguity zleciła prywatną autopsję, która wykazała, że zostało ono postrzelone co najmniej trzynaście razy przez różnych funkcjonariuszy.


Jeśli ruch nadal będzie się rozwijał, będzie to zasługą wytrwałej determinacji, elastyczności, odwagi, kreatywności i inteligencji kilkuset osób, które od początku nieustannie przesuwały jego granice.


W następnym tygodniu burmistrz Dickens ogłosił zamiar zorganizowania sesji pytań i odpowiedzi w Atlanta University Center (AUC). W AUC mieszczą się Morehouse College, Spelman College, Clark Atlanta i Morehouse School of Medicine. Są to prywatne, historycznie czarne szkoły wyższe i uniwersytety, z których słynie Atlanta.

Burmistrz był zdecydowany zorganizować sesję pytań i odpowiedzi z czarnymi studentami 7 lutego, ponieważ tydzień wcześniej, 31 stycznia, grupa studentów publicznie zakłóciła wydarzenia na kampusie i zażądała, aby szkoła wydzieliła się z Fundacji Policyjnej Atlanty i zdemaskowała Cop City. W tym samym czasie 20% wykładowców Morehouse podpisało list otwarty do administracji kampusu, zdecydowanie potępiając zaangażowanie instytucji w APF.

Podczas Q&A 7 lutego, niektórzy studenci i członkowie społeczności odmówili wejścia do audytorium, skandując hasła i potępiając wydarzenie z zewnątrz. W środku, mówca za mówcą krytykował prezydenta Morehouse, burmistrza Atlanty oraz systemy białej supremacji i kapitalizmu terroryzujące i mordujące członków społeczności, które szkoła ma kształcić i pomagać. Wydarzenie to było katastrofą dla strategii pijarowej rządu miasta.

Następnego dnia, 8 lutego, Departament Policji w Atlancie udostępnił nagrania z kamer z nalotu z 18 stycznia. Materiał ten został opublikowany bezceremonialnie, bez towarzyszącego mu oświadczenia czy konferencji prasowej. Po tym, jak GBI twierdziło, że nie ma żadnych materiałów, które byłyby istotne dla sprawy, wielu było zszokowanych tym, co pokazało nagranie.

Nagranie z kamery nie pokazuje zabicia Tortuguity przez policjantów stanu Georgia. Pokazuje raczej kilku funkcjonariuszy spacerujących po lesie, gdy w pobliżu nagle wybuchają strzały. Nie poprzedzają ich żadne krzyki ani komendy. Potem jeden z policjantów z Atlanty mówi “You fucked your own officer up?”. W materiale filmowym, który pokazuje wiele perspektyw i momentów z poranka, trzy oddzielne grupy policjantów z Atlanty wydają się być pod wrażeniem, że funkcjonariusze przypadkowo postrzelili jednego ze swoich. Wideo rejestruje również pojedynczy niewyjaśniony strzał padający kilka minut po początkowej salwie.

Wszystko to wydaje się podważać oficjalną narrację. Udostępniając materiał filmowy, policja z Atlanty ugięła się pod presją wywieraną na nią przez rodzinę Tortuguity i jej prawników, którzy dwa dni wcześniej zorganizowali konferencję prasową. Nie można też wykluczyć, że mieli nadzieję zdystansować się od działań Biura Śledczego Georgii.

W kolejnych dniach ogromna liczba policji zaczęła stacjonować wokół drogę Key i wewnątrz północnej bramy starej farmy więziennej. Eskortowali firmę Brent Scarborough, podwykonawcę Brasfield & Gorrie i darczyńcę gubernatora i APF, na teren posiadłości, gdzie funkcjonariusze rozstawili plandekę zaporową i kilka dużych reflektorów skierowanych w stronę lasu. Wewnątrz bramy pracownicy rozpoczęli układanie żwiru i usuwanie drzew w celu wzniesienia ogrodzenia do kontroli erozji. Policjanci i nieoznakowane pojazdy stacjonują 24h na dobę na stanowiskach co kilkadziesiąt stóp wzdłuż obwodu farmy więziennej. W ostatnim oświadczeniu dla sądu hrabstwa Dekalb, APF twierdzi, że wydaje 41,500 dolarów dziennie na zabezpieczenie terenu.

Opór się rozprzestrzenia. W ostatnim tygodniu stycznia protesty i czuwania miały miejsce w ponad dwudziestu miastach. 9 lutego ponad sto studentów Georgia Tech przemaszerowało wokół kampusu, potępiając Cop City i próbując szturmować budynki administracji. Od początku lutego wiece, marsze i benefity miały miejsce w Ann Arbor, Waszyngtonie, Binghamton, Nowym Orleanie, Flagstaff, Tucson, Vancouver, Humboldt i innych miejscach.

Podczas gdy Brasfield & Gorrie i ich podwykonawcy kontynuują działania na zlecenie APF, obrońcy lasu organizują się wszędzie w lokalne komitety i grupy organizacyjne, aby wywierać presję na wykonawców, szerzyć świadomość, zbierać fundusze i wysyłać delegacje do Atlanty na tydzień akcyjny zaplanowany na 4 marca.

Możliwe, że ruch jest bliżej zwycięstwa niż się wydaje. Z pewnością znajduje się u progu krytycznego momentu – z pewnością najbardziej determinującym całą walkę. Wszystko zależy teraz od odważnych ludzi, który będą nadal naciskać na odważniejsze i jeszcze kreatywniejsze strategie.

Pierwotna publikacja: CrimethInc.

Data publikacji: 22.02.2023


Dodatek: Chronologia wydarzeń

Zebrane z publicznie dostępnych relacji.

Kwiecień 2, 2022: Wniosek o ujawnienie dokumentów w stanie Georgia ujawnia, że Brasfield & Gorrie została zakontraktowana do przejęcia pracy nad Cop City. Brasfield & Gorrie potwierdza to później w komunikacie prasowym.

9 kwietnia: Startuje strona internetowa SRY Campaign (w tym czasie jako Stopreevesyoung.com). Strona zawiera nazwiska i adresy domowe osób dążących do zniszczenia lasu, w tym prezesa i dyrektora generalnego Reeves+Young.

18 kwietnia: Reeves+Young rezygnuje z kontraktu z Fundacją Policyjną.

23 kwietnia: Zjazd Muscogee przyciąga setki osób do lasu na sesje informacyjne i prezentację historyczną.

26 kwietnia: Okna Bank of America zostają wybite w Portland z powodu powiązania banku z Fundacją Policyjną Atlanty (APF).

27 kwietnia: W całym Bay Area dochodzi do sabotażu bankomatów w celu wsparcia ruchu, wymierzonego w instytucje popierające APF.

1 maja: Zostają wybite szyby i pomalowane ściany w biurze firmy Atlas Technical Consultants w Minneapolis, podwykonawcy zaangażowanego w budowę Cop City w imieniu Brasfield i Gorrie. Tego samego dnia biuro Atlas Technical Consultants w Highland w stanie Indiana zostaje pomalowane na znak solidarności z ruchem, a w Bank of America w Pittsburgu w Pensylwanii wybito szyby.

4 maja: Policja próbuje wejść na teren farmy więziennej przez bramę północną. Zostaje odparta za pomocą płonących barykad, kamieni i dymu.

8-14 maja: trzeci tydzień akcyjny w obronie lasu przyciąga setki uczestników do autonomicznego obozowiska w lesie South River/Weelaunee. Przez cały tydzień odbywają się dziesiątki wydarzeń, spacerów, rozmów, imprez i akcji, skutecznie wyzwalając strefę spod kontroli policji.

9 maja: Buldożer z napisem “Dodd Drilling LLC” i dwóch szeryfów z hrabstwa Dekalb wjeżdża do lasu przez wejście do Klubu Kontroli Radiowej na Constitution Drive. Pomimo wczesnej porannej godziny ich przybycia, kilkudziesięciu aktywistów z powodzeniem odparło buldożer i policję, choć zanim im się to udało, kilka drzew zostało już ściętych. Tego samego dnia odbyła się demonstracja pod domem Shepherda Longa, prezesa Long Engineering, podwykonawcy Brasfield & Gorrie.

10 maja: “Jakiś anarchista” wybija siedem szyb w biurze Atlas Technical Consultants w Albany w stanie Nowy Jork z powodu ich kontraktu z Brasfield & Gorrie.

11 maja: Dwa policyjne radiowozy hrabstwa Dekalb wjeżdżają na parking Intrenchment Creek Park, ale zostają odparte przez grupy ludzi rzucających kamieniami. Godzinę później na parkingu parkuje furgonetka należąca do Juvenile Detention Center. Kilkudziesięciu ubranych na czarno aktywistów zasadza się na pojazd z wielu stron, przecinając jego opony i wybijając szyby. Trzydziestu protestujących zbiera się pod domem Keitha Johnsona, prezesa wschodniego regionu firmy Brasfield & Gorrie, generalnego wykonawcy Cop City.

12 maja: Około osiemdziesiąt protestujących zbiera się pod siedzibie Brasfield & Gorrie w północno-zachodniej Atlancie. Malują slogany, rzucają balony z farbą w okleinę budynku, wybijają okna i strzelają fajerwerkami do obiektu przed rozejściem się. W pobliżu kilka osób zostaje aresztowanych w rzekomym związku z tym wydarzeniem.

Maj 13: Wczesnym rankiem, ktoś spray’uje “Drop Cop City lub Else” na siedzibie Brasfield & Gorrie w na Birmingham, stanie Alabama. Uszkodzonych zostaje również wiele okien w obiekcie. W Atlancie ktoś podsłuchuję policjantów narzekających na “Black Flag Atlanta”, fikcyjną organizację anarchistyczną, która według nich bacznie ich monitoruje, utrudniając im poruszanie się w okolicach lasu Weelaunee.

14 maja: Ponad sto osób dołącza do marszu w East Atlanta Village, aby potępić Cop City, prowadzonego przez przedszkolaków, rodziców i nauczycieli. Później tego samego dnia ponad dwieście osób maszeruje w Little 5 Points, aby sprzeciwić się Cop City. Sąsiedzi i przechodnie okazują ogromne wsparcie dla wszystkich zebranych. Po zakończeniu marszu, dziesiątki pojazdów policyjnych i helikopterów oblega okolicę. Policja aresztuje wielu przypadkowych ludzi, podczas gdy przechodnie wyrażają dezaprobatę.

16 maja: Dom “związany” z Dodd Drilling LLC zostaje zdewastowany. Tego samego dnia następuje kampania telefoniczna wymierzona w Brasfield & Gorrie.

17 maja: Setki funkcjonariuszy z Departamentu Policji Atlanty, hrabstwa Dekalb, oddziałów antyterrorystycznych, Biura Śledczego Georgii, Departamentu Zasobów Naturalnych i Parks and Recreation hrabstwa Dekalb uczestniczą w międzyagencyjnym nalocie na starą farmę więziennej. Obrońcy lasu wymykają się funkcjonariuszom i odpychają ich kamieniami, fajerwerkami i koktajlami mołotowa. Kilku gości parku zostaje aresztowanych w sąsiednim Intrenchment Creek Park, ale ich zarzuty zostają wkrótce wycofane. Wszystkie główne media uczestniczą w konferencji prasowej w Intrenchment Creek Park, na której aktywiści potępiają akcję policji. Wycieki audio z komunikacji policyjnej ujawniają policję omawiającą dzień nalotu jako “spotkanie ze potencjalnie śmiercionośnymi środkami”, usprawiedliwiając użycie potencjalnie śmiercionośnych metod przeciwko aktywistom.

Maj: W ciągu miesiąca sprzęt budowlany dla różnych projektów w hrabstwie Lane w Oregonie zostaje zdewastowany in support of the movement. na znak poparcia dla ruchu.

20 maja: W Minneapolis, okna Bank of America zostają wybite, a na budynku wymalowany jest napis “Defund Cop City”.

26 maja: Wybite zostają okna w Consolidated Engineering Laboratories, filii Atlas Technical Consultants.

Połowa maja: Protestujący odwiedzają Keitha Johnsona, prezesa regionalnego Brasfield & Gorrie, w jego domu. Brama na zewnątrz jego posesji zostaje ozdobiona sprayem.

Późny maj: Obrońcy lasu budują domki na drzewach w lesie Weelaunee.

1 czerwca: Wybite zostają szyby w biurze firmy Atlas Technical Consultants w Erie, w Pensylwanii.

2 czerwca: Zaledwie dziesięciu obrońców lasu odpiera ekipę budowlaną w starej farmie więziennej za pomocą kamieni i fajerwerków. Biuro Atlas Technical Consultants zostaje zdewastowane w Columbus, Ohio.

5 czerwca: Aktywiści odwiedzają kościół Michaela Kellera, dyrektora ds. przedbudowy w Brasfield & Gorrie, i umieszczają ulotki na zaparkowanych przy nim samochodach.

6 czerwca: Duży kontyngent policji eskortuje robotników na teren starej farmy więziennej. Kiedy aktywiści próbują odstraszyć robotników, funkcjonariusze kierują w ich stronę broń palną. Kilkadziesiąt drzew zostaje wyciętych. Później kilka maszyn należących do Boyette Brothers Rental Service, które zostały użyte do powalenia drzew, zapala się. Internetowe oświadczenie zwraca się do “każdego, kto próbuje pomóc w budowie Cop City, nasze przesłanie jest proste: ‘Jeśli je zbudujesz, my je spalimy’”.

7 czerwca: W odpowiedzi na próbę eksmisji osoby wycinającej drzewa, kilkadziesiąt osób przeprowadza protest samochodowy, blokując dostęp do drogi Constitution i trąbiąc klaksonami. Eksmisja zostaje wstrzymana. W innym miejscu, przed nowojorskim biurem Atlas Technical Consultants odbywa się noise demo.

10 czerwca: W biurze Atlas Technical Consultants w Tallahassee zostają wybite szyby. Nakaz “Stop Work” zostaje dostarczony przez rząd hrabstwa Dekalb z powodu nielegalnego usuwania drzew i prac wyburzeniowych na terenie farmy więziennej.

12 czerwca: “Każde okno i drzwi” w biurze Atlas Technical Consultants w Kansas City zostaje wybite.

15 czerwca: Biuro Atlas Technical Consultants w Springfield w stanie Massachusetts zostaje zdewastowane.

19 czerwca: Aktywiści budują dodatkowe okupacje drzew, aby upamiętnić dziesiąty dzień czerwca.

20 czerwca: Rozpoczyna się info tour po Zachodnim Wybrzeżu, który potrwa do 7 lipca.

28 czerwca: W kolejne drzewa w lesie Weelaunee zostają według doniesień wbite gwoździe.

30 czerwca: Protestujący blokują drogi i zakłócają pracę biura Brasfield & Gorrie w Charlotte w Północnej Karolinie. Rozpoczyna się info-tour z przemówieniami po Wschodnim Wybrzeżu, które potrwa do 3 lipca.

29 czerwca – 1 lipca: Obrońcy lasu wielokrotnie wymykają się lub opierają się wtargnięciom policji na teren starej farmy więziennej. Północna brama zostaje zabarykadowana, aby ją spowolnić.

1 lipca: Startuje nowa strona internetowa o nazwie “Stop the Atlanta Police Foundation”. Strona wyszczególnia linki, które łączą firmy takie jak Norfolk Southern z APF.

7 lipca: Atlanta Police wznosi kamerę nadzoru na słupie w pobliżu lasu, a “bobry” ten 12-metrowy słup ścinają.

19 lipca: Ryan Millsap nakazuje podwykonawcom umieszczenie betonowych barier w wejściu do Intrenchment Creek Park, skutecznie zamykając publiczny obiekt.

20 lipca: W odpowiedzi na działania policji w poprzednich tygodniach, w tym skierowanie broni palnej na nieuzbrojonych protestujących, uruchomiona zostaje nowa strona internetowa o nazwie “Cops of Cop City”. Zawiera ona zdjęcia i adresy domowe przedstawicieli organów ścigania z Atlanty.

21 lipca: “Sto uroczych małych mrówek” przenosi betonowe bariery z wejścia do Intrenchment Creek Park, przywracając otwarty dostęp do lasu tuż przed czwartym tygodniem akcyjnym.

22 lipca: South River Watershed Alliance i Atlanta Community Press Collective wydają harmonogram budowy i plany terenu, ujawniając, że “oczyszczanie i równanie” ma się rozpocząć jesienią 2022 roku. Tymczasem klub Remote Control zostaje zdewastowany, a dostęp do lotniska, z którego korzystali półlegalnie, zostaje zamknięty przez barykady. W poprzednich tygodniach, niektórzy aktywiści doszli do przekonania, że RC Club współpracuje z policją w operacjach przeciwko obrońcom lasu.

23 lipca: Aktywiści klimatyczni przykuwają się do drzwi wejściowych biura Brasfield & Gorrie w Charlotte, Karolinie Północnej. W Atlancie rozpoczyna się czwarty tydzień akcyjny. Aktywiści zbierają się w miejscu betonowych barykad i wznoszą znak z napisem “Weelaunee People’s Park”.

25 lipca: Protesty odbywają się przed domem Keitha Johnsona, prezesa regionalnego Brasfield & Gorrie, oraz Jodye Ellen DiSario, asystentki wykonawczej w Brasfield & Gorrie. Aktywiści zrzucają banery w Minneapolis, aby wesprzeć tydzień akcyjny. W samym lesie zdewastowano kilka kamer i ciężarówkę należące do Flock Safety, podmiotu, któremu zlecono stworzenie infrastruktury monitoringu wokół lasu. Policja i entuzjaści policji fałszywie twierdzą, że obrońcy lasu użyli broni palnej wobec podwykonawców. W kolejnych tygodniach każda zainstalowana w okolicy kamera jest wielokrotnie dewastowana, aż Flock zaprzestaje instalowania nowych.

28 lipca: W Parku Ludowym Weelaunee rozpoczyna się trzydniowy festiwal muzyki autonomicznej, na którym spotykają się zespoły indie, techno, hip hop i hardcore punk. Około tysiąca osób uczestniczy w wydarzeniach, słuchając przemówień, czytając literaturę i biwakując na tym terenie. Gdzie indziej, w okolicach Minneapolis i St. Paul pojawiają się plakaty Defend the Forest.

29 lipca: Zrzuty banerów w Orlando na Florydzie i w Brooklynie w Nowym Jorku. Miejsce pracy Brasfield & Gorrie na skrzyżowaniu Hank Aaron Drive i Fulton Street zostaje zakłócone przez 30-40 protestujących, którzy maszerują i skandują. Później policja aresztuje osiem osób w okolicy, twierdząc, że miały one związek z tym wydarzeniem.

30 lipca: Ryan Millsap i jego wspólnik Anthony Wayne James atakują początek szlaku Parku Ludowego Weelaunee/Intrenchment Creek Park. Tłum szybko gromadzi się i odpiera Millsapa, Jamesa i szeryfów hrabstwa Dekalb, którzy przybyli, aby ich bronić. Ciężarówka i przyczepa należąca do Millsapa zostają unieruchomione, a później spalone. Tymczasem w Filadelfii, aktywiści malują graffiti na poparcie ruchu.

3 sierpnia: Podczas wieloagencyjnej operacji w lesie i wokół niego, ciężarówka Georgia Power ma wybite szyby. Georgia Power zapewniała wsparcie infrastrukturalne dla Eberly & Associates i innych firm mających nadzieję na rozpoczęcie wstępnej budowy Cop City.

4 sierpnia: W biurze firmy Atlas Technical Consultants w Omaha (Nebraska) wybito szyby i pomalowano elewację.

5 sierpnia: W biurze Alta Vista, spółki zależnej od Atlas Technical Consultants, znajdujących się na Manhattanie w Nowym Jorku, wybite zostają okna.

24 sierpnia: Aktywiści odwiedzają dom Justina Rannicka, konfrontując się z nim na jego podjeździe. Rannick jest kierownikiem oddziału w firmie Brasfield & Gorrie i zasiada w zarządzie Atlanta Police Foundation. Protestujący ponownie odwiedzają też dom Keitha Johnsona. Później policja zatrzymuje samochód i aresztuje trzy osoby, oskarżając je o udział w proteście.

26 sierpnia: Cztery ciężkie maszyny zostają unieruchomione na placu budowy Brasfield & Gorrie przy Ralph McGill Boulevard. “Stop Cop City” jest napisane czerwoną farbą.

Wrzesień 8: “Różne maszyny budowlane” przechowywane w miejscu przylegającym do Intrenchment Creek Park przy Key Road i Bouldercrest zapalają się.

Początek września 2022: Koparka zapala się na działce należącej obecnie do Blackhall/Shadowbox znajdującej się na Bouldercrest Road. Działka ta, która ma nosić nazwę “Michelle Obama Park”, ma zostać przekształcona w park, aby ułatwić transakcję wymiany gruntów między Dekalb County i Ryan Millsap.

25 września: Ktoś odwiedza dom Magnusa Millera Gorrie, prezesa firmy Brasfield & Gorrie. Jego luksusowe samochody zostają zdewastowane rozcieńczalnikiem do farb, a podjazd i posąg na podwórku różową farbą.

6 października: Pracownicy Stake Center wchodzą na teren starej farmy więziennej, aby zbadać teren i ustawić paliki. Szyby w ich samochodach zostają wybite, a opony rozcięte. To pierwszy raz od kilku miesięcy, kiedy pracownicy przybyli do lasu bez eskorty policji. Nie wracają.

18 października: Na wielu radiowozach w Ypsilanti w Michigan zostaje pomalowany napis “No Cop Cities”. W Atlancie zapala się budynek pomocniczy Blackhall/Shadowbox Studios.

24 października: Prawnik Ryana Millsapa żąda dokumentów od stron internetowych, organizacji i kont związanych z ruchem.

31 października: Aktywiści zrzucają transparent na Florida State University w Tallahassee. Protestujący odwiedzają dom prezesa Atlas Technical Consultants Lonnie Joe Boyera w Austin w Teksasie.

5 listopada: Ktoś ścina kamerę monitoringu skierowaną na las z należącego do rządu wysypiska śmieci.

8 listopada: Ciężarówka holownicza wjeżdża do lasu próbując usunąć spalone szczątki ciężarówki Millsapa, która stała się swego rodzaju pomnikiem ruchu. Policja nie chce eskortować kierowcy do lasu, a holownik również zostaje spalony. Kierowca mówi reporterom, że był “prawie spalony żywcem”, co nie jest prawdą.

11 listopada: Norfolk Southern, wspierający Fundację Policyjną w Atlancie, pozostawia koparkę obok lasu Weelaunee. Ta się później zapala.

19 listopada: “Bojownicy z piłami łańcuchowymi” powalają kilka drzew w lesie, blokując dostęp do policyjnej strzelnicy. Jedno z drzew niszczy transformator elektryczny, wyłączając obiekt na wiele dni.

12 grudnia: Bez żadnych dowodów, wiceszef policji Atlanty Carven Tyus twierdzi, że obrońcy lasu byli zaangażowani w spalenie dwóch budowanych domów w pobliżu lasu. Zarzut ten powtarza się w lokalnych wiadomościach.

13 grudnia: Policja i inne agencje dokonują nalotu na las, oskarżając pięciu aresztowanych o terroryzm domowy, w tym o okupowanie drzew.

14 grudnia: Policja okrąża kolejną konferencję prasową. Aresztują kolejną osobę pod zarzutem terroryzmu domowego.

15 grudnia: Bank Wells Fargo w San Francisco zostaje zdewastowany z powodu powiązań z fundacją policyjną w Atlancie i w ramach solidarności z osobami oskarżonymi o terroryzm.

16 grudnia: W Oakland w Kalifornii ktoś wybija szyby w CEL, filii Atlas Technical Consultants. W Atlancie władze Dekalb County po raz czwarty odmawiają Cop City pozwolenia na zaburzenie terenu.

17 grudnia: Prawie dwieście osób maszeruje w East Atlanta Village w solidarności z oskarżonymi, deklarując determinację do dalszej walki z niszczeniem lasu.

21 grudnia: Pracownicy budowlani obsługujący Ryana Millsapa przewracają altanę w Parku Ludowym Weelaunee i niszczą część wybrukowanej ścieżki rowerowej.

22 grudnia: Robotnicy powalili więcej drzew w ICP, zanim mała grupa sąsiadów odstrasza ich wraz z ich ochroną.

Późny grudzień: Śniadanie i czuwanie przy kawie odbywa się w Parku Ludowym Weelaunee każdego ranka, zaczynając od 7:30. Grupy zbierają się, aby obserwować teren na wypadek, gdyby robotnicy budowlani lub policja przybyli masowo.

31 grudnia: Setki ludzi zbierają się w Parku Ludowym Weelaunee, aby wziąć udział w zabawie w lesie w noc sylwestrową.

1 stycznia 2023: Ktoś podpala oddział Bank of America w Portland i wydaje anonimowy komunikat wyrażający solidarność z aresztowanymi w Atlancie, powołując się na finansowanie APF przez Bank of America. Oddział banku jest teraz na stałe zamknięty.

3 stycznia 2023: Sędzia orzeka przeciwko apelacji o wydanie nakazu przeciwko Millsapowi, bezpodstawnie oświadczając, że protestujący są “bardziej destrukcyjni” dla lasu niż faktyczne wyburzanie drzew i infrastruktury parkowej.

14 stycznia: Późna nocna demonstracja ma miejsce w Palmetto Bay na Florydzie, przed domem Michaela Petersa, wiceprezesa i dyrektora oddziału Brasfield and Gorrie.

15 stycznia: Miejscowi sabotują ciężarówki do wyrębu drzew w Ozarkach, solidaryzując się z ruchem.

18 stycznia: Policja z Atlanty i Dekalb, Biuro Śledcze Georgii, Departament Bezpieczeństwa Krajowego i policja stanowa Georgii wkraczają do lasu w zakrojonej na szeroką skalę operacji militarnej. O 9:04 funkcjonariusze Georgia State Patrol oddają około czterdzieści strzałów, zabijając Manuel Terán, queerową i rdzenną wenezuelską osobę anarchistyczną, znaną w lesie jako Tortuguita. Policja niszczy infrastrukturę obozu i aresztuje kilka innych osób, oskarżając je wszystkie o terroryzm. Setki osób biorą udział w późniejszym czuwaniu w Little 5 Points; niektórzy wciągają barykady na ulicę i rzucają gruzem w policyjny samochód. Nicole Morado rezygnuje z członkostwa w Community Stakeholders Advisory Committee na wieść o śmierci Tortuguity.

19 stycznia: W ciągu kolejnych dni w dziesiątkach miejsc w USA ogłaszane są czuwania ku pamięci Manuel Terán. Jedna z grup szturmuje biura Atlas Technical Consultants w Minneapolis, żądając, by zrezygnowano z usług firmy Brasfield & Gorrie.

20 stycznia: Setki ludzi gromadzą się w Parku Ludowym Weelaunee na kolejnym czuwaniu. Pół tuzina policjantów pod przykrywką próbuje przeniknąć do tłumu, a prewencja stacjonuje w pobliżu. Prawicowi demagodzy straszą postem anonimowego komentatora, który nawołuje do “nocy gniewu”.

21 stycznia: 300 osób zbiera się w Underground Atlanta w centrum miasta. Około połowa tłumu tworzy czarny blok i zaczyna maszerować na północ ulicą Peachtree. Okna są wybite w Wells Fargo, Truist Bank i siedzibie Fundacji Policyjnej Atlanty. Dwa wozy policyjne w Atlancie zostają zdewastowane, a jeden z nich podpalony. Akcje wymierzone w banki i kontrahentów współpracujących z Fundacją Policyjną w Chicago, Oakland i innych miejscach.

22 stycznia: Rozbite okna w firmie Atlas Technical Consultants w Nowym Jorku.

Styczeń 23: Protestujący w Filadelfii wybijają okna i barykadują ulice. Sabotażyści w Portland unieszkodliwiają koparkę. W Vancouver, Kanada, protestujący blokują ruch uliczny.

24 stycznia: Biuro należące do KPMG, darczyńcy APF, zostaje zdewastowane w Boulder. Biuro firmy Atlas Technical w Detroit również jest celem ataku. “Stop Cop City” jest namalowane na Wells Fargo w Durham. W Milwaukie w Oregonie protestujący pikietują biura Cushman & Wakefield, żądając, by John O’Neill III, jeden z ich dyrektorów i członek APF, odwołał Cop City.

25 stycznia: Biuro Alta Vista, spółki zależnej od Atlas Technical znajdujące się w Nowym Jorku, zostaje zdewastowana.

28 stycznia: Około sto osób maszeruje przed biurem Merril Lynch w Ann Arbor. Około czterdzieści fabrycznie nowych luksusowych samochodów Porsche zostaje zdewastowanych przez protestujących za ich związek z fundacją policyjną w Atlancie.

29 stycznia: Lokalizacje US Bank i Wells Fargo w Minneapolis stają się celem ataku ku pamięci Tortuguity i Tyre Nichols.

30 stycznia: Okna zostają wybite w biurze Atlas Technical w Fridley w Minnesocie. Rząd miasta Atlanta i dyrektor generalny hrabstwa Dekalb Michael Thurmond zatwierdzają pozwolenie na zaburzenie terenu dla Cop City. Policyjne radiowozy okrążają protestujących i media, którzy nie zostają wpuszczeni na ogłoszenie.

31 stycznia: W Highland w stanie Indiana “wszystkie okna i szklane drzwi” firmy Atlas Technical Consultants zostają wybite, a do środka zostaje wrzucona bomba cuchnąca. Zdewastowanych zostaje również sześć pojazdów należących do firmy. Ponad tysiąc trzysta grup ekologicznych podpisuje oświadczenie, w którym domaga się rezygnacji burmistrza Dickensa.

2 lutego: Prywatna autopsja zlecona przez rodzinę Tortuguity ujawnia, że kilku różnych oficerów postrzeliło Tortuguitę co najmniej trzynaście razy. Stacja ładowania Rivian i samochody dostawcze Amazon zostają zdewastowane w Brooklynie w Nowym Jorku w solidarności z obrońcami lasu Atlanta. Około sto pięćdziesiąt funkcjonariuszy policji obserwuje i otacza dwunastu protestujących przed biurem Brasfield & Gorrie w Columbus, którzy protestują pokojowo i bez incydentów.

4 lutego: Wybito okna i namalowano hasła w oddziale Wells Fargo w Denver, Colorado.

5 lutego: Ponad sto studentów i członków wydziału na Emory University domaga się, aby dr. Claire Sterk zrezygnowała z pracy w Fundacji Policyjnej Atlanty.

6 lutego: Quality Glass Co. ogłasza, że zerwała wszystkie powiązania z Brasfield & Gorrie. W szokującym zrządzeniu losu, Amy Taylor z Community Stakeholders Advisory Committee składa odwołanie od pozwolenia na zakłócanie terenu pod Cop City.

9 lutego: Szyby w biurze Atlas Technical w Augusta w Georgii zostają wybite. Targi rekrutacji wojskowej i karier korporacyjnych zostają zakłócone przez protestujących na Uniwersytecie Michigan. Dr Claire Sterk rezygnuje z pracy w Atlanta Police Foundation. Trzech członków Kongresu, reprezentanci Rashida Tlaib, Cori Bush oraz senator Ed Markey, powtarzają apele o przeprowadzenie niezależnego śledztwa w sprawie śmierci Tortuguity.

10 lutego: Cztery ciężarówki Atlas zostają unieruchomione w biurze Atlas w Kolumbii w Karolinie Południowej. Pięć bankomatów zostaje zniszczonych w dwóch lokalizacjach Bank of America w Berkeley. Około sto pięćdziesiąt studentów maszeruje po kampusie Georgia Tech, wielokrotnie próbując szturmować budynki administracyjne i centrum studenckie.

13 lutego: Redakcja Emory Wheel, oficjalnego biuletynu informacyjnego Emory University, potępia Cop City.

14 lutego: Studenci AUC zakłócają wydarzenie na kampusie, aby potępić Cop City. 20% wykładowców Morehouse College przygotowuje list otwarty potępiający projekt. Alex Joseph z Rady Etyki hrabstwa Dekalb rezygnuje, powołując się na sprzeciw wobec “spotkań za zamkniętymi drzwiami”. Dwóch innych idzie w jej ślady.

17 lutego: Bank of America zostaje pomalowany sprayem w Sonoma County, w Kalifornii. Odwołanie Stop Work złożone w związku ze starą farmą więzienną zostaje odrzucone przez sąd hrabstwa Dekalb.

18 lutego: Protesty odbywają się przed domami obu senatorów z Georgii w Waszyngtonie.

19 lutego: Trzy ciężkie maszyny zapalają się w lesie Weelaunee, pomimo ogromnej ochrony policyjnej.

19-26 lutego: Odbywa się “Tydzień Solidarności” z ruchem Stop Cop City/Defend the Forest. Akcje, wiece, czuwania, zbiórki pieniędzy, imprezy i koncerty odbywają się w co najmniej trzydziestu ośmiu miastach.

Późny luty: Dziesiątki pojazdów policyjnych parkują 24/h na dobę na obrzeżach starej farmy więziennej. Reflektory skierowane są bezpośrednio na drzewa. Firma Brent Scarborough ścina zarośla, układa żwir wewnątrz bramy północnej na drodze Key i układa ogrodzenie z mułu do kontroli erozji.


[1] przyp. red.: South River Forest (SRF) – proponowany obszar ochrony środowiska, który łączyłby i chroniłby sieć terenów naturalnych w obszarze metropolitalnym Atlanty, a dokładniej w południowo-wschodniej Atlancie i południowo-zachodnim hrabstwie Dekalb. (za: South River Forest Coalition)

[2] przyp. red.: Trail of tears – trasa przymusowej deportacji rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej mieszkających w południowo-wschodnich stanach, na “Indian Territory”, znajdujące się wtedy w granicach obecnej Oklahomy. Miała miejsce w latach 1831–1838.

[3] przyp. red.: Old Altanta Prison Farm – stara farma więzienna w Atlancie, inaczej nazywana “farmą honorową”, była kiedyś eksperymentalnym więzieniem o powierzchni 300 akrów. Początkowa koncepcja farmy honorowej polegała na umożliwieniu najbardziej “godnym zaufania” więźniom odpracowania wyroku jako robotnicy na rzecz państwa. To, co na papierze wydaje się to zaskakująco postępowym pomysłem, a faktycznie ludzie pracujący na niej byli traktowani jak niewolnicy, wieszani i linczowani.

[4] przyp.red.: “Taniec tupnięć” – ceremonialny taniec wykonywany przez wiele różnych grup rdzennych mieszkańców Ameryki Płn. W języku Muscogee, nazwa może określać taniec jako “pijany”, “szalony” lub “natchniony”. Zazwyczaj odnosi się to do ekscytującego, a zarazem medytacyjnego efektu, jaki taniec wywiera na uczestników.

[5] przyp. red.: Chodzi prawdopodobnie o wydanie rozporządzenia, które pozwoliło Fundacji Policyjnej rozpoczęcie prac na terenie starej farmu więziennej.

[6] przyp. red.: Park miejski, który znajduje się w pobliżu okupowanego lasu.

[7] przyp. red.: Little 5 Points – dzielnica we wschodniej części Atlanty, 4 kilometry od centrum miasta. Znana jest z alternatywnej kultury, jest tyglem różnych subkultur i centrum bohemy południowych Stanów Zjednoczonych.

[8] przyp. red.: The sound of music – klasyczny musical z 1959 roku, zainspirowany historią Marii von Trapp, osoby kierującej chórem sformowanym z członków jej własnej rodziny. Uciekła z Austrii chwilę po tym, jak anektowali ją naziści.

[9] przyp. red.: The kids will have their say (dzieci będą miały głos) – tytuł albumu bostońskiej grupy punkowej, SSD (Society System Decontrol)

[10] przyp. red.: Green scare – podobny do “red scare” (czas strachu przed infilitracją amerykańskiego społeczeństwa przez komunistów) okres zaostrzonych represji na ruchach i członkach ruchów ekologicznych. Miał miejsce na początku roku 2000.

The strategy of composition

Hugh Farrell:

The strategy of composition


Od Standing Rock po Lützerath, walka w obronie Ziemi nieustannie skręca w stronę konstrukcji komuny. Umiejscawiając walkę w obronie lasów Atlanty w kontekście upadku historycznej lewicy i wzrostu znaczenia miejscowych lub „terytorialnych” form walki, Hugh Farrell bada możliwości rewolucyjnej organizacji w głęboko nieuporządkowanych czasach.

Część naszej serii Ruchy przeciwko bezRuchowi, o politycznym bezruchu i wszystkim, co mu się przeciwstawiają.


Refluks

Żyjemy w czasie przerażającego społecznego refluksu[1]. Minimalne zabezpieczenia państwowe wprowadzone na początku pandemii COVID ustąpiły miejsca wznowionym eksmisjom i szerokiemu konsensusowi politycznemu na rzecz podwyżek stóp procentowych, które miały poskromić inflację i odbudować stabilność rynku. Ponieważ jednak znaczna część tej inflacyjnej niestabilności jest napędzana przez nową siłę nabywczą klasy robotniczej, oznacza to, że odnowiona stabilność rynku jest nieubłaganie związana z przywróceniem prekarności ubogich, zmniejszeniem ich udziału w konsumpcji i złamaniem pewności w poszukiwaniu pracy, która stanowiła pożywkę dla Wielkiej Rezygnacji[2] – produktu wyjątkowo napiętego rynku pracy z początku pandemii.

Tak, jak trzeba okiełznać wykształconą przez kryzys pewność siebie ubogich, tak samo świeżą pamięć o rozległych antypolicyjnych walkach prowadzonych przez czarną młodzież trzeba zakryć szalonymi panikami związanymi z teorią krytyczną rasy[3] i Defund The Police[4]; równie fantazmatycznymi, jak mityczna fala przestępczości. Przez zmowę dziesięciu tysięcy gadających głów paplających przez cały 2022, Defund The Police – które podczas powstania George’a Floyda wydawało się tak politycznie umiarkowane, że aż nieistotne – wydaje się teraz czymś niedopuszczalnie ekstremistycznym, choć amerykańska policja nadal zabija ludzi, i to w coraz większym tempie[5]. A ponieważ jedna dobra panika rodzi kolejną, te z kolei podsyciły ponowną histerię na temat groomingu[6], która jest ledwie listkiem figowym dla wznowionych eksterminacyjnych zapędów wymierzonych w osoby LGBT – a zwłaszcza osoby trans. Ośmieleni przez takie figury jak Elon Musk (który sam pracuje właśnie nad przywróceniem warunków opłacalnej spekulacji), ludzie z tymi zapędami są tak bezwstydni, że nikt się nawet nie zająknął, gdy jeden z nich zamordował pięć osób w Club Q, queerowym barze w Kolorado[7].

W tym okresie strachu i refluksu, ruch broniący lasu w Atlancie – i niedawne wysiłki na rzecz obrony wioski Lützerath przed zniszczeniem jej przez górniczego giganta RWE (z której pochodzą załączone tutaj zdjęcia) – wyróżniają się jako jaskrawe wyjątki. Podczas gdy celem obu walk na pierwszy rzut oka jest ochrona konkretnych terytoriów, udało im się również zakwestionować ogólniejsze warunki naszego obecnego okresu reakcji. Chociaż skupię się tutaj na walce w Atlancie, logika dopasowania przedstawiona poniżej może również pomóc rzucić światło na inne ekologicznie-zorientowane powstania na całym świecie.

Z 600 akrów, o które walczy ruch w Atlancie [nieco ponad 240 hektarów – przyp. tłum.], 380 jest przeznaczone na miejskie, kontrinsurekcyjne centrum szkoleniowe policji, w tym atrapę czarnego sąsiedztwa, podczas gdy pozostałe 40 akrów – obecnie park miejski – zostały sprzedane pod stołem deweloperowi związanemu z przemysłem filmowym. Głównym sloganem ruchu stało się więc „No cop city / No Hollywood dystopia” [„Nie dla miasta glin / nie dla hollywoodzkiej dystopii” – przyp. tłum.].

W czasach, w których projekt Defund The Police jest wyklęty przez całe spektrum polityczne USA, blokowanie budowy obiektu szkoleniowego potrzebnego do podniesienia morale i aktualizacji taktyki departamentu rozbitego w 2020 roku jest dla ruchu broniącego lasu sposobem na obronę i podtrzymanie pamięci o Powstaniu George’a Floyda.

Ruch w mniejszym stopniu opiera się na protestach – które nadal często mają miejsce pod biurami firm budowlanych i w centrum Atlanty, gdzie grupa dzieci ze podstawówki regularnie organizuje solidarnościówki – a bardziej na leśnych rave’ach i mozaice rozmaitych obozowisk. Te ostatnie pozwalają całemu szeregowi osób angażować się w zróżnicowany sposób, jednocześnie utrudniając władzom zmapowanie i eksmisję ruchu. Młodzi ludzie z Atlanty i całego kraju przewijają przez las; niektórzy zostają na kilka nocy, a inni mieszkają tam od ponad roku. Rolling Stone przeprowadził niedawno wywiad z młodą osobą, która rzuciła swoją pracę biurową na Środkowym Zachodzie pod koniec Wielkiej Rezygnacji, aby przenieść się do lasu, z powodów, które wydają się oczywiste dla wielu ludzi z ich pokolenia: „To zdaje się proste. Praca to piekło. Las jest piękny. Ochrona tego, co trzyma nas przy życiu i niszczenie tego, co nas niszczy, jest najważniejsze”[8].

Tej okupacji lasu nie można nazwać utopijną – często dochodzi do konfliktów w obozach i pomiędzy nimi. Na przykład niektórzy sąsiedzi przeciwni Cop City, których dzieci również korzystają z lasu, są zrozumiale zdenerwowani wulgarnymi antypolicyjnymi hasłami wymalowanymi na parkingu zajętym przez ruch. A jednak niemożność uciekania się do instytucyjnej mediacji zmusiła uczestników do wypracowania zwyczajów i praktyk kompromisu i rozwiązywania konfliktów. Las stał się też azylem przed przetaczającą się przez kraj falą reakcji. W niedawnym tekście Davida Peisnera jedna z transpłciowych osób uczestniczących tak tłumaczyła „nadreprezentację” osób queer i trans w lesie: „One już są zmarginalizowane i mają problemy z działaniem w innych przestrzeniach, więc chętniej przychodzą do takiej przestrzeni jak ta. Poza tym osoby trans pomogły zbudować tę społeczność, więc to jasne, że zrobią ją bardziej zachęcającą dla innych osób trans”[9].


„(…) Ochrona tego, co trzyma nas przy życiu i niszczenie tego, co nas niszczy, jest najważniejsze”


Pozostając rozdartym przez sprzeczności i trudności, las w Atlancie stał się odwrotnością krajowej sytuacji politycznej, wyjątkiem w tym okresie refluksu. Jednym z truizmów ruchu, często przywoływanym jako wyjaśnienie dla jego sukcesu, jest to, że jest on „zdecentralizowany i autonomiczny”, co ma sprawiać, że trudniej przeprowadzać przeciwko niemu działania policyjne czy skooptować i stwarza przestrzeń dla wielorakich sposobów zaangażowania. Jednak Peisner słusznie zauważa, że ten brak struktur wytwarza własny rodzaj sztywności i inercji. Cytuje obrońcę lasu o imieniu Wiggly, który przyznaje, że w ruchu takim jak ten „nie jesteś w stanie zmienić swojego początkowego kursu”[10]. Decentralizacja i autonomia nie są zasadami, które same w sobie są w stanie wyjaśnić odporność ruchu, jak i jego jednoczesną kreatywność i chaotyczną, kolektywną inteligencję. W rzeczywistości słowa Wiggly’ego równie dobrze mogłyby opisać to, z jakim zaangażowaniem Ameryka zatoczyła się ku upadkowi i kryzysowi. W epoce, która już jest anarchiczna, decentralizacja i autonomia charakteryzują większość sił politycznych – nie wystarczają więc, by służyć za emancypacyjny horyzont. Pod zobowiązaniem ruchu do pozostania „zdecentralizowanym i autonomicznym” kryje się inna aktywna zasada, która wyłoniła się z walk terytorialnych i umiejscowionych konfliktów na całym świecie: dopasowanie. Poniżej, opierając się na Endnotes i ich rozmówcach, wyznaczę szersze współrzędne naszego obecnego, niepewnego momentu i zastanowię się, dlaczego stawia on „problem kompozycji” na skali całej epoki. Następnie powrócę do walk terytorialnych, aby zrozumieć kompozycję z drugiej strony: jako usytuowaną strategię organizacyjną, charakterystyczną dla naszej współczesnej sytuacji – dopasowanie.

Sieroty

W „Onward, Barbarians”, swoim autorytatywnym bilansie ery COVIDa i antypolicyjnych rebelii, Endnotes oferuje ramy dla zrozumienia rozległych przepływów powszechnych powstań i nerwowej, krwawej reakcji w naszej anarchicznej teraźniejszości. Prekarność, upadek politycznej legitymacji oraz rosnący gąszcz pogmatwanych tożsamości i walk mają dla Endnotes miejsce „na gruncie popadającego w stagnację kapitalizmu”[11]. Tort, który przestał rosnąć, nie tylko prowokuje przerażającą rywalizację o stale kurczące się kawałki, ale także podważa wszelkie progresywne zapewnienia – czy to wysuwane przez potencjalny rynkowy postęp, przez ruch pracowniczy z jego historyczną misją zapewnienia bezpieczeństwa pracownikom, czy też przez narodowe wspólnoty (jeśli przyjąć, że kiedykolwiek oferowały one wspólną, lepszą przyszłość). Panoszą się potwory, rywalizujące o zrzucanie winy na imigrantów i osoby trans – czy to w ramach bezpośredniej rywalizacji o kawałki tortu, czy też w celu wyparcia ogólnego zamieszania i strachu, i zamienienia ich w nowe paniki.

Ruchy insurekcyjne są w tym kontekście zagubionymi dziećmi, sierotami organizacyjnych tradycji historycznej lewicy, pozbawionymi niegdysiejszej legitymacji ruchu pracowniczego, utraconej przez dekady ustępstw wobec szefów i akceptacji rosnącej prekarności. Co więcej, ruchy są usidlane przez „pomieszanie tożsamości”, wywołane przez konkurencję różnych sektorów społeczeństwa o zasoby, i same powoli tracą spójność – czego dowodem jest luka w przywództwie czarnych, od wypełnienia której oficjalne organizacje Black Lives Matter były bardzo dalekie. Endnotes twierdzi jednak, że to pomieszanie – a szerzej osierocenie – jest również produktywne, tworząc pole do eksperymentów, którym właśnie z tych powodów trudno jest zarządzać i robić mu za przedstawiciela. Bez istniejących pozostałości jakiejś tradycji czy przywództwa, z których można by czerpać, ruchy istnieją w trybie permanentnej improwizacji. Są kreatywne, nierządne, a jednak wewnętrznie niestabilne. Stwarza to coś, co Endnotes nazywa „problemem kompozycji” – współczesne ruchy nie mogą już zakładać istnienia automatycznej, wspólnej podstawy, przez co stają przed nowymi wyzwaniami. Muszą stworzyć własne podstawy organizacyjne i wykuć nowe narzędzia do spajania coraz bardziej heterogenicznych sektorów [społeczeństwa] wytworzonych przez prekaryjną teraźniejszość. W miarę jak ten proces staje się samoświadomy, staje się dopasowaniem – kompozycją jako strategią.

W Hinterland, swoim przeglądzie współczesnego „terenu klasy i konfliktu”, Phil Neel proponuje osobliwe rozwiązanie problemu kompozycji, dostosowane w szczególności do masowych przepływów ruchu, które są obecnie regularnie wytwarzane przez destabilizujący się globalny porządek. Twierdzi on, że siły reakcyjne napędzane są przez „przysięgi krwi”, w ramach których rasowe i tradycjonalistyczne mity odżywiają nowe wspólnoty wykluczenia, mające zapewnić bezpieczeństwo w czasach generalizujących się stagnacji i destabilizacji. W przeciwieństwie do nich, uczestnicy ruchów powstańczych nie wysuwają żadnych roszczeń wyłącznościowych i zamiast tego składają inkluzywną obietnicę samemu powstaniu – „przysięgę wody” wobec marksowskiej „»Partii Anarchii«, która wydaje się nie dążyć do niczego poza dalszą erozją, dalszym napływem powodzi”[12].

Takie ujęcie ma moc zarówno doświadczalną, jak i etyczną; odpowiada na problem kompozycji w kontekście całej epoki. Każdy, kto uczestniczył w XXI-wiecznej rewolucji, zna euforyczną solidarność, którą przywołuje Neel, a także brak szerszego horyzontu, który by tę solidarność ukierunkowywał. Pisząc w momencie tego braku – lub bardziej optymistycznie, gdy dopiero zaczyna się zarysowywać – Neel, co zrozumiałe, podkreśla „wierność samemu buntowi” w sposób, który etycznie ukierunkowuje nas na inkluzywne wspólnoty i negatywny projekt oparty na zniszczeniu i tak już podupadającego świata kapitalistycznego[13].


Ruchy insurekcyjne są w tym kontekście zagubionymi dziećmi, sierotami organizacyjnych tradycji historycznej lewicy, pozbawionymi niegdysiejszej legitymacji ruchu pracowniczego, utraconej przez dekady ustępstw wobec szefów i akceptacji rosnącej prekarności.


Przysięgi wody mówią nam jednak bardzo niewiele o tym jak się organizować i są jedynie etyczną istotą tych sekwencji gwałtownej erozji, które występują podczas wielkich ruchów i powstań. Te powstańcze sekwencje niewiele mają wspólnego z większością naszych żyć, nawet w kontekście kapitalistycznej stagnacji i rosnącej niestabilności. Myślenie tylko z perspektywy tych momentów zastawia na nas zniekształcającą pułapkę, narażając nas na politykę pilności i poświęcenia. Neel ze swej strony obawia się czegoś przeciwnego – że gdy poza rewolucyjnymi sekwencjami przysięga wody może się stale rozszerzać, praktyka rewolucjonistów zostanie wypaczona. Neel dyskredytuje wysiłki mające na celu podtrzymanie długoterminowych przestrzeni antykapitalistycznych: „Nie ma prawdziwej »autonomii« od świata kapitału, jest tylko wierność jego zniszczeniu”[14]. Jego obawy idą dalej, gdy ambiwalentnie łączy te przestrzenie, przetrwałe poza zaakcentowanymi społecznymi eksplozjami, z „nacjonalistycznymi lub protonacjonalistycznymi enklawami ruchów populistycznych na globalnej wsi”[15], sugerując dalsze osuwanie się w kierunku wspólnot wykluczenia, przynajmniej podobnych do tych, które zostały założone na przysięgach krwi.

Neel celuje w anarchistyczne przywiązanie do „małoskalowych momentów samoreprodukcji w skłotach i okupacjach”[16]. Są to często konserwatywnie wysiłki nastawione na utrzymanie ograniczonej wolnej przestrzeni, podejmowane przez grupy, które zostały już ukonstytuowane, czy to przez wspólną subkulturę, ideologię, czy doświadczenie uczestnictwa w ruchu. W tych przypadkach, celem jest się utrzymać, przetrwać w trybie lokalnym lub ideologicznym. Niestety, Neel myli te ograniczone, małogrupowe eksperymenty z formą walki – obroną terytorialną – która wyrasta ze współczesnej epoki równie pewnie, jak gwałtowne, erozyjne insurekcje, którymi się przede wszystkim zajmuje.

Terytorium

Nawet w miarę jak kapitalistyczny wzrost spowalnia, coraz wyraźniej widać, że napędza on kryzys klimatyczny. Świat nie tylko ulega stagnacji, ale także się ociepla, a niestabilność ekonomiczna napędzana przez spowalniającą maszynę wzrostu jest zgrabnie odzwierciedlona przez niestabilność klimatyczną, często przywoływaną pod epokowym hasłem „Antropocenu”. Ta dynamika prowadzi do upolitycznienia kwestii ekologicznych obok kwestii ekonomicznych – do tego stopnia, że jak stwierdziła Kristin Ross, „obrona warunków życia na planecie stała się nowym i niepodważalnym horyzontem dla znaczenia wszelkiej walki politycznej”[17]. Pod miarowo rozbrzmiewającą grozą tego okresu refluksu, kryje się wszechobecna świadomość pogłębiającego się kryzysu klimatycznego – wysoce odpornego na wszelkie reformistyczne ulepszenia – do którego równolegle dołączył teraz beznadziejnie nieustępliwy kryzys COVID.

Z jednej strony kryzys klimatyczny wyostrza poczucie straty ekologicznej przy okazji każdej lokalnej kontrowersji dotyczącej zagospodarowania przestrzennego i jednocześnie podnosi ich stawki. Z drugiej, całe pokolenie stojące w obliczu wysokiego bezrobocia i upadku instytucjonalnej legitymizacji uwrażliwiło się na te straty i – zwłaszcza od czasu kryzysu mieszkaniowego w 2008 roku – coraz ostrzej reaguje na kontrowersje, które dawniej były tylko lokalne. Wreszcie to, jak doświadczenia ruchów antyrasistowskich i antypolicyjnych się przeplatają, pomaga tym ostatnim wyjść poza ich historyczne ograniczenia, jakie narzucały ramy „ochrony środowiska”. W wyniku tego, w miarę jak ujawniane są historie kolonizacji i przemocy państwowej, walki te stają się teraz terytorialne, wysuwając na pierwszy plan kwestie ziemi i władzy.

Największą współczesną walką terytorialną w USA była jak dotąd blokada rurociągu Dakota Access Pipeline (DAPL). W szczytowym momencie zgromadziła ona 10 tys. osób w zdecentralizowanej konstelacji obozowisk w rezerwacie Siuksów ze Standing Rock. Rdzenna pamięć o kolonialnej przemocy łączyła się z pretensjami wobec współczesnego kolonialnego wydobywania ropy i ryzyka lokalnych wycieków – a wszystko to w ramach powszechnej pewności, że gospodarka węglowa podkopuje warunki życia na ziemi. Walka No-DAPL była największą od pokoleń mobilizacją polityczną rdzennych osób, z których wiele nadal nie jest częścią społeczeństwa kolonizatorskiego. Oprócz tego, że ruch ten wymagał poważnych eksperymentów z reprodukcją społeczną poza obwodami kapitalizmu, siłowo wyparł on policję i wojsko z obozów, wskrzeszając tym samym widmo autonomii.

Jednak autonomia zbudowana w Standing Rock w ogóle nie przypominała statycznych, zamkniętych przytułków krytykowanych przez Neela. Przez obozowiska odbywał się ogromny i stały przepływ ciał, dóbr, idei i strategii, zasilany przez wiele warstw społecznych, z których każda przybyła z własnym doświadczeniami bycia wyplutą przez gospodarkę. Osoby rdzenne, zasadniczo wykluczone z gospodarki najemnej lub relegowane do najniższych, wiejskich szczebli w porozrzucanych rezerwatach, wykorzystały obozy Standing Rock, żeby się przegrupować. Potomkowie kolonizatorów, dysproporcjonalnie młodzi i wywodzący się z pokolenia zdefiniowanego przez niepewne zatrudnienie, przybyli do obozów po to, by wspierać roszczenia osób rdzennych, by walczyć z gospodarką węglową, która też trzyma ich jako zakładników, lub po prostu (w wielu przypadkach) dlatego, że nie mieli nic lepszego do roboty. Chociaż ich prekarność – jako pracowników usług lub zadłużonych absolwentów college’ów – jest strukturalnie odmienna od tego, na co wystawieni są rdzenne osoby zamknięte w zubożałych rezerwatach, koniec fordystycznej stabilności karier umożliwił tysiącom młodych potomków kolonizatorów spędzać na równinach Północnej Dakoty całe miesiące na budowaniu struktur obronnych, uczestniczeniu w ceremoniach czy walce z policją. Dlaczego by nie rzucić pracy w Starbucksie, w której nie ma bezpieczeństwa ani możliwości awansu, i nie żyć niemal bez pieniędzy? Jak inaczej odnowić tego etycznego ducha, który już dawno temu zniknął z normalnie funkcjonującej metropolii?

Demograficzne paralele – spotkanie osób wykluczonych rasowo i świeżo upieczonych prekariuszy – pomiędzy zamieszkami a obozami przy blokadach doprowadziły Joshuę Clovera do połączenia tych dwóch zjawisk w jego „Riot, Strike, Riot”[18]. Dla Clovera oba te zjawiska należą do kategorii antagonizmów, które nazywa „walkami cyrkulacyjnymi”, a które rodzą się w wyniku kapitalistycznej stagnacji, zastojów na rynkach pracy i rosnącego znaczenia cyrkulacji względem produkcji. Jednak, jak przypomina nam Ross, choć oba te zjawiska niewątpliwie zrodzone są ze wspólnej sytuacji, mają odrębne logiki i temporalności, które dobrze byłoby rozróżnić.

Przewartościowanie

Jak słusznie podkreśla Ross, kluczowym elementem walk terytorialnych jest „przewartościowanie wartości”[19]. Podczas gdy Neel ma rację twierdząc, że w insurekcyjnej powodzi uczestników łączy sam bunt, walki terytorialne różnią się tym, że oferują z kolei coś, czego warto bronić. Paradoksalnie jednak często dopiero dzięki walce uczestnicy mogą poczuć się na tyle pewnie, by być w stanie stwierdzić, że temu czy tamtemu miejscu można „nadać wartość według innej miary; innej niż rynek, państwowa lista imperatywów czy istniejące hierarchie społeczne”[20].


Jak inaczej odnowić tego etycznego ducha, który już dawno temu zniknął z normalnie funkcjonującej metropolii?


Obrona terytorium jest procesem konstruktywnym, który w miarę swojego trwania z konieczności obejmuje coraz więcej osób, ale przebiega w zupełnie innej temporalności niż zamieszki czy masowe powstania. Obok Standing Rock, archetypicznym przykładem jest Zone à Defendre (ZAD) w Notre-Dame-des-Landes – masowa okupacja, która skutecznie zablokowała budowę drugiego lotniska pod francuskim Nantes. Terytorialna faza walki stopniowo nabierała kształtów przez dziesięć lat od 2008 roku, aż do ostatecznego zwycięstwa w 2018 roku i do dziś odżywia zbiorowe eksperymenty w Strefie[21]. Uczestnicący kolektyw badawczy Mauvaise Troupe, który obszernie pisał o walkach terytorialnych w całej Europie, podkreśla ich sekwencyjną logikę:

Szybko okazało się, że obrona tych mokradeł była nierozerwalnie związana z ich zasiedleniem, pielęgnowaniem i budowaniem w ich obrębie i na nich form infrastruktur – a wszystkie te wysiłki były sprzeczne z istniejącymi strukturami gospodarczymi i rządowymi[22].

Widać tutaj skomplikowanie temporalności dopasowania, która rozciąga się zarówno do tyłu, jak i do przodu, łącząc szybkość z powolnością. Z jednej strony, przewartościowanie wartości i obrona mają tendencję do karmienia siebie nawzajem – jako że walka obronna wymaga wytworzenia nowych prawd i zbiorowej inteligencji. W ten sposób wymogi obrony dają impuls do stałego wzrostu ruchu i czynią go pilnym. Walki terytorialne są jednak jednocześnie temporalnościami hybrydowymi, których rodowód sięga dawnych antagonizmów i które je wskrzeszają, przez co rozwijają się czasem przez dziesiątki, a nawet setki lat. Sprzeciw wobec lotniska w Notre-Dame-des-Landes rozwijał się na przestrzeni 40 lat, zanim w 2008 roku doszło do jego terytorialnej okupacji, podczas gdy Standing Rock czerpało z wielowiekowej walki antykolonialnej. Chociaż napędzana twórczym impulsem, obrona terytorialna jest również powolniejsza niż może się wydawać na początku.

Niezależnie od tego, czy rozpatrzymy Notre-Dame-des-Landes czy Dakotę Północną, w każdym przypadku na zwiększenie skali długotrwałych walk pozwoliły współczesna sytuacja kryzysu ekonomicznego połączonego z klimatycznym, wraz z nowymi warunkami politycznymi zdefiniowanymi przez delegitymizację systemu. Ta delegitymizacja jest kluczowa dla zrozumienia pojawienia się dopasowaniowego stylu walki. W ciągu ostatniego półwiecza dominacja proletariatu uległa erozji zarówno z zewnątrz, jak i od wewnątrz. Zewnętrznie, proletariat został uszczuplony i rozproszony przez kapitalistyczną reorganizację i prekaryzację – i to w tym samym okresie, w którym został zakwestionowany wewnętrznie przez feministyczne, antyrasistowskie i antykolonialnie krytyki, odsłaniające nierozwiązane sprzeczności kryjące się w tożsamości klasy robotniczej, która obecnie znajduje się w znacznie bardziej elastycznym kapitalizmie w porównaniu do tego z okresu fordystycznej fabryki. Jeśli lewica nie daje już rady wyekstrapolować stabilnego programu, to nie przez jakieś rozwodnienie jej rzekomo „podstawowych” wartości marksistowskich przez postmodernistyczne krytyki neoliberalizmu, a raczej dlatego, że na poziomie materialnym nie da się już rozsądnie zadeklarować żadnego jednorodnego, wspólnego doświadczenia, które mogłoby posłużyć jej za fundament.

Dzicz

Warunki w jakich się obecnie organizujemy, to warunki „dzikiego miasta”, „miasta zderegulowanego, miasta zredukowanego”, jak określił je Andy Merrifeld[23]. To kapitalistyczny układ reprodukcyjny, który pozbył się stabilnego charakteru wymaganego przez stabilne podmioty, aby mogły w uporządkowany sposób opowiadać się za konkretną porcją dóbr społecznych Sama Atlanta jest archetypicznym przykładem Nowego Południa. Rolą lewicy w takich warunkach nie może być już nauczanie ludzi stałych prawd i wprowadzanie ich do stabilnej koalicji opartej na istniejącym wcześniej programie. Polityczne formulacje oparte na masowej tożsamości nie są już możliwe. Każdy możliwy program czy platforma strategiczna, nie może być już jednokierunkowa, a raczej przepuszczalna: konstytutywnie otwarta na to, co na zewnątrz niej, a może nawet przez to definiowana. W praktyce oznacza to, że niezależnie od naszej stawki w danej walce, doświadczenia innych ludzi – tak jak powody ich udziału – muszą być dla nas czymś ważnym. Jeśli istnieje prawda, na której polega nasza polityka, to nie może być „naukową” prawdą starych ortodoksji – musi być raczej usytuowana w nieredukowalnie intersubiektywnej przestrzeni. Od tej pory wszystkie prawdy są sytuacyjne.

Oddolna lewica – ta, która przyszła po upadku muru berlińskiego – dostrzegła tę implozję, ale nie zdołała jej przezwyciężyć. Z jednej strony, w latach dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych aktywistyczna strategia rozwiązywania różnic i utrzymywania koalicji w ramach ruchów społecznych była świadomie postprogramowa i elastyczna. By rozwiązać sprzeczności między sekcjami ruchu, nie odwoływała się ani do „naukowej” dialektyki, ani do istnienia naturalnej czy historycznej awangardy. Zamiast pozwolić, by różnice rozerwały go na strzępy, działacze ruchu antyglobalizacyjnego zaproponowali, by antyszczyty były organizowane zgodnie z zasadą, którą nazwali „różnorodnością taktyk”: wszystkie sekcje ruchu mogą działać tak, jak uważają za stosowne, oddzielnie. Problem z tym podejściem polega na tym, że w praktyce porzuca ono możliwość rozwinięcia kolektywnej strategii lub sposobu organizacji. Aby każda sekcja ruchu mogła wprowadzić w życie swój program taktyczny podczas danej mobilizacji, musi mieć umożliwioną (zgodnie z kanonicznymi „Zasadami z St Paul”[24]) „separację czasu i przestrzeni”. W rezultacie, kiedy odbywała się jakakolwiek ogólno-ruchowa dyskusja, nacisk był położony na umożliwienie realizacji każdego programu taktycznego bez wchodzenia sobie nawzajem w drogę, a nie na zwycięstwo w szerszym sensie. Ta liberalna koncepcja „autonomii” jako tolerancji-w-separacji odzwierciedla zatomizowaną strukturę neoliberalnego obywatelstwa. Koniec końców pozwoliła najbardziej konserwatywnym sekcjom ruchu na sprytne przywrócenie swojej dominacji tylnymi drzwiami. W 2003 roku działacze AFL-CIO[25] dostarczyli bolesnego na to przykładu, gdy użyli „różnorodności taktyk” jako uzasadnienia dla odizolowania dużego czarnego bloku w odległym zakątku Miami, kilometry od i godziny przed masowymi protestami przeciwko Strefie Wolnego Handlu Ameryk, tym samym pozwalając policji na zmiażdżenie i aresztowanie setek anarchistów.

XX wieczna lewica pozostawia nam dziś w spadku smutną zero-jedynkowość: po jednej stronie mamy klasyczny program ruchu robotniczego, z jego dialektycznym rozwiązywaniem różnic i zależnością od przywództwa wymarłego już masowego podmiotu; po drugiej – współczesne podejście aktywistyczne, opierające się na priorytetyzacji taktyk, nierozwiązywaniu różnic i porzuceniu jakiegokolwiek strategicznego horyzontu zwycięstwa.


Jeśli istnieje prawda, na której polega nasza polityka, to nie może być „naukową” prawdą starych ortodoksji – musi być raczej usytuowana w nieredukowalnie intersubiektywnej przestrzeni. Od tej pory wszystkie prawdy są sytuacyjne.


Dopasowanie – kompozycja jako strategia – lokuje się pomiędzy tymi dwoma skrajnościami. Negatywne uzasadnienie jego rozwoju leży w zaniku jakiejkolwiek wiodącej tożsamości, wpędzającego ruchy – które napędzane są sprzecznościami społeczeństwa kapitalistycznego – w produktywny kryzys.

Ma ono jednak również pozytywne uzasadnienie. Podczas gdy programowe podejście do walki opierało się na dialektycznym rozwiązywaniu konfliktów – tj. na założeniu, że w toku walki wyłoni się synteza, która wytworzy jedność nowego sortu – metoda dopasowania proponuje, by wielorakie segmenty ruchu pozostały wielorakimi, a jednocześnie by tkano między nimi niezbędne praktyczne sojusze. Zważywszy na to, że żadna z tożsamości nie jest w stanie w przekonujący sposób przejąć społecznego przywództwa w ramach ruchów, różne figury społeczne, które składają się na współczesne walki stają przed wyborem: albo mogą pozostać w autarkicznych nie-stosunkach (tolerancyjnej separacji), albo – jeśli chcą przywrócić horyzont zwycięstwa – muszą wypracować podejście relacyjne, pozwalające im współpracować ponad różnicami, a to nieuchronnie oznacza akceptację kompromisów. „Dopasowywanie” jako praktyka oznacza spajanie i rozszerzanie relacji pomiędzy społecznymi sektorami walki, a „dopasowanie” jako strategia odnosi się do założenia, że kolektywne zwycięstwo w obecnych warunkach jest możliwe tylko wtedy, gdy nasze ruchy znajdą sposoby na utkanie takich kolaboracyjnych sieci z różnych tożsamości społecznych i pomiędzy nimi. Nie chodzi tu jednak o zwykłą koalicję różnych podmiotów, z których każdy pozostaje przez cały czas taki sam. Aby ta strategia mogła funkcjonować w praktyce – byśmy były w stanie utrzymać kompozycję ruchu – każda z jego części składowych musi być skłonna do pewnego stopnia odejść od swojej tożsamości. Celem nie jest tu wejście w jakiś rodzaj nowej syntezy, wymazującej partykularność; założenie jest raczej takie, że aby wygrać, każdy segment musi wejść w kontekstualną formę, która zaprasza wszystkie inne części ruchu do destabilizacji swoich tożsamości i zobowiązań, które w przeciwnym razie mogłyby mieć w normalnej kapitalistycznej polityce. W ten sposób dopasowanie nie wytwarza „społecznej jedności”, ale praktyczną maszynę napędzaną przez częściową desubiektywizację jej konstytutywnych części.

Na przykład, w miarę jak walka przeciwko Dakota Access Pipeline narastała na przestrzeni 2016 roku, przeszła z wąskiego ruchu Siuksów ze Standing Rock o ich własne prawa terytorialne do ruchu, w który zaangażowane czuły się również inne grupy rdzenne i działacze nie-rdzenni, z własnych materialnych i politycznych powodów. Uznanie tego faktu nie wymaga podporządkowywania lub lekceważenia interesów i pozycji Siuksów ze Standing Rock; chodzi raczej o to, że to dopasowaniowa logika ruchu wciągnęła wszystkie te elementy w relację ze sobą, pokazując im większy horyzont zwycięstwa niż którykolwiek z nich mógłby sobie samodzielnie wyobrazić.

Wróćmy teraz do walki Defend the Forest w Atlancie. Jak zauważa Kristin Ross, walki dopasowaniowe mają tendencję do wytwarzania charakterystycznej bazy społecznej. Tworzą: „zasadniczo roboczy sojusz, wiążący się ze wzajemnym przemieszczeniem siebie i dezidentyfikacją, który jest również współdzieleniem fizycznego terytorium – przestrzeni do życia”[26]. Wydaje się, że taka formulacja walk dopasowaniowych dokładnie opisuje las w Atlancie. Ruch ten nie jest po prostu „zdecentralizowany i autonomiczny”, co przywodziłoby na myśl jedynie szereg rozłącznych i obojętnych elementów rozrzuconych jakkolwiek daleko od siebie. Zamiast tego jest konstelacja leśnych obozów, jak również różne segmenty społeczne, które zamieszkują ten ruch – uczniowie szkół podstawowych i ich rodzice, przyjezdni spoza Atlanty, raverzy, organizatorzy społeczni i działacze polityczni w okolicznych czarnych dzielnicach, aktywiści trans i przyrodnicy – są tak samo naznaczone przez swoje połączenia i relacje, jak przez swoją decentralizację. Doświadczyć ruch nie oznacza tylko doświadczenia własnego, odrębnego spojrzenia na niego, czy też własnej palety praktyk w jego ramach – to także czuć, że naprawdę jest się częścią wszystkich podjętych zakładów i ryzyka, jak i całego wkładu wszystkich innych jego komponentów, z którymi dzieli się wspólny los.


(…) dopasowaniowa logika ruchu wciągnęła wszystkie te elementy w relację ze sobą, pokazując im większy horyzont zwycięstwa niż którykolwiek z nich mógłby sobie samodzielnie wyobrazić.


Separacja jest normą w hiperwyalienowanym i brutalnym społeczeństwie, jakim jest Ameryka, a jeszcze bardziej w radykalnej polityce. To więc, że tak różne komponenty jak te wymienione powyżej – oraz metody, które każdy z nich wdraża – są połączone w walce, jest wyjątkiem od normy i wymaga ciągłej wewnętrznej perswazji. Mówiąc słowami zapożyczonymi od hiszpańskiego radykalnego kolektywu Precarias a la Deriva, utrzymanie powiązań łączących te komponenty i metody, wymaga „afektywnej wirtuozerii” charakterystycznej dla współczesnej pracy i polityki[27]. Ogromna część ruchu w obronie lasu Atlanty ma miejsce poza samym lasem, co oznacza, że działania o radykalnie różnych charakterach i rytmie – jak sąsiedzkie kampanie, protesty w centrum miasta i życie w obozach – muszą być nieustannie ze sobą spinane.

Wyzwanie, jakim jest zbudowanie skutecznej koordynacji w hiperpodzielonym społeczeństwie, przy braku jakiegokolwiek większego pozytywnego horyzontu, jest ogromne. Dopasowanie jest sposobem organizacji w głęboko nieuporządkowanych czasach. Jak ujęła to poetycko-dopasowaniowa relacja z pierwszych dni Powstania George’a Floyda w Minneapolis: „Łączymy się, nie stając się tym samym, poruszamy się razem, nie rozumiejąc się nawzajem; a jednak to działa”[28].

W tych mglistych warunkach, pomocne może być wyartykułowanie częściowej listy metod dopasowania, z których korzysta się w lesie w Atlancie:

  • Rozsiało się po nim wiele obozów, które choć charakteryzują się wyraźnie rozbieżnymi kulturami i populacjami, nie zdecydowały się na pozostanie w stanie tolerancyjnej separacji, a zamiast tego nieustannie starały się być połączone – częściowo dzięki pracy osób odgrywających rolę nieformalnych łączniczek, próbujących na bieżąco rozwiązywać wszelkie różnice.
  • Ruch w swojej otwartości na polityczne metody kładzie nacisk nie tylko na różnorodność taktyk, ale także ich potencjalne powiązanie ze sobą. Dzięki temu składanie pozwów może współistnieć z regularnymi starciami z policją na skraju lasu, a uczestnicy z zawrotnej liczby amerykańskich subkultur (obserwatorzy ptaków, raverzy, naukowcy, aktywiści, pasjonaci historii, punkowcy, tenderqueery[29], stolarze, i tak dalej) mogą wejść do ruchu i zdefiniować swój udział w nim w oparciu o własne możliwości i pragnienia.
  • Przez utrzymanie otwartego podejścia do budowy obozów, ruch nadaje priorytet działaniom pragmatycznym i praktycznym. W ten sposób dezaktywuje ideologiczne kwestie i podziały, pozwalając na typ dezidentyfikacji opisany przez Rossa. Ułatwia to twórcze zaangażowanie i zmniejsza izolacyjność praktyk aktywistycznych. Nowy budynek kuchenny zbudowany na parkingu zamienionym w obóz, nazwany „Weelaunee People’s Park” (13 grudnia 2022 roku zniszczony przez policję i korporacyjne buldożery, i już odbudowywany) odegrał właśnie taką rolę – w każdą środę przez całą jesień ubiegłego roku organizowano w nim wspólne obiady[30].
  • Położenie nacisku na odzyskanie ziemi i budowanie miejsc życia przyczynia się do szerokiego przewartościowania wartości, doprowadzając do artykulacji nowej podstawy do organizowania się i koordynacji w celu obrony tego szczególnego miejsca, w jego wyjątkowości. Wysiłki obrońców lasu i wielu innych osób mające na celu odkrycie morderczo rasistowskiej historii Old Prison Farm w Atlancie budują nowe połączenia pomiędzy przeszłymi a obecnymi walkami. Sadzenie drzew owocowych i jadalnych ziół wieloletnich ujawnia odżywczą siłę terytorium. Pojawiają się nowe tradycje szczególne dla lasu i służą za podstawę dla nowych form więzi i pokrewieństwa.
  • Liczne komponenty ruchu wykazują się dopasowaniową inteligencją, wkładając poważny wysiłek polityczny i wirtuozerię afektywną w rozwiązywanie konfliktów i wciąganie nowych komponentów. Na przykład kontrowersje wokół niecenzuralnych haseł graffiti zostały powoli zaadresowane dzięki rozmowom i debatom, a także, co ważne, dzięki ciągłemu dodawaniu nowych haseł, tagów i sztuki, a nie dzięki bezowocnym wysiłkom zmierzającym do prostego ocenzurowania tagów (w czyim imieniu można by dokonać cenzury?). Dopasowanie z konieczności funkcjonuje mniej poprzez wewnętrzne korekty w ramach koalicji, niż poprzez pozytywny proces łączenia nowych elementów – działa to na zasadzie „tak, i…”[31]. Inną ważniejszą kwestią, poza sprawą tagów, była praca innych nad wspieraniem ludu Muscogee, rdzennych mieszkańców regionu, ponownie wchodzących do lasu dwieście lat po ich wypędzeniu. Doprowadziła ona do ważnych rytuałów, spotkań i przekazywania wiedzy o terytorium.
  • Bycie cierpliwym i danie ruchowi własnego czasu oznaczało nie tylko to, że każda próba eksmisji spotykała się ze spokojem i determinacją, ale także to, że polityczne wiatry targające resztą kraju były doświadczane w lesie z mniejszą intensywnością. Podczas gdy krajowa lewica żenująco kręci się w tę i z powrotem, próbując wycofać się z antyrasistowskich zobowiązań, które podjęła w szczytowym momencie ruchu 2020 (i które szybko stały się wyborczym ciężarem), terytorialna natura tej walki pozwala poruszać się jej po zupełnie innej osi czasu, zdecydowanie przeciwstawiając się policji i jej światu.

Widać więc, jak szersze warunki kryzysu – jak i masowe doświadczenie gwałtownych wybuchów erozyjnych konfliktów społecznych, takich jak te, na które zwraca uwagę Neel – kształtują ruch leśny w Atlancie i jego komponenty. Widać też, jak mimo tego, że działa on na gruncie kapitalistycznej stagnacji i kryzysu, nadal porusza się w ramach swojej własnej, odrębnej temporalności i logiki. Jest to logika wolniejsza, ale taka, która rośnie i ma swój wkład w horyzont polityczny wyłaniający się z globalnej sekwencji walk – wszystkich jak na razie zakończonych fiaskiem – które nękają naszą planetę w tym czasie fluktuacji i refluksu. Tak jak Standing Rock zredefiniowało horyzont ruchów klimatycznych, jednocześnie podejmując dziedzictwo kolonizacji i upolityczniając budowę infrastruktury, tak las w Atlancie stał się nie tylko schronieniem przed momentem reakcji, ale także poligonem doświadczalnym dla oddolnej odporności ekologicznej i polityki abolicjonistycznej. Dopasowaniowa inteligencja ruchu musi zmierzyć się nie tylko z Cop City i hollywoodzką dystopią, ale także z tym, co za nimi stoi: centralnymi filarami kapitalistycznego planowania, brutalnie wymuszającymi prekarność i szukającymi odnowionej podstawy do akumulacji.

Pierwotna publikacja: Ill Will

Data publikacji: 15.01.2023

Zdjęcia: Marius Michusch, CrimethInc.


[1] przyp. red.: W medycznym kontekście, chodzi o refluks żołądkowo-przełykowy, schorzenie polegające na nieprawidłowym cofaniu się kwaśnej treści żołądkowej do przełyku, którego symptomem są m.in. częste zgagi. W kontekście tego tekstu, chodzi o okres reakcji, gdzie najgorsze elementy amerykańskiego społeczeństwa – wstrzymane przez pandemię i rebelie i wydawałoby się, że w pewnym stopniu już „przetrawione” – zostają teraz na nowo wprowadzane w społeczeństwo.

[2] przyp. red.: Wielka Rezygnacja (ang. the Great Resignation, the Big Quit) – sięgający początku 2021 r. trwający trend ekonomiczny, w ramach którego pracownicy masowo rzucali pracę; do najczęściej wymienianych powodów rezygnacji należą m.in. stagnacja płacowa wśród rosnących kosztów życia, brak świadczeń, nieelastyczna polityka pracy zdalnej i długotrwałe niezadowolenie z pracy.

[3] przyp. red.: teoria krytyczna rasy (ang. critical race theory) – interdyscyplinarne podejście do wzajemnego kształtowania się społecznych koncepcji rasy oraz prawa, ruchów społecznych i politycznych oraz mediów; jednym z założeń CRT jest, że rasizm i nierówne warunki rasowe są wynikiem złożonej dynamiki społecznej i instytucjonalnej, a nie uprzedzeń jednostek. W ostatnim czasie nazwa ta zaczęła być używana przez republikanów jako „straszak” i być podstawą różnych stanowych zakazów omawiania dyskryminacji rasowej w szkołach – w podobny sposób, jak polska prawica używa pojęcia gender.

[4] przyp. red.: Defund the Police (dosł. Wstrzymać finansowanie policji) – slogan spopularyzowany podczas powstania George’a Floyda, używany przez osoby aktywistyczne wspierające wycofywanie funduszy z departamentów policji i przekierowanie ich w stronę niepolicyjnych form bezpieczeństwa publicznego i wsparcia społeczności; hasło było wyolbrzymiane, demonizowane i wykorzystywane przez republikanów w kampaniach politycznych przeciwko demokratom.

[5] Police Shootings Database, Washington Post. Online tutaj

[6] przyp. red.: grooming, child grooming – działania podejmowane przez dorosłych, które sprawiają, że dziecko staje się podatne na wykorzystanie seksualne, np. zaprzyjaźnienie się z ofiarą lub też jej rodziną, sprawianie prezentów, budowanie zaufania. Ostatnio w USA nastąpiła fala stanowych homo- i transfobicznych uchwał, mających „chronić dzieci”, opartych na teorii spiskowej (tzw. LGBT grooming conspiracy theory)oskarżającej osoby LGBT o pedofilię, podsycającej panikę moralną i społeczną niechęć do osób queerowych. Jest to taki sam, lub chociaż bardzo podobny trend, jak ten, który od kilku lat obserwujemy w p*lsce.

[7] przyp. red.: Strzelanina w klubie nocnym w Colorado Spings – w nocy z 19 na 20 listopada 2022 miała miejsce masakra w queerowym klubie nocnym, w której zginęło 5 osób, a rannych zostało kolejne 25. Sprawca jest podobno twórcą strony internetowej o „wolności słowa”, na której znajdowały się m. in. rasistowskie treści oraz filmik nawołujący do mordowania w ramach „oczyszczania społeczeństwa”.

[8] Jack Crosbie, “The Battle for Cop City,” Rolling Stone, 3 września 2022. Online tutaj.

[9] David Peisner, “The Forest for the Trees,” The Bitter Southerner, 13 grudnia 2022. Online tutaj.

[10] Peisner, “The Forest for the Trees.”

[11] Endnotes Collective, “Onward, Barbarians.” Online tutaj.

[12] Phil Neel, Hinterland, Reaktion Books, 2018, 155.

[13] Neel, Hinterland, 169.

[14] Tamże, 156.

[15] Tamże, 175.

[16] Tamże.

[17] Kristin Ross, “The Long 1960s and the ‘Wind from the West,’” Crisis and Critique, tom 5, wyd. 2. Online tutaj.

[18] Joshua Clover, Riot, Strike, Riot, wydane przez Verso, 2016.

[19] przyp. red.: przewartościowanie wartości (niem. Umwertung aller Werte) – koncept pochodzący z filozofii Friedricha Nietzschego; opisuje proces budowania nowych wartości poprzez reinterpretację, podważanie i krytykę tych ogólnie przyjętych.

[20] Ross, “The Long 1960s,” 325.

[21] Mauvaise Troupe. “Remaining Ungovernable.” Wykład na konferencji IU “Undercommons and Destituent Power”. Online tutaj.

[22] Mauvaise Troupe, “Remaining Ungovernable.” Dla szerszego spojrzenia, zobacz Mauvaise Troupe, Constellations: Trajectoires révolutionnaires du jeune 21e siècle, Éclats, 2017.

[23] Ross, “The Long 1960s,” 331.

[24] przyp. red.: Zasady z St Paul (ang. St. Paul Principles) – zasady, które wykształciły się około 2008 roku w St. Paul (Minnesota) i zostały ówczas formalnie przyjęte przez grupy blokujace Narodową Konwencję Republikanów; zasada, do której odwołują się osoby autorskie w oryginale brzmi: The actions and tactics used will be organized to maintain a separation of time or space. Więcej tutaj

[25] przyp. red.: The American Federation of Labor and Congress of Industrial Organizations – największa amerykańska centrala związkowa, zrzeszająca 54 związki zawodowe i 10 mln pracowników.

[26] Andy Merrifield. The New Urban Question, Pluto, 2014, 17.

[27] Precarias a la Deriva. “A Very Careful Strike.” Online tutaj.

[28] Anonymous, “The Siege of the Third Precinct in Minneapolis,” Crimethinc, 10 czerwca 2020. Online tutaj.

[29] przyp. red.: tenderqueer (od ang. tender – wrażliwy, delikatny) – prawdopodobnie osoba queerowa, która jako stylu używa estetyki delikatności i wrażliwości.

[30] przyp. red.: org. potluck – wydarzenie, na które każda osoba przynosi jakieś dania, napoje czy inny wkład od siebie; impreza składkowa.

[31] przyp. red.: „tak, i…” (ang. „yes, and…”) – zasada komedii improwizowanej, która sugeruje, że aktor powinien zaakceptować to, co powiedziała osoba poprzedzająca go i rozwinąć, pociągnąć dalej jej pomysł; używana również np. w burzach mózgów, ma zachęcać do dzielenia się swoimi przemyśleniami i ułatwiać komunikację.

Blood, flowers and pool parties

S. Prasad:

krew, kwiaty i imprezy na basenach


Jakie są główne cechy obecnej fali globalnych powstań? W jaki sposób komunistyczne eksperymenty, innowacje taktyczne i polityczna inteligencja krążą pomiędzy tymi rewoltami i jakie wspólne ograniczenia napotykają? Jakie prognozy są możliwe, biorąc pod uwagę to, co widziałyśmy w zeszłym roku? Biorąc za punkt wyjścia ruchy z 2022 roku, S. Prasad szkicuje bilans walki rewolucyjnej w naszym historycznym momencie.

Część naszej serii Ruchy przeciwko bezRuchowi, o politycznym bezruchu i wszystkim, co mu się przeciwstawiają.


Wam, odważni poszukiwacze, zmagający się, wam wszystkim, którzy, podstępnym powierzając się żaglom, na groźne wypływacie morza — wam upojeni zagadką, radośni zmrokiem, wam, których duszę w każdą błędną czeluść fletnie wabią — bo tchórzliwą dłonią trzymać się nici przewodnich wy wszak nie pragniecie; a gdzie odgadnąć zdołacie, tam nienawidzicie dochodzenia — wam to wyłącznie opowiem zagadkę, którą ujrzałem (…).

Friedrich Nietzsche, Tako rzecze Zaratustra

Przez cały 2022 rok na niemal każdym kontynencie dochodziło do powstań, zamieszek i masowych protestów, wywołanych rosnącymi kosztami życia i głupotą rządzących. Mimo panującego zamieszania pozostajemy w epoce rewolucji.

W Nowy Rok rosnące koszty utrzymania i koniec dopłat do paliw wywołały protesty w Kazachstanie. W ciągu tygodnia wybuchła insurekcja w Ałmatach – największym mieście kraju – podczas której ludziom udało się wedrzeć się do wielu budynków rządowych lub je spalić, chwilowo pokonując policję i siły bezpieczeństwa. Aby stłumić powstanie, potrzeba było koordynacji armii sześciu narodów.

W Sri Lance protestujący szturmem zajęli salony władzy i tymczasowo wypędzili prezydenta z kraju. Domy ponad czterdziestu polityków zostały doszczętnie spalone. Obrazy starć rozeszły się po całym świecie, wraz z następującymi po nich nagraniami proletariackich imprez na basenie pałacu prezydenckiego. Podobna scena rozegrała się w Iraku, kiedy protestujący w Bagdadzie szturmowali i zajęli parlament.

Chmury gazu łzawiącego i dymu z płonących barykad wypełniły powietrze w Dżakarcie. Protesty w Haiti po zakończeniu dopłat do paliw pozostawiły Port-Au-Prince w stanie, który niektórzy opisali jako „wojnę domową o niskiej intensywności”. Rząd Czadu nazwał demonstracje przeciwko rządom wojskowym „powstaniem zbrojnym”. W wyniku brutalnych represji zginęło prawie sto osób. Zamieszki od tygodni wstrząsają też zachodnim brzegiem Palestyny.

New York Times ostrzega, że może to być początek długiej zimy niezadowolenia w Europie. W październiku prawie wszystkie rafinerie we Francji rozpoczęły strajk. Dziesiątki tysięcy ludzi wyszło na ulice, aby zaprotestować przeciwko rosnącym kosztom utrzymania, podczas gdy groźba strajku generalnego stawała się coraz większa. Strajki zaczęły rozprzestrzeniać się również w Anglii.

Chiny doświadczyły prawdopodobnie najbardziej powszechnego ruchu protestacyjnego od 1989 roku, kiedy to czołgi zostały wysłane w celu stłumienia demonstracji na placu Tiananmen. W fabryce iPhone’ów Foxconn w środkowych Chinach tysiące pracowników starło się z policją i zburzyło barykady. W południowym mieście Guangzhou protestujący wyrwali się z budynków objętych lockdownem, by skonfrontować się z pracownikami opieki zdrowotnej i splądrować zapasy żywności. Działania te rozprzestrzeniły się na prowincję Xinjiang, Szanghaj i Pekin. Niektórzy demonstranci śpiewali Międzynarodówkę — „by zapewnić ludzkości szczęście, musimy polegać na sobie” — podczas gdy inni nieśli kwiaty i puste kartki papieru.


Mimo panującego zamieszania pozostajemy w epoce rewolucji.


W chwili, gdy to piszemy, powstanie w Iranie trwa już dobry czwarty miesiąc. Jest to najbardziej powszechny, intensywny i długotrwały ruch protestacyjny, jaki uderzył w kraj od czasu rewolucji z 1979 roku, i pierwszy, który skupia się nie tylko na przeprowadzeniu reform, ale i na położeniu kresu reżimowi. Podpalono posterunki policji, budynki rządowe, banki, a nawet bazy wojskowe. Zamieszki rozlały się na więzienia i zainspirowały strajki w przemyśle naftowym. Po tym jak dotarły do niesławnego więzienia Elvin, w niewyjaśnionych okolicznościach wybuchł pożar. Niektóre miasta na krótko wyzwolono, podczas gdy inne doświadczyły przerażających masakr. Po tym jak nagranie linczu na policjancie stało się viralem, miał miejsce militarny nalot na kompleks apartamentów w Teheranie rodem z niedawnego filmu Athena. A jednak nadal, co noc, tłumy młodych osób wychodzą na ulice, skandując „kobiety, życie, wolność”, „śmierć dyktatorowi” i „rok krwi”.

Nie sposób odgadnąć, czy ten przypływ osiągnął już swój szczyt i zaczął się cofać. Skala i intensywność tych ruchów może wskazywać, że stoimy u progu fali walk, która wkrótce spłynie po całym globie. Jeszcze bardziej niepewne jest to, czy te nowe ruchy będą w stanie nawigować pomiędzy mieliznami, na których tak konsekwentnie osiadały rewolucje naszego stulecia.

Ameryka ma tendencję do synchronizacji z tymi globalnymi rytmami, choć często z pewnym opóźnieniem. Można zatem zasadnie założyć, że w nadchodzących latach będziemy świadkami kolejnych masowych walk w Stanach Zjednoczonych. Co to oznacza dla tych z nas, które wciąż obserwują nadchodzący przypływ? Jak możemy się na tę falę zorientować i jak możemy przygotować się na moment jej dobicia do naszych brzegów? Czy będziemy gotowe do szturmowania niebios, kiedy znów nadejdzie nasz czas?

W dalszej części spróbuję opisać to, co nadaje spójność tym wybuchającym na całym świecie walkom, a później wykorzystać to jako podstawę do poczynienia wstępnych prognoz. Jakie są więc główne cechy tej fali walk?

Turbulencje

Rok 2022 był rokiem globalnych turbulencji. Pandemia połączona z rosnącą inflacją, załamaniami łańcuchów dostaw i wojną w Europie Wschodniej stworzyły łatwopalną sytuację. Warunki są zarówno coraz bardziej niestabilne, ale i coraz bardziej podobne w różnych krajach. Tworzy to kontekst sprzyjający pojawianiu się walk, a kiedy już się pojawią – szybkiemu rozprzestrzenianiu się. To środowisko, w którym mała iskra może wywołać pożar.

Powstania z tamtego roku występowały w miejscach, w których rosnące koszty życia uczyniły warunki wybuchowymi. Ale każda eksplozja potrzebuje wyzwalacza, a ten nie musi być bezpośrednio związany z samą sytuacją gospodarczą. Tak się składa, że katalizatorem okazują się często działania państwa: przymuszanie do zaciskania pasa, odmowa przeprowadzenia wyborów, morderstwo w policyjnym areszcie i tak dalej. Rząd coś robi, a ludzie czują się zmuszeni, by zareagować, skupiając tym samym swoją powszechnie odczuwaną frustrację.

Gdy już nabiorą rozpędu, protesty te wykraczają poza początkowe żądania – poza to, co pierwotnie wprawiło je w ruch – i stają się walką o upadek samego reżimu. Gospodarcze turbulencje stają się wtedy tłem do walki z państwem. To wyjaśnia zarówno rewolucyjny ładunek tych ruchów protestacyjnych, jak i ich niepewność oraz stosowanie półśrodków

Ale to, co wznieca te protesty – to, czemu w reżimowi się sprzeciwiają – to jego ekscesy. To, co czyni go skorumpowanym, irracjonalnym, arbitralnym, niekompetentnym czy głupim. Z tego powodu ruchy nadal przemawiają językiem liberalizmu, często wyrażając się w kategoriach praw człowieka, tożsamości i demokracji. Nie jest więc jasne, czy od takich ruchów można oczekiwać, że wywrócą świat do góry nogami, czy też może tak naprawdę mają one na celu wyłącznie jego utrzymanie.


Warunki są zarówno coraz bardziej niestabilne, ale i coraz bardziej podobne w różnych krajach. (…) W takim środowisku mała iskra może wywołać pożar.


Generalizacja

Walki stają się zarówno bardziej rozległe, jak i bardziej intensywne. Jak powiedział pewien dziennikarz, „[na początku lat 20. XXI wieku] masowe protesty stały się bardziej powszechne, szybciej narastały i przybierały większy rozmiar w skali całego świata”. Najbardziej widać to w przypadku krajów takich jak Iran, które w ostatnich latach doświadczyły jednej fali walki po drugiej. W 2009 r. irański Zielony Ruch przeciwko temu, co powszechnie uważano za sfałszowane wybory, prowadzony był w dużej mierze przez miejską klasę średnią i studentów. W ciągu ostatniej dekady protesty w kraju przybrały na sile, przyciągając coraz większą liczbę proletariuszy. Inflacja i osłabiona gospodarka wywołały protesty w dziesiątkach miast w 2017 i 2018 roku, po czym w 2019 roku nastąpił tydzień intensywnych zamieszek w odpowiedzi na skokową podwyżkę cen paliw. Ludzie, którzy wyszli wówczas na ulice, mieli zazwyczaj niższe dochody, a zatem byli bezpośrednio bardziej dotknięci turbulencjami gospodarczymi:

To powstanie było pierwszym takim powstaniem w Republice Iranu, któremu udało się zjednoczyć ze sobą bogatych Irańczyków wywodzących się z wieżowców w północnym Teheranie i walczących o przetrwanie handlarzy bazarów z jego robotniczego południa, jak i połączyć ze sobą Kurdów, Turków i innych członków mniejszości etnicznych z etniczną większością Farsi. Zakres krzywd wyrządzonych Irańczykom odzwierciedla sama różnorodność protestujących[1].

Podobny schemat można dostrzec niemal wszędzie. W latach, które nastąpiły po kryzysie gospodarczym z 2008 r., „walka klasowa należała do tych najbardziej jej spragnionych i tych najgorzej sytuowanych”[2]. W przeszłości walki pozostawały zamrożone, ponieważ sam kryzys był zamrożony. Państwa mogły przez pewien czas radzić sobie z turbulencjami gospodarczymi, do pewnego stopnia ograniczać kryzysy poprzez obciążanie nimi konkretnych części populacji. Z kolei współczesne ruchy odwrotnie – wydają się rozciągać na zewnątrz, wciągając w siebie znacznie szersze warstwy społeczeństwa. Być może nasza turbulentna teraźniejszość w końcu wyrwie nas z obowiązującej reguły[3], charakteryzującej obecny stan kryzysu i generowanie przez niego walki. W miarę jak kryzysy stają się niezarządzalne i zaczynają się generalizować, a rosnące koszty życia zaczynają dotykać wszystkich, generalizować się będą również walki – i stawać się podobnie niezarządzalne.

Dystans

Kluczowym ograniczeniem współczesnych walk jest ich niezdolność do przezwyciężenia dominującego pomiędzy ludźmi dystansu w społeczeństwach, z których się wyłaniają. W 2011 roku uczestnicy wielu ruchów wyobrażali sobie, że już go przezwyciężyli – często poprzez projekcję jedności, takiej jak „99%”[4], która nie miała podstaw w żadnej partykularnej lub dotychczasowej tożsamości.

Jednak, jak ujęło to Endnotes, „to, że ruchy z 2011 roku przedstawiały się jako już-zjednoczone, jako już-poza determinacjami strasznego społeczeństwa, oznaczało, że ich wewnętrzne podziały były zazwyczaj wypierane. A ponieważ je wypierano, podziały te mogły jawić się jedynie jako zagrożenia dla ruchu”[5].

Natomiast zeszłoroczne walki, w miarę jak się generalizowały, zdawały się kłaść większy nacisk na partykularne tożsamości. Dzisiejsze ruchy, zamiast myśleć o sobie jako o czymś, co stoi poza uwarunkowaniami tego społeczeństwa, mają tendencję do przyjmowania dotychczasowych tożsamości jako punktów wyjścia. Międzyludzki dystans naszych społeczeństw jest traktowany jak wyzwanie, problem do rozwiązania, a jedność jest przedstawiana jako coś, co będzie musiało zostać skonstruowane na drodze samej walki.

Na przykład powstanie w Iranie zostało wywołane przez śmierć kurdyjskiej kobiety w areszcie policyjnym. Chociaż istnieje wiele powodów, by walczyć z reżimem, a do powstania przyłączyli się ludzie ze wszystkich środowisk, to walka kobiet i mniejszości etnicznych po raz pierwszy wysunęła się na pierwszy plan w tym, jak powstanie siebie prezentuje i jak o sobie myśli. Fakt ten znalazł również odzwierciedlenie w działaniach – kobiety stoją na czele wielu akcji, a niektóre z najbardziej intensywnych protestów odbywają się w regionach, gdzie Kurdowie lub inne mniejszości etniczne stanowią większość.

Ze wszystkich ruchów i powstań 2022 roku, Sri Lanka jest tym, które najbardziej przypomina ruch placów z 2011 roku. W kraju tak niedawno rozdzieranym przez wojnę domową nikt nie mógł brać jedności wśród uczestników za pewnik. Przezwyciężenie międzyludzkiego dystansu lankijskiego społeczeństwa – zwłaszcza między buddystami syngaleskimi, hinduistami tamilskimi i muzułmanami – było więc rozumiane jako zadanie konieczne. Protestujący słusznie uważali zawieszenie tych podziałów za wielkie osiągnięcie i byli świadomi, że ryzyko ich ponownego wyłonienia się jest jednym z największych zagrożeń, jakie przed nimi stoją. Ta świadomość była kluczowa dla tego, jak rewolucja myślała o sobie samej i dla toczących się w jej obrębie debat.

Nigdy nie wiadomo, jak długo wytrzymają te kruche jedności zbudowane w trakcie powstań. Żadnej z tych walk nie udało się przekroczyć granic, w które uderzyły powstania z 2011 roku. Choć często udaje im się zawiesić normalne funkcjonowanie tego świata, to na ogół nie na długo. Ale żeby móc w ogóle przebić się mur, musimy najpierw do niego dotrzeć. Tylko poprzez siłowanie się z tymi ograniczeniami można je sformalizować, a tym samym zamienić w pytania, na które ruchy mogą następnie próbować odpowiedzieć.

Taktyki

Fale walk często następują po tym, jak rozprzestrzeni się określony zestaw taktyk. Klasycznym tego przykładem była rewolucyjna faza starego ruchu robotniczego, kiedy to fale masowych strajków rozlały się po Europie i reszcie świata w latach 1905, 1912 i 1917.


Dzisiejsze ruchy (…) mają tendencję do przyjmowania istniejących wcześniej tożsamości jako punktów wyjścia. Międzyludzki dystans naszych społeczeństw jest traktowany jak wyzwanie, problem do rozwiąnia, a jedność jest przedstawiana jako coś, co będzie musiało być skonstruowane na drodze samej walki.


Proces ten często wiąże się z innowacjami, w miarę jak pojawiają się nowe taktyki, które zdają się oferować sposoby obejścia starych problemów. Taktyki te są następnie powielane i adaptowane w różnych kontekstach. Dwie fale ostatniej dekady wydają wpasowywać się w ten schemat. W 2011 roku, po rewolucji w Egipcie, rozpoczął się ruch placów. Następnie w 2019 roku rozprzestrzeniły się „taktyki pierwszoliniowe”, chociaż z perspektywy czasu to, jak bardzo spoiły one ze sobą tamte mnogie wydarzenia, mogło zostać wyolbrzymione przez obserwatorów.

To, że burzliwe wydarzenia z 2022 roku mają pewien wspólny mianownik taktyczny, jest oczywiste. Jeśli krążące w sieci zdjęcia z tych powstań można łatwo ze sobą pomylić, to dlatego, że sceny były wszędzie niemal identyczne: tłumy, gaz łzawiący, żołnierze i policja, starcia przy płonących barykadach, podpalenia, broń palna, prowizoryczny sprzęt zamieszkowy i inny improwizowany oręż, a nawet okupacje budynków. Nie wystarczy jednak powiedzieć, że zeszłoroczne walki mają skłonność, by wyglądać jak zamieszki. To nie pozwala na uchwycenie ich specyfiki, tzn. tego, co w nich innowacyjne i co ma szansę się rozprzestrzenić – a więc tym samym tego, co daje szansę na pokonanie starych ograniczeń.

Warto odnotować, że na czoło wydarzeń w 2022 roku nie wysunęła się żadna konkretna innowacja. Zdaje się, że tej wielości ruchów protestacyjnych i powstań nie spajała żadna wiodąca taktyka. Choć oczywiście pojawiły się innowacje, żadna z nich nie została szeroko powielona w odmiennych kontekstach.

To nie powinno zaskakiwać. Rozsądnym wydaje się oczekiwanie, że w ramach trwającej dziesiątki lat serii zmagań każda nowa fala będzie miała większą wewnętrzną zmienność niż poprzednia. Każda walka napotyka na swoje granice i impasy; za każdym razem eksperymentuje się z tym, jak je przezwyciężyć. W miarę jak te eksperymenty się rozwijają – a każdy z nich przynosi inne rezultaty, w miarę jak rozprzestrzeniają się i rozbrzmiewają na różne sposoby, liczba wewnętrznych różnic będzie się zwiększać.

Może to również wskazywać na to, jak bardzo walki się zgeneralizowały. W miarę jak stają się bardziej powszechne i proletariackie, często zaczynają zrzucać z siebie wiele aktywistycznych atrybutów, które sprawiały, że ruchy z 2011 i 2019 roku wydawały się jednocześnie dynamiczne i ograniczone. W końcu potrzeba jest matką wynalazków. To, co sprawiało, że ruchy z tamtych lat wydawały się innowacyjne, z perspektywy czasu okazuje się w dużej mierze odzwierciedleniem ich ograniczonej kompozycji.

W przypadku Sri Lanki, z pewnością jednej z najintensywniejszych rewolt 2022 roku, powstanie przebiegało według znajomego schematu. Model i taktyki w dużej mierze odziedziczyło ono (z pewnymi wariacjami) po Arabskiej Wiośnie, zwłaszcza rewolucji w Egipcie. Podobnie było z rewolucją w Sudanie w 2019 roku, podczas poprzedniej fali, ale inaczej już było w Algierii (również w 2019 roku), gdzie taktyka i rytm bardziej przypominały niedawny ruch Żółtych Kamizelek we Francji. Nie jest więc jasne, na ile Egipt będzie nadal dostarczał szablonu dla rewolucji w naszym stuleciu, czy też doświadczenie to zostanie wkrótce przez coś wyparte.

Strajki

Zmniejsza się geograficzny i czasowy dystans pomiędzy zamieszkami a strajkami. Powstaniom, które wybuchły w następstwie kryzysu finansowego z 2008 roku, nie towarzyszyła ani nie następowała po nich żadna znaczna fala strajków. Choć taktyka zakłócania normalności rozprzestrzeniała się niemal po całym świecie, pozostawały one na placach i rynkach, na których się pojawiły. Żadne z nich było w stanie ani na chwilę opuścić tej hałaśliwej sfery, gdzie wszystko jest na wierzchu i na widok dla wszystkich, aby przeniknąć do ukrytej siedziby produkcji, gdzie kapitał produkuje i jest produkowany, na której progu widnieje napis „Wstęp wzbroniony, chyba że w interesach”. Według Theorie Communiste ta niemożność przeniknięcia przez „szklaną podłogę” do samego procesu produkcji jest „nawracającą granicą wszystkich zamieszek i 'insurekcji'”. Ich zdaniem, rewolucja musi zaprowadzić siebie „w sferę produkcji”, nie po to, by ją podbić i zgłosić do niej roszczenia, a po to, by ją znieść.

Czy ostatnie wydarzenia mówią nam coś o tym, czego pokonanie tej granicy może wymagać? Czy w szklanej podłodze pod nami pojawiają się pęknięcia?

Strajkowanie coraz częściej pojawia się w arsenale taktyk stosowanych przez powstania. Po rozległych zamieszkach często następują fale strajków, które mają przynajmniej jakieś znaczenie. W miarę jak te dwa momenty są rytmicznie coraz bliżej siebie, nasuwa się myśl o pewnej spójności między tymi biegunami, a może nawet o rozpadzie dzielących je barier.

Po fali zamieszek w amerykańskich miastach w 2020 roku nastąpiła rosnąca fala strajków, która osiągnęła swój szczyt jesienią następnego roku. Wiele z tych strajków miało miejsce w miastach, które doświadczyły najbardziej długotrwałych rozruchów rok wcześniej, takich jak Louisville, Lancaster i Nowy Jork. Dotknięte zostały nawet wielkie dyscypliny sportowe: wkrótce po brutalnej reakcji w Kenoshy, masowy strajk rozlał się na prawie każdą drużynę sportową w prawie każdej głównej lidze.

Chociaż niektóre kampanie związkowe (np. Amazonu) wykorzystywały język Black Lives Matter, strajki z 2021 roku rzadko wyraźnie nawiązywały do zamieszek z 2020. Wyraźnie jednak wyłoniły się z podobnego zestawu wybuchowych warunków i świeżo-bojowych nastrojów amerykańskiego proletariatu – i na nie odpowiadały. W Kazachstanie podobnie: po zamieszkach i sytuacji niemalże-insurekcyjnej, na początku 2022 roku nastąpiła fala rozruchów pracowniczych. W tym przypadku strajki i zamieszki miały miejsce w tym samym miesiącu, a nie niemal roku, i istniał między nimi znacznie wyraźniejszy związek. Jednak ani w Kazachstanie, ani w Ameryce fala strajków nie nabrała takiego rozmachu, a powodowane przez nią zakłócenia w funkcjonowaniu gospodarki czy społeczeństwa były nieporównywalnie małe w zestawieniu z tymi wywołanymi przez zamieszki.

W Sudanie i w Birmie strajki generalne stały się kluczową taktyką w walce z niedawnymi wojskowymi zamachami stanu. Tamtejsze strajki skutecznie ilustrują powszechne wsparcie, jakie ruchy te mogą zmobilizować, ale nie prezentują możliwości wywierania realnego wpływu. Strajki, w tym sensie, mogą podtrzymywać impet powstań, podtrzymując otwartą przestrzeń zakłóceń, z której może wyłonić się coś nowego, ale nie zmieniają ich dynamik fundamentalnie. Można więc powiedzieć, że strajk generalny jest raczej częścią tylnej straży ruchu niż skokiem do przodu.

Z kolei powstanie w Iranie od niedawna obejmuje też pracowników przemysłu naftowego – w tym przypadku pracownicy mają akurat realny wpływ na państwo i gospodarkę. Strajki w tym kraju solidaryzują się z ruchem protestacyjnym, ale wysuwają także własne żądania. Nie jest jeszcze jasne, jak zdeterminowane się staną, jak bardzo się rozprzestrzenią, ani czy zainspirują podobne działania w innych gałęziach przemysłu.

Strajki pracowników rafinerii ropy naftowej we Francji i nadchodząca zima pełna niezadowolenia, która może rozprzestrzenić się na całą Europę, mogą nasuwać to samo pytanie, tylko od drugiej strony: czy nie łatwiej byłoby rozbić szklaną podłogę od dołu, wyważyć drzwi do siedziby produkcji od wewnątrz? Czy walka, która zaczyna się jako fala strajków, może ostatecznie rozprzestrzenić się na resztę społeczeństwa, stając się ogólnym ruchem odmowy wobec rosnących kosztów życia? Doświadczenie Włoch z lat następujących po Gorącej Jesieni 1969 roku może dać nam jakieś wyobrażenie o możliwym przebiegu takiej serii wydarzeń, choć w nieco innych warunkach.

Kartografia

Niezależnie jaki kraj byśmy brały pod uwagę, kartografia walki wydaje się trzymać stałego schematu. Ogólnokrajowe powstania zaczynają się na peryferiach, następnie krążą po całym kraju i docierają w końcu do największego miasta lub stolicy. Ten ostatni przystanek staje się środkiem ciężkości powstania, nadaje ton i wyznacza rytm reszcie kraju, i to tam często dochodzi do najbardziej intensywnych doświadczeń i eksperymentów.


Ani w Kazachstanie, ani w Ameryce fala strajków nie nabrała takiego rozmachu, ani nie spowodowała takich zakłóceń w funkcjonowaniu gospodarki czy społeczeństwa, jak zamieszki. (…) Można więc powiedzieć, że strajk generalny jest raczej częścią tylnej straży ruchu niż skokiem do przodu.


W Kazachstanie protesty pojawiły się najpierw w produkującym paliwa zachodnim regionie, a następnie w ciągu kolejnego tygodnia rozprzestrzeniły się na cały kraj, osiągając kulminację w postaci zamieszek w Ałmatach, jego dawnej stolicy i największym mieście. W Sri Lance, po protestach rolników i rybaków z wiejskich obszarów nastąpiły demonstracje i zamieszki na przedmieściach otaczających stolicę, a w końcu okupacje i masowe demonstracje w samym Kolombo. W Iranie powstanie rozpoczęło się na zachodnich obszarach kurdyjskich, a następnie rozprzestrzeniło się na główne miasta, takie jak Teheran, a także na obszary azerskie, arabskie i zamieszkane przez Beludżów. I jak zauważył niedawny artykuł New York Timesa, w Chinach „masowa mobilizacja wydawała się możliwa również w Pekinie dopiero po tym, jak protesty wybuchły w innych miastach – w Urumqi w piątek wieczorem, w Szanghaju w sobotę”.

Ta przemieszczająca się geografia odzwierciedla zmieniającą się kompozycję. Walki często zaczynają się w konkretnym regionie od żądań konkretnej grupy społecznej, jednak w miarę jak rozprzestrzeniają się na zewnątrz, wciągają kolejne warstwy społeczeństwa. W ten sposób walki albo akumulują coraz więcej żądań, całkowicie z nich rezygnują, albo też decydują się na uniwersalne żądanie naszych czasów: upadek reżimu.

Walki rozprzestrzeniają się niekiedy w ślad za kryzysem: protesty zapoczątkowują grupy i regiony najbardziej bezpośrednio dotknięte kryzysem, a w miarę jak ten się generalizuje, generalizuje się również powstanie – tak było na przykład w Sri Lance. W tym procesie nie ma jednak nic automatycznego. Często powstania zaczynają się tam, gdzie istnieje dziedzictwo wcześniejszych walk i organizacji, jak na przykład wokół Zhanaozen w Kazachstanie, gdzie niewiele wcześniej doszło do zamieszek i strajków.

Gdy protesty skupiają się już w największych miastach, często napotykają na podobny horyzont i impas. W Bagdadzie, Kolombo i Ałmatach protestujący szturmowali i albo zajmowali, albo podpalali główne budynki rządowe. Okazuje się jednak, że ani zdobycie, ani spalenie salonów władzy nie wystarcza ani do jej przejęcia, ani zdestytuowania. To zamieszanie może mieć mniej wspólnego z geograficzną orientacją walk, a więcej z ich orientacją polityczną – z tym, że kryzys gospodarczy staje się tłem dla konfrontacji z państwem.

Przed podobnym dylematem stają nawet te walki, które praktycznie są bardziej zorientowane na infrastrukturę niż instytucje. Na przykład w Haiti protestujący od miesięcy blokują główny port przemysłowy, uniemożliwiając dystrybucję paliwa i innych kluczowych towarów. Pomimo wezwań do rewolucji, ta blokada infrastrukturalna wydaje się mieć na celu zmuszenie państwa do negocjacji ich żądań.

Komuna

Komunizm jest zniesieniem państwa i zdławieniem ekonomii. Jeśli możemy mówić o komunizmie w czasie teraźniejszym, to dlatego, że komunizm istnieje jako potencjał w społeczeństwie kapitalistycznym. To znaczy: komunizm istnieje jako zadanie, do którego należy się przygotować, i jako napięcie obecne w dzisiejszych walkach.

Potencjał komunistyczny w tej serii walk można najlepiej opisać jako napięcie w kierunku komuny. Istnieją dwa podstawowe sposoby wyczucia tego napięcia we współczesnych walkach; komuna pojawia się wtedy, gdy te momenty się na siebie nakładają.

Po pierwsze jest to, jak walki zajmują przestrzeń. Okupacje i obozowiska stają się festiwalami i przestrzeniami do eksperymentowania z formami nie-zapośredniczonego przez pieniądze – ani niepodzielonego przez panujący w naszym społeczeństwie dystans – życia. Ten wysiłek włożony w odżywianie się i dbanie o siebie nawzajem poza więziami pieniężnymi[6] i bez odniesienia do istniejących wcześniej tożsamości, został opisany jako „komunizm ruchu”[7]. W tamtym roku było to najbardziej widoczne w ruchu okupacyjnym w Sri Lance.

Po drugie jest to, jak zamieszki i insurekcje uwalniają przestrzeń, jakkolwiek na krótko. W nocy 6 stycznia 2022 roku, gdy fala zamieszek w Kazachstanie osiągnęła swoje apogeum, policja i siły bezpieczeństwa w Ałmaty, największym mieście kraju, zostały pokonane. Część z nich uciekła z miasta, część zdezerterowała, a inni po prostu ustąpili. Tej nocy władza znalazła się nagle w rękach proletariackich powstańców. Do odbicia miasta ostatecznie trzeba było armii sześciu narodów.

Osznawije, miasto w przeważająco kurdyjskim regionie północno-zachodniego Iranu, miało wpaść w ręce protestujących, gdy w regionie trwał strajk generalny. Siły bezpieczeństwa i urzędnicy państwowi albo uciekli, albo schronili się w bazie Gwardii Rewolucyjnych. Biura rządowe, banki i baza Gwardii zostały podpalone. Sponsorowana przez rząd agencja informacyjna obwiniła o zaistniałą sytuację pięciuset uzbrojonych demonstrantów, ale nagrania z wydarzeń pokazują tysiące na ulicach.

Przejście od zamieszek do insurekcji ma miejsce wtedy, gdy policja i siły zbrojne zostają pokonane. Łapiemy tego przebłyski, gdy terytoria o pewnej skali, na przykład miasto, są podczas powstania na krótko wyzwolone od sił partii porządku. Jednak w ostatnich cyklach żadne z takich wolnych miast istniało na tyle długo, by przeprowadzić trwałe eksperymenty. Te krótkie przykłady przypominają momenty syryjskiej rewolucji, gdy w niektórych miastach, takich jak Manbidż, w miarę wycofywania się państwa do władzy dochodziły rady rewolucyjne.

Możliwe, że gdzieś, podczas tej fali lub następnej, policja zostanie pokonana, a powstańcy zdołają utrzymać miasto – czy to przypadkowo, czy celowo – na dłużej niż noc lub kilka dni. Każde wyzwolone w ten sposób terytorium musiałoby się szybko rozprzestrzeniać, żeby nie zostać zaduszonym; komuna nie może istnieć w jednym mieście w nieskończoność. Ponieważ jednak walki często toczą się w sposób łączny i nierównomierny, zarówno na poziomie krajowym, jak i globalnym, to, co może się wydarzyć w takim mieście w czasie jego wyzwolenia, bez wątpienia wpłynie na bieg pozostałych wydarzeń.


Jeśli możemy mówić o komunizmie w czasie teraźniejszym, to dlatego, że komunizm istnieje jako potencjał w społeczeństwie kapitalistycznym. (…) Potencjał komunistyczny w tej serii walk można najlepiej opisać jako napięcie w kierunku komuny.


W związku z tym pojawia się szereg pytań, które warto sobie zadać, póki mamy jeszcze na to czas. Co może się stać z miastem, które, z powodu nierównego tempa walki zostanie tymczasowo wyzwolone i być może odizolowane? Jak można by bronić takiego miasta? Jak jego mieszkańcy mogą się wyżywić i zapewnić sobie dostęp do bieżącej wody, prądu i innych mediów? Jakie komunistyczne środki są możliwe na skali pojedynczego miasta? To, jak na te pytania odpowiemy, będzie miało wpływ na przebieg walki w innych miejscach.

Cyrkulacja

Gdy dana fala walki osiąga swój szczyt, taktyki i idee, które pojawiają się gdziekolwiek, szybko mogą rozprzestrzenić się niemal wszędzie. Jednak cyrkulacja taktyk, idei i wpływów odbywa się częściej i z większą intensywnością w regionalnych wirach.

Powstanie w Kazachstanie znajduje swoje najbardziej bezpośrednie odniesienia w innych niedawnych powstaniach w byłych republikach radzieckich. Z kolei rewolucje i walki na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej mają tendencję do szybkiego następowania po sobie, napędzając się nawzajem. Podobną kartografię zmagań można nakreślić też na Bałkanach. W każdym tym przypadku ruchy protestacyjne zwracały baczną uwagę na resztę swojego regionu, ucząc się z doświadczeń innych i zapożyczając ich repertuar taktyczny.

Ale ten rezonans nie wynika wyłącznie, czy nawet głównie, z geograficznej lub kulturowej bliskości, ale raczej ze wspólnych warunków politycznych i ekonomicznych. Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) ostrzegał, że po rewolucji w Sri Lance nastąpią niepokoje w całej Azji Południowej, gdzie wiele krajów boryka się z podobnymi kryzysami zadłużeniowymi. Wiele byłych republik radzieckich ma wspólne pakty bezpieczeństwa i jest do pewnego stopnia zintegrowanych gospodarczo; ale mają też podobne systemy gospodarcze i polityczne. Niepokoje w każdym kraju tych regionów mają potencjał, by wpłynąć na każdy inny, a taktyki, które wydają się skuteczne w jednym kraju, prawdopodobnie rozprzestrzenią się na inne.

Walki te stają się one zagrożeniem dla panującego porządku właśnie przez to, jak się rozprzestrzeniają. Rewolucja w Sri Lance miała po części na celu odsunięcie skorumpowanego i niekompetentnego reżimu na rzecz takiego, który lepiej radzi sobie z kryzysem. Choć ten cel niekoniecznie jest sam w sobie sprzeczny z interesami i ambicjami MFW, to gdy niepokoje rozlewają się na przyległy region – Pakistan, Bangladesz, Nepal, a być może Indie – grozi to destabilizacją porządku, który MFW chce zachować. Podobnie, stawką w każdym konkretnym powstaniu w którymś z byłych krajów sowieckich jest możliwość rozprzestrzenienia się niepokojów na samą Rosję. To, po części, leży u podstaw inwazji na Ukrainę.

W centrum tych regionalnych wirów często znajduje się kraj, któremu jego rozmiar, siła ekonomiczna, stabilność polityczna i potęga militarna zapewniają pewien stopień stabilności. To pozwala mu wywierać kontrrewolucyjny nacisk na otaczający go region i inne miejsca. Do takich krajów należą Arabia Saudyjska, Rosja, Chiny i Indie. Nie chodzi o to, że poprzednie fale walki nie dobiły do ich brzegów, a o to, że jeszcze nie zostały przez nie naprawdę pochłonięte. Im bardziej walki zaczną przetaczać się przez te i inne regionalne potęgi, tym bardziej rewolucje w innych miejscach będą mogły odetchnąć. Takie jest znaczenie powstającego ruchu antywojennego w Rosji.

Stawki są oczywiście różne w zależności od regionu. Powoli narastająca fala walk poprzedziła fale z 2011 i 2019 roku. W obu przypadkach to po wybuchu rewolucji na Bliskim Wschodzie przypływ stał się falą pływową, a walki rozprzestrzeniły się niemal na całym świecie. W 2011 roku była Tunezja i Egipt, a po nich w 2019 roku Algieria i Sudan. To oczywiście może być po prostu korelacja, a nie związek przyczynowo-skutkowy. Łatwiej jest nakreślić wpływ Egiptu na późniejsze wydarzenia, niż zrobić to samo dla Sudanu. Może być też tak, że warunki w regionie Bliskiego Wschodu są po prostu bardziej dojrzały do rewolucji niż gdzie indziej. Niemniej jednak wydaje się pewne, że ewentualny upadek irańskiego państwa islamskiego odbije się w świecie bardziej bezpośrednio niż rewolucja w Sri Lance.

Geopolityka

Rewolucja w Syrii w 2011 r. doprowadziła do wojny domowej, która stała się konfliktem zastępczym między różnymi regionalnymi i globalnymi potęgami. Różne konstelacje regionalnych potęg finansują i zbroją różne frakcje kontrrewolucji w Sudanie. Chiny i Indie rywalizują o wpływy w Sri Lance, a w przeciągu ostatniej dekady, rosyjskie wojska miały udział w tłumieniu trzech różnych powstań w okolicznym regionie.

Jednak w miarę nasilania się tej sekwencji walk, możemy zacząć obserwować rozpad tej geopolitycznej logiki. Kraje uwikłane w lokalne rozruchy – lub te, które już zostały wciągnięte w zagraniczne konflikty geopolityczne – mogą być mniej skłonne do interweniowania w sytuacjach gdzie indziej. Na przykład inwazja na Ukrainę była po części odpowiedzią na insurekcje, które wciąż niemal-wybuchają w krajach otaczających Rosję. Jednak w miarę jak wojna się przeciąga, Rosja jest mniej zdolna do wywierania wpływu na resztę otaczającego ją regionu.

Jako inny przykład weźmy to, jak podczas syryjskiej wojny domowej Iran i Rosja w pełni wsparły kontrrewolucję. Dziś oba kraje są zmuszone do skupienia swojej uwagi bliżej domu. Rosja, na przykład, zaczęła wycofywać żołnierzy i sprzęt wojskowy z Syrii. W związku z tym powstanie w Syrii czy Azji Środkowej może mieć dziś zupełnie inne szanse niż w niedawnej przeszłości.

Możliwy jest też inny kierunek: intensyfikacja walk może doprowadzić do nasilenia się konfliktu między imperialistami. Wojna jest oczywiście częstą reakcją państw na narastające niepokoje wewnętrzne. Są pewne sygnały, że Iran może reagować na powstanie w kraju przez zwrócenie się na zewnątrz. „Podczas gdy protesty szaleją w kraju, teokratyczny rząd Iranu pręży swoje militarne muskuły za granicą: Teheran dostarczył Rosji drony, które zabiły ukraińskich cywilów, przeprowadził ćwiczenia w regionie przygranicznym z Azerbejdżanem i zbombardował pozycje kurdyjskie w Iraku”[8].

W jednych miejscach możemy być świadkami nasilenia się międzypaństwowego konfliktu, by potem w innych widzieć, że proletariacka walka ma więcej swobody. Pod tym względem istotne jest to, jak bardzo walkom w takich miejscach jak Iran uda się zapobiec – przypadkowo lub celowo – interwencji ich państwa w innych. Jeśli tamtejsze powstanie zamiast tego doprowadzi do głębszych geopolitycznych uwikłań w innych miejscach, może to być znacząca porażka dla tego cyklu walk. Taka porażka może z drugiej strony doprowadzić do lepszego utorowania drogi w przyszłości. W każdym razie, stojącym przed nami zadaniem jest, jak zawsze, przekształcenie wojny między imperialistami w globalną wojnę domową.

Wojna domowa

Masowe powstania stawiają na to, że możliwe jest polityczne, a nie militarne pokonanie sił zbrojnych. Sytuacja insurekcyjna staje się możliwa, gdy siły zbrojne w obliczu tłumu ustępują lub zostają podzielone. Co jednak, gdy tak się nie dzieje?

Gwardie Rewolucyjne w Iranie mają tak dużą siłę ekonomiczną, autonomię polityczną i wpływ ideologiczny, że w przypadku upadku systemu do stracenia mają wszystko. W związku z tym mało prawdopodobne jest, że tamtejsze siły zbrojne zmienią stronę lub ustąpią. Przypadek Iranu może więc pokazać, w jakim stopniu raptownie tracący legitymację reżim może wytrzymać powstanie polegając wyłącznie na swojej zdolności do represji. (Oczywiście nie jest to takie proste. Dla części społeczeństwa reżim nie stracił swojej legitymacji całkowicie).


(…) stojącym przed nami zadaniem jest, jak zawsze, przekształcenie wojny między imperialistami w globalną wojnę domową.


Odpowiednia kombinacja represji i wyczerpania może zakończyć protesty w Iranie, tak jak to miało miejsce w przypadku poprzednich fal. Być może sprawy już tam przycichają. Z drugiej strony możliwe jest, że demonstracje będą trwały, a represje się nasilą, ponieważ reżim wie, że nie może dać za wygraną. To wzmocni militarystyczne tendencje w rządzie, utrudniając otwarcie jakiejkolwiek przestrzeni dla kompromisu. W tej sytuacji protestujący nie będą mieli innego wyboru, jak rozejść się do domów lub eskalować konflikt do poziomu, z którym mogą sobie nie poradzić.

To właśnie tutaj pojawia się widmo wojny domowej. Niemalże apokaliptyczna przemoc kontrrewolucji w Syrii służy jako ostrzeżenie dla każdej możliwej przyszłej rewolucji. Od tej pory reżim, zwłaszcza ten z pewnym wsparciem międzynarodowym, może zawsze uciekać się do tej opcji w obliczu powszechnych rozruchów.

Podobnie jak Iran, Sudan i Birma znajdują się w sytuacji, w której polityczne pokonanie wojska może być na razie niemożliwe. Po części wynika to z politycznej i gospodarczej autonomii armii oraz jej dystansu od ludności cywilnej. Walkom w obu krajach jak na razie udało się uniknąć przekroczenia progu wejścia w wojnę totalną. Rewolucjoniści w Birmie uciekli z miast do wsi, wchodząc na drogę przeciągającej się wojny partyzanckiej. Sudan, jak na razie, uniknął ryzyka konfliktu zbrojnego tylko dzięki trwałej kampanii masowych działań bezpośrednich bez użycia przemocy. Choć obie opcje mają w sobie pewną godność w obliczu rozpaczy, na razie żadna z nich nie wydaje się wskazywać na horyzont, w którym możliwe jest jakiekolwiek zwycięstwo.

Upadek

Rewolucje społeczne poprzednich wieków zachodziły w sytuacjach, gdy państwo i wojsko faktycznie upadały, często w wyniku przegranej wojny. W miarę jak wojna powraca na kontynent europejski i mnożą się konflikty między państwami, taki upadek państwa znów można poddać pod rozwagę. Dzisiejsze stawki są jednak zupełnie inne. Jeśli Clausewitz ma rację co do tego, że wszystkie wojny zmierzają do wojny totalnej, to od tej pory każda wojna zawiera w sobie możliwość wybicia gatunku ludzkiego.

Jeśli jednak natura wojny zmieniła się w jakiś istotny sposób w ciągu ostatniego stulecia, to zmieniło się również samo państwo. Rządzenie jest dziś znacznie bardziej osadzone w codziennym życiu i reprodukcji społecznej niż w 1917 czy 1871 roku. Upadek państwa jest zarówno trudniejszy do wyobrażenia, jak i potencjalnie bardziej katastrofalny.

Dzisiejsza sytuacja w Haiti może dać nam wgląd w to, jak może wyglądać upadek państwa w kontekście rosnących fal walk. Od czasu zabójstwa prezydenta Jovenela Moïse rok temu i przejęcia władzy przez rząd tymczasowy – powszechnie uznawany za nielegalny – kraj znajduje się w coraz bardziej niestabilnej i burzliwej sytuacji. W dużej części stolicy, Port-Au-Prince, i jej okolic, faktyczna władza jest raczej w rękach gangów niż policji. Zaostrzająca się między gangami wojna o kontrolę nad terytorium w krótkim czasie doprowadziła do śmierci setek osób. Zburzone zostały całe dzielnice, a krajowi grozi teraz wybuch epidemii cholery. Zakończenie rządowych dopłat do paliwa rozpętało kolejną falę protestów, na którą składały się zbrojne demonstracje, plądrowanie i płonące barykady. Stolica chwilami przypominała strefę wojny: „Protesty szybko przerodziły się w generalne, silne odrzucenie fatalnych warunków życia w Haiti, charakteryzujących się powszechnym głodem, brakiem podstawowych usług, wszechobecną przemocą ze strony gangów, szalejącą inflacją i słabymi rządami premiera-regenta, Ariela Henry’ego”[9]. Sojusz gangów zablokował główny port kraju i centrum dystrybucji paliwa na prawie miesiąc, żądając rezygnacji Henry’ego. Ale zablokowanie wszystkiego, zamknięcie dużej części gospodarki kraju i odcięcie przepływu paliwa i żywności doprowadziły między innymi do zamknięcia szpitali. Szerzy się głód, a paliwo, woda i inne podstawowe zapasy stają się coraz trudniej dostępne pośród epidemii cholery. Premier Bahamów nazwał Haiti „państwem upadłym”, a prezydent Republiki Dominikany nazwał tę sytuację „wojną domową o niskiej intensywności”. Należy jednak pamiętać, że sąsiedzi Haiti są chyba najbardziej zaniepokojeni koniecznością poradzenia sobie z ewentualnym kryzysem uchodźczym. Sam rząd Haiti wezwał do zbrojnej interwencji zagranicznej w celu przywrócenia porządku. Jednak Ameryka, liżąca rany po nieudanych przygodach w Iraku i Afganistanie – jak i skupiająca swoją uwagę na wojnie w Ukrainie i protestach w Iranie – jest mniej skłonna do interwencji niż kiedyś. Bez znacznego zewnętrznego wsparcia, upadnie najpewniej nie tylko rząd tymczasowy, ale załamać się może architektura samego państwa.

Niewykluczone, że obecna sytuacja może zapoczątkować sytuację rewolucyjną. Jednak jak na razie nie ma żadnej komuny haitańskiej ani sowietów z Port-Au-Prince, czekających na przejęcie władzy. Zamiast tego istnieje federacja gangów, zorganizowana wokół charyzmatycznego przywódcy znanego jako Barbeque, wzywającego do „zbrojnej rewolucji”. Gangi te zorganizowały blokadę paliwa i skoordynowały zbrojne plądrowania. Oskarża się je również o popełnianie masakr i współpracę z elitami biznesowymi i policyjnymi w celu stłumienia sprzeciwu. Z kolei ich program na rzecz pokoju po upadku reżimu częściowo zakłada wypełnienie stanowisk rządowych swoimi własnymi szeregami.

Jacques Camatte opisał kiedyś naszą epokę jako zdefiniowaną przez „ruch rekieteryzacji”, w którym wszystkie formy organizacji społecznych, od państwa po organizacje rewolucyjne, stały się jedynie gangami lub „organizacjami rekieterskimi”. Historia zdaje się aż nazbyt wiernie potwierdzać hipotezę Camatte’a. W tym kontekście upadek państwa może po prostu pociągnąć za sobą upadek społeczeństwa, przez co jakaś kombinacja obcej interwencji i niekończącej się wielobiegunowej wojny domowej wydaje się o wiele bardziej prawdopodobna niż cokolwiek, co można by określić mianem rewolucji społecznej.

Partia[10]

Rewolucjoniści nie robią rewolucji. Jak zauważa Asef Bayat,

Ludzie mogą, ale nie muszą mieć pomysłów na rewolucję, aby ta się wydarzyła. Wybuch rewolucji ma bowiem niewiele wspólnego z jakąkolwiek ideą, a tym bardziej z „teorią” rewolucji. Rewolucje „po prostu” się zdarzają. Ale posiadanie lub nieposiadanie pomysłu na rewolucję ma decydujące konsekwencje dla jej wyniku, kiedy rzeczywiście ma miejsce[11].

To prawdopodobne, że irańska rewolucja z 1979 roku była jak na razie ostatnią rewolucją społeczną w historii. Powszechne rozruchy doprowadziły wtedy do upadku państwa, władzę przejęła rewolucyjna dyktatura, a w fabrykach po raz ostatni pojawiły się rady robotnicze.

Kiedy rozpoczęła się tamta rewolucja, idee rewolucyjne już były szeroko rozpowszechnione i popularne. Istniała gęsta konstelacja rewolucjonistów i organizacji rewolucyjnych, od komunistycznych po islamskie, z których każda miała stosunkowo wyraźne poglądy na to, jak według niej powinna przebiegać rewolucja, co powinna osiągnąć i jaka jest jej rola. Ale te organizacje nie były uzbrojone tylko w idee. Stanowiły materialną siłę zdolną do skoordynowania i zintensyfikowania walk oraz przygotowania się do przejścia od zamieszek do insurekcji.

W tym sensie rewolucja irańska uwypukla niejednoznaczność organizacji rewolucyjnych, które mogą zarówno wzmagać, jak i hamować walkę. Organizacje rewolucyjne przyczyniają się do doprowadzania walk do ich granic i teoretyzowania tych granic. Mogą też zapewnić pewną koordynację, działać jako wektory intensyfikacji i oferować jasność wspólnej perspektywy. Ale biorąc pod uwagę to, że mają tendencję do ucieleśniania całego martwego ciężaru starego świata i jego bezwładności, mogą też po prostu przeszkadzać. Często po prostu czekają w kolejce, by przejąć władzę. W 1979 roku, jak i często w historii, organizacje rewolucyjne szybko przekształciły się w zorganizowane siły kontrrewolucyjne.

Na szczęście lub nie, w dzisiejszych powstaniach niewiele jest zorganizowanych sił rewolucyjnych. Nie ma też żadnych pomysłów na sens rewolucji ani na to, jaki świat mogłaby ona stworzyć. Z tego powodu Bayat scharakteryzował burzliwe wydarzenia naszego stulecia jako „rewolucje bez rewolucjonistów”. Walki w tym kontekście pojawiają się spontanicznie i szybko nabierają ogromnego pędu, zanim osiągną granicę tej spontaniczności. „Protesty przekraczają granice społecznego sekciarstwa, łącząc znacznie szersze warstwy irańskiego społeczeństwa w stopniu niewidzianym od lat” – powiedział Ali Vaez, dyrektor Projektu Iran International Crisis Group[12]. Jednocześnie, kontynuuje, „cierpią one na te same niedociągnięcia, na które cierpiały również poprzednie ruchy w Iranie. Przede wszystkim brak przywództwa. […] Bez koordynacji i przywództwa bardzo trudno jest utrzymać i podtrzymać ruch, który w dłuższej perspektywie ma rzucić reżim na kolana”.

Gdy wybuchają dziś rewolucje, zaskakują zarówno swoich protagonistów, jak i antagonistów. Nie ma żadnego wspólnego poczucia, co należy zrobić, i jak wypełnić uwolnioną przez sytuację rewolucyjną przestrzeń. Wobec ogromu swojego zadania rewolucje wahają się wystarczająco długo, by stary świat mógł odzyskać inicjatywę – czy raczej narzucić wszystkim swój bezwład. Raz po raz państwo zostaje rzucone na kolana, by po chwili odzyskać siły i znów z impetem się podnieść. W tych niepewnych czasach rewolucje mogą być dokonywane tylko połowicznie.


Na szczęście lub nie, w dzisiejszych powstaniach niewiele jest zorganizowanych sił rewolucyjnych. Nie ma też żadnych pomysłów na sens rewolucji ani na to, jaki świat mogłaby ona stworzyć.


Rewolucjoniści są produktami swoich czasów, wyłaniając się często z danej sekwencji zmagań. Gdy każda fala się rozbija, pozostawia po sobie nowych rewolucjonistów. Te osierocone dzieci, rewolucjoniści bez rewolucji, próbują wyciągnąć wnioski ze swoich doświadczeń, doprecyzowywać swoje idee, zorganizować się i przygotować na przyszłe walki. To więc zrozumiałe, że w kraju takim jak Sri Lanka, który w ostatnich dekadach nie doświadczył żadnego masowego powstania, nagły wybuch rewolucji nie zastał rewolucjonistów. Niejasne jest jednak, jaką rolę w obecnych walkach odegrali rewolucjoniści w tych krajach, które w ostatnich latach doświadczyły wielu fal walk.

Na przykład w Iranie z pewnością są rewolucjoniści ukształtowani przez doświadczenie powstań z 2009 lub 2019 roku, ale nie jest pewne, jak się zorganizowali lub interweniowali we współczesne wydarzenia. Dystans zaciemnia obraz, a możliwe, że aktywność rewolucjonistów w Iranie jest dodatkowo maskowana przez skalę represji państwowych. Nigdzie jednak, nawet w krajach o całkiem odmiennych warunkach, produkcja rewolucjonistów nie wydaje się rodzić zdolności, ambicji i wizji adekwatnych do ich zadania.

Nasze stulecie jest jeszcze młode. Jego walki są napędzane przez warunki uniemożliwiające ludziom dalsze życie w sposób, do którego przywykli. Ich powstania były w dużej mierze próbami zachowania świata, który kiedyś znali, a nie jego obalenia. Toczą te wszystkie walki o podtrzymanie tego, czym są w społeczeństwie kapitalistycznym, i nigdzie nie ma pozytywnej wizji ani alternatywy. Jednak walki te same w sobie są wynikiem i odzwierciedleniem coraz szybszego rozpadu świata kapitalistycznego. Wkrótce dojdziemy do punktu bez możliwości odwrotu i ruchy te będą musiały uświadomić sobie swoje rzeczywiste warunki, czy będą tego chciały, czy też nie.

Pierwotna publikacja: Ill Will

Data publikacji: 02.01.2023


[1] Vivian Yee i Farnaz Fassihi, ‘They Have Nothing to Lose’: Why Young Iranians Are Rising Up Once Again, „New York Times”, 24.09.2022, https://www.nytimes.com/2022/09/24/world/middleeast/iran-protests-raisi-khamenei-hijab.html.

[2] Endnotes Collective, “The Holding Pattern,” Endnotes Vol. 3, 2013. Online tutaj.

[3] przyp. red.: ang. a holding pattern – pojęcie ukute w artykule o tym samym tytule z journala Endnotes, odnoszące się do kształu, jakie zwykła przyjmować walka klasowa w latach 2011-2013 (podczas szczytu „ruchów placów”) i metody, po jakie sięgały osoby na ulicach.

[4] przyp. red.: We are the 99% (pl. My to 99% [społeczeństwa]) – slogan ukuty i szeroko używany podczas działanie ruchu Occupy, odnoszący się bezpośrednio do nierówności ekonomicznych w Stanach Zjednoczonych, gdzie 1% najbogatszych ludzi ma w posiadaniu około 40% łącznego majątku tego kraju.

[5] Endnotes, “The Holding Pattern.”

[6] przyp. red.: ang. cash nexus – pojęcie spopularyzowane przez Marksa, odnoszące się do zubożenia i zdepersonalizowania wszelkich ludzkich relacji przez kapitalizm, i połączenia ich tylko pieniędzmi.

[7] Alain Badiou, The Rebirth of History, przetłumaczone przez Gregory’ego Elliotta, Verso, 2012, 111.

[8] Jon Gambrell, “Iran pushes militarily abroad amid unrest at home,” Associated Press, 22 października 2022. Online tutaj.

[9] Milo Milfort, Anatoly Kurmanaev and Andre Paultre, “Fuel Hike Plunges Haiti Into Near Anarchy,” New York Times, 16 września, 2022. Online tutaj.

[10] przyp. red.: Pojęcie partii nie odnosi się tu do liberalnych partii politycznych, czy do leninistycznych partii komunistycznych, a raczej do partii jako stronnictw politycznych, niekoniecznie jakkolwiek sformalizowanych, łączących osoby podzielające dany projekt (anty)polityczny, czy strony w walce. Często mówi się ogólnie o partii rewolucjonistów, którzy chcą znieść obecny porządek, i „partii porządku” – wszystkich osób i sił, które możnaby ująć jako kontrrewolucyjne czy reakcyjne.

[11] Asef Bayat, Revolution without Revolutionaries: Making Sense of the Arab Spring, Stanford University Press, 2017.

[12] Jomana Karadsheh i Tamara Qiblawi, “A barrier of fear has been broken in Iran. The regime may be at a point of no return,” CNN, 5 październik 2022. Online tutaj.

To hole up in Nora

Anonim:

zaszyć się w norze


[Od Nieczytelnych]
Ten tekst jest jednym z wielu, które trafiły do wsparciowego i wspominkowego wilczycowego zina, który niestety udało nam się wydać dopiero po eksmisji obozu. Sposród wielu innych powodów, jak na przykład queerowość okupacji czy unikalność samego lasu, Wilczyce wydają nam się wyjątkowe też dlatego, że zdecydowanie wpisują się w globalne zjawisko Stref Bronionych (ZAD, od zone à défendre). Poza blokowaniem danych działań przemysłu i kapitału (jak budowy lotnika na terenie ZAD de Notre-Dame-des-landes czy wycinki lasu pod odkrywkę, jak w przypadku Hambi), przekształcane są w strefy autonomiczne, zamieszkane w pełnym sensie tego słowa, lub do takiej autonomii dążą, tworząc przy tym zupełnie inne światy. Sądzimy, że Wilczyce stworzyły w Norze właśnie jeden z takich innych światów i że warto to celebrować. Przeciwko kapitalistycznemu zniszczeniu świata możemy się przeciwstawić tworzeniem takich miejsc, w których przede wszystkim da się żyć.

Tekst ten jest też częścią naszej serii ANOTHER life, o życiu pełnią życia pomimo narzucanej nam kapitalistycznej rzeczywistości.


Potrzebowałam przerwy od miasta i w sumie też jakiejś spontaniczności. Siedzenie w betonowym budynku, z plastikowym oknem wychodzącym na asfaltową drogę w czterdziestostopniowym upale? Nie, dzięki.

Osiem godzin w pociągu też nie brzmi dobrze, ale mamy szczęście i trafiamy na pusty przedział. Rozwaleni na trzy miejsca każde przesypiamy całą noc, a do Przemyśla dojeżdżamy skoro świt, czyli zanim zdążył się otworzyć jakikolwiek kebab. Teraz kolej na busa. I co? I chuj. Przygotowaliśmy się na wszystkie okoliczności, sprawdziliśmy połączenia, przesiadki, godziny i przystanki – ale na to, żeby sprawdzić, czy akurat po naszej trasie nie przejeżdża Tour de Pologne, to nie wpadliśmy. Trochę komedia absurdu, a że żadnej tragedii nie stwierdzono, to czekamy sobie spokojnie, bo co mamy robić. Palę peta za przystankiem, a jakaś miejscowa staruszka streszcza mi swoją historię schorzeń.

W końcu wsiadamy do autobusu przekonani przez sympatycznego kierowcę, że zawiezie nas tak daleko, jak tylko da radę. Facet mistrzowsko kluczy po wioskach i wioseczkach, omija zamknięte drogi, improwizuje, ale w końcu nadchodzi ten moment, kiedy dalej przejechać już się nie da. Za to można iść poboczem; pały obstawiające trasę nie oponują. Żeby nie iść po asfalcie i żeby nie mijać się z peletonem, schodzimy w bok, w krzaki. Trafiamy na rzeczkę z krystalicznie czystą wodą i dla samego smaku przygody przechodzimy przez nią boso, niosąc buty w rękach. Po kilku kilometrach w pełnym słońcu odechciało nam się jakichkolwiek przygód. Po dziesięciu odechciało mi się czegokolwiek, a nieleczona kontuzja mściła się na mnie z każdym krokiem. Koniec końców zrobiliśmy ich chyba dwanaście.

Tak w sumie, to do Nory trafiliśmy przypadkiem. Naszym celem był Turnicki, ale zawiedliśmy się trochę atmosferą i ekipą w obozie. Podobno trafiliśmy na nienajlepszy moment, bo okoliczności przyciągnęły do obozu rodziny z dziećmi, a główną aktywnością było machanie do uczestników wyścigu w stroju misia. Zbiegiem okoliczności zabraliśmy się w Bieszczady z wilczym załogantem. Planowaliśmy łapać stopa, ale jedna z idekowych osób zaproponowała nam podwózkę. Przejeżdżając przez Stuposiany, mija się nową siedzibę nadleśnictwa. Nowoczesne monstrum ma dwie kondygnacje, design mający prawdopodobnie nawiązywać do tradycji i chyba z tysiąc metrów kwadratowych. Przyznam, że zbierałam szczękę z podłogi.
– Wyjebali na to z osiem milionów – rzuca nasz towarzysz.

Jakiś czas później zrobiłam sobie research. Najważniejsze w moich odkryciach jest to, że Lasy Państwowe finansują się same. A że to dochodowy biznes, to co jakiś czas któryś minister finansów próbuje włączyć je pod skrzydła swojego resortu, leśnicy protestują, zbierają podpisy, a rząd się wycofuje. Ktoś mądry podrapał się po głowie i stwierdził – a co jeśli by tak zmniejszyć zyski i mieć spokój? No to zwiększmy koszty – i stąd te wszystkie remonty, wille, nowy sprzęt i wysokie pensje.

Istnieje w ogóle coś takiego jak Fundusz Leśny – „przeznaczony na wyrównywanie niedoborów środków finansowych w nadleśnictwach, posiadających niekorzystne warunki przyrodniczo-ekonomiczne do prowadzenia gospodarki leśnej”. W praktyce działa to tak, że hajs z najbardziej dochodowych nadleśnictw transferowany jest też do tych, które stale, rok w rok przynoszą straty – jak na przykład regiony górskie. Najwięcej z zasady dostaje, co za niespodzianka, Krosno. Ta wycinka w Bieszczadach im się w ogóle nie opłaca, co roku do niej dopłacają, a i tak rżną dalej.

Kierowca wysadził nas na parkingu koło „Zagrody Pokazowej Żubrów”. Albo raczej, jak to miejsce nazywają Wilczyce, więzienia. Podobno od czasu do czasu za gruby hajs organizuje się polowania i wypuszcza się jakiegoś „na wolność”, żeby potem go zastrzelić – wprawdzie nie znalazłam nigdzie potwierdzenia dla tej historii (w sumie zdziwiłabym się, gdyby było inaczej), ale komercyjne polowania na żubry były możliwe jeszcze nie tak dawno, a na amerykańskich forach dla myśliwych wiszą dosyć świeże narzekania na to, jak ostatnio skoczyły ceny takich atrakcji. W każdym razie, stamtąd czekała nas godzinka podejścia i naszym oczom ukazała się okupacja i wydzielenie 219a.

Wyjątkowy obszar, piękny las, stare drzewa. I nie pierwsza próba jego ochrony. Wydzielenie, przy którym założono blokadę, graniczy bezpośrednio z Bieszczadzkim Parkiem Narodowym i leży na obszarze Natura 2000. Wchodziło też w skład jednej z wersji proponowanego rezerwatu przyrody „Przełom Wołosatego”. Pod koniec 2019 nadleśnictwo Stuposiany ogłosiło przetarg na nadchodzący rok, który uwzględniał wyręb drewna w wydzieleniu. Były apele, były petycje, nawet Olga Tokarczuk wypowiadała się w temacie. Oczywiście „cięcia w 219a mają na celu inicjowanie odnowienia naturalnego” – bo podobno bez ludzkiej interwencji przestaną rosnąć młode drzewa i las wymrze. Wiecie, za dużo starych drzew z rozłożystymi koronami, za dużo cienia. Pominę to milczeniem. Za to okoliczne wydzielenia dają niezły pogląd na to, jak mogłoby wyglądać 219a, gdyby nie okupacja. Można wleźć w płynące błotem drogi zrywkowe. Można obejrzeć zdjęcia 216a, dla którego plan pozyskania drewna zakładał bardzo podobne cięcia. Można (było?) zobaczyć ścięte pnie leżące w 213, tuż obok tabliczki wyznaczającej granicę Bieszczadzkiego Parku Narodowego.

Obóz zrobił na mnie dobre wrażenie i poczułam się w nim bardzo domowo. Wspólna, dostępna kuchnia z opisanymi pojemnikami, no-shop pełen przeróżnych ciuchów, strumyczek do picia i mycia, no i niesamowicie ciepłe osoby. Wtedy, jeszcze jako gościni, nie odczułam żadnej hierarchii, nawet tej nieformalnej, o którą tak łatwo w niehierarchicznych grupach. Brałam udział w obozowych pracach, gotowałam, zmywałam, myłam się wodą grzaną na słońcu w czarnym wiadrze i uczyłam się przydatnych rzeczy – udało mi się spełnić moje małe wyjazdowe marzenie i spróbować wspinaczki. Miałam też okazję zobaczyć popielice, przecudne małe gryzonie wyglądające jak połączenie najbardziej uroczych cech myszy, szczurów i wiewiórek. Do tego strasznie sprytne – porządne zabezpieczenia żarcia to podstawa. Zresztą, lisy też lubią świsnąć niepilnowany prowiant. Poza oczywistą potrzebą uniknięcia spustoszenia, jakie mogą siać w spiżarni takie sąsiadki, chodzi też o to, żeby ich nie dokarmiać. Nie chcemy, żeby przyzwyczaiły się do naszej obecności.

Ale na okupacji nie zawsze jest taka sielanka. Śledziłam poczynania Wilczyc, od kiedy tylko pojawiły się w mediach społecznościowych i doskonale pamiętam incydent z przeciętą liną, który mógł skończyć się czyjąś śmiercią, gdyby osoby miały trochę mniej szczęścia. Pamiętam też detergent wrzucony do strumyka, powyżej kuchni. No i rzecz wtedy całkiem świeża – podrzucona mieszkankom Nory wydrążona kłoda, w której ukryta została petarda. Do ogniska trafiła niedługo przed moimi odwiedzinami, na szczęście nikomu nic się nie stało – ale kiedy trafiła do obozu? Tego nie wiadomo. Za to widać, że ktoś absolutnie nie ma skrupułów.

Mój pobyt obył się bez takich atrakcji. Nie było żadnych nieprzyjemnych odwiedzin, a ja całą swoją energię mogłam włożyć w szeroko pojęte chillowanie, internetowy detoks, bo w większości obozu nie ma zasięgu i rozwiązywanie krzyżówek. Za to na pewno nie powiedziałobym, że było nudno. W takich okolicznościach przyrody nawet wieczorne sranie staje się przygodą. Wyobraź sobie ciemność, ale nie taką miejską, poprzecinaną latarniami, oknami sąsiadów czy nawet po prostu reflektorami samochodów; taką zupełną, której nie rozświetla nawet księżyc, bo chowa się za drzewami. Ze zdychającą już trochę czołówką schodzisz ze ścieżki i wchodzisz kilkadziesiąt metrów w las. Ten spacerek, któremu w dzień nie poświęcasz szczególnej uwagi, w nocy wydaje się być podejrzanie długi – może się zgubiłaś? Ale nie, w końcu widzisz przed sobą Kidawę; konkretniej baner wyborczy z jej twarzą, który robi za dach i ścianki wychodka. Siadasz na beczce, a każdy szelest staje się dzikiem albo niedźwiedziem. Zza Kidawy jeszcze bardziej nic nie widzisz, więc wyobraźnia ma pole do popisu. Może to brzmi głupio, pewnie sama bym wyśmiała taką opowieść, ale przysięgam, że wtedy absolutnie nie było mi do śmiechu. Jak nie wierzycie, to przyjedźcie i sami sprawdźcie, Wilczyce na pewno się ucieszą na wasz widok.

Przeokropnie ściskało mnie serce, jak trzeba było już wracać. Spakowana, z wysuszonym na słońcu i złożonym namiotem, z plecakiem lżejszym o kilka rzeczy zostawionych w Candy no-shopie, schodziłam znaną już trasą w stronę więzienia dla żubrów. Po obu stronach szlaku bujnie rosły szałwia i mięta, których zapach mieszał się z charakterystyczną wonią lasu. Słońce grzało mi w plecy, a kontuzja próbowała zabić, ale kiedy piszę ten tekst, to czuję, jak bardzo tęsknię za tym miejscem. Myślę, że Nora jest na skalę P*lski zupełnie wyjątkowa.