porosną nas grzyby

Rzecz o lesie, czortach
i wychodzeniu

mił (etnoryt)

Czy w dobie poszukiwań nowych form „bycia” lub też „stanowienia” alternatywą i drogą zarazem najbliższą, stać się może zwrot ku korzeniom? Międzygatunkowej jedności i solidarności, współbyciu będącym solą w oku współczesnych elit, roszczących sobie prawa do zarządzania tak ziemią (poprzez masową eksploatację) jak i ciałami (nie)ludzkimi. Procesowi „wychodzenia” – dogłębnej krytyce zachodniego status quo – niech więc towarzyszy refleksja nad zakorzenieniem bądź jego możliwością. Rozumianym tu jednak nie przez pryzmat abstrakcyjnych tworów narodowych, flag, wielkich narracji czy w końcu oficjalnej, mainstreamowej historiografii, a zakorzenieniem w ziemi-matce, żywicielce i wojowniczce. Bo pamiętać należy, że każda rebelia osadzona była (lub jest) w konkretnej ekologii kulturowej.

My, mchy tej ziemi, piasek w waszych przegniłych na wskroś oczach, wiemy co robić. Im was więcej, tym i nas więcej. Naszych twarzy nie ma. (…) Nie przewodzi nam nikt, prócz nas samych. (…) Jesteśmy uciekinierami, jak nasi przodkowie, jak nasze przodkinie, włóczęgi Welesa. Śpiewamy nocą, gdy wokół tańczą wiły. Ogień nie pali nas w dłonie, bo to z naszych serc pochodzi.