Serafinski:

błogosławiony jest płomień

wstęp


[Od osób tłumaczących]
Poniższy fragment jest wstępem do książki Błogosławiony jest płomień: Wstęp do anarcho-nihilizmu i oporu obozowego, którą będziemy wydawać w całości. To pierwszy z najpewniej kilku fragmentów, które tu opublikujemy.


Błogosławiona jest zapałka trawiona
przez skrzesany płomień.
Błogosławiony jest płomień buchający
w serca pośpiechu skrytym.
Błogosławione jest serce zdolne wstrzymać
bicie swe w honoru imię.
Błogosławiona jest zapałka trawiona
przez skrzesany płomień.

– Hannah Szenes, Żydowska bojowniczka partyzancka.

I niech płomień, który
goreje wewnątrz nas
spopieli wszystko wokół nas.

– Panayiotis Argyrou, dumny członek Konspiracyjnych Komórek Ognia.

Wstęp

Jesteśmy prowadzone na rzeź. Teoretyzowano o tym na tysiąc sposobów, opisywano pod kątem środowiska, społeczeństwa i polityki, przepowiadano, podsumowywano, opowiadano o tym w czasie rzeczywistym – i nadal nie do końca wiemy, co z tym faktem zrobić. Chodzi przede wszystkim o to, że postęp społeczny nie ma nam niczego do zaoferowania, za to wszystko może odebrać. Często czujemy, że poddajemy się bez walki: kiedy sprzedajemy nasz czas za pieniądze, gdy pozwalamy, by z naszych pasji robiono towary, gdy poświęcamy się w imię poprawy społeczeństwa czy kiedy żyjemy z grabieży i niszczenia środowiska, to otwarcie (choć nie za naszą zgodą) niszczymy siebie samych.

W powietrzu zawisa pytanie, zadane eterycznym i upiornym głosem: dlaczego dajecie prowadzić się na rzeź jak owce? Hermann Langbein odnosi się do tej kwestii w swojej ksiące Against All Hope: Resistance in the Nazi Concentration Camps – pytanie to od lat prześladuje osoby, które przeżyły te najbardziej jawne ze wszystkich ludzkich rzeźni. Niektóre z nich miały na nie prostą odpowiedź: nie dałyśmy się (Langbein 2).

Czego o sytuacjach, w których same się znajdujemy, mogą nas nauczyć historie oporu w nazistowskich obozach koncentracyjnych? Jak możemy pojąć opór osób pogrążonych w „najstraszniejszej i najbardziej beznadziejnej walce, jaką kiedykolwiek ujrzał świat?”[1] (Garliński 158) i jak możemy się do niego odnieść?

Wszechobecna metafora „owiec prowadzonych na rzeź” przesłania głęboki historyczny potencjał: gdziekolwiek naziści nie staraliby się stosować przemocy i narzucać dominacji, ludzie stawiali opór. Za obrazami osób noszących opaski z gwiazdą Dawida, wsiadających do pociągów i spokojnie wchodzących do komór gazowych, kryje się bogata historia krnąbrności i insurekcji. Wewnątrz nazistowskich obozów koncentracyjnych, miejsc skrupulatnie zaprojektowanych do podporządkowywania i eksterminowania ludzkich istot, te same ludzkie istoty się organizowały, konspirowały, sabotowały i odruchowo walczyły ze swoimi opresorami. Choć oczywiście z II wojny światowej można wyciągnąć lekcje na temat możliwości zamienienia całych populacji w stada uległych owiec, są tu też lekcje o tym, jakie znaczenie ma przeciwstawianie się pacyfikacji w wyjątkowo ponurych okolicznościach. Kiedy zapominamy tego rodzaju historii, zapominamy o naszej własnej zdolności do oporu. Ten tekst jest o ich opowiadaniu i pozwalaniu im, by stały się częścią naszych własnych zmagań.


Jesteśmy prowadzone na rzeź. (…) i nadal nie do końca wiemy, co z tym faktem zrobić.


Spójrzmy na to inaczej: zostałyśmy już doprowadzone na rzeź – jest wszędzie dookoła nas. Świat, w którym istniejemy, jest przeciągającą się śmiercią, swego rodzaju podtrzymywaną przez ekonomię otchłanią, w której serca mogą bić tylko wtedy, kiedy umożliwiają akumulację kapitału. Plaga udomowienia dotknęła każdego rejonu dzikiej przestrzeni, a linie kolonizacji przekreśliły nas więcej razy, niż jesteśmy w stanie zliczyć (Dark Mountain 23). Każdy nieproduktywny aspekt biosfery spisuje się na straty, od „przełowionego dna oceanu”[2], przez „wysadzone rafy”[3], aż po „wydrążone góry”[4], a najwyższego kalibru technologia tkwi na drodze ciągłej masakry, porusza się w „monotonnym rytmie śmierci”[5] (Goldstein 68). My, którzy wciąż oddychamy, jesteśmy żywymi trupami i codziennie walczymy, by przypomnieć sobie, jak to jest żyć – kurczowo trzymamy się „pragnienia dzikości, którego udręka życia z pensji nie może osłabić” (Zlodey 213). Przemierzamy nasze opustoszałe rzeźnie („więzienia cywilizacji, w którym żyjemy”) jak duchy, które czują, ale nie mogą pojąć banalności swojej egzystencji (A Conversation Between Anarchists 15). Zapożyczając kilka trafnych wyrażeń Konspiracji Komórek Ognia (KKO): stałyśmy się całkowicie zintegrowane z „systemem, który codziennie nas zgniata”, który „przez ekrany kontroluje nasze myśli i potrzeby” i „uczy nas jak być szczęśliwymi niewolnikami”, jednocześnie pozwalając nam „uważać się za wolnych, bo przecież możemy głosować i konsumować”; i przez cały ten czas, „my, jak ten pogodny Syzyf, wciąż nosimy swój kamień niewolnictwa, myśląc, że to życie” (In Cold Blood 9). I jak dla New York Times w 2013 napisał amerykański weteran wojny w Iraku, który teraz jest konsultantem strategicznym: „Największy stojący przed nami problem jest natury filozoficznej: zrozumienie, że ta cywilizacja już jest martwa” (To Our Friends 29). Stopień, w jakim zinternalizowaliśmy jej rytmy, wartości i historie „wiąże naszą przyszłość z [tym] nieumarłym i wszechpożerającym systemem” (Bæden Vol. II 8).

Może w takim razie lepszym pytaniem byłoby: Dlaczego wciąż jesteśmy prowadzeni na rzeź jak owce?, na które wielu z nas odpowiada po prostu: Nie jesteśmy.

Anarcho-nihilizm

Nihilista to człowiek, który nie zgina karku przed żadnymi autorytetami, który nie przyjmuje żadnego pryncypu na wiarę, nawet gdyby ten pryncyp był otoczony największym szacunkiem.

– Arkadiusz Nikołajewicz Kirsanow[6]

„Mamy przejebane” – oto w gruncie rzeczy anarcho-nihilistyczne stanowisko[7]. Obecny kształt ludzkiego społeczeństwa (cywilizacja, lewiatan, społeczeństwo przemysłowe, globalny kapitalizm, czy jakkolwiek by tego nie nazwać) jest nie do odratowania, a naszą jedyną reakcją powinna być kompletna wrogość. Nie ma żądań, które można by było postawić, żadnych utopijnych wizji, w które można by było wierzyć, żadnych politycznych programów, za którymi można by było podążać – drogą oporu jest czysta negacja. W skrócie: „warunki organizacji społecznej są tak złe, że ich destrukcja sama w sobie jest pożądana, niezależnie od jakichkolwiek konstruktywnych programów i możliwości” (Nihilism, Anarchy, and the 21st Century 19). Aragorn! odnajduje początki nihilizmu w XIX wiecznej Rosji, gdzie „duszące” środowisko caratu stworzyło podatny grunt dla czysto negatywnej odmiany socjalizmu. Co zaczęło się jako filozoficzne odrzucenie konwencjonalnej moralności i estetyki, dało podwaliny pod młodzieżową kontrkulturę hedonizmu, komunalizmu i proto-hipsterskiej mody[8]. To wszystko ostatecznie zrodziło rewolucyjną siłę, która dążyła do całkowitego zniszczenia „tradycji państwowych, porządku społecznego i klas w Rosji” – nie w ramach programu zmian społecznych, ale na podstawie „głębokiego przekonania, że destrukcja jest warta zachodu dla samej destrukcji” (Nihilism, Anarchy, and the 21st Century 8, 12). Choć nihilizm rosyjski został w końcu zgnieciony przez państwo, jego idee się rozniosły, a ostatnio doczekały się odrodzenia w anarchistycznych nurtach.

Po dwustu latach nieudanych rewolucji, nihilizm być może jeszcze bardziej stracił zainteresowanie konwencjonalnymi programami socjalistycznymi czy radykalnymi środowiskami. Został również uzbrojony przez dekady anarchistycznej, jak i poststrukturalnej teorii, które pomogły w rozwinięciu jego krytyki dominacji, meta-narracji, struktur teleologicznych, płci czy ogółu cywilizacji. Lawinę komunikatów grup anarcho-nihilistycznych opisujących zapalne akcje wsparł napływ publikacji eksplorujących nihilistyczne podejście do problemu dominacji w dzisiejszym świecie. Oba doprowadziły do (okazjonalnie użytecznego) dialogu między nihilistami i innymi anarchistami. Choć nie da się ukryć, że niektóre odmiany nihilizmu są sparaliżowane niemocą, to te z nich, które ścierają się z anarchizmem, odznaczają się raczej wybuchową kreatywnością i bezwzględnym działaniem. Na drodze negacji anarcho-nihilizm odrzuca pozytywne programy zmiany społecznej, rzuca wyzwanie dominującym trybom czasu, oraz odkrywa taktyczną wolność poprzez odrzucenie dziedzictwa zasad moralnych, tradycji politycznych i nie tylko.

Zderzenie

Jesteśmy anarchistkami nie przez Bakunina czy CNT, a przez nasze babki.

– Julieta Paredes

Zacząłem myśleć o tym tekście w Toronto, gdzie na siódmym piętrze bloku obok autostrady 401[9] żyje moja 93-letnia prababcia. Stojąc przed sięgającymi od podłogi do sufitu oknami w jej kuchni widziałem, jak cały krajobraz jest pożerany przez dwanaście betonowych pasów ruchu i nieskończoną rzekę pojazdów, tak straszną jak hipnotyczną. Jak wiele makabrycznych historii wpisanych jest w ten krajobraz? Betonowa droga opowiada historię o kolonizacji Żółwiej Wyspy[10], korek samochodów o masowym udomowieniu człowieka przez rytmy kapitalizmu, a kłębiący się smog zapowiada przyszłość niemal zbyt straszną, by w nią uwierzyć. Cichutko pijąc herbatę, moja prababcia była wyraźnie niewzruszona tą złowieszczą defiladą – to świat, który zna i akceptuje. W poprzednim rozdziale swojego życia stawiła czoła zupełnie innej infrastrukturze śmierci i ją przetrwała: niemal rok jej wczesnego dorosłego życia zdefiniowały bunkry, fabryki i krematoria Auschwitz. Jej doświadczenia nazistowskiego Holocaustu wydają się mi bliskie, gdy spoglądam na tę błyszczącą wstęgę śmierci i siłuję się z ideami nihilizmu.


Obecny kształt ludzkiego społeczeństwa (…) jest nie do odratowania, a naszą jedyną reakcją powinna być kompletna wrogość.


W jakim stopniu pozostaję przywiązany do tego pogardzanego przeze mnie społeczeństwa?

Co oznaczałoby zerwanie tych więzów?

Jeśli patrzyłbym teraz na nazistowskie Niemcy, jakbym wtedy żył?

Co bym zrobił, gdybym był w butach mojej babci w 1943?

Co to znaczy opierać się tak katastrofalnie rozległemu i przytłaczającemu systemowi?

To zderzenie anarcho-nihilizmu i oporu w obozach koncentracyjnych, o którym tu piszę, wyszło głównie przez przypadkowy zbieg literackich przyjemności. W tym samym momencie w którym studiowałem Bæden, queerowo-nihilistyczny journal (nadal jeden z najlepszych nihilistycznych tekstów jakie napotkałem), natknąłem się również na pierwszy pamiętnik oporu z getta warszawskiego, jaki przeczytałem. Jak to się często zdarza, powiązania same zaczęły rzucać się w oczy i idealnym wydało mi się zgłębić te dwa tematy jednocześnie. Od tamtego momentu jeszcze bardziej upewniłem się co do tego, że prowadzą ze sobą wzruszający dialog i kiedy zestawi się je ze sobą, wydają się nabierać większej głębi, która pomogła mi zmierzyć się z ich ciężarem równocześnie.

Od razu przyznam, że nie mam szczególnie wysokich ambicji co do tego projektu. Nie mam zamiaru wyczerpująco wyjaśniać, na nowo wymyślać czy ogólniej krytykować nihilizm czy anarchizm. Zamiast tego, chcę wyczuć te idee i zobaczyć, jak daleko mogą mnie zaprowadzić. Tak jak osoby autorskie nihilistycznego journala Attentat, interesuje mnie odkrycie „narzędzi, nie odpowiedzi, z naciskiem na proces budowy” (Attentat 150). Podobnie jak one, nie aspiruję do rzucenia na nazistowski Holocaust nowego światła, ani nie oferuję zaskakującej nowej interpretacji. Pomimo całego mojego researchu, temat ten nadal wydaje mi się nieco nieuchwytny: jak koniec rozmowy, a nie jej początek. Chciałbym wydobyć chociaż kilka opowieści o oporze, których nie opowiada się często, i tym samym sensownie wprowadzić Holocaust w domenę myśli anarchistycznej, abyśmy mogły przynajmniej cokolwiek o nim powiedzieć. Mam nadzieję otworzyć drzwi innym anarchistom, których z tymi historiami łączy osobista więź lub podzielają zainteresowanie nimi, tak abyśmy produktywnie mogli włączyć je w swoje życia.

W głębi duszy, książka ta jest o sięgnięciu do instynktownej buntowniczości, która drzemie w każdej organizacji, grupie afinicji, projekcie czy akcji, w której bierzemy udział; sięgnięciu po ten odruchowy duch oporu zakorzeniony w naszym podstawowym życiowym zrozumieniu, że krnąbrność jest po prostu bardziej sensowną i radosną formą życia niż potulność. Nasze insurekcyjne pragnienia zbyt często grzęzną w ideologicznych kostiumach, przyjętej retoryce czy hobbystycznych paradygmatach. Kierujemy naszą energię w wątpliwe kanały prefabrykowanych dogmatów i nieuchronnie się wypalamy lub obojętniejemy na samo wspomnienie Rewolucji[11]. Formy oporu zakorzenione w społecznym obowiązku i decyzjach lifestyle’owych zbyt często zamieniają się w życia pełne przygnębienia, alienacji, znudzenia czy materialnego komfortu. To, że decydujemy się na opór tylko wtedy, kiedy czujemy, że jest to walka, którą możemy wygrać, wiele mówi o naturze naszego udomowienia.

Tu właśnie na scenę wkracza nihilizm. Interesuje mnie ten rodzaj oporu, który stawiamy nie przez wiarę w to, że przyniesie upragnioną zmianę lub zaprowadzi nas ku jaśniejszej przyszłości – a raczej dlatego, że jest to jedyna sensowna odpowiedź na ten świat, jaką możemy sobie wyobrazić. Bo po prostu nie możemy przełknąć myśli o pasywności wobec tak brutalnego systemu, niezależnie od tego, jak wiele dzieli nas od realizacji naszych marzeń. Nihilizm podjudza osoby anarchistyczne do tego, by z otwartymi ramionami przyjęły cynizm wobec radykalnych środowisk, znudzenie przepisowymi metodami oporu i uczucie beznadziejności wobec obecnego krajobrazu dominacji, i by podjęły formy buntu, które sprzyjają natychmiastowej radości i chwilom wyzwolenia.

I tu właśnie nazistowski Holocaust staje się szczególnie interesujący.

Zagadnienie oporu w obozach koncentracyjnych jest dla nihilizmu wyzwaniem – w jak głębokie odmęty rozpaczy rzeczywiście jest w stanie się zanurzyć? Opór tych, który znajdowali się w Lagrach[12], których pozbawiono resztek nadziei, wszelkiego skrawka inspiracji i ostatków komfortu, wzbudza złożone pytania o to, przez jak wiele beznadziei jesteśmy w stanie przebrnąć dla szansy na kontratak. Przypomina nam, że w oporze nie chodzi tylko o rezultaty, ale o odruchową reakcję na opresyjną sytuację. To, czy uda się nam obalić naszych opresorów i stworzyć jaśniejszą przyszłość, jest drugorzędne wobec instynktownej potrzeby zbuntowania się przeciwko gównianym warunkom naszego życia.


To, że decydujemy się na opór tylko wtedy, kiedy czujemy, że jest to walka, którą możemy wygrać, wiele mówi o naturze naszego udomowienia.


Oba te tematy – tak anarcho-nihilizm, jak i opór obozowy – rzucają anarchistkom wyzwanie do wydobycia z siebie ducha oporu zdolnego znieść straszliwe warunki, wytrwać w sztormie absolutnego bezsensu i nadal mogącego wykrzesać żywiołowe pragnienie buntu.

Wieczny Lager

Doświadczenie Holocaustu to bardzo skondensowana wersja tego, o co chodzi w życiu.

– Dori Laub

To nie jest książka o szczęśliwych zakończeniach. Prawie każda historia kończy się masowymi torturami, rzezią i zniewoleniem. Wyzwolenie obozów nie miało miejsca dzięki temu, że wewnętrzny opór powalił nazistów na kolana, a dzięki przybyciu innej drużyny armii państw imperialistycznych[13]. Typowo lewicowe podejście do tej problematyki może próbować podkreślić skuteczność oporu obozowego, odmalować portrety bohaterów, którzy przybliżyli koniec wojny, lub celebrować momenty jedynie udanych ucieczek. Podejściu nihilistycznemu wystarczy podkreślenie wszystkich tych momentów, gdy akcje niczego nie osiągnęły, wszystkich tych przypadków, w których strategie buntowników zawiodły czy wszystkich aktów oporu, które nie przetrwały nawet w pamięci i o których nikt nigdy nie usłyszał – by w obliczu wszystkich tych informacji zrobić krok w tył i nadal móc powiedzieć: to świetnie! Z nihilistycznego punktu widzenia, możemy celebrować „porażki” oporu, ponieważ odnajdujemy w nich pewnego rodzaju wytrzymałość i ducha, które wobec tego, z czym się mierzymy, mogą służyć nam lepiej niż zwykłe historie triumfu.

Choć nadmierne podkreślanie podobieństw pomiędzy naszą obecną sytuacją, a tą w obozach koncentracyjnych II wojny światowej, byłoby absurdalne, to tamtejsza zinstytucjonalizowana brutalność i systematyczne pozbawianie podmiotowości rezonują z wieloma z nas. Wielu z nas doświadcza potworności współczesnego społeczeństwa – lub przynajmniej je rozpoznaje – i może utożsamić się z tymi, którzy zostali „zamienieni w numery, pozbawieni ostatniej krztyny ludzkiej godności i przekształceni w całkowicie uległe przedmioty” (Langbein 2). Większość z nas nie przeżywa w dzisiejszych czasach niczego, co jest jakkolwiek porównywalne z brutalnością Treblinki; jednak dookoła nas nadal jest pod dostatkiem mechanizmów, za pomocą których zniewolono Häftlinge[14], więzień, w których byli przetrzymywani, jak i logiki nazistowskich Niemiec, która pozwoliła na powstanie obozów. Te osoby, które przeżyły (wciąż trwającą) pięciusetletnią kolonizację Żółwiej Wyspy, z pewnością rozpoznają w wielu z tych metod te same, które służyły wysiedlaniu i zagładzie ich ludzi, i które nadal służą kolonialnym państwom. Kolonizacja tej ziemi była w końcu ogromną osobistą inspiracją dla samego Hitlera (Churchill 308).


Z nihilistycznego punktu widzenia, możemy celebrować „porażki” oporu, ponieważ odnajdujemy w nich pewnego rodzaju wytrzymałość i ducha (…).


Z różnych powodów historia wyróżniła akurat to konkretne ludobójstwo, ale zacząłem postrzegać je jako część nieprzerwanego kontinuum dominacji, które nie zaczęło się z Hitlerem, ani się na nim nie zakończyło. Ważne jest pamiętać, że naziści nie zbudowali wszystkich swoich obozów (część tej pracy została wykonana przez wcześniejszy socjaldemokratyczny rząd), ani nie wycofano ich z użytku po wojnie – sowieci dobrze kilka z nich wykorzystali (Agamben 167). Pamiętajmy o tym, że powojenne procesy nazistowskich lekarzy były przeprowadzone przy pełnej świadomości tego, że większość rządów na świecie była winna perwersyjnych, niekonsensualnych eksperymentów na ludziach. Zwłaszcza Stany Zjednoczone, z których pochodziło wielu sędziów norymberskich, były zaangażowane w brutalne eksperymenty naukowe tego samego typu przez większość XX wieku: zarażanie więźniów malarią, zakażanie skazanych na śmierć osób pelagrą czy testowanie efektów promieniowania jądrowego na ogóle populacji (Agamben 157–159). Nazistów uznano za winnych lub jako takich zapamiętano, bo przegrali wojnę. Ich obozy nie były fundamentalnie wyjątkowe, choć niewątpliwie wnieśli w cały koncept niszczycielską industrialną jakość. Giorgio Agamben trafnie argumentował, że obóz koncentracyjny jest definiującą cechą współczesnej polityki, jako że reprezentuje on „strefę wykluczenia” z oświeconej fasadowości cywilizowanego społeczeństwa[15]. I rzeczywiście, gdziekolwiek byśmy nie spojrzeli, widzimy nazistowskie machinacje w działaniu, choć podobieństwa te są często zbyt kontrowersyjne, aby mówić o nich na głos. A jednak tym, którzy chcą je dojrzeć, logika tej cywilizacji pokazuje swoje prawdziwe barwy – od strefy Gazy po Centrum Przetrzymywania Imigrantów w Toronto, od przemysłowych farm po złoża piasków smołowych w Albercie[16]. Aby nieliczni mogli żyć bezpiecznie, z innych trzeba zrobić Ballatexistenzen[17], a potem zniewolić, zgwałcić i zabić. Aby ludzie mogli prosperować, cała ziemia musi zostać spustoszona, a wszystkie inne mieszkające na niej istoty – ujarzmione. Choć mundury się zmieniły, a taktyki rozwinęły, trwa ta sama podstawowa walka przeciwko dominacji. Słowa „nigdy więcej”, wypowiadane często przez ofiary i potomków nazistowskiego Holocaustu, z każdą mijającą chwilą brzmią coraz bardziej pusto[18].

Osoba autorska: Serafinski

Rok wydania: 2016


[1] Okazjonalne użycie superlatywów w tym tekście, tak samo jak moje skupienie się wyłącznie na nazistowskim Holocauście, nie ma na celu przedstawienia tej konkretnej historii jako wyjątku stojącego ponad innymi doświadczeniami cierpienia albo ludobójstwa. Historia dała nam zdecydowanie zbyt wiele „strasznych i beznadziejnych” zmagań, żeby bawić się w tak małostkowe gierki.

[2] przyp. red.: Chodzi tu prawdopodobnie o połów ryb dennych, przeprowadzany za pomocą trawlerów – przystosowanych łodzi, które ciągną po dnie tzw. włoki, co kończy się m. in. przełowieniem, wyjałowieniem dna morskiego czy też znacznym przyłowem (tj. złapane zwierzęta, które nie były cele połowy, często delfiny, żółwie, ptaki morskie).

[3] przyp. red.: Chodzi o tzw. blast fishing, czyli połów dokonywany przy użyciu środków wybuchowych; metoda ta jest niezwykle destrukcyjna dla ekosystemów, bo często uszkadza okoliczne siedliska ryb.

[4] przyp. red.: ang. mountaintop removal mining – rodzaj górnictwa odkrywkowego na szczycie lub grzbiecie górskim, za pomocą materiałów wybuchowych usuwa się aż do 120 metrów skał w celu odsłonięcia złoży; używany m.in. w Appalachach, na wschodzie USA.

[5] Tutaj Goldstein opisuje niekończącącą się rzekę ciał opuszczających getto warszawskie.

[6] przyp. red.: Fikcyjna postać z powieści „Ojcowie i dzieci” autorstwa Iwana Turgieniewa.

[7] By wyszczególnić to konkretnie zderzenie anarchistycznego i nihilistycznego myślenia, zdecydowałem się na termin „anarcho-nihilizm”. Niektórzy sądzą, że nihilizm jest odłamem anarchizmu (Aragorn!), podczas gdy inni argumentują, że stanowisko antykapitalistyczne jest inheretnie nihilistyczne (Uncontrollable). Oba podejścia sprawiają, że pojęcie „anarcho-nihilizm” staje się czymś niepotrzebnym. Wszystkie określenia, takie jak „polityczny nihilizm”, „strategiczny nihilizm”, „świadomy nihilizm”, „anarchistyczny nihilizm”, „nihilistyczny anarchizm”, „aktywny nihilizm” i „czarna anarchia” zdają się wskazywać na moment, w którym nihilizm otrząsa się ze swojego paraliżującego znudzenia, by stawić czoła istniejącemu. Ze względu na to, że patrzę tu na nihilizm przez anarchistyczną lupę, określenie „anarcho-nihilizm” zdawało się pasować, choć w niektórych miejscach nazywałem tę tendencę po prostu „nihilizmem”, by łatwiej się czytało.

[8] “»Nihilistki_ści lubowały_li się w niebieskawych okularach i butach na wysokim obcasie. Innym często występującym elementem były masywne laski i koc przerzucony przez ramiona w zimne dni; nazywali to pledem, ale niekoniecznie był to tartan.« (Hingley) To, w połączeniu z wielkimi brodami w przypadku mężczyzn i bobami u kobiet, ogromnym apetytem na papierosy, niedomyciem i niegrzecznym, do bólu szczerym zachowaniem, sprawiło, że Nowi Ludzie byli niezapomnianym widokiem.” (Nihilism, Anarchy, and the 21st Century 7)

[9] Która według Wikipedii jest najbardziej zatłoczonym i najszerszym odcinkiem autostrady na świecie!

[10] przyp. red.: Tak Ziemię, albo Amerykę Północną nazywają niektórzy rdzenni amerykanie i rdzenni kanadyjczycy, jak i niektórzy aktywiści walczący o te społeczności.

[11] Słowo, od którego anarcho-nihilizm w dużej mierze się odciął.

[12] Lagry: nazistowskie obozy koncentracyjne.

[13] Jeśli chcesz zapoznać się z użyteczną anarchistyczną interpretacją II wojny światowej, zobacz The Meaning of World War II Wayne’a Price’a.

[14] Häftlinge: niemieckie określenie na “więźniów”, w tym tekście odnoszące się konkretnie do więźniów obozów koncentracyjnych.

[15] Homo Sacer: Sovereign Power and Bare Life, Giorgio Agamben

[16] przyp. red.: Niekonwencjonalne złoża bituminów, stanowiące luźną mieszaninę ropy naftowej, innych bituminów, piasku lub mułu.

[17] Preferowana przez Hitlera nazwa na „niechcianych i niepotrzebnych” członków społeczeństwa.

[18] Głęboki respekt dla tych, którzy przetrwali Holocaust i przekształcili swoje doświadczenia w solidarność z innymi opresjonowanymi ludźmi, szczególnie osobami mieszkającymi w Palestynie. Reuven Moskovitz, który przełamał blokadę Gazy, powiedział: „Dla mnie, jako dla kogoś kto przetrwał Holocaust, świętym obowiązkiem jest sprzeciwiać się prześladowaniu, opresji i więzieniu tak wielu ludzi w Gazie, włączając w to ponad 800,000 dzieci… Nie mogę żyć z tym, że państwo Izrael zamyka za płotami całą nację.”