„niebo na wyciągnięcie ręki”

Francja mści się na policji


5 nocy temu, 27 czerwca, zamordowany został Naël, nastolatek algierskiego pochodzenia. W konsekwencji w całej francji wybuchły protesty i zamieszki. To już kolejna fala takich walk, które na dobre zadebiutowały 3-miesięcznymi zamieszkami z 2005 roku. Ma ona też silny związek z walkami z niedawną „reformą” emerytalną, jako że również występuje przeciwko trudnym warunkom życia, pracy i policji. Niektóre analizy tamtych wydarzeń wskazywały, że młode osoby z blokowisk były wtedy wielkim nieobecnym[1] – te starcia jednak sprawiły, że na ulice znów wróciły „tłumy spoza patologicznego świata Macrona, co być może oznacza, że jest większa szansa na teraźniejsze czy przyszłe splątanie ze sobą walk i grup ludzi tak, by wszystkie ruchy zostały wzajemnie wmocnione.

Wszystko to powinniśmy też rozpatrzyć w kontekście reakcji „naszego” rządu. Morawiecki już skorzystał z okazji, by szczuć na osoby imigranckie i uchodźcze na potrzeby zbliżającej się wielkimi krokami kampanii wyborczej („Nie chcemy takich scen na polskich ulicach – Nasz plan to Europa Bezpiecznych Granic). W tej proto-faszystowskiej rzeczywistości walka osób koloru, które w Europie są obywatelami drugiej kategorii, powinna się spotkać z naszą solidarnością i możliwie dużym współudziałem. Chcemy takich scen na polskich ulicach, bo oznaczają one destabilizację tego anty-ludzkiego, policyjnego porządku i szansę na życie, wbrew zaciskającej się na naszych szyjach pętli Twierdzy Europa.

Pierwszy tekst jest krótką impresją z początku trwającego powstania. Drugi czyni kilka komentarzy na temat tego, co jest pożywką dla rewolty, o związku powstańców z ich otoczeniem i przyszłości zamieszek. Jeśli jesteście zainteresowane jego tłem historycznym, polecamy niedawno opublikowany artykuł CrimethInc., a jeśli interesuje was rozwinięcie zagadnień strategicznych, polecamy fragmenty Insurekcji, która nadchodzi, która garściami korzystała z doświadczenia walk z 2005 roku – Przeciwko metropolii i W drogę!

Tout le monde déteste la police!


Kiedy rodzą się insurekcje

pierwotnie upublikowane na paris-luttes.info

Atakując stary świat

Całe pokolenie młodych ludzi przypuściło szturm na stary świat i jego fałszywe obietnice – na ratusze, szkoły, mediateki, centra kultury, supermarkety, banki i salony optyczne. To, co wydarzyło się w nocy z 27 na 28 czerwca, wykraczało daleko poza kwestię policyjnej przemocy. Ci młodzi uznali, że dotarli do granicy tolerowania policyjnej dominacji i natychmiastowo wypowiedzieli jej wojnę. I, co naturalne, zdecydowali się podjąć walkę z polityczną i ekonomiczną dominacją, która ciąży na ich życiach i przyszłości. Ataków z tych dwóch nocy – i wszystkich następnych – nie da się zrozumieć w żaden inny sposób, a już w ogóle jako niepowiązanych ze sobą.

Chwała powstańcom

Kiedy jej brat został zastrzelony, porzucona i zgettoizowana młodzież odpowiedziała bezkompromisową falą ognia. Najpierw przeciwko policji, a następnie przeciwko wszystkim siłom społecznym, które ją relegują i dominują. W Clichy powstaniec rzucił w policjantów czymś, co wyglądało jak granat. W Roubaix do trzymania policji na dystans użyto moździerza wystrzeliwującego 800 pocisków na minutę. W Vigneux kamery monitoringu zostały zestrzelone. W Neuilly-sur-Marne powstańcy wtargnęli na parking komisariatu i podpalili radiowozy. Przeprowadzono też niezliczone ataki na inne posterunki policji, z różnym skutkiem. W Dammarie-les-Lys i Trappes oddziały powstańcze zmusiły policję do opuszczenia posterunku. Ratusze też nieźle dostały: Val Fourré w Mantes-la-Jolie poszedł z dymem, podobnie jak Garges-lès-Gonnesse, z kolei ratusz w Mons-en-Barouel został splądrowany. Amiens, Île-Saint-Denis, Montreuil, Romainville: lista zaatakowanych i zniszczonych ratuszy jest tak długa, jak akty oskarżenia Sarkozy’ego. W Nanterre prefektura została zaatakowana fajerwerkami. Jednocześnie płomienie ogarnęły autobusy i tramwaje, szkoły i ośrodki kultury, supermarkety i bary szybkiej obsługi, salony optyczne i banki. W nocy 28 czerwca, podczas gdy deputowany LFI złapany dzień wcześniej w Nanterre przy próbie politycznej rekuperacji dochodził do siebie[2], powstańcy zaatakowali więzienie Fresnes, zmuszając państwo do rozmieszczenia antyterrorystów w obawie przed masową ucieczką.

Żaden separatyzm nie będzie tolerowany

Ta mała lewicowa karuzela [spierdolenia – przyp. red.], spiesząca, by zrekuperować rewoltę i ustawić się w roli prawowitego rzecznika i przedstawiciela tej powstańczej młodzieży, jest zardzewiała; jej piski irytują. „Niepożądanym”, których państwo wsadza w dzielnice relegacji i wykluczenia społecznego, nie wystarczają już obietnice polityki, tak jak petycje wzywające do rozwiązania BRAV-M[3]. Nic nie rozwiązuje porządku społecznego tak jak powstania czy przemiany pokoleniowe i młodzi ludzie to zrozumieli. Ich bunt jest bezkompromisową krytyką każdego aspektu ich zdominowanego życia. Mają dość gównianego, drogiego transportu, który jest dobry na tyle, by dowieźć do kopalni węgla, patrolowanej przez uzbrojonych paramilitarnych rekrutów. Mają dość szkół i nadzoru kulturowego, które narzucają swój format i podporządkowują całą naukę imperatywowi orientacji zawodowej i pracy. Mają dość Aldi i Lidla, gdzie wszystko przypomina im o ich ubóstwie, a każdy wybór jest wymuszony. Dość tych ulic bez przyszłości, najeżonych kamerami i patrolami, które przesłaniają im horyzonty i które nauczyli się z góry kochać. Dość McDonalda i jego bezdusznych hamburgerów, optyka i jego drogich oprawek, bankomatów, które drwią z ich pustych kieszeni. Dość tych wszystkich fałszywych potrzeb, tych wszystkich sztucznych pragnień, które są nam narzucane.

Panika na pokładzie

Dziś rano prawicowy burmistrz Neuilly-sur-Marne oświadczył: „Atakowana jest sama istota służb publicznych i Republiki”. Z kolei przedwczoraj posłanka NUPES[4] Sabrina Sebaihi skrytykowała tych, którzy spieszą robić z młodych ludzi z blokowisk „dzikusów”. Obie strony politycznego spektrum panikują. Jak mogą przywrócić porządek, by za bardzo nie ucierpieć przez nieporządek – albo nawet spróbować na nim skorzystać? Sygnały z rządu się mnożą, ale nie bez sprzeczności: mieliśmy jednocześnie minutę ciszy w Zgromadzeniu i przemówienia Darmanina, i pilne użycie dronów razem z zapowiedzią rozmieszczenia 40 tys. policjantów w całym kraju. Podczas gdy klasa polityczna była zajęta, ludzie byli na ulicach. Place de la Préfecture w Nanterre jest już przepełniony. Wszyscy wiedzą, że marche blanche dla Naëla zwiastuje całonocną zabawę dla psów[5].

Sforsować niebo

Stawką w tym wszystkim jest sprawne funkcjonowanie politycznej, gospodarczej i policyjnej dominacji nad tym społeczeństwem. Jego wygnańcy z blokowisk nie mają dokąd pójść, ale nie godzą się też na przyjęcie swojego położenia pogodzenie się ze swoją kondycją powszechnych outsiderów. Zdają sobie sprawę, że żadne reformy nie rozwiążą ich problemów, bo wiedzą, że ten świat został zbudowany na ich wykluczeniu i tylko dzięki niemu może przetrwać. W swoich sercach noszą nowy świat. Wiedzą, że aby rozkwitł, będą musieli przełamać betonowe piekło i raz na zawsze pozbyć się jego zagorzałych obrońców. Gliniarze, politycy, urzędnicy, szefowie, urbaniści: nie ujdzie wam to na sucho. Coś się zmieniło. Ci młodzi ludzie stali się samoświadomą siłą. Mają niebo na wyciągnięcie ręki.

Sprawiedliwość dla wszystkich.
Godność dla wszystkich.
Wolność dla wszystkich.

Powstańcy w metropolii

Wspierając rewoltę

pierwotnie opublikowane na Entêtement

Policja raz kolejny skradła komuś życie. Wideo z morderstwa Nahela poruszyło wielu i wstrząsnęło ludzką wrażliwością, reaktywując pamięć o policyjnych okrucieństwach. W obliczu tego horroru wiara w sprawiedliwość i legitymizację państwa została zepchnięta na bok przez pojawienie się tego dobrego uczucia, jakim jest zemsta. To uczucie jest wspólne dla całej Francji: od Nanterre przez Marsylię, Aulnay-sous-Bois, Lyon, Brest, Gujanę, aż po Belgię – lista jest długa. Zemsta stała się koniecznością.

Te trzy noce rewolty pokazały, że połączenie słów i gestów poprzez zmaterializowanie wspólnego uczucia, które napędza tę przerażającą porządek społeczny rewoltę, nadal jest możliwe. I porządek społeczny po raz kolejny ulega pęknięciu. Biorąc to pod uwagę, musi on znów wzmocnić polityczną i nekropolityczną autonomię policji: obecność BRI, GIGN i RAID w operacjach policyjnych pokazuje niezdolność rządu do opanowania sytuacji. Zeszłej nocy były one zmuszone strzelać do tłumu, próbując stłumić determinację rebeliantów.

Siła tej rewolty polega na tym, że ci młodzi i nie-tak-młodzi rebelianci wychodzą od tego, co zwysłowe i namacalne, a nie od polityki czy jakiejkolwiek ideologii. To najlepsza pożywka dla zbiorowej inteligencji, a każda z tych nocy buntu była okazją do wykorzystania jej w praktyce. Dzięki temu, niektóre ratusze, posterunki policji czy infrastruktura olimpijska nabrały ładnego koloru.

Często to właśnie w czasie rewolty życie w mieście nabiera pełnego znaczenia. Bo miasto nie jest już postrzegane jako obca przestrzeń, ale jest wreszcie doświadczane jako coś własnego: dla siebie i dla innych – tych, którzy decydują się zaryzykować i zamienić swoje otoczenie w przestrzeń konfliktu. Rebelianci znają każdy zakamarek dzielnic i miast, co pozwala im opracować strategie odpowiednie dla danego miejsca i udaremnić utrzymanie porządku. Jeśli chodzi o plądrowanie i niszczenie, są to po prostu sposoby przywłaszczenia sobie tego, co ten świat sprzedaje i gloryfikuje. Stąd sceny radości, gdy sklep zostaje splądrowany; nie trzeba się wysilać, by zdobyć ładne ubrania – wystarczy sobie pomóc.

Siła tego buntu i jego potencjalne metamorfozy zależą od tego, jak się rozprzestrzeni. Im mniejsza centralizacja, tym mniejsza władza nad rebeliantami. Każde miasto i każda dzielnica jest jego potencjalnym ogniskiem, a zatem potencjalnym nośnikiem afirmacji zrywu [la rupture] z przeszłością, który obecnie ma miejsce.

Wszyscy wiemy, co robić – nie ma potrzeby mówić nic więcej.


[1] „Jedynym ruchem, który nie został włączony do walki, jest rewolta banlieues. Nie udało się też tym razem nawiązać kontaktu między petits blanc (najbiedniejszą grupą białego proletariatu) a barbares (francuskimi dziećmi imigrantów, „rdzennymi mieszkańcami republiki”). Ma to znaczenie, jak zobaczymy później, ponieważ stawką jest tu możliwa globalna rewolucja, połączenie Północy i Południa.”, The Class Struggle in France, Maurizio Lazzarato, Ill Will, 15.04.23

[2] przyp. red.: Carlos Bilongo, wspomniany deputowany, najwyraźniej był na miejscu starć i starał się zbić na nich kapitał polityczny – czyli je zrekuperować, skooptować, przejąć na swoje polityczne potrzeby. To, że Bilongo „dochodził do siebie” po konfrontacji z osobami na ulicy jest tu wspomniane raczej żartem – został tylko lekko uderzony w głowę wyrzutnią fajerwerek, co nie spowodowało żadnego urazu. Może jedynie dumy.

[3] przyp. red.: BRAV-M – zmotoryzowane jednostki policji, które zdobyły niesławę podczas walk przeciwko reformie emerytalnej za swoją wyjątkową brutalność.

[4] przyp. red.: NUPES (Nouvelle Union populaire écologique et sociale) – lewicowy sojusz wyborczy, założony przez Jeana-Luca Mélenchona, zrzeszający większość francuskich partii lewicowych.

[5] przyp. red.: I tak faktycznie było, bo zaraz demonstracja została zagazowana przez policję i zamieniła się w zamieszki, które trwały całą noc.