Gigi Roggero:
Na wojnie ze światem
Pamięci Mario Trontiego
7 sierpnia 2023 roku w wieku 92 lat zmarł Mario Tronti, jeden z intelektualnych pionierów włoskiego operaizmu. Zakładając w 1961 roku wraz z postaciami takimi jak Raniero Panzieri, Romano Alquati czy Sergio Bologna czasopismo „Quaderni Rossi”, stworzył fundamenty dla późniejszych ruchów autonomistycznych, zarówno we Włoszech jak i na całym świecie. Jego zerwanie z Partią Komunistyczną Włoch (PCI) oraz heterodoksyjne i radykalne odczytanie Marksa, które skupiało się na subiektywnej perspektywie walczącej klasy robotniczej, wytyczyło nową ścieżkę w historii myśli rewolucyjnej, inspiracje którą możemy dzisiaj odnaleźć zarówno w feminizmie autonomistycznym jak i anarchistycznym insurekcjonizmie. Odmowa pracy, nienawiść klasowa, społeczeństwo jako fabryka – to tylko niektóre z pojęć wprowadzonych lub spopularyzowanych przez Trontiego. Poza Włochami znany jest przede wszystkim jako autor książki Operai e capitale (Robotnicy i kapitał), która stanowiła zbiór tekstów z operaistycznych czasopism „Quaderni Rossi” oraz „Classe Operaia”.
Niemniej jest to tylko fragment szerszego obrazu i wieloletnich poszukiwań Trontiego. Na jego intelektualną i polityczną biografię składa się wiele zwrotów, z których najbardziej kontrowersyjnymi (i często niezrozumiałymi dla jego towarzyszy) był powrót do PCI oraz zainteresowanie teologią polityczną. Gerardo Muñoz interpretuje tę zawiłą ścieżkę jako obsesyjne poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: „Jak pasja do formy politycznej może być podtrzymywana na przekór wszystkim aparatom neutralizacji?”. Myśl Trontiego wyróżnia się właśnie „nieprzejednaną stronniczością” – jak pisze Roggero – ale i siłą konfrontacji: z szefami i etyką pracy, keynsowskim mitem państwa opiekuńczego, z kapitalistycznym postępem i liberalną demokracją.
Można nazwać Trontiego teoretykiem nienawiści; jako czegoś, co jest nam potrzebne, by wyraźnie widzieć strony w walce, sprawnie odróżniać wrogów od przyjaciół i nigdy nie dać się ułagodzić. To, czego może nas nauczyć Tronti, to przede wszystkim umiejętność czerpania rewolucyjnej siły z zawłaszczonych i przekutych w broń klasyków, którzy są często z góry egzorcyzmowani – czytania Marksa poza Marksem i Lenina poza Leninem – oraz traktowanie teorii w sposób instrumentalny, ponieważ nie chodzi o obiektywną analizę rzeczywistości, ale poszukiwanie warunków do jej przezwyciężenia. Tak też potraktujmy postać i twórczość Trontiego – jako narzędzie w walce, nie jako nagrobek, którzy trzeba odwiedzać i szanować. Tylko tak nienawiść zawarta w jego teorii może być zbiorowo żywa i wolna od martwego kultu jednostki.
Tekst opublikowany wspólnie z projektem Pojęcia Przy Pracy
Kto nie widzi, ten zobaczy. Kto ujrzy, oślepnie. Mario Tronti przypomniał nam o tym w swoim, niestety, ostatnim publicznym dialogu na festiwalu DeriveApprodi[1], wraz z Adelino Zaninim. Cytowana przez niego postać – Jezus – wypiera [spiazza][2] tradycję operaistyczną i komunistyczną. Jezus, który nie nadstawia drugiego policzka. Bardzo benjaminowski Jezus, który walczy, by pomścić przeszłość[3]. Jezus, który dzieli świat na dwoje: bogatych i biednych – dla wczesnego chrześcijaństwa; robotników i kapitał – dla nas; przyjaciół i wrogów – w słowniku realizmu politycznego. Karl und Carl[4], Lenin i święty Paweł, człowiek na tym świecie, ale nie z tego świata: oto rewolucyjny bojownik. Nigdy nie fruwa w utopijnym niebie jakiegoś „gdzieś indziej”. Nigdy nie wpełza w oportunistyczne zawiłości teraźniejszości. Jest zawsze w niej: wewnątrz i przeciwko niej. Tylko w ten sposób może powiedzieć: nigdy mnie nie złapiecie.
Często słyszeliśmy o istnieniu różnych Trontich. Ten do 1967 roku, ten po 1967 roku. Tronti operaistyczny, Tronti z PCI[5]. Ten od Operai e capitale, potem ten od teologii politycznej. Nigdy nie zrozumiałyśmy, co miał na myśli – a jeśli zrozumiałyśmy, to się z tym nie zgadzamy. Są też różni Marksowie, różni Leninowie, jak kto tam woli. My wiemy jednak, że Tronti był jeden i tylko jeden: człowiek, który był nieprzejednanie stronniczy, od początku do końca. Jak sam słusznie zauważył, nie był po prostu myślicielem politycznym, ale myślącym politykiem.
Ktoś kiedyś powiedział, że polityczne ścieżki nigdy nie biegną tak, jak na Newskim Prospekcie. Wiemy, że to raczej tajemnicze zakręty poprzecinane prostymi liniami[6]. Można dyskutować o zakrętach na ścieżkach Trontiego, zwłaszcza w pewnych tragicznych i kluczowych momentach – oczywiście, że można i do pewnego stopnia trzeba; nie chodzi też o to, że dotychczas tego nie robiono. To, czego według nas nie można odmówić Trontiemu, to stanowczość jego punktu widzenia, jego gotowość do chodzenia wzdłuż własnej cholernej prostej linii. Te osoby, które patrzą z zewnątrz – to znaczy z trybunału ideologii (który zawsze jest trybunałem burżuazyjnym) – zobaczą wiele rozbrzmiewających i kłujących sprzeczności. Te z kolei, które umieszczą je w swojej własnej historii, będą w stanie je zrozumieć – nie po to jednak, by je usprawiedliwić, a by te polityczne błędy ocenić. Mario nigdy się z nimi nie krył ani od nich nie uchylał. Bronił każdego kroku i każdego błędu, niczego nie żałował. Jego sprzeczności zawsze były wszakże właściwe natręctwu taktyki, nigdy wyczerpaniu strategii.
To, że odwrócił się plecami do przyszłości[7] nie oznaczało jednak rezygnacji z podkopywania teraźniejszości. Oznaczało i nadal oznacza „unieruchomienie przeciwnika, aby móc w niego lepiej uderzyć”[8] – jak napisał w swojej najsłynniejszej książce. Ci, którzy kpią z niedawnego Trontiego zwróconego ku sobie, ku duchowości i wewnętrzności, pokazują, że patrzą nie widząc – bo w tym tkwi właśnie poszukiwanie nieduchowego ducha, wzmocnienia antagonistycznej podmiotowości we wrogiej cytadeli, wolności komunistycznej i nietzscheańskiej, a więc wolności niedemokratycznej[9]. Tę myśl odważnie wysunął właśnie w trakcie poszukiwania „bycia w zgodzie z samym sobą, by iść na wojnę ze światem”, Basilei bez basileusa[10], królestwa bez króla i Auctoritas[11] przeciwko potestas[12]. Myśl proroczą, która nie jest supermarketowym proroctwem z talk show, czy myślą tych, które płyną z prądem. Myśl, która wynika raczej z umiejętności mówienia tego, czego inni nie chcą słyszeć – widzenia przez gruby koc banału i opinii publicznej.
Wypychanie [spiazzare] – tak powiedzieliśmy powyżej. Podobnie jak inni nasi wielcy mistrzowie – ci, którzy uczą nie wychodząc z założenia, że to robią – Tronti zawsze miał zdolność do zbicia nas z pantałyku [spiazzarti]. Kiedy lądowałyśmy w miejscu, które wydawało się stabilne, nagle zdawaliśmy sobie sobie sprawę, że było ono w rzeczywistości ruchome i musiałyśmy ponownie skakać, aby znaleźć kolejne lądowisko. Tronti uwielbiał używać oksymoronów – tak jak wtedy, gdy nazwał siebie „konserwatywnym rewolucjonistą”[13] – co nie miało to nic wspólnego z upodobaniem do prowokacji, a tym bardziej z epatowaniem burżuazyjnością. To była ryzykowna umiejętność poruszania się tam, gdzie niebezpieczeństwo jest największe – jak sugerował jego ukochany Hölderlin – czyli właśnie w sprzeczności, by uczynić z niej motor wywrotowej myśli. „Z największym ekstremizmem będę powtarzał do końca: ta forma życia i świata nie może być zaakceptowana!”. Polityka o zachodzie słońca[14] nie była synonimem wyrzeczenia się, bynajmniej; można by po raz kolejny dyskutować, czy tam, gdzie Mario widział tragiczny zachód słońca, nie było możliwości nowych zorzy. Jedno jest pewne: musimy być leninowsko gotowi[15]. Zidentyfikować nowe sprzeczności – te centralne – i być gotowymi do bycia wyprowadzonym z równowagi [farsi spiazzare] przez clinamen[16], by skoczyć naprzód; z determinacją kogoś, kto stara się poznać wroga lepiej, niż wróg zna siebie. Z ciekawością szukać przyjaciół nawet w miejscach odległych od tego, w którym nas postawiono – zwłaszcza jeśli tam, gdzie lądujemy, znajdujemy ich coraz mniej.
Na koniec kilka osobistych wspomnień, które, jak powiedział Mario o Książce[17], mogą „zawierać trochę prawdy pod jednym warunkiem: jeśli są napisane ze świadomością zrobienia czegoś okropnego”[18].
Był 8 sierpnia 2000 roku, kiedy spotkałem go po raz pierwszy. Przeprowadzaliśmy współbadanie [conricerca] o operaizmie. Nie codziennie i nie w każdym życiu spotyka się wcielenie nie tyle książki, ale tej Książki. Książki tak niezwykłej, że wydawało się, że napisała się sama. Każde zdanie to zdanie przeciwko szefom i burżuazyjnej formie życia – bo Tronti był uosobieniem nieprzejednej nienawiści do szefów i burżuazyjnej formy życia. Tego 8 sierpnia, dwadzieścia trzy lata temu, zdziwił mnie widok Mario bawiącego się z małym czarnym kotkiem Pasquale. Potem opowiedział nam o tym, jak Pasquale pojawił się z myszą w pysku i wszystkie burżujki wokół zaczęły uciekać. Burżuazja się boi, skomentował z zadowoleniem, głaszcząc Pasquale.
Ta nienawiść w Mario była nieprzejednana, zawsze. To była nienawiść konstytuująca, od niej wychodziła polityka. W 2004 r. wziął udział w spotkaniu na temat przemocowości i bezprzemocowości. To straszny temat, który szybko odrzucił: nie ma opozycji między stosowaniem a niestosowaniem przemocy, powiedział, ale między przemocą a siłą. I znowu: jedna strona przeciwko drugiej, kwestia wyboru własnego obozu; nic dodać, nic ująć. Następnie, po cierpliwym wysłuchaniu łapiącej za serca – i pachnącej oportunizmem – przemowy na temat pacyfizmu, interweniował ze swoim potężnym spokojem. Nie krzyczał – bo nie ma takiej potrzeby, gdy to same słowa eksplodują; ważył każde z nich. (Tronti nigdy nie powtarzał tego, co już wiadome: mówił z rozmysłem, mówił myśląc, a to niezwykła rzadkość, nawet w naszych kręgach.) Powiedział wtedy tylko: „Chodzi o to: jak sprawić, by zapłacili”, po czym wielu krew zamarzła w żyłach, a w umysłach nielicznych rozpalił się ognień. Tak – bo Mario zawsze dochodził do sedna, do korzeni rzeczy. A korzenie, jak już wiemy, są tam, na górze. To właśnie tam trzeba się dostać, aby wykorzeniać i przesadzać.
Ostatni raz rozmawialiśmy w zeszły piątek, kiedy dał mi kilka wskazówek na temat swojego ostatniego dużego projektu, Per un atlante della memoria operaia (Atlas pamięci robotniczej). Do samego końca uprawiał swoje rzepy w ogrodzie, jak w cytacie z Montaigne’a: „moje rzepy to konflikty między ludźmi, swobodnie i antagonistycznie zorganizowane albo w celu zachowania świata takim, jakim jest, albo w celu obalenia go od dołu do góry”.
Mario Tronti nie był wyłącznie ekscesem w historii marksizmu, ale wyjątkiem, w silnym, schmittiańskim sensie[19]. Operaistyczny i marksowski, a więc nie marksistowski. Jest przed i jest po Operai e capitale, i jest przed i po Trontim. Dziękuję za wszystko to, co – pomiędzy tym przełomowym 8 sierpnia a tym strasznym 7 sierpnia, przed i po, od razu – napisałeś i za to, co powiedziałeś. Dziękuję za twoje pełne myśli milczenie i za nauczenie nas, jak stać się tym, kim jesteśmy – za nauczenie nas patrzenia na świat. Patrzenia na niego ponownie, patrzenia na niego od nowa, patrzenia na niego po raz pierwszy. Za dostrzeżenie tego, czego nie widzieliśmy wcześniej. I za zrozumienie, że samo ujrzenie tego świata wystarczy, by go radykalnie znienawidzić.
[1] DeriveApprodi (dosł. DryfyLądowiska) to włoskie wydawnictwo założone w 1998 roku przez osoby z czasopisma o tej samej nazwie powstałego w 1992. Jego działalność skupiona jest przede wszystkim na dokumentowaniu burzliwej historii włoskiego ruchu robotniczego i towarzyszących mu teorii. DeriveApprodi podąża też za najnowszymi ruchami politycznymi, nie tylko poprzez wydawane książki, ale również poprzez teksty publikowane w internetowym magazynie „Machina”, gdzie oryginalnie ukazał się niniejszy tekst.
[2] Włoski czasownik spiazzare oznacza (szczególnie w kontekście sportów) „zmylić”, „przechytrzyć” albo „kiwać”. W kontekście ekonomii oznacza natomiast „wyprzeć” albo „zastąpić”. W późniejszym okresie swojej działalności Tronti odszedł od stricte marksistowskiego dyskursu i zbliżył się do myśli katolickiej oraz teologii politycznej, stąd też mowa jest o zastąpieniu klasyki komunistycznej przez postać Jezusa.
[3] Mowa o mesjanistycznej koncepcji rewolucji Waltera Benjamina. Pisał on, że nasze pokolenie, jak „każde pokolenie przed nami”, jest obdarzone „słabą mesjańską siłą”, czyli innymi słowy potencjałem do bycia faktycznymi Mesjaszami, których wyczekiwały pokolenia przeszłe, walczące o wolność. Zadaniem rewolucji jest więc mszczenie minionych już rewolucji, bycie zbawieniem, które dla nich nie nadeszło – „[…] w wyobrażeniu szczęścia nieuchronnie pobrzmiewa wyobrażenie zbawienia.” W. Benjamin, O pojęciu historii, [w:] Konstelacje. Wybór tekstów, tłum. A. Lipszyc, Kraków 2012, s. 311–312 (teza II).
[4] Nawiązanie do tekstu Trontiego pt. Karl und Carl poświęconego Karolowi Marksowi i Carlowi Schmittowi.
[5] PCI – Partito Comunista Italiano – Włoska Partia Komunistyczna.
[6] Prospekt to rodzaj długiej, szerokiej i prostej alei charakterystycznej dla urbanistyki największych rosyjskich miast, której przykładem jest właśnie Newski Prospekt, główna ulica Petersburga. Trzymając się metafor teologicznych, można powiedzieć, że „polityczne ścieżki nigdy nie są szerokimi bramami i przestronnymi drogami, a raczej są kręte i przecinają je wąskie, proste drogi, którymi trzeba podążyć.”
[7] „Odwrócenie się plecami do przyszłości”, które miałby przejawiać Tronti, można rozumieć w różnych kontekstach. Po pierwsze, jego teksty z Operai e capitale komentowały bieżącą rzeczywistość, ale zawsze w odniesieniu do klasyków teorii (nie tylko markistowskiej). Po drugie, pod koniec lat 90. Tronti przejawiał znaczny pesymizm i zdawał się nie dostrzegać możliwości uprawiania wydajnej polityki klasowej po porażce operaizmu i autonomii robotniczej. Po trzecie, wraz z początkiem XXI wieku u Trontiego nastąpił swoisty zwrot ku refleksji nad duchowością, a w jego tekstach zaczęła coraz częściej pojawiać się introspekcja. Niemniej, jak zauważa Roggero, każdy z tych elementów jest tylko pozornym przejawem odwrócenia się od troski o przyszłość i myślenia politycznego.
[8] M. Tronti, Operai e capitale, Roma 2006, s. 8.
[9] „Ruch robotniczy nie został pokonany przez kapitalizm. Ruch robotniczy został pokonany przez demokrację. Jest to stwierdzenie problemu, który stawia przed nami stulecie. Fakt, die Sache selbst (rzecz sama w sobie), o kórym musimy teraz myśleć”. M. Tronti, Tesi su Benjamin [Tezy o Benjaminie], [w:] La politica al tramonto, Torino 1998, s. 195.
[10] Tytuł noszony przez władców zarówno greckich miast-państw jak i monarchii okresu hellenistycznego. Na język polski tłumaczony jako „król”.
[11] Łac. termin oznaczajacy autorytet, osobę posiadającą społeczne poważanie i silne wpływy.
[12] Władza niższa sprawowana w starożytnym Rzymie przez niższych urzędników.
[13] „Nazywając siebie «konserwatywnym rewolucjonistą», Tronti w rzeczywistości ma na celu podkreślenie swojej krytyki całej tradycji ruchu robotniczego. Na łamach Dello spirito libero (O wolnym duchu, wyd. Milano 2015) pisał na przykład o sowieckim Październiku, że rewolucja «nie była wydarzeniem eschatologicznym» i że «nie przygotowała przepisu na kuchnię przyszłości». Była to raczej «desperacka i udana próba powstrzymania nadciągającej złej teraźniejszości, zatrzymania wojny, znalezienia lekarstwa na głód chłopów, odpowiedzi na wyzyskiwany trud robotników». Jego porażka wynikała zatem z poddania się logice modernizacji, a nie z niezdolności do dotrzymania kroku kapitalistycznemu rozwojowi. W rzeczywistości głównym błędem, o który Tronti obwiniał Marksa i cały ruch, jest kultywowanie iluzji, że można ścigać kapitał na polu modernizacji. «Ruch robotniczy popełnił błąd, gdy podążył za Marksem apologetą burżuazji, a odnalazł drogę, gdy podążył za Marksem krytykiem ekonomii politycznej». Jak bowiem pisał Tronti: «Nie można być bardziej nowoczesnym niż kapitalizm». Krytyka, którą dzisiejszy «rewolucyjny konserwatysta» Tronti kieruje pod adresem ruchu robotniczego i marksizmu, jest oczywiście również samokrytyką, która retrospektywnie obejmuje okres operaistyczny. «Granicą operaismo», czytamy w Dello spirito libero, «było bycie marksistowskim ponad miarę», a «konieczność bycia zawsze absolutnie nowoczesnym, w tej radykalnie antagonistycznej szkole kształcenia (scuola di formazione), okazała się ostatecznie aktem podporządkowania»” (D. Palano, Il demone di Tronti, „Tysm Review”, 26.02.2018, https://tysm.org/il-demone-di-tronti/).
[14] La politica al tramonto (Polityka o zachodzie słońca) – tytuł książki Trontiego z 1998, która jest dosyć pesymistycznym spojrzeniem na historię walk politycznych w XX wieku.
[15] Lenin jest postacią przewijającą się regularnie na kartach operaizmu, co bywa źródłem wielu kontrowersji. Sam Roggero opisuje stosunek operaistów do Lenina jako „czytanie Lenina poza Leninem” – analogiczne do książki Marx oltre Marx (Marks poza Marksem) Negriego. Przechwycili oni Lenina leninizmu – Lenina państwowca – i uchwycili go jako postać insurekcyjną, „cały czas nieustannie próbującą wymusić, przerwać i odwrócić rozwój kapitału”, na przekór jakiemukolwiek „obiektywnemu biegowi” historii. Leninowska gotowość oznacza w tym kontekście bycie przygotowanym na okazję, na dobry moment, by wykoleić rozwój kapitalizmu na przekór jakiemukolwiek marksistowskiemu determinizmowi. Nie jednak po to, by skierować historię na tory państwa proletariackiego, „socjalizmu realnego”, jak chciałaby to leninowska ortodoksja. Wręcz przeciwnie – autonomia to „zniszczenie arché” (L. Carvalho, A Laughter That Will Bury You All: The Antagonistic Gesture of Autonomia and Operaismo, London 2020, s. 90).
[16] Clinamen to łaciński termin, który znany jest głównie z pism Lukrecjusza. Opisywał on nim chaotyczne i nieprzewidywalne ruchy cząstek, z których miałaby wynikać możliwość wolnej woli człowieka. We współczesnej filozofii terminem tym opisuje się często możliwość wykroczenia człowieka poza dominujące trendy czy ideologie, na przekór determinizmowi.
[17] Mowa o Operai e capitale (Robotnicy i kapitał), najbardziej znanej książce Trontiego z 1966 (wersja poszerzona w 1971), która stała się fundamentalnym tekstem dla włoskiego operaizmu i na którą składają się głównie teksty z czasopism „Quaderni Rossi” (Czerwone Zeszyty) oraz „Classe Operaia” (Klasa Robotnicza) pochodzące z lat 60. W języku polskim ukazały się dotychczas dwa teksty z tej książki: Lenin w Anglii oraz Fabryka i społeczeństwo – oba w czasopiśmie „Praktyka Teoretyczna”. W 2019 roku nakładem Verso Books ukazało się tłumaczenie całości na jezyk angielski, Workers and Capital. Przy tej okazji warto dodać, że w jezyku polskim ukazał się jeszcze jeden tekst Trontiego pt. Klasa, rozdział z Lessico Marxiano (Leksykon Marksowski) wydanego w polsce w 2014 r. jako Marks. Nowe perspektywy.
[18] Dalsza część tego cytatu brzmi: „Jeśli ktoś musi pisać, aby działać, świadczy to o tym, że walka jest daleko w tyle. Słowa, niezależnie jak się je dobierze, zawsze brzmią jak burżuazyjne bzdury. Ale tak to już jest. W społeczeństwie wroga nie ma wolnego wyboru środków do walki z nim. Broń do proletariackich powstań zawsze pochodziła z arsenałów szefów” (M. Tronti, Operai e capitale, Roma 2006, s. 14). Roggero prawdopodobnie wyraża tutaj ten sam sentyment, jaki Tronti wyrażał wobec walki rewolucyjnej – słowa są zawsze ułomne i wyrażają niedomaganie po stronie czynów. Parafrazując: jeśli musimy pisać Trontiemu eulogie, to już jest źle. Kondycja ruchu jest w kiepskim stanie – Tronti nie jest wiecznie żywy w walce, tylko musi być utrwalany w tekstach pożegnalnych, przy użyciu słów, a nie czynów. Słów, które nie dość, że spłaszczają jego życie i myśl, to „zawsze brzmią jak burżuazyjne bzdury”.
[19] Roggero odwołuje się w tym miesjcu do pojęcia „wyjątku” oraz „stanu wyjątkowego” z filozofii politycznej Carla Schmitta. Jak czytamy w Teologii politycznej (Warszawa 2012, s. 45), „Suwerenny jest ten, kto decyduje o stanie wyjątkowym”. Suweren stanowi o zerwaniach w prawie – momentach, kiedy nagle naruszana jest ciągłość jego stosowania, bez zewnętrznego powodu, poza apodyktyczną wolą samego suwerena. W tym przypadku podobnie możemy odczytywać stosunek Trontiego do tradycji marksistowskiej – jest jak suweren, który zarządza o jej zawieszeniu i rozporządza nią, idąc z nią w zupełnie innym kierunku.